[cytat] Ba, ale kurka wodna takiej partii nie ma [/cytat]
A moze jest coś na rzeczy:
[cytat]Musimy wrócić do monarchii
9 maja 2007 - 13:46
Rozmowa z Januszem Korwin-Mikkem, filozofem i byłym prezesem Unii Polityki Realnej, rozmawia Grzegorz Łakomski
Janusz Ryszard Korwin-Mikke (ur. 27 października 1942 w Warszawie) - polski publicysta i polityk, konserwatywny liberał, poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej I kadencji, członek Unii Polityki Realnej, monarchista, Mistrz Krajowy w brydżu. W internecie prowadzi swój blog http://korwin-mikke.blog.onet.pl
- Konsekwentnie nie zapina Pan pasów w samochodzie?
Niekoniecznie. Jeżeli jest ślisko i wilgotno, to zapinam.
- Ale uważa Pan nakaz zapinania pasów za przykład ograniczenia wolności?
Tak. Przymus zapinania pasów prowadzi do zwiększenia liczby wypadków, bo ludzie jeżdżą mniej ostrożnie. Jest też sprzeczny z zasadą, że "chcącemu nie dzieje się krzywda”. W dzisiejszej tzw. Europie odchodzi się od wartości europejskich na rzecz wartości komunistycznych. Bezpieczeństwo jest przedkładane nad wolność. Rządzący traktują obywateli jak niewolników. Być może obywatele sami chcą być tak traktowani, bo nie protestują.
- Dlaczego nie protestują?
Wyjaśnia to Erich Fromm w "Ucieczce od wolności”. Ludzie nie chcą wolności, chcą być niewolnikami, bo to jest wygodne. Nie muszą się troszczyć o dach nad głową ani o bezrobocie. Ci, którzy chcą być niewolnikami, niech sobie będą. Dlaczego jednak mniejszości, która się na to nie godzi, też zabiera się wolność?
- Czy pozytywne wspomnienia z czasów PRL-u wynikają z nostalgii?
Nie, w tej chwili żyjemy w socjalizmie o wiele bardziej posuniętym niż za czasów PRL-u. Nawet w ZSRR nie było przymusu ubezpieczeń. PRL się miło kojarzy, bo byliśmy wtedy młodsi.
- Czy jest możliwe, by pokonać dążenie do bezpieczeństwa kosztem wolności?
Większość ludzi nie chce wolności, a w demokracji ta większość narzuca swoje zdanie mniejszości. Musimy zlikwidować demokrację, wtedy wszystko wróci do normy.
- Póki będzie demokracja, póty będzie socjalizm?
Oczywiście. Głupich jest dużo więcej niż mądrych. Karol Marks powiedział, że jeżeli chcemy zbudować socjalizm, wystarczy wprowadzić demokrację. Demokracja to ustrój totalitarny, w którym większość narzuca swoje zdanie mniejszości.
- Jeśli nie demokracja, to co?
Monarchia. Przez dziewięćdziesiąt dziewięć procent historii ludzkości trwały monarchie. Demokracje zawsze kończą się korupcją, rządami głupoty, a w końcu padają.
- Przekonuje Pan, że wprowadzenie demokracji w samolocie spowodowałoby jego rozbicie po piętnastu minutach. Katastrofa państwa jest zatem kwestią czasu?
Katastrofa państwa nastąpi po kilkudziesięciu, może stu latach. Mikołaj Davila, największy filozof XX wieku, powiedział, że ludzie o wiele częściej waliliby się młotkiem w palec, gdyby ból występował dopiero po roku.
- Tylko że ludzie w demokracji czują ten ból na co dzień, pomstując na politykę i nie ufając politykom.
To jest zdumiewające. Ludzie mówią, że politycy to banda złodziei, ale głosują na nich. Nie głosują na UPR, tylko na PO, PiS, SLD, co oznacza głosowanie na KLD, PC czy PZPR w innym wydaniu. To świadczy o głupocie ludzi.
- Wracając do porównania z samolotem, to w demokracji do sterów siadają najczęściej ludzie mający odpowiednie kompetencje.
Nawet jeśli posadzimy za sterami niezłego pilota, to największy problem polega na tym, że to my mówimy, w którą stronę ma skręcać.
- Politycy potrafią jednak oderwać się od poglądów większości, poza tym potrafią też bardzo skutecznie zapominać o własnych obietnicach wyborczych…
I chwała Bogu. Gdyby robili to, co obiecują podczas kampanii wyborczych, to byłoby dopiero nieszczęście!
- Uważa Pan internet za oazę wolności?
Tak, dlatego wszystkie rządy na świecie główkują, jak go ograniczyć pod pretekstem walki z pedofilią czy terroryzmem. Wiedzą, że jeżeli wolny internet się utrzyma, nie minie pięć lat i będą obalone, a panowie Blair, Chirac, nie mówiąc już o Kwaśniewskim, pójdą do kryminału. Myślę jednak, że władzy nie uda się wprowadzić ograniczeń w sieci.
- Wystosował Pan odezwę do osób czytających Pański blog. W jakim celu chce Pan aktywizować internautów?
Zgłosiło się trzy tysiące osiemset osób, teraz przyjdzie kolej na kolejne instrukcje. Zobaczy pan, co zrobimy… To jest w tej chwili jedna z największych partii w Polsce.
- Ocenia Pan bardzo krytycznie obecną klasę polityczną…
…osiemdziesiąt procent do kryminału i po kłopocie!
- Ale chciałbym od Pana usłyszeć, czy widzi Pan jakieś pozytywy. Minął właśnie rok od powstania większościowej koalicji. Zacznijmy więc od PiS.
Są pozytywy. Nie wszystko jest złe. W działaniach panów Ziobry, Wassermanna i Macierewicza widać objawy szaleństwa, ale w niektórych sprawach jest potrzebna odrobina szaleństwa, by coś rozwalić. Racjonalny człowiek nie wali głową w mur, a oni walą. Minister sprawiedliwości zrobił wiele szkodliwych rzeczy, ale parę jest dobrych. Przykładowo sądy 24-godzinne. Przeprowadzają też lustrację, choć ustawa lustracyjna jest źle napisana. Powinno się wrócić do mojej uchwały lustracyjnej z 1992 roku. Była ona prosta i zrozumiała. Ten, kto podpisał oświadczenie o współpracy, był agentem. Jeśli nie ma dowodów, nawet jak współpracował, to trudno, udało mu się. Natomiast roztrząsanie, czy agent szkodził, czy nie szkodził, prowadzi do kryteriów, pod które można wszystko podciągnąć.
- Ostatnio padł pomysł ze strony SLD, który upraszcza te komplikacje.
Propozycja SLD i PO jest spowodowana tym, że bariera pękła. Lustracja się zaczęła, więc się boją, że PiS będzie wyciągało tylko ludzi z ich szeregów.
- A co dobrego mógłby Pan powiedzieć o głównej sile opozycyjnej, czyli Platformie?
PO składa się obecnie z trzech grup. Pierwsza to grupa liberałów, niekoniecznie konserwatywnych: niektórzy mają poglądy podobne do dawnej Unii Wolności. Druga grupa to aferałowie, którzy nie wiedzą, co to jest liberalizm; uważają, że oznacza to, iż wolno kraść. Trzecią, bardzo silną frakcję stanowią agenci bezpieki. Z pierwszą częścią chętnie byśmy rozmawiali, natomiast pozostałe dwie trzecie posiadają media i pieniądze. To dzięki nim Platforma jest tak dobrze pokazywana. Donald Tusk nie może pozbyć się tych dwóch grup, nawet jeżeliby chciał.
- Ale UPR, której był Pan prezesem, podpisała w 2001 roku porozumienie z całą PO, nie tylko z jedną trzecią.
Tak, ale teraz, w wyborach do sejmiku podlaskiego, zawarliśmy porozumienie nie z PO, ale z PiS, bo z kimś się trzeba było zblokować. Nie mamy złudzeń co do Platformy, chociaż wiem, że jest w niej bardzo wielu uczciwych ludzi, którzy czegoś chcą. Nawet w PSL i SLD można znaleźć takich ludzi.
- Nawet?
Tak. Dlatego powtarzam, że tylko osiemdziesiąt procent obecnej klasy politycznej powinno być w kryminale. Pan Marek Borowski powiedział, że znajduję się poza głównym nurtem polityki. Zgadzam się. Główny nurt to kloaka, od której trzymam się z daleka.
- Jako podstawowe stosuje Pan kryterium moralne, a nie ideologiczne?
Tak, najpierw jest moralność, a dopiero potem polityka.
- Jaką rolę w polityce powinien odgrywać kompromis?
Polityka jest sztuką unikania kompromisu. Gdyby Chrystus poszedł na kompromis, nie powstałoby chrześcijaństwo. PiS nie zawarło kompromisu z PO i jakoś odniosło sukces.
- Bo zawarło kompromis z Samoobroną i LPR…
Nie, Samoobrona nie ma żadnego programu gospodarczego, więc kompromis nie był potrzebny. PiS też nie ma programu, nawiasem mówiąc.
- Poza programem są też stanowiska.
Stanowiska można oddać.
- Dopuszcza Pan kompromis w postaci oddania stanowisk innej partii?
Oczywiście, oddałbym stanowiska innym partiom, pod warunkiem że miałbym większość w Sejmie i Senacie. Stanowiska we władzy wykonawczej są mniej ważne. Rządzi ten, kto ma władzę ustawodawczą. Ustawy może wykonywać nawet sam diabeł.
- Ma Pan siłę, by ciągle płynąć pod prąd?
Od ładnych paru lat płynę z prądem. Prawica staje się coraz bardziej popularna. Jeszcze dwa lata temu mój blog nie byłby tak często odwiedzany. Dzisiaj jest na pierwszym miejscu, mam prawie trzy miliony wpisów, na drugim jest Stanisław Michalkiewicz, na trzecim Wojciech Wierzejski, dopiero na czwartym jest blog Kazimierza Marcinkiewicza. Wśród ludzi, którzy czerpią wiedzę o świecie z nieocenzurowanego źródła, jakim jest internet, UPR wyraźnie prowadzi.
- Ale wciąż jest Pan zawodowym nonkonformistą, ta przekora chyba Panu wchodzi w krew. Nawet wśród zgodnych głosów w dyskusji o odebraniu byłym pracownikom służby bezpieczeństwa przywilejów emerytalnych Pański głos się wyróżnił…
Nie lubię PRL-u, ale to było legalne państwo. Jeśli ktoś popełnił przestępstwo, powinno się go skazać, ale dlaczego odbierać mu emeryturę? Emerytura to odłożony w czasie zarobek, którego nie można odbierać nawet zbrodniarzowi.
- Nikt nie mówi o odebraniu emerytur, jedynie o ich obniżeniu, czyli odebraniu przywilejów.
Gdyby ubekom podczas werbunku powiedziano, że zamiast dwóch tysięcy pensji i trzech tysięcy emerytury dostaną pięć tysięcy pensji bez emerytury - to odbieralibyśmy te dodatkowe trzy tysiące? Na tej samej zasadzie nie możemy i teraz odebrać emerytury. To prawo nabyte.
- Nie razi Pana, że ubecy mają nieraz dużo wyższe emerytury od swoich ofiar?
Może mnie razić, że pan Zbigniew Solorz zarabia więcej pieniędzy ode mnie, ale nie będę mu ich odbierał. Trudno, trzeba zacisnąć zęby, to jest dwa procent budżetu emerytalnego. Póki nie umrą, trzeba im płacić.
- Legalność PRL-u jest faktem, ale działalność służby bezpieczeństwa jest uznawana za zbrodniczą.
UB tak - SB, UOP i ABW - nie. Nie wolno stosować odpowiedzialności zbiorowej. Musimy przestrzegać prawa takim, jakie jest, nawet jak nam się nie podoba. III RP przejęła po PRL-u cały majątek, ale razem z nim przejęła zobowiązania. Trzeba ich dotrzymywać.
- Jest Pan również przeciwko gestom symbolicznym, jak odebranie gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu stopnia?
To są metody państwa totalitarnego. Dokładnie to samo zrobili komuniści, odbierając symbolicznie gen. Władysławowi Andersowi stopień i obywatelstwo...
[/cytat]