Już bardzo wiele na ten temat było, ale zacznę znowu.
Tym razem widziane z zewnątrz przez dziennikarza.
Nie ze wszystkim się zgadzam, ale jest w tym co zostało napisane sporo racji.
A przede wszystkim zaskoczyły mnie kwoty czynszu dzierżawnego za niektóre, dość skromne obiekty.
http://wyborcza.pl/1,75248,14399455,x.html
Wklejam również całość, bo może zniknąć.
[cytat][b]Dramatyczna sytuacja schronisk PTTK. Czy w końcu znikną?
Bieszczadzkie schroniska niszczeją, bo nie są w stanie na siebie zarobić. Nie ma chętnych by je prowadzić. Te w Beskidach i Sudetach, walcząc o gości, zamieniają się w hotele[/b]
Spółka Bieszczadzkie schroniska i hotele PTTK w Sanoku jesienią ubiegłego roku ogłosiła przetarg na dzierżawę kilku spośród 15 obiektów. Do wzięcia było m.in. schronisko w Komańczy, Dom Wycieczkowy i Hotel Górski w Wetlinie. Skończyło się fiaskiem: ani jednego chętnego!
- Jeszcze do niedawna ludzie się przelicytowywali. Nawet o 10 tys. zł, żeby tylko przejąć dzierżawę - wspomina jeden z gospodarzy PTTK-owskich obiektów. Teraz albo ledwo zarabiają na utrzymanie, albo zamieniają się w hotele.
[b]Pierogami nie wygrali[/b]
Schronisko w Komańczy przed wojną było drewnianą willą. Po wojnie w sąsiadującym z nią klasztorze więziony był prymas Stefan Wyszyński. Od 1964 r. należy do PTTK. To dobre miejsce wypadowe na wycieczki np. na Chryszczatą, ale do głównych bieszczadzkich szlaków trzeba dojechać. 13 lat temu budynek wyremontowano. - Poprawił się standard, przy pokojach są łazienki. Ale w porównaniu z prywatnymi pensjonatami u nas czas się zatrzymał - mówi Maria Trzeciak. Razem z mężem prowadziła schroniska w Bieszczadach przez 25 lat. W ubiegłym roku zdecydowali, że kończą pracę dla PTTK. - Nie da się zarobić na turystach indywidualnych. Roczna dzierżawa dla PTTK to 70 tys. zł. Latem koszty utrzymania wynoszą ok. 24 tys. zł - wylicza pani Maria. Nocleg w schronisku kosztuje 30 - 35 zł. Za tyle można w Komańczy wynająć komfortowy pokój w gospodarstwie agroturystycznym. - Przyjmowaliśmy obozy, organizowaliśmy plenery malarskie. Zarabialiśmy głównie na jedzeniu. Naszą specjalnością były pierogi. Ale ile zup i pierogów trzeba sprzedać, żeby zarobić na utrzymanie? - rozkłada ręce pani Maria.
[b]Każdy sam musi sobie radzić[/b]
Bieszczadzkie schroniska i hotele PTTK są jedną z kilku spółek zarządzających majątkiem PTTK. Jej prezes Józef Szymbara twierdzi, że do przetargów często stają ludzie bez pojęcia o pracy w turystyce. - Nie mają pieniędzy na rozpoczęcie działalności. Zdarzało się, że mieliśmy problemy, żeby wyegzekwować kaucję równą trzymiesięcznemu czynszowi.
Gospodarz Bacówki pod Małą Rawką Michał Klażyński znalazł pomysł na schronisko. Turyści na forach piszą, że to miejsce z klimatem. Tu spotykają się uczestnicy rajdów Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich, są imprezy muzyczne, działa półka z wolnymi książkami.
- Trzeba mieć pieniądze na remonty. Ale ludzie do nas wracają, a to chyba sukces - mówi Klażyński. Schronisko leży przy bardzo uczęszczanym szlaku i zarabia na siebie, choć z trudem.
Gospodarze bacówek w Jaworcu, pod Małą Rawką i pod Honem w ubiegłym roku stworzyli program lojalnościowy. - Idea była taka: zanocujesz u nas, w bacówce w Jaworcu, dostaniesz gratis jajecznicę. A u nas piwo. Ale w tym roku nic z tego już nie wyszło. Gospodarze z pozostałych bacówek się wycofali - mówi Paweł Puzyrewski, który od roku z żoną Teresą prowadzi Bacówkę pod Honem. Bacówka jest w niezłym stanie, ale zmorą są nieszczelne okna. Zimą w jadalni temperatura spadała nawet do 0 stopni. - Z bieżącymi naprawami sobie radzimy. Ale okien nie wymienię. Gdyby mi odliczono to od czynszu, może bym się zdecydował - mówi Paweł.
Dali sobie pięć lat - jeśli tu nie uda, spróbują gdzie indziej. - Za prąd płacimy rocznie 15 tys. zł. Blisko 100 tys. zł wynosi roczna dzierżawa - wylicza Teresa. Nocleg kosztuje od 15 do 35 zł. Teresa i Paweł spodziewają się, że ten rok zakończą pod kreską. - Odwiedza nas coraz mniej turystów wędrujących od schroniska do schroniska. Pomyśleliśmy: to może przyjadą rodziny z dziećmi? U nas jest cicho, bezpiecznie. Zaczęli do nas zaglądać ludzie, którzy kiedyś chodzili po Bieszczadach, a teraz chcą pokazać góry swoim dzieciom - mówi Teresa. Planują budowę placu zabaw. - Liczyliśmy, że może ten sezon będzie dobry i zaczęliśmy kolejne remonty, m.in. naprawiliśmy taras przy drugim budynku. A przy bacówce zrobiliśmy miejsce na grilla. Chcemy przyciągnąć gości, którzy są przejazdem albo w trasie. Jeśli nie zanocują, to może chociaż coś zjedzą. Ale sezon jest na razie kiepski - przyznaje Paweł.
[b]Gdy balkon się urywa[/b]
Schronisko na Przehybie w Beskidzie Sądeckim musi oszczędzać na pracownikach. - Kiedyś zatrudnialiśmy 14 osób, teraz zaledwie dwie. Pomaga mi troje dzieci - mówi Olga Bielak. Jej rodzina jest na Przehybie od ponad 30 lat.
Grzegorz prowadzi schronisko na Magurze Małastowskiej w Beskidzie Niskim. - Powinienem miesięcznie zarobić co najmniej 5 tys. zł, żeby opłacić czynsz i ZUS. Nie zarabiam na utrzymanie, choć w tym roku moje schronisko zostało wybrane najładniejszym w Małopolsce. Na razie dokładam do interesu. Jeżdżę za granicę i tam pracuję. Dlaczego dokładam? Lubię to schronisko - wyjaśnia.
Prezes Bieszczadzkich Schronisk PTTK przyznaje, że wymagają one modernizacji. Przez ostatnie lata spółka inwestowała w oczyszczalnie ścieków i panele słoneczne. Remonty robiono w awaryjnych sytuacjach,
Bacówkę w Jaworcu, 10 km od Wetliny, wydzierżawił dwa lata temu Michał Szymański. Pierwszy rok zamknął na zero. - Nie mam złudzeń, na turyście plecakowym nie zarobię - mówi. Pod koniec ubiegłego roku zastanawiał się, czy przedłużyć umowę. Został jeszcze na rok. A pod koniec tego roku znów podliczy, czy wyjdzie na swoje.
W jego bacówce trzeba wymienić całą stolarkę budowlaną. Z powodu nieszczelnych okien i drzwi w pomieszczeniach hula wiatr. - Moglibyśmy to zrobić, ale gospodarz musi ponieść koszty amortyzacji. A to oznacza, że musiałby podnieść ceny za nocleg. W Jaworcu nie chcą podnosić cen, wieć zrezygnowali z wymiany okien - mówi prezes Szymbara.
[b]W schronisku pod krawatem[/b]
W Beskidach dawny klimat panuje już tylko w ostatnich kilku bacówkach. Większość schronisk niczym nie różni się od pensjonatów i hoteli. W sezonie za luksusowy pokój z łazienką, telewizorem i innymi wygodami na Hali Miziowej w Beskidzie Żywieckim trzeba zapłacić 290 zł. To nie pensjonat, lecz schronisko PTTK. Są tam także noclegi po 29 zł, ale w pokoju wieloosobowym, bez pościeli. Jednak turyści mówią, że Hala Miziowa straciła klimat.
- Kiedyś można było spotkać pasjonatów kochających góry. Dzisiaj spotykam panów w krawatach - wspomina Mieczysław Piątek, turysta z Bielska-Białej. Gdy zdecydowano o rozbiórce starego obiektu, turyści zbierali podpisy pod protestem, ale nic to nie dało. Teraz normą jest płacenie za wrzątek, a w niektórych schroniskach nawet za skorzystanie z toalety.
Czy PTTK ma jakiś pomysł na ratowanie schronisk? - Czy czasy masowych wycieczek w góry i rajdów się skończyły. Nie mamy dotacji rządowych, możemy wydać tylko to, co zarobimy. Remonty szczególnie cennych obiektów, na przykład na Hali Szrenickiej, są dofinansowywane przez zarząd główny - mówi sekretarz generalny PTTK Roman Bargieł. A całkowita prywatyzacja? PTTK nie ma takiego zamiaru. - Schroniska nadal są ważne w turystyce - zapewnia.[/cytat]