Niedziela bez... koła

Wiele się już napisało za i przeciw handlowi w niedziele. Dyskusja trwa w mediach. Ludność myli problemy rzeczywiste z urojonymi i trudno nie docenić argumentów zwaśnionych stron. Mnie jako turysty w końcu zmotoryzowanego zaczyna niepokoić inna sprawa. Podobno,( bo sam nie wychodziłem z domu ani w sobotę ani w niedziele, korzystając ze słonecznej pogody opalałem się na tarasie) sporo sygnałów dotyczyło beznadziejnego sytuacji w trasie zmotoryzowanych. Konia z rzędem temu który w niedzielę znalazł jakiś punkt usługowy by naprawić uszkodzone koło. Wiele osób nie wozi ze sobą zapasu, samochody są podobno niezawodniejsze, ale jak już się koło uszkodzi to jest problem. sporo tzw niedzielnych kierowców nie wie nawet czy ma klucz i lewarek. Niektóre bardziej nowoczesne auta maja zamiast zapasu czy "kółka na dojazd" szprycę z mazidłem pochodną "skorolepu" do kłopotliwego wstrzyknięcia prze wentyl do dziurawego koła. Wiec ta ostatnia niedziela zweryfikowała kiepskie przygotowanie wielu w trasie do niedzielnego wyjazdu, szczególnie, ze pewnie nikt się po drodze nie kwapił im w niedzielnych strojach udzielać im pomocy. Następna taka niedziela już za 5 dni, jakby co.