Zgłoszenie do moderatora
Jeżeli uważasz, że ta wiadomość łamie regulamin naszego forum lub netykietę albo w inny sposób narusza zasady dyskusji - zgłoś to do moderatora.
Zgłaszana wiadomość
Temat: Re: Sens uprawnień państwowych
Autor: Przodownik 1811
Data: 2004-09-27 10:04:41
>I znów widzisz sprawę
>jednostronnie.
Wygląda na to, ze wlaśnie Ty widzisz sprawę jednostronnie.
>Dla pruskiego urzędnika równoprawne
>traktowanie obywateli oznaczało, że
>od wszystkich wymagał mówienia po
>niemiecku,
Daruj sobie, ale prześladowanie dzieci za to, że rozmawiają z sobą po niemiecku nawet w drodze do szkoły nie miało nic wspólnego z praworządnością. Twoja interepetacja że to było z obowiązku i zgodnie z prewem świadczy o zdeformowanym postrzeganiu śwwiata, ludzi i siebie.
Wracając do spraw państwowych uprawnień przewodnickich z poczatku XIX wieku z czasów pruskich, Polacy trudnili się przewodnictwem po Karkonoszach już w XVIII wieku. Pierwsi z nich byli - jakby to dziś określono - "dzikimi przewodnikami", ponieważ nie posiadali sformalizowanych uprawnień ani nie przynależeli do żadnej organizacji przewodnickiej. Poszukiwania ich śladów zaprowadziły badaczy tej historii do Sosnówki. Tutaj działali pierwsi polscy przewodnicy, spośród których tylko nieliczni weszli również w skład założonej w 1817 r. pierwszej na świecie organizacji grupującej przewodników. Od 1785 r. oprowadzał turystów Jerzy Suchodolski, w XIX w. Jan Gruszczewski i Walenty Grzała. Walenty Grzała, o którym pisze w swych pamiętnikach Zygmunt Bogusz Stęczyński, nazywa go już przewodnikiem. Miało to miejsce w latach 1844-45. Nie był on jednak przewodnikiem mianowanym lecz "dzikim". Starosta powiatowy w Jeleniej Górze miał bowiem zalecenie, by do Korpusu Przewodników nie trafiali Polacy. Tak właśnie wyglądała pruska praworządność.
Dziś mamy zupełnie inne czasy. Obecnie aby ktoś mógł udzielać korepetycji czy przeprowadzić prelekcje o górach z pokazem przeźroczy nie musi mieć żadnych państwowych uprawnień korepetytora czy prelegenta i zgody władz na taką działalność. Podobnie jest w całym cywilizowanym świecie jak chodzi o wykonywanie czynności przewodnika. Tym bardziej nikt nie wymaga żadnych państwowych papierów od kogoś, kto prowadzi społecznie wycieczkę w górach. Opowiadanie dyrdymałów, że ktoś, komu nie chciało się zdawać egzaminu ze szczegółowej znajomości Zgorzelca czy Bolesławca nie może prowadzić wycieczki na Śnieżnik, jest niepoważne. Choćby nie wiem jak wzrok wytężał tych miast ze Śnieżnika nie zobaczy, i to nawet z pomocą lunety.