Forum członków i sympatyków PTTK
login:  
hasło:  

Zgłoszenie do moderatora

Jeżeli uważasz, że ta wiadomość łamie regulamin naszego forum lub netykietę albo w inny sposób narusza zasady dyskusji - zgłoś to do moderatora.

Zgłaszana wiadomość

Temat: Re: Czesi się skarżą...
Autor: z.klose
Data: 2004-11-09 21:12:50

Lechu zapoznałem się z cytowanym przez ciebie artykułem w krakowskiej GW. Zgadzam się z propozycją zcedowania odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo na turystę, ale jednocześnie uważam, że w Polsce jest niewielu TURYSTÓW. W większości są to "cepry". A oto kilka wypowiedzi dotyczących tego artykułu [pod niektórymi podpisuję się obiema rękami(pod którymi? - możesz zgadywać)]:

Pomysł może i słuszny, ale przedwczesny. Gdyby wcześniej ruszyła ogólnopolska
akcja ucząca ludzi rozumnego chodzenia po górach, gdyby w podstawówkach oprócz
dwóch lekcji o bezpieczeństwie na drodze tłumaczono i bezpieczeństwo w
przyrodzie - wówczas przerzucenie odpowiedzialności na turystów miałoby sens.
Chociaż... Chodzę po górach od lat. Głupota, którą zdarza mi się widzieć,
przerasta Tatry: ludzie wychodzący w trasę pod wieczór, dziewczyny na obcasach
na górnym reglu, debile, którzy na popasie w schronisku piją piwka (w liczbie
mnogiej, a czasem nie tylko piwka), a później idą wyżej. Rozumiem, że
przewodnicy byliby skłonni widzieć w nich kandydatów do Nagrody Darwina - jak
ktoś jest durniem, to niechże sam się wyeliminuje z puli genów.

teza słuszna ale załozenia niespełnione. większość ludzi ma jednak rozum na poziomie przeciętnym, inni z kolei nie są
doswiadczonymi taternikami na tyle, zeby samemu ocenić niebezpieczeństwo. jasne, że nie powinni w takim razie wybierac się w góry,
ale ludzie chyba najczęściej nie robią tego co powinni i nie ma się co łudzić że to się zmieni. zamknięcie szlaku jest jasną
informacją o niebezpieczeństwie.jesli jej zabraknie, to pewnie bedzie dużo więcej wypadków i ostatecznie TOPR będzie miał jeszcze
więcej roboty :(

A myślę, że jak zwykle może tu chodzić im po prostu o pieniądze. Raczej wygląda
mi na to, że skoro w zimie przewodnicy nie cieszą się zbytnio popytem wycieczek
zbiorowych, to teraz liczą na to, że jak będzie więcej wypadków, to zaczną się
ich ofertami zapewnienia bezpieczeństwa interesować turyści indywidualni.

Nie wiem czy ktoś z tutaj obecnych w ogółe czytał i analizował wyniki badań
ruchu turystycznego w Polsce. Co z nich wynika? Ano, że (cytuję istotne
fragmenty): "Ruch turystyczny zagraniczny (...) Program zwiedzania organizowali
sobie samodzielnie. Niemal wszyscy byli zaopatrzeni w przewodniki i mapy po
Polsce, które wydane były w ich krajach i językach. (...) Najczęściej są to
grupy objazdowe po całej Polsce, mają charakter poznawczy - zwiedzają duże
miasta jako centra kultury i zabytków, kulturowe szlaki turystyczne, poznają
także tradycje regionów poprzez udział w różnych imprezach folklorystycznych.
Często imprezy te są organizowane na specjalne życzenie (...)"

Myślę, że te kilka zdań wystarczy i pozwoli sobie uzmysłowić, że cudzoziemcy
samodzielnie realizują program zwiedzania, chodzą sami z dobrą mapą, a
zaintresowanie z ich strony polskimi górami jest raczej niewielkie. I choćby
nie wiadomo co wyczyniano, nie zawróci się kijem Wisły. Widać, że świat się
zmienia zgodnie z łacińską maksymą: panta rei, przeobraża się również oblicze
turystyki...

Minęły czasy starożytne tzw. "egzegetów" oprowadzających po świątyniach i
miejscach kultu strożytnych bogów, czasy prowadzących masowy ruch pielgrzymkowy
w średniowieczu, "cicerone" w renesansie i pielgrzymek Sarmatów do polskich
sanktuariów. Teraz mijają czasy masowej turystyki i przewodnictwa turystycznego
obsługującego popularne do niedawna "autokarówki". Do tego dochodzi ogólne
zjawisko kurczenia się ruchu turystycznego rodzimych zbiorowych wycieczek po
kraju (jak już to jadą za granicę). Równocześnie kurczy się rynek usług
przewodnickich w Polsce.

Dziś ludzie organizują sobie wypoczynek w taki sposób, że coraz mniej w nim
miejsca na chodzenie dużą grupą z przewodnikiem i wysłuchiwanie sztampowych
informacji o zwiedzanym terenie. Samodzielne poznawanie kraju w mniejszych
grupach z mapą i dobrymi wydawnictwami przewodnikowymi w ręku dawno zdobyło już
przewagę nad masówkami typu: autokar, pilot, przewodnik i wielka ponad 40
osobowa grupa wycieczkowiczów. Dziś najbardziej się ceni autorów i wydawców
dobrych map i przewodników, zdobywa się wiedzę o zwiedzanym terenie poprzez
rozmowy z mieszkańcami danego regionu, poznawanie ich zwyczajów, tradycji,
pomników historii itp. Poznający w ten sposób kraj zyskują dużo więcej wiedzy i
doświadczenia, niż mogli wynieść ze sztampowych wycieczek z obsługą przewodnika
prowadzącego ich "za rączkę" i zabawiającego dowcipami. I to jest prawda
oczywista, której nie zmienią żadne monopolistyczne zakusy i związane z nimi
przedziwne pomysły.

Co więc zostaje przewodnikom? Ano gotować się we własnym sosie i organizować
sobie kursy, wycieczki i egzaminy, podwyższać klasy, obwieszać się blachami i
produkować rzesze naiwnych statystów, którzy w tej quasi-profesji i tak nie
mają szans na rozkręcenie własnego interesu. Chyba, że będzie trochę więcej
głośnych wypadków, a wtedy media same mogą przewodnikom tatrzańskim zrobić
darmową reklamę.

a ja uwazam ze dobrze sie stanie kazdy bedzie bral odpowiedzialnosc za swoje
zycie i za zycie innych a nie jak cos sie stanie to probowal sie od tej
odpowiedzialnosci wymigac i zrzucic ja na innych a jak jest glupi to niech
zginie. od 5 roku zycia chodze po gorach i wiele widzialam i uwazam ze to jest
dobry pomysl.

Nie sadze tez zeby edukacja w szkole cos pomogla
jezeli kogos sie w domu pewnych rzeczy nie nauczy to
w szkole nikt i nic mu juz nie pomoze.
Dzisiejsza mlodziez ma w powazaniu to co mowia do nich dorosli
a zwlaszcza nauczyciele, ktorych niejednokrotnie uwazaja za glupszych od siebie.
Nie zrzucajmy wszystkiego na barki szkoly a zacznijmy interesowac sie swoimi
dziecmi i wezmy sie w koncu za ich wychowanie.

Aha Rawicz a ja zrozumialam ze to TOPR i TPN to wymyslili a nie przewodnicy z
Zakopanego, wiec co do tego maja przewodnicy z Krakowa, w calej Polsce sa
przewodnicy tatrzanscy, ktorzy jezdza z wycieczkami w gory.

Zauwazcie tez ze np w Karkonoszach nie zamyka sie tras na taka skale jak w
Tatrach i jakos przez to wcale nie ma wiecej wypadkow a lawin jest duzo i duzo
turystow.

Co do cholery stało na przeszkodzie p. Berbece (niestety znanemu) i innym
przewodnikom, by edukować ludzi przez poprzednie kilkadziesiąt lat? Robili w
tej sprawie mało, albo nic. I dalej tak będzie.

Więc cała opowiastka kolejnego bezkrytycznego żurnalisty jest tylko przejawem
zwykłej chucpy przewodnickiej, żeby zgarnąć jeszcze większą kasę. Bo przecież
wiele szlaków, które ogłasza się za zamknięte, można de facto na długich
odcinkach bezpiecznie przechodzić, byle ich tylko nie zamykano...

Ciekawe, co na to mówią przewodnicy tatrzańscy spoza Zakopanego. Znam ich
nieco w Krakowie i wiem, że zawsze byli bardziej miłośnikami Tatr, niż
byznesmenami, w których zakopiańczycy już dawno temu zaczęli się
przeistaczać, a pomysł Berbeki i jego kumpli dosadnie dowodzi, jak daleko ten
proces się posunął.

Formularz zgłoszenia

Przedstaw się
Podaj swój e-mail
Wpisz rok założenia PTTK
zabezpieczenie antyspamowe
Uzasadnienie
Dlaczego zgłaszasz tą wiadomość?