Zgłoszenie do moderatora
Jeżeli uważasz, że ta wiadomość łamie regulamin naszego forum lub netykietę albo w inny sposób narusza zasady dyskusji - zgłoś to do moderatora.
Zgłaszana wiadomość
Temat: Re: Przewodnik miejski w Tatrach
Autor: Łukasz Aranowski
Data: 2004-08-12 14:28:46
Cześć!!!
> No i dodam, ze cały czas nie piszę tutaj o aktualnym stanie prawnym
> (który osobiscie uważam za zły), tylko o swoich prywatnych poglądach
> na szkolenie przewodnickie.
Skoro dyskutujemy o prywatnych poglądach, to ja sobie pozwolę przedstawić swoje.
[b]ZAŁOŻENIA:[/b]
- są i będą uprawnienia państwowe (choć wszyscy znacie mój stosunek powyższych),
- przewodnik ma odpowiadać również za bezpieczeństwo grupy (choć obecny stan prawny IMHO zwalnia go z tego obowiązku),
- istnieją sytuacje gdy wynajęcie przewodnika jest obowiązkowe (na samą myśl aż mnie skręca).
[b]MOJE PRZEMYŚLENIA:[/b]
Skoro przewodnik ma państwowe uprawnienia i ma odpowiadać za bezpieczeństwo prowadzonej przez siebie grupy, która MUSIAŁA go wynająć, to oznacza, że odpowiedzialnośc za bezpieczeństwo uczestników tej konkretnej wycieczki wzięło na siebie państwo. Wniosek z tego płynie taki, iż owo nieokreślone na razie państwo powinno miec pewność, iż osoba prowadząca tą grupę takowe bezpieczeństwo zapewni. Aby uzyskać tą pewność przeprowadza egzaminy.
Jednak w chwili obecnej system sita jest dwustopniowy - egzamin i kurs. Państwo nie ma zaufania do swoich egzaminów (skoro nakazuje jeszcze odbycie kursu i eliminację niektórych jednostek już na kursie - bo do tego wg Basi kurs jest niezbędny). Jednocześnie Państwo nie ma zaufania do swoich kursów, bo samo ukończenie nie wystarczy i konieczny jest później egzamin.
I miałoby to (wbrew pozorom) sens pod jednym tylko warunkiem - kiedy rzeczy sprawdzane na kursie i na egzaminie wzajemnie by się uzupełniały (ewentualnie z drobnym marginesem gdzie się by wręcz dublowały). Np. na kursie sprawdza się dzięki wielu wyjazdom predyspozycje psychiczne kandydata, jego orientacje w terenie itp., a na egzaminie wiedzę teoretyczną.
Jeżeli tak, to:
- po co państwowy egzamin praktyczny?
- które z sit sprawdza pierwszą pomoc?
Tego typu pytań można postawić mnóstwo. Zresztą zupełnie podobnie tylko na o wiele mniejszą skalę jest z egzaminem... na prawo jazdy kategorii B.
Skoro już poruszyłem problem prawa jazdy, to nie wydaje Wam się dziwna pewna rozbieżność? Otóż odpowiedzialność kierowcy i przewodnika turystycznego (przy całym szacunku dla tego ostatniego) jest nieporównywalna. Wystarczy jeden nieostrożny ruch kierownicą, a zginąć może kilka osób. Zagrożenie na drogach jest dużo większe niż w górach, co widać choćby w dysproporcji ilości ofiar. Jednak egzamin na prawo jazdy trwa w dobrym układzie 2 godziny, a kurs można zrobić w tydzień. Egzamin na przewodnika trwa 3 dni (a Basia postuluje aby trwał 5!), a kurs nierzadko trwa... dwa lata.
A jednocześnie ni stąd ni zowąd prawo do prowadzenia grupy po najniebezpieczniejszych górach może uzyskać... przewodnik miejski.
[b]WNIOSKI:[/b]
- państwo zupełnie nie ma koncepcji w jaki sposób wyłonić przewodników prowadzących bezpiecznie (co mnie osobiście zupełnie nie dziwi i jest raczej efektem braku ogólnej koncepcji jak zapewnić bezpieczeństwo obywatelom),
- zawód przewodnika pod pretekstem "obrony przed zaniżaniem poziomu" jest wynoszony na gigantyczne wyżyny elitarności (dwuletni obowiązkowy kurs za gigantyczne pieniądze),
- wszystko to śmierdzi - monopolem na kasę i prestiż.
[b]PODSUMOWANIE:[/b]
Dlatego właśnie pozwalam sobie mieć poglądy, które całe to bagno podkopują już u założeń. [b]PRECZ Z PAŃSTWOWYMI PRZEWODNIKAMI!!![/b]
Pozdrawiam Was serdecznie,
Państwowy Przewodnik Łukasz