Re: Tysiąc kilometrów na rowerze
Autor: Elektronek
Data: 2008-05-25 16:54:43
Tematyka: Imprezy PTTK
Relacja z drugiego dnia podróży
Defilada na krakowskim rynku
Ranek był chłodny. Gdy drobna mżawka przyprószyła ramy rowerów, wydawało się, że nie czeka nas nic dobrego. Jednak już wjeżdżając do Krakowa – z ulgą poczuliśmy, że robi się coraz cieplej. Przedarliśmy się przez poranne korki i po pamiątkowej fotografii przy młodszym bracie wawelskiego smoka (ogniem ział dość niemrawo), ruszyliśmy na krakowską starówkę. Tam oddaliśmy szacunek należny historii jednego z najznamienitszych polskich grodów. Defilada na stalowych rumakach wokół sukiennic dopełniła obrządku i... mogliśmy ruszyć w trasę.
Najgorszy jest ten hałas
Wydawała się, że droga wzdłuż Wisły będzie miłą odmianą po zmaganiach na etapie górskim. Ścieżki rowerowe i szerokie chodniki wydawały się nas witać z szeroko rozłożonymi ramionami i obiecującym uśmiechem. Jednak nic bardziej mylnego. – Najgorszy jest ten hałas na ulicach, chwilami wręcz ogłusza – stwierdził na wylocie z miasta Andrzej Kubiak. Pozornie przyjazne ulice były straszliwie zakorkowane, a prace budowlane ciągnące się od samego centrum utrudniały przejazd nawet rowerom.
Bezowocne poszukiwania
Nie dość tego. Za Krakowem Bogdan Naskręcki zmuszony został do przerwania rajdu. Opona rozcięta na kilka centymetrów i dętka przebita na wylot – to skutek jazdy niewygodnym poboczem. W kilku pobliskich miasteczkach bezowocnie poszukiwaliśmy egzemplarza zastępczego, który umożliwiłby mu dalszą wędrówkę na dwóch kołach. Ale nawet jeśli sklep z akcesoriami rowerowymi był otwarty, rozmiaru 28 nie mogliśmy nigdzie dostać. W rezultacie nową i odpowiednią oponę udało się znaleźć dopiero w Połańcu.
Nudno i nerwowo
Paweł Czarny, organizator rajdu, trafnie i krótko określił charakter przebytej trasy: – To był nudny i nerwowy etap – stwierdził. Nudny, bo chociaż wiódł prostą drogą, nie pozwolił nacieszyć oczu krajobrazem i nie ułatwiał pedałowania. Dość jednolita i ciągnąca się długo zabudowa podmiejska, niewielka ilość wzniesień czy jakichkolwiek urozmaiceń na trasie skutkowała monotonią jazdy. A ta nie sprzyja zmęczonym nogom cyklistów na ponadstukilometrowym odcinku wyprawy.
Kto potrafi jeździć?
Pojawiły się pierwsze kontuzje. Nie brakowało też pierwszych groźnych sytuacji na drodze. Znowu okazało się, że mieć prawo jazdy – nie znaczy umieć jeździć. Każdy z uczestników rajdu jest nie tylko zapalonym rowerzystą, ale i kierowcą większych lub mniejszych samochodów. Znają więc obie strony medalu. Ale jak z uznaniem witali kierowców ciężarówek omijających ich na wszelki wypadek większym łukiem, tak głęboką irytację budzili osobnicy prowadzący auto na kilka centymetrów od nich samych. Pęd TIR-ów szarpał czasem kierownicą i ciałami kolarzy, to jednak było wkalkulowane w jazdę główną drogą. Najgorszy okazał się za to kierowca furgonetki, który wyprzedzając na trzeciego, mrugnął jedynie w ostatniej chwili światłami i... jechał wprost na niewielki peleton energetyków! Chcąc nie chcąc, musieli błyskawicznie zryć oponami piaszczyste pobocze.
Koniec etapu przywitali z ulgą. W przydrożnym motelu zaparkowali rowery i zmęczeni, trochę już obolali, zjedli kolację, a potem bardzo szybko poszli spać. Jednak nie wszyscy mogli zasnąć – ale o tym w relacji z soboty.
Defilada na krakowskim rynku
Ranek był chłodny. Gdy drobna mżawka przyprószyła ramy rowerów, wydawało się, że nie czeka nas nic dobrego. Jednak już wjeżdżając do Krakowa – z ulgą poczuliśmy, że robi się coraz cieplej. Przedarliśmy się przez poranne korki i po pamiątkowej fotografii przy młodszym bracie wawelskiego smoka (ogniem ział dość niemrawo), ruszyliśmy na krakowską starówkę. Tam oddaliśmy szacunek należny historii jednego z najznamienitszych polskich grodów. Defilada na stalowych rumakach wokół sukiennic dopełniła obrządku i... mogliśmy ruszyć w trasę.
Najgorszy jest ten hałas
Wydawała się, że droga wzdłuż Wisły będzie miłą odmianą po zmaganiach na etapie górskim. Ścieżki rowerowe i szerokie chodniki wydawały się nas witać z szeroko rozłożonymi ramionami i obiecującym uśmiechem. Jednak nic bardziej mylnego. – Najgorszy jest ten hałas na ulicach, chwilami wręcz ogłusza – stwierdził na wylocie z miasta Andrzej Kubiak. Pozornie przyjazne ulice były straszliwie zakorkowane, a prace budowlane ciągnące się od samego centrum utrudniały przejazd nawet rowerom.
Bezowocne poszukiwania
Nie dość tego. Za Krakowem Bogdan Naskręcki zmuszony został do przerwania rajdu. Opona rozcięta na kilka centymetrów i dętka przebita na wylot – to skutek jazdy niewygodnym poboczem. W kilku pobliskich miasteczkach bezowocnie poszukiwaliśmy egzemplarza zastępczego, który umożliwiłby mu dalszą wędrówkę na dwóch kołach. Ale nawet jeśli sklep z akcesoriami rowerowymi był otwarty, rozmiaru 28 nie mogliśmy nigdzie dostać. W rezultacie nową i odpowiednią oponę udało się znaleźć dopiero w Połańcu.
Nudno i nerwowo
Paweł Czarny, organizator rajdu, trafnie i krótko określił charakter przebytej trasy: – To był nudny i nerwowy etap – stwierdził. Nudny, bo chociaż wiódł prostą drogą, nie pozwolił nacieszyć oczu krajobrazem i nie ułatwiał pedałowania. Dość jednolita i ciągnąca się długo zabudowa podmiejska, niewielka ilość wzniesień czy jakichkolwiek urozmaiceń na trasie skutkowała monotonią jazdy. A ta nie sprzyja zmęczonym nogom cyklistów na ponadstukilometrowym odcinku wyprawy.
Kto potrafi jeździć?
Pojawiły się pierwsze kontuzje. Nie brakowało też pierwszych groźnych sytuacji na drodze. Znowu okazało się, że mieć prawo jazdy – nie znaczy umieć jeździć. Każdy z uczestników rajdu jest nie tylko zapalonym rowerzystą, ale i kierowcą większych lub mniejszych samochodów. Znają więc obie strony medalu. Ale jak z uznaniem witali kierowców ciężarówek omijających ich na wszelki wypadek większym łukiem, tak głęboką irytację budzili osobnicy prowadzący auto na kilka centymetrów od nich samych. Pęd TIR-ów szarpał czasem kierownicą i ciałami kolarzy, to jednak było wkalkulowane w jazdę główną drogą. Najgorszy okazał się za to kierowca furgonetki, który wyprzedzając na trzeciego, mrugnął jedynie w ostatniej chwili światłami i... jechał wprost na niewielki peleton energetyków! Chcąc nie chcąc, musieli błyskawicznie zryć oponami piaszczyste pobocze.
Koniec etapu przywitali z ulgą. W przydrożnym motelu zaparkowali rowery i zmęczeni, trochę już obolali, zjedli kolację, a potem bardzo szybko poszli spać. Jednak nie wszyscy mogli zasnąć – ale o tym w relacji z soboty.
Tysiąc kilometrów na rowerze - cały wątek
wszystkich wiadomości w wątku: 15
data najnowszej wiadomości: 2008-05-30
pokaż wszystkie wiadomości
Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: JanMaciej...
│└Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
│ └Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: JanMaciej...
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
│└Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: JanMaciej...
│ └Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
│ └Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: JanMaciej...
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
└Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: JanMaciej...
│└Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
│ └Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: JanMaciej...
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
│└Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: JanMaciej...
│ └Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
│ └Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: JanMaciej...
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
├Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek
└Re: Tysiąc kilometrów na rowerze Autor: Elektronek