Forum członków i sympatyków PTTK
login:  
hasło:  

Zgłoszenie do moderatora

Jeżeli uważasz, że ta wiadomość łamie regulamin naszego forum lub netykietę albo w inny sposób narusza zasady dyskusji - zgłoś to do moderatora.

Zgłaszana wiadomość

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-19 19:24:24

[cytat]
O ewidencji ludności 2007-11-19

Jakie prawo jest w Polsce najczęściej łamane? Najpowszechniej, i to przez najuczciwszych nawet obywateli, lekceważona jest ustawa z dnia 10 kwietnia 1974 r. o ewidencji ludności i dowodach osobistych. Nikt nie jest w stanie nawet policzyć, jak wielu obywateli mieszka gdzie indziej, niż są zameldowani.

Już data figurująca w tytule ustawy wskazuje na jej anachroniczność. Proszę też zwrócić uwagę na wojskową proweniencję słowa meldunek. Anachroniczny jest system ewidencji ludności mający korzenie w PRL, oparty na obowiązku meldunkowym. System stał się absurdalny, gdy państwo zrezygnowało z książeczkowych dowodów osobistych, w których obywatel w czasach komunizmu, dublując książeczki wojskowe i książeczki oszczędnościowe, pracowicie uzyskiwał wpisy poświadczające kolejne miejsca zamieszkania i miejsca zatrudnienia. Dzisiejsze dowody osobiste są tylko połowicznym kompromisem w stosunku do potrzeb administracji PRL: zrezygnowano z miejsca pracy, pozostało miejsce pobytu.

Ustawa o ewidencji ludności dotyczy, najogólniej rzecz ujmując, trzech spraw: obowiązku meldunkowego obywateli, trybu wydawania dowodów osobistych oraz zasad działania bazy danych PESEL. W bazie PESEL są gromadzone dane o obywatelach na podstawie akt stanu cywilnego, ewidencji obowiązku służby wojskowej oraz ewidencji meldunkowej. Te ostatnie obejmują informacje o każdym naszym miejscu pobytu trwającym ponad 3 miesiące a także zapis historii zmian tych miejsc pobytu.

Po co administracji państwowej ta wiedza? Do celów ewidencji ludności wystarczą dane z urzędów stanu cywilnego, a do celów obronności wystarczają dane tworzone na podstawie książeczek wojskowych. Po co, przy obecnym rozwoju usług telekomunikacyjnych mamy meldować się urzędowi z każdą zmianą naszego miejsca pobytu? Żeby urzędnicy (funkcjonariusze) wiedzieli, gdzie nas szukać, gdy przyjdzie im taki kaprys? Jeżeli urząd czegoś od obywatela potrzebuje, może do niego napisać. Dziś już w niemal każdym formularzu urzędowym obywatel ma prawo wskazać adres do korespondencji, różny od adresu zamieszkania. Autorzy tych formularzy zresztą w ten sposób sankcjonują fikcyjność obowiązku meldunkowego.

W formularzach podatkowych PIT podaje się adres zamieszkania podatnika „do celów identyfikacyjnych”, co niedwuznacznie sugeruje, że chodzi nie o adres faktycznego zamieszkania, lecz o adres zameldowania. Ale po co urzędowi skarbowemu identyfikacja poprzez adres, jeżeli w tym samym formularzu podaje się NIP podatnika? Jeżeli NIP nie wystarcza do identyfikacji podatnika, to po co w takim razie w ogóle istnieje ten system numerów?
I dlaczego urzędy skarbowe nie przyjmują do wiadomości istnienia podstawowego systemu identyfikacji obywateli, jakim są numery PESEL?

Z punktu widzenia administracji skarbowej wystarczyłoby, by obywatel składał oświadczenie wskazujące gminę, w której chce płacić podatki. I podawał swój rzeczywisty adres korespondencyjny, co zresztą i tak obecnie może uczynić w specjalnej rubryce na końcu formularza PIT.

Urzędnicy są żądni nie tylko wiedzy o naszym miejscu zamieszkania, ale nawet o jednodobowym pobycie w „domu wczasowym lub wypoczynkowym, pensjonacie, hotelu, motelu, domu wycieczkowym, pokoju gościnnym, schronisku, campingu lub na strzeżonym polu biwakowym.” Zabawne jest, że według ustawy „osoba przebywająca w określonej miejscowości w celach turystycznowypoczynkowych poza tymi zakładami jest zwolniona z obowiązku zameldowania się, jeżeli jej pobyt w tej miejscowości nie przekracza 30 dni.” Jedyne wyobrażalne uzasadnienie obowiązku meldowania się podczas wyjazdów turystycznych dotyczyć może potrzeby poszukiwania turystów, którzy zniknęli wszechwiednemu państwu z ewidencji na podejrzanie długi okres. Ale właśnie wtedy, gdyby się trzymać tylko tej ustawy, zaginionych turystów należałoby zacząć szukać dopiero po 30 dniach! To pokazuje absurd systemu, na rzecz którego obywatele tracą swoje podatki oraz wolność.

Oprócz podatków, obywatele tracą także swoją opodatkowaną gotówkę, gdyż przy każdej zmianie miejsca zamieszkania powinni wymienić - oczywiście, na własny koszt - dowód osobisty i prawo jazdy, w których dane meldunkowe są starannie utrwalane za pomocą foliowania. Wyraźnie widać, że komunistyczne książeczki znacznie lepiej pasowały do tego systemu ewidencji...

Przez ostatnie kilkanaście lat, dzięki kolejnym ustawom i orzecznictwu, nastąpiło oderwanie meldunku od prawa do pobytu w lokalu, w którym jest się zameldowanym. Najpierw trzeba mieć prawo do lokalu, własność lub zgodę właściciela, by w nim zamieszkać, a potem o fakcie zamieszkania należy zameldować urzędnikowi. Tymczasem do dzisiaj policjanci, wezwani do sprzeczki o prawo zamieszkiwania w lokalu, sprawdzają meldunki w dowodach osobistych i na tej podstawie stają po jednej ze stron sporu. Ewidencja meldunkowa jest jednak tylko zapisem stanu zgłoszonego przez obywateli, a nie decyzją urzędu o prawie do lokalu. I nie policja jest od rozstrzygania sporów majątkowych, lecz sądy.

Anachroniczność obowiązku meldunkowego wyszła na jaw po otwarciu granic Unii Europejskiej. System ewidencji 40 mln ludzi posypał się, gdy 2 mln ludzi przeprowadziło się na podstawie paszportów.
W paszportach bowiem nie trzeba wpisywać danych meldunkowych, a mimo to pozostaje się legalnym obywatelem.

Maciej Białecki

[/cytat]

No i dlatego nam czasem giną (ewidencyjnie!) turyści na szlakach (do tego kiepsko znakowanych) a o niektórych to sie dowiadujemy z forum tzn. gdzie sie wybieraja na początku listopada, a potem nam oni pieknie sprawozdają , jak juz powrócą i super:-)

Formularz zgłoszenia

Przedstaw się
Podaj swój e-mail
Wpisz rok założenia PTTK
zabezpieczenie antyspamowe
Uzasadnienie
Dlaczego zgłaszasz tą wiadomość?