Zgłoszenie do moderatora
Jeżeli uważasz, że ta wiadomość łamie regulamin naszego forum lub netykietę albo w inny sposób narusza zasady dyskusji - zgłoś to do moderatora.
Zgłaszana wiadomość
Temat: Re: Sens uprawnień państwowych
Autor: Łukasz Aranowski
Data: 2004-09-23 10:45:24
Cześć!!!
> Lukasz w dalekiej perspektywie czasu moze i tak!!!
Chyba w bardzo dalekiej, skoro - jak już napisałem - podążamy dokładnie w drugą stronę. :-)
> Ale zapominasz o jednym nim ludzie naucza sie wybierac,
> nim powstanie wiarygodna opinia o danej klinice (zatrudniajacej
> lekarzy badz znachorow wedle swojego uznania)lub opinia
> o firmie projektujacej i budujacej domy to .....BEDA OFIARY.
Często słyszę ten argument. "Oczywiście racje masz, ale tego sie nie da (szybko) zrobić...".
A ja odpowiadam tak:
A teraz to nie ma ofiar? Ile ludzi padło ofiarą chorej służby zdrowia, fatalnego szkolnictwa, braku mieszkań, demoralizacji wywołanej rozdawnictwem pieniędzy? W obecnym systemie wszyscy jesteśmy ofiarami! I co - tak jest sprawiedliwiej? Wszyscy dostają w tyłek - ale za to niemal po równo? Hmmm... To już chyba było. I kiepsko działało... :-)
Oczywiście - wracając do tematu głównego - przewodnictwo nie jest istotna sferą. Sprawy tzw. bezpieczeństwa w górach to w porównaniu z innymi problemami w Polsce tzw. mały pikuś. Zwłaszcza, że ilość wszystkich ofiar w górach wśród turystów (a szczególnie turystów z tzw. "grup zorganizowanych") po II Wojnie Światowej nie przekracza zapewne żniwa jakie zbiera jeden długi weekend na drogach - z czego gros przypada zapewne na Tatry. Dlatego też nie sądzę, aby te przepisy spowodowały jakieś szczególne problemy. Dla mnie one mają głównie wymiar ideologiczny, gospodarczy i społeczny. Ideologia ograniczeń i koncesji - wiadomo. Gospodarczy bo utrudnia i tak już nie łatwą działalność gospodarczą w sferze turystyki. Społeczny - bo są to kolejne zapisy, które uczą ludzi, że prawo nie tylko można, ale wręcz NALEŻY omijać, bo inaczej żyć się nie da.
To tak jak z tym ograniczeniem prędkości w terenie zabudowanym do 50 km/h. W Warszawie nie przestrzegają tego NAWET autobusy... :-)
> martwisz mnie bo wcale taki zadziorny nie byles
Siebie też martwię. Mimo wszystko staram się zachowac jakiś umiar, a nie pojechać Wam od razu czystym Korwinem... :-)
Z poważaniem,
Łukasz