[cytat] Wybacz Antoni, ale jak czytam te Twoje wypociny, to myślę, że Ty należysz do zupełnie innego Stowarzyszenia.[/cytat]
Należę do kilku staram się tam działać aktywnie na ile warunki pozwalają i nie robię z tego tajemnicy. Do PTTK też! Od 47,5 roku, z czego od 25 lat jestem nieprzerwanie wiceprezesem Oddziału. Z tego także powodu uważam, ze określenie „te twoje wypociny” jest z Twojej strony – szukam odpowiedniego zwrotu – co najmniej nie eleganckie i bardzo nie na miejscu, chyba, że to zostało napisane dla pozyskania czyjegoś wątpliwego uznania, to mogę zrozumieć, choć takich metod nie popieram!
[cytat] Wydaje mi się, że powinieneś wziąć się do jakiejś roboty dla naszej organizacji, wtedy nie będziesz miał czasu na roztrząsanie swoich animozji [/cytat].
Sam mi pomagałeś na ostatnim Zjeździe Krajowym PTTK „wziąć się do roboty dla naszej organizacji”; metody jakimi mnie wtedy utrącono są Ci dobrze znane. Obecnie już nie mam zamiaru z racji podeszłego wieku, a mój jawnie głoszony pogląd żeby powyżej 65 lat się nie pchać na afisz – zaczynam praktycznie stosować od siebie. Zresztą jest czas nauki, czas pracy (także tylko w granicach rozsądku wiekowego) i czas modlitwy! Mam więc teraz odpowiedni czas życia żeby poroztrząsać, a nie mając żadnych zależności interpersonalnych - spokojnie ocenić określone fakty, zaszłości i ich skutki, a także widoczny brak skutków.
[cytat] Stajesz się monotematyczny i zaczynasz się upodabniać do Lecha. [/cytat]
Nie śledzisz widzę ostatnich notowań na listach rankingowych . Lechu jest teraz na topie! Oczywiście chyba obaj myślimy o tym samym Lechu, a nie np. o Prezesie PTTK?
Przyrównanie mnie do Lecha (tego samego) odbieram więc jako zaszczyt, w pewnym sensie!
[cytat] Ja działam dla PTTK na szczeblu Koła, Oddziału i województwa i robię to najlepiej jak tylko potrafię. To co robię na bieżąco weryfikują ludzie, z którymi i dla których pracuję.[/cytat]
I chwała Ci za to!
[cytat] Dotychczas nikt mnie nie zarzucił, że zrobiłem coś dla własnej korzyści i że dałem się wybrać bo byłem "głodny wypasionej funkcji".[/cytat]
Przecież nie Ciebie miałem na myśli, pisząc o pseudo działaczach, dekownikach i nierobach na wysokich funkcjach w organach PTTK itd. Podobna sytuacja się zdarzyła dawniej, tak na początku tego forum przed laty, kiedy ukazał się post-wątek o „pracusiach”.
Jeden ze znanych młodych działaczy - wtedy modulator tego forum – również nie zrozumiał i się uraził bo pełnił kilka funkcji, a to nie o to chodzi. Odpowiednie wyjaśnienie tamtego i jak widzę Twojego problemu znajdziesz w archiwum tut. Forum.
[cytat] Nie wzrusza mnie Twoje permanentne narzekanie na wszystko co się dzieje w PTTK oraz na wszystkich, których wybrano i którzy coś dla tej organizacji robią. [/cytat]
No to już przesadziłeś! Nie piszę wcale o tych co coś „dla tej organizacji” robią, tylko właśnie o nierobach! Zamiast ci kunsztownie i detalicznie wyjaśniać – pozwolę sobie zacytować prawie cały tekst listu, jaki otrzymałem od jednego z uczestników forum, raczej byłego, jak widać z treści:
-„ Od pewnego czasu nie pisuję na PTTK-owskim forum. Po prostu dosyć już mam walki i przekonywania o swoich racjach. Nie dość, że niczego w ten sposób nie zmieniłem, to zaczynam być postrzegany jako pieniacz. [b] Osoby, które powinny być napiętnowane mają się dobrze
a "karawana jedzie dalej".[/b] Wniosek jest jeden: wszystko "olać" i dalej robić swoje. Dopóki nikt mi bezpośrednio nie zagraża, nie będę bawił się w prokuratora i sędziego. Wypowiedź Zbyszka dała mi wiele do myślenia. Zresztą nie on pierwszy mi to uświadomił. Bliscy od dłuższego czasu radzili mi "odpuścić". Dzisiaj, podczas dłuższej, pieszej wędrówki postanowiłem, że koniec z konfliktami. Życie jest tylko jedno, więc należy unikać stresów i robić to co się lubi.”
[cytat] Sam wiesz, że to niezapłacona robota za którą nikt ci nawet nie powie dziękuję, a jedynie "zawieszą na tobie przysłowiowe psy".[/cytat]
Wiem i co z tego?
[cytat] Co do pisania i odpowiadania na tym czy na innych forach, to zauważyłem nasilającą się agresję różnych dyletantów, wylewających swoje frustracje zabierając głos na tematy, o których mają nikłe pojęcie. [/cytat]
Powodem takiej sytuacji jest kompletny brak moderacji merytorycznej przez tych co maja największe pojęcie o wyobrażeniu! „Modulator tego forum” ogranicza się do roli cenzora, a nawet (co gorsze!) robi z siebie „babę jagę” strasząc dwukrotnie starszych od siebie wieloletnich działaczy PTTK tekstami na poziomie chodnika, jak np.: „jeszcze jeden taki post a wylecisz z forum i żaden plebiscyt Ci nie pomoże”. To chyba jest nie tędy droga? Jak pamiętasz tzw. czasowe odcięcia i beznadziejny plebiscyt po nich - spowodowały wyłącznie dalszą poprawę samopoczucia i samouwielbienia własnego 3-Sowców, jacy to są niby mądrzy i śliczni, a zniszczyły do końca [b]współistnienie uczestników forum [/b], generalnie nie utożsamiających się mentalnie z grupą 3-Sowców! Skutkiem ubocznym tej paranoi była, rezygnacja dość sporej osób z czynnego uczestnictwa w forum – i to całkowicie, niestety! Szkoda!
[cytat] Jak się przekonałem, wielu uczestników tego forum czyta je, ale z politowanie kiwa tylko głową i woli przejść na inną stronę internetową bez narażania się na uczestniczenie w awanturze.[/cytat]
Oczywiście, że tak jest! Co gorsze - oportunizm cechuje władze naczelne PTTK, których wypowiedzi zdecydowanie powinny wyjaśniać kwestie (a jest ich multum!) i pozytywnie kanalizować dyskusję, a tymczasem jest jak jest! Dla ciekawości procesowej czy pamiętasz np. ile razy się na tut. forum przez lat 5 wypowiedział Gen Sek? Słownie jeden raz i to tak, że z miejsca został ośmieszony przez Kubę (także dziennikarza!) i koniec. A Prezes GKR? Ani razu!; a Prezesa GSK? Ani razu! A Pełnomocnik ZG PTTK do spraw promocji? Za mało! A inni funkcjonariusze z najwyższej półki odpowiedzialni za poszczególne zagadnienia? Też nic, albo o wiele za niewiele!
Kto jest całkowicie bez winy, niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem!
I na zakończenie, trochę w nawiązaniu do smutnego listu działacza jaki powyżej zacytowałem – artykuł , jak znalazłem w necie, podsumowujący tak jakby naszą infantylną „szarpaczkę” na tle przemijania [‘].
[cytat]
Echo, czyli rozmowa Bogiem?
- Tato pobaw się ze mną
Niczym natrętna mantra słowa małej czteroletniej dziewczynki wybrzmiewają mi w głowie. Widzę jej uroczą twarzyczkę nieco pucułowatą z osadzonym tajemniczym uśmieszkiem w kącikach ust i wesoło zadartym noskiem. Oczy, duże i takie rozgadane w ich głębiach czai się smutek. Niepokój?
- Tata obiecał mi, że się ze mną pobawi, znowu pewnie zapomniał – mówi do mnie ale jakby bardziej do siebie, a może gdzieś wyrzuca te słowa w przestrzeń?
Jej oczy smutnieją. Ale już po sekundzie są znowu pełne nadziei – skończy pracę i na pewno się ze mną pobawi
Jednak natychmiast sama siebie karci – a jak zapomni?
Słyszę ciężkie stąpanie zmęczonego tytanicznym wysiłkiem człowieka. Jeszcze nie starzec a jakby był wiekiem
Schodzi po stopniach. Liczę: jeden dwa trzy ...jedenaście. W duchu myślę - zaraz się zacznie.
I się zaczyna: tato pobaw się ze mną jak obiecałeś...
- Tak, tak - mruczy pod nosem - tylko przestawię jeszcze samochód
I tak co dzień. I tak w koło. Tylko jeszcze to i tamto i noc go zastaje z czymś niedokończonym, z czyhającą na zdrowie chorobą. Cała hurtownia tych „jeszcze”
Ledwo co śmierci umknąć dwa razy zdołał - za co nieustannie dziękuje Bogu. Teraz choroba dopadła go znowu - inna niż tamta. Nie może zrozumieć więc zapytuje
- Boże dlaczego teraz kiedy stanąłem na nogi Ty znowu mnie doświadczasz nowym. Przecież tak ciężko pracuję dla Ciebie. Co jeszcze mam zrobić
- Odpocznij, daj innym wytchnąć choć chwilę. Odpowiedziałem w „zastępstwie” Boga
Lecz on tego nie słyszy, tak jak nie słyszy głosu dzieci i żony. Choć (jeszcze) istnienia ich ma świadomość.
Praca dla pracy i ciągle mało. To nie tak i tamto źle, tu też można poprawić co nieco. Przesunąć choćby o dziesiątą część milimetra - przestawić stąd tam lub odwrotnie
– Bo grać musi wszystko – jak sam powiada
Czas mija, zdrowie przechodzi i miłość wystyga. A ta wymuszona smakuje niczym odgrzany obiad nawet nie zjedzony a połknięty w biegu między jednym a drugim „jeszcze”. Owszem można zjeść, ale smak już nie ten.
On jednak tego nie dostrzega. Wciąż tylko praca i ta jego rozmowa Bogiem.
Raz poczuł powiew wiatru, taki inny niż dotąd, był pewien, że to Bóg dał mu znak. Zaraz potem się przestraszył szczekania psów. Za daleko wyszedł na spacer pierwszy raz samotnie po ciężkim wypadku.
Czy wtedy to Bóg strącił go z dachu?
Odłożone, z wiecznej pracy (ile można pracować 10, 12, 20 godzin dziennie?!) środki zaczynają topnieć nie wiadomo czemu. Lekarstwa coraz droższe. A na domiar złego choroba podstępnie atakuje najbliższych. Nie martwi się tym za bardzo (?).Jest dobrej myśli
- Przecież dotąd szło dobrze, to i dalej pójdzie – powiada. I już planuje robotę na przyszłość. - Jeszcze zrobię tylko to i tamto, a potem odpocznę zajmę się dziećmi i żonie dam siebie trochę
Uhm, myślę w duchu. Czy jednak zdąży? Czy potrafi być spontaniczny? Czy raczej, co bardziej do niego podobne, wydzieli, niczym aptekarz, szczyptę tego szczęścia – bycia przez chwilę razem. Chce świat naprawiać, a wcale nie zna się na życiu
Przypatruję się uważnie. Twarz przypomina barwę starego pergaminu: pozbawiona wszelkich emocji stała się „bazą” dla zmęczenia, które sam uczciwie wypracował. A innym tylko udziela się ten ciężar.
Dom, zamiast azylu - oazy spokoju przypomina fragment niedostępnej fortecy. Zepchnięci do piwnicy skąd widoku żadnego nie ma i nie ma perspektyw cieszą się jak potrafią. Na razie są wdzięczni za tamto i za to... Cokolwiek może oznaczać „to” i „tamto”: „lwa” do klatki zamknął i trzyma. Zabrał możliwość przestrzeni. Skrócił swobodę oddechu. Czy zdoła ich z tej otchłani wyciągnąć. Czy czasu wystarczy?
A żona? Wziął ją w jasyr czy się z nią ożenił?
Ona milczy choć zdaje się krzyczeć: Och jak mnie przygnębia ta głębia – rzekła toń do toni Od czasu do czasu lustro przeciera - i nie wie, czy ono czy ona zaczyna się starzeć
- Źle umyty samochód! Nie tak posprzątane obejście! Tam trzeba poprawić i już będzie święty spokój Tak tylko się wydaje, bo już za chwilę znowu się zacznie. Jego Bóg jemu tak karze. Pochwały żadnej
Czy każe karać najbliższych - a jeśli, to za co?
Słyszę odbite echo wołań po prośbę do Boga. Bóg milczy, co chwilę doświadcza go nowym.
„Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy.”
Jutro niedziela. Namawiam go aby zabrał rodzinę na spacer. Nie wiem czy zdoła.
Już bardzo ściemniało wszystkie dzieci już smacznie śpią, a ta mała wciąż dalej woła – chodź tato - pobaw się ze mną Podskórnie lęk wyczuwa, że może nie zdążyć - a przecież obiecał...
Zegar odmierza czas miarowym taktem. Przybywa zmarszczek na porysowanej troskami twarzy. Miłość przechodzi, może tuż obok... Ubywa nadziei
Autor: Marek Olżyński [/cytat]
I tak to wygląda to nasze „działanie”. Kręcenie się w kółko, kosztem najbliższych, prawdziwych przyjaciół i td, a życie ucieka.
Możesz stracić majątek, żonę, kochankę, dom, samochód i tp., ai prawie wszystko - w znacznym stopniu, odpowiednio ciężką praca można odzyskać. Tylko straconego czasu już nie odzyska się nigdy! [‘].
Z turystycznym pozdrowieniem ANT :-(