Forum członków i sympatyków PTTK
login:  
hasło:  

Zgłoszenie do moderatora

Jeżeli uważasz, że ta wiadomość łamie regulamin naszego forum lub netykietę albo w inny sposób narusza zasady dyskusji - zgłoś to do moderatora.

Zgłaszana wiadomość

Temat: Co lub kto kręci PTTKiem?
Autor: Kuba
Data: 2003-02-21 10:50:30

Witam po pewnej przerwie.

To raczej nie będzie miłe. Krótkie też nie.

Trochę już w ten deseń pisałem, raz mocniej, raz delikatniej,
ale teraz chcę na odlew: po sentymentach, sytuacjach życiowych,
orderowych baretkach, etosach, patosach i chwalebnych bliznach.

Prezentowane na tym forum poglądy, oceny i intencje
- w większości swojej - wydają mi się bardzo niereprezentatywne.
Łączy je bowiem jeden elementy: pewien dystans do lokalnego życia PTTK.
Spróbujmy zatem teraz popatrzeć z innej perspektywy, lub raczej z kilku:

Jest sobie Oddział. Miasto niezbyt duże, bezrobocie za to - tak.
Oddział - przy rynku - prowadzi tu kiosk z pamiątkami i literaturą.
Dwie czy trzy osoby znajdują w nim od lat zatrudnienie.
To jedni z aktywniejszych działaczy, albo może członkowie zarządu.
Księgowość Oddziału w praktyce nie do końca rozgranicza wynik finansowy
owego sklepiku od działalności statutowej, w tym rozliczeń dotowanych imprez.

Pewna miejscowość turystyczna. W tutejszym Oddziale najaktywniejsze
i największe jest koło przewodników. W kole udziela się zwłaszcza kilkanaście
osób, oprowadzających zawodowo wycieczki. Godziny pracy biura i wyposażenie
Oddziału służą głównie kontaktom z klientami usług przewodnickich.
Podobna sytuacja np. na morzem, tyle, że Oddział specjalizuje się w wynajmie kwater.

Miasto - może i całkiem spore. Duży i aktywny Oddział od lat prowadził BORT.
Zabytki i okolice ściągają wycieczki szkolne, czasem jakąś grupę z zagranicy.
Ostatnio do Oddziału zapisał się młody, operatywny człowiek, były pracownik
biura turystycznego. BORT pięknie rozwinął swoją aktywność.
Już nie tylko zwiedzanie okolicy, lecz i wycieczki szkolne po całym kraju.
W końcu w Oddziale tylu doświadczonych turystów, zwłaszcza wśród szefów
klubów, komisji i „etatowych” delegatów na walne Oddziału
– cóż z tego, że bez formalnych uprawnień?
Papierkową robotę prowadzą – tak jak dotychczas - urzędujący członek zarządu
i księgowa ( czas pracy - okazało się - zmieścił trochę dodatkowy obowiązków );
no i jeszcze siostra owego młodzieńca.
Ostatnio Oddział kupił autokar, zabrał się za wycieczki zagraniczne i wczasy.
Nie zawsze te imprezy wychodzą jak powinny - w końcu wszystkiego się trzeba
nauczyć, najlepiej na błędach, a klienci pod logo PTTK i tak walą jak w dym
( cóż z tego, że często tylko tej jeden raz - miasto jest spore ).

Inna miejscowość – na tyle duża, że cały lokalny „patrycjat” świetnie się zna.
Prezesem Oddziału jest od 20 lat ta sama osoba. Kiedyś była także aktywna
w innych organizacjach społecznych, jednak ich sztandary dawno wyprowadzono.
Złośliwi, zwłaszcza młodsi członkowie Oddziału, szepczą, że jego działalność
jest tylko zapleczem i legitymacją dla pozycji towarzyskiej i koneksji prezesa.
Choć ostatnio pojawiło się także w samorządzie intratne stanowisko ds. promocji
Regionu za granicą. Wśród osób dobrze poinformowanych mówi się o tylko
jednym sensownym kandydacie ( znajomość języków nie jest wszak najważniejsza ).

Miasto, wieś, może dzielnica - jest lokalny Oddział. Działacz prowadzący jego biuro
bywa nieco uciążliwy. Kilkanaście wizyt z papierami przed niewielkim rajdem
to standard. Nikt wszak tak jak on nie wie, którędy winna wieść trasa rajdu
i jakie formy turystyki rozwijają najbardziej. Ale któż poprowadzi lepiej papiery,
niż stosunkowo młody emeryt, bez dzieci i nałogów, pasjonat pracy społecznej.
Ostatnio pojawił się nowy klub. Młodzi - choć nie tylko - ludzie, sporo nawet
jeżdżą i chodzą, ładnie grają na gitarze. Jednak przy tym graniu piją niekiedy
- i to w siedzibie oddziału – piwo. Nonszalancko traktują też kwestie formalne:
nie piszą sprawozdań, nieprawidłowo zwołują swoje zebrania, nie włączyli się
odpowiednio w obchody rocznicy Oddziału. Nie mają właściwego szacunku dla
doświadczonych działaczy – takich jak koledzy z macierzystego koła szefa biura.
Czyż można to tolerować lub jeszcze wspierać ich działalność?

Towarzystwo działając, powinno dążyć do jakiegoś celu, realizować misje.
Coraz bardziej wydaje mi się jednak, że Jego kurs determinowany jest
- obok inercji i braku koncepcji rozwoju - przez zupełnie „pozastatutowy”
zestaw czynników. I to nie tylko na szczeblu lokalnym.

Duże znaczenie działalności w PTTK w osobistym życie jego członków,
dobre stosunki jednostek z lokalnymi samorządami, duża aktywność
wykwalifikowanej kadry, działalność gospodarcza finansująca statutową
– to wszystko powinno być i bywa cenne i wartościowe.
Jednak po pierwsze - jest kwestia akcentów i proporcji,
po drugie zaś - kwestia wpływu na istotę samego istnienia organizacji.

Czy Towarzystwo jest zbiorem zbiorowości dążącym w kierunku
jednej wspólnej i szczytnej wizji?
Czy może to dążenie jest przypadkową wypadkową
bardzo konkretnych interesów
wielu bardziej i mniej konkretnych osób i grup?

Niniejszą emanacje grafomanii oparłem bardziej na opiniach i przeczuciach,
niż określonych własnych doświadczeniach.
Mam ten komfort ( a może wadę? ), że posiadając jakąś tam praktykę w PTTK,
jestem obecnie w pewnym odeń oddaleniu, bez cienia zależności.
Powyższe przynudzanie może być wynikiem zarówno obiektywizmu jak ignorancji.

Kto bardziej znajomy natury rzeczy odpowie mi na postawione wyżej pytania?
I – przede wszystkim – jak?

Gratulując dobrnięcia – bez zaśnięcia - aż tutaj,
Serdecznie pozdrawiam,

Kuba

Formularz zgłoszenia

Przedstaw się
Podaj swój e-mail
Wpisz rok założenia PTTK
zabezpieczenie antyspamowe
Uzasadnienie
Dlaczego zgłaszasz tą wiadomość?