Witam !
Nie wiem czy wklejam we własciwej przegródce, ale myslę że tak, bo chcę napisać o imprezie SKPG Kraków.
Ostatnie 2,5 dnia spędziłam na bardzo ciekawej imprezie realizowanej w ramach projektu "Korona Pogórzy" - a konkretnie byłam na Pogórzu Dynowskim.
Na imprezę trafiłam z ogłoszenia w Internecie, zupelnie nikogo nie znałam a wróciłam jak zwykle zachwycona.
Organizatorem była trójka przewodników z SKPG Kraków, udział wzięło ponad 30 osób, w tym około 8 przewodników SKPG Kraków, ja jedna z innego koła, około 12 kursantów SKPG i trochę ludzi z ogłoszenia w Internecie, wszyscy przesympatyczni.
W piątek o 18.00 spotkaliśmy się na dworcu w Krakowie, wspólnie dojechali do Rzeszowa i tam szybko przesiedli się na autobus do Gwoźnicy Górnej.
W tej ładnie położonej miejscowości spaliśmy w domu jednej z przewodniczek SKPG Kraków - Justyny.
Po rozpakowaniu się, kolacji (pyszny żurek przygotowany przez mamę Justyny) większość grupy około godz. 24 wyszła jeszcze na górujący na Gwoźnicą szczyt Patryja (510 m npm). Ja zostałam, bo byłam bardzo śpiąca i położyłam się spać.
W sobotę rano zamówiony autokar zawiózł nas do Bonarówki. Wyjazd był o 8.15, po drodze zwiedziliśmy jeszcze drewniany gotycki kościół w Lutczy.
W Bonarówce obejrzeliśmy cerkiew Zamieszańców, wysłuchali tego kto to byli Zamieszańcy a potem ruszyli w góry (a dokładniej to w Pogórza). Przez pasmo, Czarnego Działu (około 510 m npm) zeszliśmy do Węglówki, gdzie obejrzeliśmy (niestety tylko z zewnątrz) murowaną cerkiew Zamieszańców z przelomu XIX i XX w. z piękną kopułą oraz kilkusetletni (podobno najstarszy na Pogórzach) dąb „Poganin”.
Następnie podeszliśmy pod czynną kopalnię ropy naftowej w Węglówce obejrzeć kiwony, a potem podeszli bez szlaku na grzbiet Królewskiej Góry.
Na grzbiecie „złapaliśmy” szlak niebieski i nim podeszli na sam szczyt (około 550 m npm), po drodze oglądając niewielki, bardzo zniszczony cmentarzyk z I wojny światowej.
Po drodze cały czas były panoramki itd.
Z Królewskiej Gory zeszliśmy na zamek Kamieniec, gdzie wysłuchaliśmy długiej ale bardzo ciekawej opowieści o zamku, a potem o Aleksandrze Fredro ściśle związanym z tym miejscem.
Bardzo sympatyczne było to, że opowieści snuli nie tylko przewodnicy, ale wiele osób było wcześniej przygotowanych do wyjazdu.
Z zamkowego balkonu była też ciekawa panoramka na Beskid Niski.
Następnie ścieżką przyrodniczą podeszliśmy na Prządki, w środkowej części podejścia spotkaliśmy idącą w przeciwnim kierunku grupę z SKPB Lublin, która akurat miała swoje przejście kondycyjne. W planie mieli dalszą wędrówkę przez całą noc niebieskim szlakiem w kierunku Dębicy.
My tymczasem podeszliśmy pod Prządki, gdzie zatrzymaliśmy się na posiłek. W czasie robienia kanapek wysłuchaliśmy paru legend.
Dalej zeszliśmy na szeroką rozległą przełęcz pomiędzy Prządkami a Suchą Górą i rozpoczęli podejście. Poniżej wierzchołka Suchej Góry większość uczestników (ja sobie odpuściłam) udała się do starych sztolni, w jednej podobno widzieli nietoperze.
W końcu już całkiem po ciemku doszliśmy na szczyt Suchej Góry (585 m npm), gdzie uroczyście otwarliśmy tokaj, wypili każdy po łyku, zjedli kilka czekolad i rozpoczęli zejście do Krasnej. Szliśmy tym razem na przełaj stromo w dół przez las, co nie było proste, ponieważ część osób nie wzięła latarek.
W Krasnej podjechał po nas umówiony autokar, kolejną manierystycznę cerkiew obejrzeliśmy już tylko z okien autokaru i dojechali do domu Justyny, gdzie czekał na nas wspaniały bigos a na deser kilka blach ciasta.
W planie był jeszcze „Wieczór filmowy” ale ja byłam tak zmęczona że około 24.30 poszłam spać. Niektórzy podobno oglądali filmy do 3 rano.
W niedzielę po przesunięciu czasu wstaliśmy o 7 (wg starego czasu o 6) i poszli na 7.30 do miejscowego, drewnianego kościołka.
Po śniadaniu zapakowaliśmy kanapki, zabrali już wszystkie bagaże do autokaru i ruszyli w drogę.
W czasie autokarówki zwiedziliśmy kolejno – drewniany kościół w Bliznem (wewnątrz wspaniałe freski gotyckie, na liście UNESCO), potem podeszliśmy pieszo na wznoszącą się nad Bliznem Górę św. Michała z niewielką kapliczką. Pogoda była jak marzenie.
Dalej zwiedzaliśmy piękną barokową bazylikę w Starej Wsi i ciekawy barokowy kościół w Brzozowie. W Brzozowie była też chwila czasu na doskonałe miejscowe lody.
Następnie zwiedziliśmy drewniany kościół w Humniskach i najsłynniejszy w okolicy kościół w Haczowie (prawdopodobnie koniec XIV w, na liście UNESCO). Zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Odpuściliśmy sobie rezerwat „Cisy w Malinówce”, bo już nie było czasu. Na zakończenie zwiedziliśmy jeszcze bardzo ciekawy kościół w Jasienicy Rosielnej z interesująca fasadą – przykład drewnianej architektury barokowej.
No i w końcu pojechaliśmy do Rzeszowa, gdzie już się z wielkim żalem ze wszystkimi pożegnałam i wróciłam do domu pospiesznym pociągiem. W domu byłam o 1 w nocy.
Jak mnie czyta ktoś z organizatorów wyjazdu (a wiem że czytują to forum) to chciałabym bardzo podziękować za naprawdę super wyjazd. Zorganizowany nie tylko sprawnie, ciekawie i "z jajem" to jeszcze po minimalnych kosztach. A przy okazji mnóstwo się można było nauczyć.
Poza tym w górach jest już niesamowita wiosna. Widzieliśmy czosnek niedźwiedzi, kwitnący żywiec gruczołowaty, kwitnące pierwiosnki, zawilce, barwinek i kaczeńce.
Na stronie www.pogorza.pl będą zapewne wkrótce zdjęcia z wyjazdu.
Pozdrowienia
Basia