Sprywatyzować muzea - pod takim tytułem, zapewne kontrowersyjnym w gronie krajoznawców, chciałem się z Wami podzielić wrażeniami z czterech obiektów, które zwiedzałem w ciągu ostatniego miesiąca. Dwa z nich (1 i 2) były w rękach prywatnych, dwa (3 i 4) w państwowych.
1) [b][u]Stoczek klasztorny[/u][/b]
http://www.stoczek.pl/
Wspaniały barokowy zespół klasztorny. Sanktuarium Maryjne z obrazem Matki Bożej Pokoju koronowanym przez Jana Pawła II. Jedno z najświętszych miejsc na Warmii. Cel wielu pielgrzymek oraz wycieczek. Zespołem opiekują się Księża Marianie. Dla mnie jest to ideał udostępnienia obiektu sakralnego.
Po pierwsze absolutnie wszystko jest otwarte i dostępne; świątynia, krużganki klasztorne, ogrody klasztorne. Na każdym z obiektów wiszą tablice z opisem. Do tego piękny i duży parking przed klasztorem, mnóstwo koszy na śmieci oraz idealnie czyste toalety (nawet z prysznicem!) z papierowymi ręcznikami i mydłem. Wszystko bezpłatne - tylko wchodzić, korzystać i zwiedzać. Jednak gdzie tylko się da, wiszą skarbonki i prośby o [b]dobrowolną ofiarę[/b]. W efekcie, pielgrzym czy turysta czuje się wręcz zobowiązany do wsparcia tego pięknego miejsca. Są też zachęty do wzięcia przewodnika (wystarczy zadzwonić do furty), jednak ponieważ byłem z małymi dzieciakami, to nie skorzystałem, zatem nie umiem powiedzieć czy i ile ta przyjemność kosztuje.
Z wielką przyjemnością zwiedziłem to miejsce.
2) [b][u]Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku[/u][/b]
http://www.cepr.pl/
Ciężko mi zakwalifikować ten obiekt. Skansen? Nie bardzo. Park rozrywki? Już prędzej, ale też nie do końca. Na wielu hektarach zgromadzone są atrakcje przyciągające z całej okolicy tłumy ludzi - zarówno turystów indywidualnych, jak i grup. Któż by nie chciał zobaczyć domu do góry nogami (wejście do środka, to prawdziwe wyzwanie dla błędnika) czy najdłuższej deski świata? Byliśmy tam w zwykły dzień powszedni o 10 rano, a już wtedy było sporo ludzi, a na bezpłatnym parkingu poza morzem samochodów stało kilkanaście autokarów. Płaci się raz - 10 zł za wstęp. Zwiedzanie wszystkich atrakcji jest w cenie. Oczywiście jak ktoś chce zaszaleć, to ma pełnię możliwości; na terenie naliczyłem chyba z 6 knajp, restauracji i barów, jest porządny hotel, sklepiki z pamiątkami, budki z goframi, lodami, hot-dogami itd. Wszystkie obiekty bardzo porządnie opisane, można dotykać, można robić zdjęcia, można rozłożyć koc na trawie, można usiąść przy knajpianym stoliku i zjeść własną kanapkę, dla dzieciaków są dwa (oczywiście bezpłatne) place zabaw. Wszystko woła: "Przyjedź i spędź u nas cały dzień! Albo i dwa!".
Sam CEPR to jedna wielka reklama mieszczącego się tuż obok tartaku i wytwórni domów drewnianych. Na samym terenie sporo gotowych modeli domów. Wyśmienicie pomyślane - wychodząc stamtąd sam miałem ochotę natychmiast nabyć działkę na Kaszubach i postawić na niej taki właśnie domek. Znakomita inicjatywa zasłużenie przyciągająca tłumy ludzi, dająca zatrudnienie co najmniej kilkudziesięciu osobom, stanowiąca wspaniałą reklamę dla swojego właściciela, a w dodatku przynosząca (jak sądzę) niemały dochód.
3) [b][u]Kaszubski Park Etnograficzny we Wdzydzach Kiszewskich[/u][/b]
http://www.muzeum-wdzydze.gda.pl/
Skansen, w którym na ponad 22 hektarach zgromadzono około 50 różnego rodzaju zabudowań z terenów Kaszub i Kociewia. Muzeum o bogatych tradycjach - założone w 1906 roku, do roku 1948 było prywatne. Po dwóch intensywnych rozbudowach na przełomie lat 60-tych i 70-tych oraz 70-tych i 80-tych skansen z dwóch chałup przekształcił się w potężny kompleks.
[i]Na drzwiach bramy ten się napis czyta[/i]: "Organizatorem Instytucji jest Samorząd Województwa Pomorskiego". Zatem wszystko jest zorganizowane tak, jak na obiekt państwowy przystało. Przede wszystkim brak parkingu. Wjeżdżając do Wdzydz okazuje się, że jest to chyba jedyna miejscowość na Kaszubach, w której na całym terenie obowiązuje absolutny zakaz zatrzymywania się i postoju. Oczywiście korzystają z tego miejscowi gospodarze i przy drodze co 50-100 metrów stoi wykonany metodą chałupniczą znak parkingu. Średnia cena - 5 złotych, a zatem drożej niż w centrum Warszawy. Najbliższe miejsce, gdzie można legalnie i bezpłatnie zaparkować jest to położone kilometr od wsi leśne "miejsce postoju".
Wejście na teren skansenu kosztuje 10,50 zł. Do tego trzeba dokupić za złotówkę folder z mapą terenu, bo nikt nie wpadł na to aby dodawać go w cenie biletu. Na terenie żadnych map i tablic z opisami nie ma, zatem folder okazuje się niezbędny. W chałupach eksponaty są niepoopisywane, a zresztą chyba z 50% budynków było zamkniętych. W każdym z zabudowań siedzi znudzona "babcia muzealna", która pilnuje aby niczego nie dotykać. Słowa wyjaśnienia, zagajenia, wytłumaczenia co służy do czego. Dzień dobry, do widzenia, następny proszę. Z dokładnością co do tego, że jakoś tych "następnych" brakuje. Byłem tam w przedpołudnie bożociałowe, a zatem w długi weekend. Wydawać by się mogło, że powinny być tam tłumy. Tymczasem po po całym terenie snuje się raptem kilka osób. Nic dziwnego - pewnie pozostali chętni szukają parkingu... :-) Dosyć powiedzieć, że z całej ogromnej powierzchni skansenu zagospodarowanych jest pewnie z 25%. Zmieściłoby się 10 parkingów.
4) [b][u]Muzeum kolejnictwa w Kościerzynie[/u][/b]
http://www.parowozownia_koscierzyna.republika.pl/
Skansen kolejowy mieszczący się na terenie dawnej kościerskiej parowozowni. Bilet wstępu w cenie 8 złotych obejmuje zwiedzanie samej parowozowni oraz Muzeum Ziemi Kościerskiej przy rynku. Sam już nie wiem który z tych obiektów napędza ruch w drugim. :-)
W cenie biletu mała broszurka z wyszczególnieniem najcenniejszych eksponatów. Na terenie prawdziwe perełki - często jedyne ocalałe egzemplarze. Jednak sam skansen przedstawia sobą obraz nędzy i rozpaczy. Lokomotywy, za które na zachodzie daliby majątek, u nas rdzewieją i obłażą z farby. Niektóre mają opisy - inne nie. Teren skansenu nie mieści wszystkich parowozów, więc za płotem stoi ich jeszcze kilkanaście - całkowicie zardzewiałe, z powybijanymi reflektorami, martwe. W całym muzeum jedyny walor dydaktyczny ma rozcięty do poziomu przekroju parowóz TKt-48 - ale jego stan wyraźnie wskazuje, że przygotowany został 30-40 lat temu i od tego czasu nikt się nim nie interesował. Pomieszczenia muzealne wołają o pomstę do nieba. Nie ma ani słowa opisu przy niczym. Niektóre sale (np. kuźnia) to tylko piec i stary taboret. Śmierdzące toalety z zimną wodą w stylu pociągowych kibli faktycznie dobrze wprowadzają w klimat polskich kolei...
Strona internetowa muzeum, umieszczona na darmowym serwerze Onetu, aktualizowana była ostatni raz rok temu. W czasie gdy my zwiedzaliśmy to miejsce, poza nami było tylko jedno młode małżeństwo. Wiatr hulał pomiędzy wymarłymi budynkami...
* * *
Czy powyższe opisy wymagają jeszcze komentarza?
Uznałem, że wystarczającym komentarzem będzie sam tytuł tego postu. Prywatyzujmy muzea! Jak najszybciej, bo niedługo nie będzie już co prywatyzować. Aroganccy i nieudolni urzędnicy po prostu sobie z tym tematem nie radzą. Tymczasem krajoznawstwo to pasja, która wcale nie musi być deficytowa. Oddanie takiego cennego krajoznawczo obiektu w ręce pasjonatów lub obiektu sakralnego w ręce odpowiedniego kościoła może być najlepszym możliwym krokiem. Porównajmy chociażby losy opisanej przeze mnie kościerskiej parowozowni z opisywaną kiedyś przez Ariela Ciechańskiego parowozownią skierniewicką (http://www.psmk.org.pl/index.php?id=depo). I zastanówmy się, czy naprawdę tytuł mojego postu jest kontrowersyjny, czy raczej... oczywisty.
Pozdrawiam,
Łukasz Aranowski
PS. Jako przykład mógłbym jeszcze dorzucić [b]Muzeum Warmińskie na zamku w Lidzbarku Warmińskim[/b]. Niestety nie udało mi się go zwiedzić, bowiem muzeum to jest nieczynne w poniedziałki i nawet długi majowy weekend (3 maja w tym roku przypadał w poniedziałek właśnie) nie skłonił urzędników do odstąpienia od tego idiotycznego obyczaju. W czasie krótkiego popasu pod zamkową bramą widziałem całkiem sporo ludzi, którzy ze zdumieniem odbijali się od zamkniętych na głucho odrzwi. Tymczasem urząd miejski zorganizował nieopodal festyn "Dni majowe w Lidzbarku", zachęcając do odwiedzin tego pięknego miasta. Paranoja kompletna, przypominająca jako żywo barejowski "dzień pieszego pasażera". :-)
A w ogóle, to nie rozumiem tego absurdu poniedziałkowych dni wolnych w muzeach. W czym poniedziałek jest gorszy do zwiedzania np. od wtorku? Nie piszcie mi tylko, że chodzi o dni wolne dla pracowników. W sklepach jakoś pracownicy mają kodeksowe dni wolne, a nie trzeba ich zamykać na jeden dzień w tygodniu. Po prostu kolejny wymysł urzędniczy.
Ł.