Forum członków i sympatyków PTTK
login:  
hasło:  

Zgłoszenie do moderatora

Jeżeli uważasz, że ta wiadomość łamie regulamin naszego forum lub netykietę albo w inny sposób narusza zasady dyskusji - zgłoś to do moderatora.

Zgłaszana wiadomość

Temat: Re: sąd za czytanie przewodnika
Autor: Łukasz Aranowski
Data: 2007-04-11 10:41:44

Witam!

[cytat]No to się mylisz, ja sprawę znam tylko z przekazu na forach internetowych (podawanych przez ludzi zamieszkujących różne kraje) i nie chcę się w związku z tym dużo rozpisywać, ale troszkę jednak napiszę.[/cytat]

Od razu dyskusja nabrała rumieńców. Dwie sprzeczności w jednym akapicie! :-)

[cytat]W USA obostrzenia są bardzo mocne.
1) Do niektórych parków/rezerwatów istnieje "roczny limit wejść" i trzeba czekać w kolejce. Oczywiście oprowadzają tylko uprawnione osoby.
2) Na najważniejsze szczyty obowiązują "zezwolenia" za które się płaci.
3) Np. w Stanach TU nie ubezpieczy wycieczki górskiej, jeśli nie będzie z nią przewodnika z odpowiednimi uprawnieniami.
[i](wypunktowanie pochodzi ode mnie i służy pokazaniu jakimi argumentami uzasadniasz pierwsze zdanie - ŁA)[/i][/cytat]

Gdzie te mocne obostrzenia?
Nie wierzę, że istnieje jakakolwiek ustawa w prawie federalnym, albo choćby stanowym narzucająca komukolwiek przewodnika w miastach, czy na terenach poza [b]niektórymi[/b] parkami narodowymi.

Punkt 2 jest całkowicie nie na temat. On raczej jest argumentem w dyskusji jak ograniczyć ruch turystyczny w szczególnie zatłoczonych i popularnych miejscach. Kiedyś toczyliśmy ją na forum i na preclu w kontekście pomysłu ostrego podniesienia cen za bilety do TPN. Jestem całkowicie za tym pomysłem, ale nijak to się ma do naszej obecnej dyskusji. :-)

Punkt 1 wydaje mi się, że jest z podobnej beczki. Limit wejść nie istnieje po to aby lokalni przewodnicy mieli pracę, tudzież turyści byli bezpieczni, a po to aby nie zadeptać jakiegoś szczególnie cennego terenu. A przewodnik w takich miejscach jest oczywistością nie po to aby dbać o bezpieczeństwo zwiedzających tudzież "kompetentnie ich oprowadzać" (choć pewnie przy okazji i te cele realizuje), a żeby ich pilnować coby nie poniszczyli (analogicznie jak np. w Jaskini Niedźwiedziej czy rezerwacie ścisłym Białowieskiego Parku Narodowego).

Natomiast punkt 3 nie ma nic wspólnego z prawodawstwem i jest normalnym wymogiem firm ubezpieczeniowych, któremu nota bene wcale się nie dziwię. Tak właśnie rynek sam reguluje pewne sprawy. [b]Jest to piękny kontrprzykład wszystkich Waszych tez i dowód na porządkującą siłę "niewidzialnej ręki rynku".[/b] :-)

Jednym słowem nie podałaś ani jednego argumentu lub choćby przykładu tych "mocnych obostrzeń" w USA.

W byłych demoludach są jeszcze szczątki liberalizmu lat 90-tych stąd opisywany częsty brak wymogów. W Europie Zachodniej jest dużo gorzej. We Lwowie też mnie nikt nie zaczepiał jak łaziłem z grupą. Szczegółowych rozwiązań prawnych w żadnym innym kraju poza Polską - nie znam.

Pozdrawiam,
Łukasz

Formularz zgłoszenia

Przedstaw się
Podaj swój e-mail
Wpisz rok założenia PTTK
zabezpieczenie antyspamowe
Uzasadnienie
Dlaczego zgłaszasz tą wiadomość?