Zgłoszenie do moderatora
Jeżeli uważasz, że ta wiadomość łamie regulamin naszego forum lub netykietę albo w inny sposób narusza zasady dyskusji - zgłoś to do moderatora.
Zgłaszana wiadomość
Temat: Re: Witaj Europo:-)
Autor: Łukasz Aranowski
Data: 2008-03-28 19:57:40
Witaj!
[cytat]Demoralizujące i niczego nie wnoszące w poprawę naszego życia są wszelkie uwarunkowania prawne nie egzekwowalne. Martwe prawo to brak prawa.[/cytat]
To jest oczywiście prawda.
Jednak nie wyłącznie.
Jest wiele praw, które nawet bardzo rygorystycznie przestrzegane - są demoralizujące i niczego nie wnoszące. Są to wszelkie prawa, które są [b]niesprawiedliwe[/b]. Niesprawiedliwe prawo, nawet egzekwowane w 100% rodzi poczucie krzywdy, frustrację i bunt.
Starałem się w naszej dyskusji (w sensie szerszym niż tylko ten wątek) wykazać, że wiele praw, które nas otaczają i z którymi się część z nas godzi, jest po prostu niesprawiedliwa.
A zresztą...
Co mi tam...
Fajnie się dyskutuje - zatem idę na całość... :-)
* * *
Przykładem takiego niesprawiedliwego prawa jest właśnie zakaz, który opisujesz - [b]zakaz jazdy po pijanemu[/b]. Szokujące zdanie, prawda? Ale spokojnie się zastanówmy nad tym problemem od strony filozofii tworzenia prawa.
* * *
Czego powinno prawo zakazywać? W pierwszym rzędzie - tu się chyba wszyscy zgodzimy - prawo powinno zabezpieczać obywateli przed szeroko pojętą krzywdą ze strony innego obywatela lub obcego (bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne). A zatem w zasadzie skodyfikować należy większą część dekalogu - nie zabijaj, nie kradnij, nie dawaj fałszywego świadectwa. To proste. Czy w tej warstwie mieści się zakaz prowadzenia po pijanemu? Oczywiście nie - z samego prowadzenia w tym stanie nic złego jeszcze nie wynika.
W jakiej warstwie zatem mieści się taki zakaz? W zupełnie innej warstwie - prewencji. Co to oznacza? Ano właśnie oznacza to np. przepisy ruchu drogowego. Prawo ustala, że jeździmy prawą stroną, nie dlatego, że jeżdżenie lewą stroną jest czymś złym i komuś szkodzi, a dlatego, żeby było bezpieczniej i żebyśmy mijając się wiedzieli czego oczekiwać po kierowcy jadącym z przeciwka.
Na razie piszę truizmy. Teraz jednak będzie trudniej bowiem wkraczamy na bardzo grząski grunt. Mianowicie, prewencja siłą rzeczy ogranicza w jakimś stopniu wolność obywateli, bowiem zakazuje działań nie tyle niemoralnych, ile ryzykownych. Jeżeli zatem tworzymy przepisy mające charakter prewencyjny, to musimy bardzo jasno naszkicować pewną granicę, powyżej której [b]koszt ograniczenia wolności obywateli przewyższy zysk związany ze zwiększeniem ich bezpieczeństwa[/b].
I tutaj właśnie mieści się nasza dyskusja o całodobowej jeździe z włączonymi światłami mijania. Zakaz ten jest śmierdzący, bo zysk jest dyskusyjny, koszt spory, a intencje prawodawcy - nieczyste (więcej kasy w budżecie do rozdawania i przekupywania wyborców).
Jak w to się wpisuje zakaz jazdy "pod gazem"?
Ano jest to zakaz, który każe obywatela za przestępstwo, [b]którego jeszcze nie popełnił[/b]. Zupełnie jak w filmie "Raport mniejszości", który w pokazywał nam przyszłość bez przestępstw, ale za to z pełnymi więzieniami potencjalnych przestępców.
Żeby nie było niepotrzebnej dyskusji - od razu zastrzegam, że oczywiście zgadzam się z tezą, iż pijani kierowcy powodują znacząco więcej wypadków. Zgadzam się również z wnioskiem, że stanowią przez to zagrożenie dla siebie (co mało ważne) i innych (co bardzo ważne). Natomiast problem z człowiekiem pijanym jest taki, że... jest pijany. I w chwili kiedy siada za kółko, ma w nosie swój stan i nie bardzo myśli o konsekwencjach, przez co przepis ten - jak wykazał Marian - jest po prostu nieskuteczny.
A czy nie prościej przepis o zakazie jazdy po pijanemu przeformułować w myśl konserwatywnej zasady: [b]mniej prewencji, więcej odpowiedzialności[/b]. Stanowiłby on wtedy, że nie jest karana sama jazda po pijanemu, a jedynie spowodowanie wypadku w tym stanie. Oczywiście spowodowanie wypadku karane jest (bardziej lub mniej) zawsze, ale tutaj np. można by było podwajać wyrok. Zdejmujemy zatem wtedy z szos policjantów z alkomatami i kierujemy ich do bardziej pożytecznych zajęć.
Takie konstruowanie prawa byłoby zupełnie innym podejściem do problemu. Człowiek ma odpowiadać za swoje czyny, a Państwo (celowo wielką literą) nie powinno go prowadzić za rączkę, nakazując zachowań mądrych, a zakazując głupich.
Argumenty za takim podejściem są cztery:
1) Po pierwsze Państwo nie umie wyegzekwować swoich nakazów i zakazów - co sam pokazałeś w swoim poście.
2) Po drugie Państwo w ten sposób ogranicza naszą wolność. I jako takie, zawsze stara się przesunąć granicę, o której pisałem wyżej.
3) W dodatku Państwo wcale nie musi wiedzieć co jest dla mnie (dla nas) najlepsze. To, co jest dla mnie najlepsze wiem w zasadzie tylko ja. A jeśli nie wiem - tym gorzej dla mnie.
4) No i na końcu - Państwo myśląc i decydując za mnie - demoralizuje mnie i od owego myślenia zwalnia.
* * *
Przepraszam za przydługi post. Akurat dzisiaj miałem spokojniejszy dzień i z przyjemnością mi się z Wami dyskutowało na tematy ogólne. :-)
Pozdrawiam,
Łukasz