Forum członków i sympatyków PTTK
login:  
hasło:  

Tematyka ogólna

Znalezione w necie:-)

wszystkich wiadomości w wątku: 116
data najnowszej wiadomości: 2008-09-23

Temat: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-10-30 11:42:26

Tak sobie myślę, że warto czasem tu na forum opublikowac coś innego (dla odpręzenia) niż nudnawe pzrepychanki i chwalenia się wiadomych osób) odnosnie problemów egzaminowania przewodnictwa na terenie podkarpacia?

Nadmieniam, że w swoim czasie proponowalem cosik na kształt wolnej trybuny, tu na forum, jako swoistego wentyla do upuszczania nadcisnienia emocji negatywnych:-).

Poniżej załączam znaleziony w necie artykuł, z ktorego wiele analogii mozna dopasowac do obecnie kulawego wielce zarzadzania na "górze" w PTTK. Sam styl pisania pzrez autora wielu sztandarowych skrótów z malej litery - obrazuje jego stosunek do wszelkiej postkomunistycznej spuścizny:-)


Cofając się w czasie....
3 maja po raz kolejny świętowaliśmy... no właśnie co?
Konstytucja 3 maja ustanawiała monarchię w Królestwie Polskim, monarchię dziedziczną – czyli ŚWIĘTUJEMY MONARCHIĘ ? ?

Po I Wojnie Światowej bezprawnie zlikwidowano Królestwo Polskie i wprowadzono republikę...
Co rząd zamierza z tym zrobić, w końcu nie możemy żyć w kraju bezprawia.
Czy obecny premier (napisałem to grubo przed wyborami...ale w sumie co z tego?)nie powinien zastanowić się nad prawnymi aspektami tej sprawy i wprowadzić na powrót władzę jednego Wybranego?

Mamy wiedzę jak wygląda życie w demokracji – różnego rodzaju ludzie wykorzystują „dziurawe” prawo (stworzone często przez ...kogo? – O TYM ZA CHWILĘ..... ) do okradania nas, notable z nadania zsrr , ich potomkowie dbający o „interes rodzinny” oraz inne podejrzane osoby mogą legalnie brać udział w życiu publicznym, politycznym.
Na co dzień w telewizji można zobaczyć i posłuchać różnych, których można z powodzeniem posądzać o to, że są kłamcami i oszustami politycznymi, a którym nikt nie może zarzucić kłamstwa, ponieważ nie sposób tego dowodowo uzasadnić przed kamerami – TO SĄ SŁOWA PRZECIW SŁOWOM.
Spotkanie, dyskusja telewizyjna prowadzona jest w formie bałaganu, gdzie jeden zakrzyczy drugiego; gdzie „dziennikarze” nie reagują na manipulacje niektórych „polityków” (czyli nie odpowiadanie na zadane pytania, znaczy odpowiadanie, ale nie na temat itp.) „Dziennikarze” często cytują wypowiedzi polityków w sposób sugerujący, że dane stwierdzenie jest prawdziwe, a nie przedstawiają jako sugestywną opinię danego człowieka. No, ale to wszyscy wiemy....

Demokracja, czyli statystyka decyduje teraz czy człowiek jest człowiekiem, czy bezpodmiotową zygotą, w referendum ludzie mają się wypowiedzieć, czy budować drogę przez Rozpudę, czy nie, chcą do uni, czy nie,
ALE CZY CHCĄ NISKICH PODATKÓW – TO JUŻ NA REFERENDUM NIE MA SZANS!!!
Czy na statku miotanym sztormami wszyscy pasażerowie w demokratyczny sposób podejmują decyzję, czy płynąć w prawo, czy w lewo, rozwijać żagle, czy zwijać??

>>Tron polski elekcyjnym przez familyje mieć na zawsze chcemy i stanowimy. DOZNANE KLĘSKI BEZKRÓLEWIÓW PERIODYCZNIE RZĄD WYWRACAJĄCYCH, POWINNOŚĆ UBEZPIECZENIA LOSU KAŻDEGO MIESZKAŃCA ZIEMI POLSKIEJ I ZAMKNIĘCIA NA ZAWSZE DROGI WPŁYWÓW MOCARSTW ZAGRANICZNYCH, pamięć świetności i szczęścia ojczyzny naszej za czasów familyj ciągle panujących, potrzeba odwrócenia od ambicyi tronu obcych i możnych Polaków zwrócenia do jednomyślnego wolności narodowej pielęgnowania, wskazały roztropności naszej oddanie tronu polskiego prawem następstwa.
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-10-30 11:54:29

Nasz człowiek?

Ostatnio publikatory doniosły, że - być może *- bedziemy mieli swojego czlowieka w Sejmie!

Jarosław Wałesa, syn Lecha i Danuty:-) uczęszcza na kurs przodownikow miejskich po Gdansku! Dobre to ze w Gdańsku, bo np. w Rzeszowie mogliby go utrącić? A tak jest lokalsem u siebie!
W TV nawet pokazano (ze dwa razy!) wyraz PTTK, przy okazji!

Panowie decydenci PeTeteKowi! Tym razem nie spaprajcie tej Okazji! Please!

-byc moze*)

Dlaczego? ostatnio Poseł czy Senator z Krakowa roztoczył tak czarny scenariusz, donośnie mozliwego prawdopodobieństwa bliskich, ponownych wyborów, że włos mi się na głowie "zjerzył" :-(
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-10-31 16:22:09



Jedynie śmierć nas zmienia...

Do niedawna było to jedyne święto, Wszystkich Świętych, które jednoczyło wszystkich ludzi. To właśnie w tym dniu najczęściej spotykaliśmy się całymi rodzinami, dla których na co dzień nie mamy czasu, nie ma ich w naszej pamięci. Odmianę w nasze ludzkie sprawy wnosi na ogół nie życie lecz śmierć... Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą... Śpieszymy, lecz nigdy nie nadążamy za uciekającym czasem, który bezlitośnie obleka się w materializm. Święto też jakby się już bardziej skomercjalizowało, przyoblekło w akcenty nam obce, bardziej znane z przekazów telewizyjnych i doniesień prasowych. To (uboczny?) efekt postępu, któremu chcemy, czy nie, jesteśmy poddani i ulegamy z naiwnością i łatwowiernością bezbronnego dziecka. Pojawiające się „duchy” zamknięte w wypatroszonych owocach dyni święcące dla odstraszenia lub zaprzyjaźnienia się z duchami, to elementy nowoczesności, która weszła do naszej obyczajowości śmiałym krokiem. Zdaje się zagościła już na dobre.

Spotykamy się nad grobami naszych przodków, naszych bliskich, o których pamięć wraca zawsze w okolicach dnia 1 listopada. Wtedy też stajemy się dla siebie zwykle bardziej życzliwi. W obliczu świadomości przemijania czasu, łatwiej nam o chwilę serdeczności i bliżej nam do drugiego człowieka. Zapewne strach przed odejściem w niezapomnianie jest tą pobudką, która uwalnia w nas -na chwilę- hamulce pozwala uruchomić wyobraźnię i refleksję nad samym sobą; co z nami będzie po przekroczeniu granicy, czy i o nas będą pamiętać inni?

Odchodzimy kolejno po nagrodę do Pana. Odchodzą ludzie zwyczajni na co dzień stanowiący zwyczajny szary tłum, który jest „tylko” tłem dla ważnych zdarzeń tego doczesnego świata... Odchodzą ludzie niezwyczajni –wybitni, o których piszą media „odszedł wspaniały...” itd. Dla znakomitej większości z nas; jednak tym wspaniałym jedynym, najbliższym tym wyjątkowym nadzwyczajnym jest nasz: mąż, żona, ojciec, matka, syn, córka. To po ich stracie, często nagłej niespodziewanej, nie możemy się pozbierać, trudno wrócić nam do brutalnej rzeczywistości. Tak nagle odszedł mój... a w głębi tli się bunt i naturalny sprzeciw. Zasypujemy nasze myśli lawiną pytaniem „Boże dla czego?” przecież był, była taki młody, młoda...
Mogli żyć, życie dopiero dla nich miało się zacząć. Odeszli ginąc z ręki mordercy, odeszli ginąc w wypadku samochodowym z winy pijanego kierowcy. Te odejścia, których sprawcą jest ręka i wola drugiego człowieka, ranią nas najbardziej. Wtedy nagle dociera do nas nowa świadomość, wtedy zazwyczaj doznajemy nowego rodzaju bólu i cierpienia. Cierpi nasza dusza. Po tragicznych doświadczeniach odejścia kogoś bliskiego zdajemy się być bliżsi Boga, bliżsi prawdy istnienia, wtedy zazwyczaj zdajemy sobie sprawę- jak ważnym jest drugi człowiek... Jest nam lżej, kiedy po nagrodę do Pana odchodzi ktoś bliski, który z powodu swych cierpień spowodowanych chorobą w pełni łask sakramentów był gotowy na odejście. Śmierć była prawdziwym wybawieniem dla niego samego i ulgą dla współczujących mu bliskich członków rodziny...

Rzesze ludzi w pokoju i milczeniu udają się w tych dniach na groby swoich najbliższych. Niekończąca się rzeka ludzi stanowi tłum niezwykły. Stanowią magiczną siłę; zjednoczeni w pamięci o tych, których nie ma obok nas, a są jedynie w naszych myślach pozwala uwolnić siłę tej pamięci. Wyzwoleniem tej energii jest płomień pojedynczej świecy, znicza, lampionu, który swym migoczącym ogniem przyłącza się do drugiego i kolejnego ognika- zamienia się łunę, prawdziwy pożar naszej pamięci. Oddaje magię i ten niezwykły czar kosmosowi. Nam daje ciepło i bliskość z ukochanym, jedynym, tym naj...
W powrotach do domów rozprawiamy o tych, których nie ma przy nas, rozprawiamy o tych, którzy są w nas... Mówimy serdecznie, z miłością ze zrozumieniem. Jesteśmy pełni współczucia i zrozumienia. Jesteśmy inni, jakże często nieprawdziwi lub bardziej prawdziwi, których jedynie śmierć zmienia...

Autor: Marek Olżyński

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-03 14:17:44

Liniowy skreślony. Co nastepne ? 2007-11-02

Czyli podatek liniowy odchodzi w siną dal, a minister finansów gabinetu cieni PIS, może zacząć walić w PO jak w bęben. Oczywiście walenie to będzie nieszczere, bo dla PiS podatek liniowy jest nie do przyjęcia, ale będzie, i nie sposób odmówić mu racji. No bo – jak mi się zdaje obiecywali - a teraz wicie rozumiecie.
Wiemy, rozumiemy, że zaplecze PO w terenie to tacy sami przebierający nogami w oczekiwaniu konfitur ludzie, jak ci z PiS czy wcześniej z SLD. Tworzyli struktury, biegali z plakatami, no i teraz im się należy . A taka lub inna forma podatku, takilub inny sposó rozwiązania prolemu służby zdrowia to dla nich czarna magia.

Jednym z argumentów przeciw zmianom systemu podatkowego są – jak twierdzi przyszły premier – zaciągnięte zobowiązania które nie pozwalają zrealizować tej obietnicy.
No cóz, kiedyś przed laty podatek linowy był eksperymentem i nikt tak naprawdę nie wiedział jakie będą wpływy do budżetu, gdy zostanie w jakimś kraju wprowadzony.
No ale nie dziś. Dziś już wiadomo jakie są efekty. Polska otoczona jest krajami, które wprowadzając taki podatek obciążenia fiskalne obniżyły i wszędzie tam sumaryczne kwoty wpływów do budżetu wzrosły.

O co więc tak naprawdę chodzi ?

Sądzę że tych młodych którzy chociaż trochę liznęli liberalizmu, będąc w Irlandii lub Anglii, lub po prostu czytając klasyków ekonomii, dzięki którym Platforma wygrała wybory partia ta powoli zaczyna mieć z głowy.

Przed nami , a raczej przed rządem który powstaje kolejne wyzwania. Reforma służby zdrowia, reforma szkolnictwa, komisje sejmowe. Też idiotyczny przepis o zakazie handlu w święta. Wszystkimi tymi tematami - poza tym ostatnim można zająć się w duchu liberalizmu czyli wolności wyboru danej obywatelom lub w duchu wiekszego lub mniejszego zamordyzmu - bo my władza wiemy lepiej gdzie powienieś sie obywatelu leczyć lub uczyć.

Co jeszcze okaże się niemożliwe do zrealizowania, powodując że nadzieja na zmiany, która wygoniła z domów tych co nigdy nie chodzili na wybory, powodując że mieliśmy rekordową wyborcza frekwencję zamieni się w rozczarowanie, a rządy PO staną się rządami kontynuacji - tylko takiej troszkę spokojniejszej zamiast przełomu ?

Są tacy którzy uważaja że wszystkiemu jest winna fatalna ordynacja wyborcza.

Załóżmy że w Polsce obowiązuje ordynacja wyborcza - nie ta co dzisiaj, ale jednomandatowa i żeby kandydować do parlamentu, nie trzeba łaski lidera który wpisze na listę.

Że trzeba „tylko” poparcia mieszkańców swojego okręgu. Jeśli taki ktoś obiecał swoim wyborcom obniżenie podatków i teraz szef partii mającej program zbieżny z tymi obietnicami zmienia zdanie, to szeregi jego klubu w ktorym zebrali się podobnie myślacy posłowie prostu mu topnieją Jeden z drugim mówi: Panie Donaldzie - sory, ale ja moim wyborcom obiecałem obniżkę podatków. Jak Pan nie zamierza obietnicy zmniejszenia podatków dotrzymać i lokalni pismacy wyciagną że mimo to popierałem Pana, będę miał przechlapane i na kolejna kadencję mnie nie wyborą. Dlatego od jutra będę wspierał w głosowaniach tego kto będzie realizował moje obietnice, a nie Pana.

Gdy podobnie myślacych posłów będzie wielu, jeszcze jeden, drugi „taki numer” ze strony pana Donalda i lideów i...zamiast 206 posłów będzie miał 100 lub nawet mniej. Z wszelkimi tego konsekwencjami.

Czyli wniosek o wotum zaufania, przegrane głosowanie no i desygnowanie nowego kandydata na premiera. Który dobrze zapamięta dlaczego poprzedni rząd upadł.

Oczywiście takie rozumowanie to uproszczenie. Tak naprawdę rząd nie bedzie się zmieniał co miesiąc bo bedzie sie liczył kierunek polityki, a nie jeden temat. Jednak poprzez zmianę ordynacji zostanie wbudowany w naszą demokrację pewiem mechanizm kontrolny działający można powiedziec na bieżaco, a nie co cztery lata.

Politycy, zwłaszcza liderzy przecież potrafią przewidywać. Wiedząc że skupili wokół siebie drużynę tylko dlatego że program ich partii jest zbieżny z tym co członkowie tej drużyny obiecywali wyborcom, a nie dlatego że mają klucze do parlamentarnego raju w postaci wpisania bądź nie wpisania na liste partyjną, będą program z determinacją realizować. Dlatego że nie będą mieć wyboru. Bo alternatywą będzie utrata władzy.

A dziś ?

A dziś tych 206 posłów PO tworzy drużynę realizującą to co powie szef. Nikt się nie wychyli, nie powie że przecież obiecywaliśmy, bo … podzieli los posła Marka Jurka lub posła Zawiszy, którzy postawili się, pokazali że mają własne zdanie i już ich w nowym sejmie nie ma.

Autor: Marek Tomsia

Ciekawa wypowiedź z dwóch powodów:

1. Autor pokazuje jak padaja powoli (czy dokladnie , jak moga upaść przedwyborcze obietnice) i to dotyczy nie tylko Panstwa czyli RP, ale i np. PTTK, gdzie na XVI Zjeździe Krajowym poobiecywano złote góry (patrz Uchwały Zjazdu!), a jak jest - każdy widzi!

2. Pisząc o okręgach mandatowych autor jakos nie moze sie oderwać od partyjniactwa
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-03 20:33:01

Bez nazwisk.

Proces tworzenia się nowych podmiotów politycznych z reguły opiera się na wykorzystaniu powszechnie znanych twarzy. To wokół nich "obrastają" działacze i sympatycy. Często działa tu magia nazwiska, jakieś nie do końca weryfikowalne przesłanki, raczej intuicja i wolicjonalizm niż utożsamianie się z rzadko sprecyzowanym systemem ideowym czy programem. Wszystko to sprzyja tymczasowości powstających środowisk, ich sporemu rozdrobnieniu. Doskonałym przykładem takich procesów były choćby lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku. Na prawicy mnożyły się krótkotrwałe byty polityczne, których jedynym namacalnym efektem stało się wypromowanie politycznych liderów kanapowych często środowisk. Efemerydy kończyły swój żywot i odchodziły w zapomnienie, ale pozostawiały po sobie rzesze polityków o nadmiernie rozbudzonych ambicjach, zaprawionych w personalnych bojach o przywództwo. I właśnie przekonanie o przynależnej sobie raz na zawsze palmie pierwszeństwa powodowało nieustanne konflikty i niemożność powstania szerokiego środowiska sił prawicowych. Dopiero realna wizja lawiny etatów w administracji państwowej i samorządowej, wsparta olbrzymim zaangażowaniem mediów publicznych i prywatnych, urzeczywistniła projekt powołania quasi prawicowego PiS-u, w którym funkcjonują obok siebie wielkie nazwiska miernych osobowości. I niech tam pozostaną aż do zasłużonego odejścia z Kaczyńskimi na śmietnik historii.

Dziś, gdy podejmujemy kolejną już próbę zbudowania skutecznej przeciwwagi wobec sił, których celem jest stopniowa, ale uporczywa likwidacja państwa polskiego, stajemy przed trudną decyzją: komu zaufać, kto mógłby podołać misji ratowania naszego dziedzictwa. Naturalnym wydaje się być odruch podporządkowania się doświadczonym politykom o znanych nazwiskach. Kiedy jednak bliżej przyjrzymy się ich dorobkowi, łatwo zauważymy, że więcej w nim legendy i nadęcia, niż obiektywnych dokonań. Każdy z nich ma za sobą dziesiątki niezrealizowanych projektów, po których pozostawili tylko grupy zniechęconych, wypalonych wewnętrznie patriotów. Sami natomiast łatwo zmieniali kolejne szyldy, by tylko utrzymać się w politycznej pierwszej lidze. Cóż nam po nich?!

Rozpocznijmy prawdziwie oddolną budowę ruchu narodowo-katolickiego bez dotychczasowych marszałków i generałów. To nie pięknie brzmiące nazwiska obronią nasze polskie dziedzictwo, ale tysiące rąk zdolnych do bezinteresownego wysiłku. Na nich oprzyjmy filozofię działania i marzenia o prawdziwie wolnej ojczyźnie. Niech w pracy i walce wykuwają się charaktery przyszłych przywódców. A staną się nimi nie z agenturalno-medialnego nadania, ale z rzeczywistej woli nas wszystkich.

Autor: Krzysztof Zagozda
No taka oddolna odnowa także by sie przydała w PTTK, no nie? :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-08 09:14:35


Plebiscyt wyborczy już za nami i vox populi przekazał władzę nad Rzeczypospolitą w ręce Platformy Obywatelskiej. Nie będę ukrywał, iż nie była ona moim faworytem podczas głosowania, ale naprawdę źle się stało, iż nie otrzymała ona o zaledwie 22 mandaty poselskie więcej, aby rządzić samodzielnie. Konieczność dokooptowania takiego koalicjanta jak PSL zepsuje jakość rządzenia, gdyż partia ta, będąc stałą i zaufaną podporą rządów komunistów w Polsce, nie będzie robiła nic innego, tylko doiła (wszak to ponoć rolnicy i hodowcy) dla własnych potrzeb struktury państwa. Natomiast bardzo pozytywnym efektem plebiscytu z 21-go października br., jest zniknięcie z ław poselskich przedstawicieli partii Andrzeja Leppera, co stanowi - moim zdaniem - największy sukces polityczny Jarosława Kaczyńskiego w walce o IV-RP. Nie będę w tym miejscu komentował porażki wyborczej LPR, na którą głosowali li tylko zawsze zdyscyplinowani członkowie Unii Polityki Realnej - moją opinię na temat kwalifikacji przywódczych Romana Giertycha wyraziłem w poprzednim wydaniu now@ on-line, a zgodnie z zasadą de mortius nil nisi bene zamilknę, gdyż w stosunku do byłego prezesa Ligi i tego co zrobił z Ruchem Narodowym nie mam żadnych podstaw do okrzyku santo subito! Jestem natomiast głęboko zaniepokojony objawami radości, jakie na wieść o zwycięstwie Platformy wydały z siebie rządy państw ościennych - Niemiec i Rosji, co przypomniało mi natychmiast sytuację Polski z czasów saskich i ciut, ciut późniejszych, zakończonych rozbiorami Rzeczypospolitej i wieloletnią utratą bytu państwowego. Oczywiście, o tym wszystkim nie wiedzą "młodzi, którzy poszli głosować na Platformę" i nie można ich za to winić, skoro cała edukacja leży w rękach tęskniącego za Łybacką, skomunizowanego, ZNP. Kolejnym powodem do niepokoju napawają mnie wieści płynące ze środowiska trzeciorzędnych działaczy Platformy Obywatelskiej, którym już ponoć zapowiedziano, że nie będą beneficjentami zwycięstwa swego ugrupowania, gdyż do koryta pchają się już ludzie dawnych służb, którzy mają chrapkę na prywatyzację polskiej energetyki, jako - jak to rozumiem - ekwiwalent za udzielone poparcie mediów prywatnych i poniesione nakłady inwestycyjne w dziele obalenia niebu i autorytetom obrzydłego rządu Jarosława Kaczyńskiego. Roszczenia te muszą być poważne i iść w miliardy, skoro na zaspokojenie ich nie wystarczy majątek narodowy w postaci szpitali, których prywatyzacja rozpoczęła się już na drugi dzień po ogłoszeniu wyników plebiscytu wyborczego - za Gazetą Polską podaję informację, iż: " W Warszawie PO przedstawiła Komisji Zdrowia Rady Warszawy projekt likwidacji i prywatyzacji Szpitala Ginekologiczno-Położniczego im. św. Zofii i sześciu przychodni w dzielnicy Wawer. A w Nakle n. Notecią starosta powiatu (PO) podpisał umowę oddającą prywatnej spółce 83% udziałów w powiatowej spółce zarządzającej szpitalem".

Roszczenia zagranicznych przyjaciół Platformy Obywatelskiej wspomagających z zagranicy trud obalania "faszystowskiego" rządu Jarosława Kaczyńskiego też muszą być niemałe, skoro jeszcze nawet nie desygnowany na urząd Marszałka Sejmu Bronisław Komorowski wyraził natychmiast po ogłoszeniu wyników plebiscytu opinię, iż "Polska jako jedyny kraj w UE powinna ratyfikować nowy traktat europejski". Zanosi się więc na to, że zamiast obiecywanej z takim wdziękiem przez Donalda Tuska drugiej Irlandii nastąpi wyprzedaż resztek polskiego majątku narodowego i przejdzie on po korzystnej dla niego cenie w ręce Układu Okrągłego Stołu oraz lobby żydowskiego, czego najlepszym dowodem są ostatnie ruchy prezydent Warszawy, pani Hanny Gronkiewicz-Waltz w sprawie lokalizacji Stadionu Narodowego, spowodowane planami sprzedaży gruntów wokół Stadionu XX-lecia pod inwestycje mieszkaniowe. Ponieważ jednak jestem z usposobienia optymistą, a jako praktykujący Katolik zobowiązany jestem wierzyć w cuda, zaczynam z utęsknieniem sprawdzać stan konta mojej żony, nauczycielki (o zgrozo! nie należy do ZNP) oraz rozglądać się za możliwością zakupu dużego domu dla powracających z emigracji moich synów, brata, bratowej, bratanka, brata stryjecznego i jego dzieci oraz wielu znajomych, gdyż po wielu już obietnicach "światła w tunelu", "drugiej Japonii" etc., ma u nas w końcu "żyć się lepiej". No chyba, że w maju, ktoś na Kasztance i z szablą u boku stanie na Moście Poniatowskiego...


Autor: Stefan Detko

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-09 11:11:06


Dobrze pojęty interes państwa.

Coraz częściej słyszymy ten zwrot, kiedy osoby zainteresowane pytają o informacje dotyczące „przecieków” o wykradaniu dokumentów (ABW) ich kopiowanie. Oficer ujawniający te informacje nagle staje się kolejnym anonimowym donosicielem. Staje się zdrajcą, osobą niepoczytalną... Czy tak jest w rzeczywistości? Czy może Pasikowski kręcąc swoje filmy przekazał nam „plan lekcji” na kolejne lata?

Zbigniew Wassermann, na siedem godzin przed złożeniem funkcji ministra koordynatora ds. służb specjalnych powiada, że to ma ścisły związek z inwigilacją prawicy z lat dziewięćdziesiątych. (RM-FFM godzina 8:00)

Zastanawiam się ile w tym wszystkim prawdy a ile przemyślnej kombinacji? Uważny obserwator polskiej sceny politycznej który nie stoi po żadnej stronie sporu zauważa, że polityczne szantaże ujawniane publicznie w zasadzie nie prowadzą do rozwikłania żadnych z zarzucanych oskarżeń, zauważa że są to tajemne półprawdy wypowiadane językiem szyfru do którego klucz posiada nieliczna grupa osób w tym państwie. Celowo używam zwrotu „tym państwie” albowiem wcale nie mam pewności, że to jeszcze moje państwo. Taka wątpliwość na dwa dni przed Dniem niepodległości nie napawa optymizmem. Cóż smutna rzeczywistość załganych kombinatorów, politycznych macherów, którzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za rzucane oskarżenia. Co gorsze w tę sferę permanentnego naruszania dobrze pojętnego interesu państwa nie wkraczają prokuratorzy!?

Średnio zorientowany obywatel zauważa że takie działania mają ścisły związek z porozumieniem zawartym w Magalence. Wciąż te same osoby. Żadnych rozliczeń, żadnej lustracji, jeśli już to co najwyżej ta dzika szalejąca, zawsze wtedy aby dokonać przy pomocy mediów kolejnej publicznej egzekucji kogoś niewygodnego.

Nie mam zwyczaju ulegać maniom prześladowczym ani żadnej fobii. Jednak jestem przekonany, że większość działań naszych „wytrawnych polityków” nakierowanych jest na szkodę naszej Ojczyzny. Jeśli tak się dzieje to trzeba zadać pytanie – komu ONI służą? - jeśli dla nich interes Polski nic nie znaczy, a to co mówią to zwykłe bluźnierstwa przeciw prawdzie.

W tej politycznej „Wieży Babel” pojęcia „prawa” i fałsz zostały dokładnie zmiksowane. Jedynymi którzy wiedzą o co idzie spór to specjaliści od białego wywiadu, ci w odróżnieniu od przeciętnego zjadacza chleba mają ręce pełne roboty.

A „zjadacz chleba ”? - zagubiony, samotny i wielokrotnie zdradzony przez kolejne (te same) ekipy obiecujących naprawę państwa nie jest w stanie połapać się w świecie zawirusowanej fałszem prawdy.

Przy tej okazji warto zadać sobie pytanie: Kto teraz przejmie władzę, komu ta będzie służyć?

Autor: Marek Olżyński
Warto się więc zastanowić jak wygląda "dobrze pojęty interes Towarzystwa PTTK", szczególnie na tle "zagubionych zjadaczy chleba" czyli naszych szarych czlonków i czy w ogóle jakoś wygląda?:-(
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-09 11:12:34


Co dalej z prawicą? 2007-11-08

Prawdę mówiąc spodziewałem się, że Liga Prawicy RP może mieć duże trudności ze zdobyciem 5% i wejściem do Sejmu, ale wynik w granicach 3% (co w polskich warunkach oznacza spore pieniądze) wydawał mi się raczej "do zrobienia". 1,3% musiało zszokować każdego. UPR samodzielnie nigdy nie spadł poniżej 1,5%, a na LPR też przecież ktoś głosuje, choćby działacze z rodzinami...

Pytanie "co dalej z prawicą?" ciśnie się na usta. Aby na nie odpowiedzieć, trzeba przede wszystkim zadać sobie pytanie o przyczyny porażki, gdyż tu tkwią odpowiedzi o szanse na przyszłość. A przyczyny te można podzielić na dwa rodzaje: subiektywne i obiektywne.

Subiektywne to po pierwsze błędy liderów, po drugie chwilowe wydarzenia na scenie politycznej. O błędach liderów pisać tu nie będę, gdyż kto czyta moją publicystykę, ten wie o czym mówię, gdyż nie raz temat "wodzów" prawicy poruszałem, a nie chciałbym abym w tych trudnych dla prawicy chwilach stawał się "rozliczaczem" partyjnych przywódców, szczególnie, że sam jest bezpartyjny. Nie ma jednak wątpliwości, że komitetowi Liga PR wyjątkowo nie sprzyjała atmosfera przedwyborcza zdominowana przez problem walki "kaczyzmu" z "antykaczyzmem".

Człowiekowi prawicy dosyć trudno zająć tu jednoznaczne stanowisko. Z jednej strony musi się zgodzić z pisiacką argumentacją, że III RP cierpiała na rozmaite patologie i panowanie różnych oligarchii rodem z PRL ("układ") i nadszedł czas aby nasze państwo oczyścić z tych rakowatych narośli. Z drugiej strony człowiek prawicy ma świadomość, że lekarstwo zaaplikowane przez PiS jest nietrafne. PiS bowiem głosi stare neojakobińskie hasło, że socjalizm jest dobry, tylko ludzie się nie sprawdzili. A więc jak się ich zlustruje, zdekomunizuje i postraszy CBA, to socjalizm będzie dobrym ustrojem.

Debata publiczna została sprowadzona do tego kto jest "za korupcją", a kto przeciw. Ktoś, kto głosi, że CBA jest zbędne, gdyż zwalcza problemy stworzone przez socjalizm - a więc aby zwalczać korupcję wystarczy znieść socjalizm - w hałaśliwej i spolaryzowanej kampanii zajmuje stanowisko zupełnie niezrozumiałe dla ogółu, który (95% wyborców) kieruje się hasłami, których treści nie rozumie. Wyczuły to szybko media i nie pokazywały kandydatów Ligi PR, gdyż ich poglądy odbiegały znacząco od przyjętego schematu i zaburzały narrację medialną, która lubi symplifikacje.

Ale problemy subiektywne to pryszcz, gdyż debata publiczna nie będzie się wiecznie toczyć pod dyktando Kaczyńskiego. Prawdziwym problemem prawicy – łączącej idee katolickie i wolnorynkowe – jest struktura elektoratu w Polsce. Badania socjologiczne, ale i rzut okiem każdego kto interesuje się polityką, pokazują, że elektorat w Polsce dzieli się na trzy podstawowe kategorie:

1/ Wolnorynkowy i laicki, złożony z ludzi młodych, a także tych, którzy znacząco skorzystali na przemianach po 1989 roku (uwłaszczona nomenklatura, tzw. wykształciuchy).

2/ Lewicowy i laicki, złożony z dawnych komunistów, esbeków i rozmaitych "utrwalaczy", a także wojujących antyklerykałów.

3/ Katolicki i socjalny, złożony przede wszystkim z ludzi wychowanych w PRL, zamieszkujących prowincję, którzy opierali się socjalizmowi bardziej w warstwie aksjologicznej niż społeczno-gospodarczej.

Proste pytanie do Czytelnika: która z tych części elektoratu miała głosować na Ligę PR? Brutalna prawda jest taka, że w Polsce nie ma elektoratu tradycyjnego aksjologicznie i zarazem wolnorynkowego.

To nie jest XIX wiek czy pierwsza połowa XX, gdzie posiadacz własności – nawet jeśli po cichu był bezbożnikiem – popierał religię jako gwarancję spokoju i stabilizacji społecznej; sami zaś katolicy pod wpływem doświadczenia PRL i teologicznych wariactw po Soborze Watykańskim II (także nauczania JP2) zaczęli wierzyć, że katolicka nauka społeczna to taki socjalizm pod sztandarami Jezusa Chrystusa.

Cztery zwycięskie partie dobrze wpisują się w rolę reprezentantów tych trzech grup elektoratu i nie zamierzają zmieniać tej sytuacji, co nie oznacza, że nie mają takiej możliwości. PiS miał historyczną szansę odtworzenia konserwatywnej i wolnorynkowej grupy społecznej: wystarczyło przeprowadzić reprywatyzację i rozwiązać problem tzw. zabużan, aby stworzyć liczącą setki tysięcy osób grupę właścicieli-konserwatystów. Ale Jarosław Kaczyński zdawał sobie sprawę, że ludzie ci, odzyskawszy swoje mienie, nie chcieliby podzielać siermiężnego socjalizmu głoszonego przez PiS.

Partia ta przyjęła profil patriotycznego socjalizmu i katolicyzującego populizmu, stając się rzecznikiem najbiedniejszych i "wykluczonych" (mówiąc lewicowym językiem).

Niestety, z kolei te grupy społeczne, które umiały skorzystać z liberalizacji gospodarczej wyraźnie hołdują nihilizmowi światopoglądowemu, wpisując się w stworzoną przez media wizję "róbta co chceta", zupełnie nie zdając sobie sprawy, że brak wartości jest doskonałym podglebiem dla ruchów kontestujących własność prywatnych, gdyż skoro nie ma żadnych stałych norm, to z czego wywieść nienaruszalność własności prywatnej?

Przedstawiony tu obraz skłania do głębokiego pesymizmu na przyszłość, gdyż oznacza, że w tej chwili na scenie politycznej nie ma miejsca na katolicką i rynkową prawicę, jakby skazując wolnorynkowca na hasła "tęczowego liberalizmu", a katolika na hasła z epoki Gomułki. Trzeba czekać aż reprywatyzacja stanie przed Trybunałem w Strasburgu (o Boże, jak wstyd, że zagraniczne sądy muszą dbać o prawo własności w Polsce...) i na ewentualne przemiany kulturowe, gdy agresywna propaganda emancypacyjna stworzy katolicką reakcję także u tych, którzy nie popierają socjalizmu. Ciężkie czasy!

Autor: Adam Wielomski
Wszędzie cieżkie czasy i w PTTK też! Ciężko więc bedzie przy okazji tzw wyborów w PTTK pzreprowadzic oczywiscie niezbedne reformy zarzadzania Towarzystwem,
Bo jak wykazał XVI Zjazd Krajowy - nowatorskie koncepcje moga być nie w smak gremium delegatów, w wiekszosci ludzi leciwych o konserwatywnych pgladach, a decyduje pzrecież demokracja? :-(
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-10 15:32:05

Na kłopoty Ćwiąkalski 2007-11-10

O czym mogli marzyć przebywający na banicji polscy wielcy biznesmeni Stokłosa i Krauze? Nie wiadomo i jest to ich słodka tajemnica.
Jedno jest pewne. Jeden ścigany listem gończym i ukrywający się, drugi unikający stawienia się przed prokuraturą w charakterze podejrzanego, wyraźnie oczekiwali na zmianę władzy po październikowych wyborach.

Ciekawe, jaki byłby wynik sondażu przeprowadzonego na próbie tych dwóch biznesmenów gdyby zadano im pytanie:, kogo panowie widzieliby najchętniej na stanowisku ministra sprawiedliwości w nowo tworzonym rządzie?
Choć próba to mało reprezentatywna to z dużym prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością postawiliby na prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Wszak to przecież do niego zwrócili się o pomoc obaj prześladowani przez faszystowski rząd biznesmeni. Któż lepiej zrozumiałby ich cierpienia i katusze jak nie prawnik, któremu zaufali i wypłacali honoraria.

Jak mówi stare ludowe porzekadło „Bogatemu to i byk się ocieli” no i stał się pierwszy z zapowiadanych tuskowych cudów.
Po spekulacjach medialnych, że ministrem będzie Zoll albo Rzepliński stanęło na Ćwiąkalskim, choć dwaj pierwsi wydawałoby się bardziej zasłużyli na stanowisko przedwyborczym „robieniem dobrze’ platformie.
Zwolennicy spiskowej teorii dziejów zapewne mieli, jak to oni, jakieś niczym nieuzasadnione podejrzenia, co do tej kandydatury, ale chyba jednak możemy spać spokojnie.
Gdyby przecież coś było na rzeczy to zaraz na ostre przesłuchanie wezwałaby takiego delikwenta Monika Olejnik. Tomasz Lis zagrzmiałby niechybnie na jakiś łamach, a Sekielski z Mrozowskim w programie „Teraz my” rozwałkowaliby biednego i Bogu ducha winnego profesora na cienki placek.
Skoro nic takiego się nie dzieje i nawet Julia Pitera ze Stefanem Niesiołowskim zachwycają się nad kandydatem, to znaczy, że wszystko jest w najlepszym porządku i możemy spać spokojnie.
Jeszcze nie powstał rząd PO-PSL, jeszcze ludzie giną na drogach jak za PiS-u, a jednak pojawiła się pierwsza jaskółka nadziei zapowiadająca nadchodzące cuda.

Z dwóch milionów matek opłakujących swoje dzieci zmuszone do emigracji przez juntę Kaczyńskich, dwie pierwsze mogą już spokojnie otrzeć mokre od łez oczy.
Mam oczywiście na myśli mamy Ryszarda Krauzego i Henryka Stokłosy.
Pewnie lada dzień wrócą pozostali.

Autor: Mirek Kokoszkiewicz

Moim zdaniem teraz może być tylko normalniej. Może skończą się uporczywe podsłuchy, donosy, oszczerstwa,dorabiania wizerunku każdemu, nawet tylko z małpiej złośliwości i bez powodu. A to wszystko aby starać się ukrywać własne knoty. To ostatnie nie jest obce różnym dziwnym "funkcjonariuszom w PTTK" a takze co niektorym uczestnikom forum internetowego ZG PTTK!

Myślę, że obrazki, jak do domu wpadają typy z nadrukami na plecach,w kominiarkach, o 6.00 rano i "walą" skutych domowników na glebę, albo jacyś domownicy giną przy okazji - będziemy oglądać wyłącznie w odniesieniu do gangsterów (no moze bez śmierci przy okazji?), a nie byłych czy obecnych urzędników państwowych?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-11 09:23:17


Przed zatrzymaną rewolucją 2007-11-10

Postanowiłem z innego miejsca spojrzeć na Święto Niepodległości jakie przychodzi nam obchodzić po raz kolejny po roku 1989. Tym innym miejscem będzie Wolne Miasto Gdańsk.
Postaram się odtworzyć fragment pewnych zdarzeń, które zawędrowały tutaj do portowego miasta, Gdańska.

Niepodległości Polski była zagrożona z wielu miejsc. Przeciwnikami uzyskaniu niepodległości byli emisariusze rewolucji radzieckiej, która miała być „początkiem wszelkiej mądrości”, a której zarzewia znajdowały się w wielu miejscach Europy.

W tym celu posłużę się fragmentem wypowiedzi komunistycznego działacza. Ciekawe spostrzeżenia, które rzucają inne światło, nie tylko na tamten czas, ale ponad ćwierć wielu później stawiają we „właściwym” świetle władze PRL, które przy pomocy cenzorów z Mysiej w Warszawie raczyły w licznych publikacjach, nielicznie zachowanych do dziś, zdradzić komu tak naprawdę służyły od 1944 do 1989 roku.

Oto wspomnienia gdańskiego komunisty z okresu kiedy Piłsudski miał powstrzymać ekspansję komunizmu na Zachód. Wspomnienia działacz związkowego, który zachował od początku do końca konsekwentną linię wskazującą zawsze słuszny kierunek: dobro pracujących i godność człowieka. Miał za sobą niemałe tradycje walki. Stary robotnik, działacz lewicy w latach dwudziestych tak wspominał:
„Kiedy Piłsudski napadł na Ukrainę, burzeje obsadzili Gdańsk powiadając, że ma nastać, żeby było wolno, co kto chce. Oni chcieli, żeby było wolno dawać broń dla Piłsudskiego.
Był lipiec i właśnie wtedy przychodzi okręt pod flagą angielską. Przywiózł broń dla Piłsudskiego. Ale my pamiętaliśmy, cośmy niedawno głosili na pierwszego maja: nigdy więcej wojny! Bądźmy twardzi i konsekwentni, miejmy oczy otwarte, żeby nas nie złamano. Odmówiliśmy więc wyładunku broni. Nawet chrześcijanie ze związków nie chcieli pośredniczyć w ugodzie. Ten okręt, zażądał zaraz dokerów, a myśmy odpowiedzieli: nie!
Sprowadzili łamistrajków ze wsi, gdzie była wielka nędza. A potem mówili, że poślą na dźwigi żołnierzy angielskich. Jeszcze cztery okręty wojenne weszły do portu. A my – nie i nie! Dawali sto marek dniówki, a my nie!
Haking, generał angielski, kazał iść żołnierzom do pracy. Coś dwudziestu odmówiło. Generał kazał ich za to zamknąć do Schiesstange (znacie więzienie Schiesstange? Tam zamykało później gestapo...) Więc my, na znak protestu, zwołaliśmy wiec na targu Siennym. Policja zaczęła strzelać, zabili Thomasa, robotnika z Nowego Portu. Drugi, Bauer, została ciężko raniony.
Haking ogłosił, że bierze miasto w stan oblężenia. A nasz komitet związków zawodowych wydał odezwę „Krew poległego Thomasa z Nowego portu spada na wyzyskiwaczy i na ich pachołków – gdańską policję..”. Robią się protesty, pogrzeb ze sztandarami, ale co im kiedy można udowodnić... Wołają niejakiego doktora Rosebauma, lekarza, i ten pisz w protokole: W żadnym wypadku policja gdańska ze strzałem w tył głowy Thomasa nie miała nic wspólnego...”

Tamten strajk odbił się szerokim echem na całym świecie. Poczta gdańska zatrzymała telegram z Paryża z redakcji L’Humanite:

„Proletariackie pozdrowienia gdański dokerom, którzy odmówili wyładunku broni dla polskiej reakcji. Ubolewamy, że używa się angielskich żołnierzy w charakterze łamistrajków”.

Brytyjskie związku zawodowe postanowiły zrobić wszystko, aby zapobiec na przyszłość wysyłkom broni dla wrogów Kraju Rad.

Prawicowa prasa polska wylała wtedy wiele atramentu, aby dowieść, że był to nacjonalistyczny akt Niemców gdańskich wymierzony przeciw władzom polskim i ich uprawnieniom portowym w Gdańsku. Przy tej okazji uzyskano zgodę Ligi narodów na zainstalowanie w porcie polskiego garnizonu wojskowego dla ochrony przeładunków broni. Dziwnie krętymi drogami chadza historia: garnizon roztasował się na... Westerplatte. Tak, ten sam, który dwadzieścia lat później pierwszy stawił czoła faszyzmowi. - Zauważa Mirosław Azembski (1923-1988 reportażysta, dziennikarz) w reportażu znad ujścia Wisły


Autor: Marek Olżyński

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-11 12:16:31


Scenariusze i reżyseria, po polsku

W dniu dzisiejszym, w dniu Święta Niepodległości, kiedy w moim miesicie – Starogard Gdański – za oknem akurat pada śnieg; być może w innych miastach jest podobnie, a może gdzieś indziej inaczej? - przychodzi mi taka oto refleksja.

- Skoro jest to najważniejsze święto narodowe, uroczyście obchodzone ponownie po obaleniu komunizmu, to dlaczego, przez tak długi czas oczekiwania za tym dniem - do 1989 roku, to święto ma charakter tak pompatyczny? Uroczysta oprawa: zmiana wart, odezwa do narodu, przemarsz wojsk, wywieszone barwy narodowe, odznaczenia, przemowy... To wszystko jest, i nie przeczę aby nie było ważne. Ale, czy polski naród który tyle wycierpiał, jak mało jaki w Europie, którego przodkowie w odzyskaniu niepodległości tyle krwi przelali na ołtarzu ojczyzny musi obchodzić ten dzień tylko uroczyście?

Kontemplując w ciszy domowego ciepła nie zapominam o historii. Nie zapominam okresu prawie półwiecza, w którym przyszło mi żyć. Pomimo wielu zmian widzę ciągle to samo, patos. Widzę podniesioną do najwyższej rangi instytucję państwa, na której czele kolejno zmieniają się rządy... Widzę ważne dla bytu państwa instytucje, które odpowiadają za funkcjonowanie tego państwa. Zauważam istnienie silnej polskiej armii, która naszą wolność utrzymuje daleko po za granicami Rzeczpospolitej, przelewając krew polskiego żołnierza w Iraku, Afganistanie...

Zauważam, pomimo zmieniającej się scenografii, że wciąż jest podobnie, jest tak samo. Widzę tych samych ludzi, których tylko zegar czasu nieco postarzał. Jestem świadkiem rzeczy niezwykłej – konserwowania maszynerii, która dokonała „cudu” za jaki uważam zawarcie swoistego „paktu o nienaruszalności” – Układ Okrągłego Stołu.

Jestem świadom istnienia „demokracji” okaleczonej systemem partyjniactwa, który jest głównym motorem „konserwowanej maszynerii”. Instytucją państwa zarządzają „spółki” bez żadnej odpowiedzialności; ich członkowie zasiadają w kolejnych ustawionych partyjniacko rządach. Kierują ministerstwami, tworzą administrację państwową, wpływają na kształt polityki wewnętrznej i zagranicznej. Tworzą lobby biznesowe, grupy nacisku. Korumpują i dają się korumpować. Oddziaływają na jakość funkcjonowania organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Kreują polską smutną rzeczywistość. Naprawa państwa, o której słyszę od czasu kiedy samodzielnie mogłem dokonać oceny sytuacji, wiąże się z jednym – wprowadzeniem kolejnych ograniczeń dla społeczeństwa!
Nigdy odwrotnie. Rozszalała administracja, biurokracja i nepotyzm grup partyjnych jest dowodem na istnienie pajęczyny zła.

W dniu Święta Niepodległości powinniśmy zdać sobie sprawę z jeszcze jednego smutnego faktu. Takim jest tylko pozorna niepodległość, albowiem już mamy wiele przypadków kiedy nad naszym prawem dominuje prawo unijne. Cóż to zatem za okazja świętowania uzyskania niepodległości, kiedy w rzeczywistości ta niepodległość służy innym celom.

Kartkę z kalendarza, z dzisiejszą datą podkreśloną na czerwono, zerwiemy jutro z samego rana i też od jutra, z samego rana, zacznie urzędować szara rzeczywistość kolejnej „naprawy państwa”.
Ot, scenariusze i reżyseria napisane tylko w języku polskim. Dla kogo?

Autor: Marek Olżyński

Może w dalekim Chociewiu dzisiejsze święto odbierane jest skromniej niż tu, w stolycy, na Placu PIłsudzkiego. Pełna pompa!

Ale też dzis mamy dośc popularne Ymeniny Marcina!

Konia (bez rządu!) temu, kto by chcial dziś jakiś prezent kupić! Kwiaty tez! ostatecznie mozna je zajumać, bo na Placu będzie ich multum, ale jaki wstyd!

tak nas urzadziły pisiory, niestety:-(.
Co pozostaje? Kupic flaszke na staci paliw? Wybopr jak w delikatesach, ale czy dziś sprzedają? Bo nie kazdy przy Swiecie borygo lubi pić! :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-13 09:15:30



Błędne koło wirtualnych znajomości

Internet w dzisiejszych czasach jest narzędziem niemal niezbędnym. Odgrywa znaczącą rolę zarówno w szkole, w pracy, jak i życiu towarzyskim. Czasami nawet ułatwia nam znalezienie swojej drugiej połówki. Częściej jednak czynności „czatowników” przypominają tragikomiczną rozpacz.

Wyłączając przypadki internetowych znajomości kończących się na ślubnym kobiercu, a przynajmniej długofalowym związkiem - są i takie, które przeradzają się w nałóg poszukiwania tylko i wyłącznie przyjaciół w wirtualnej rzeczywistości.

Od Internetu uzależnić się łatwo, równie prosto można uzależnić się od zawierania znajomości w ten sposób. Zaczyna się niewinnie. Z niecierpliwością czekamy na wiadomość od naszego ulubionego rozmówcy i z drżeniem rąk sprawdzamy czy przypadkiem wszystkie kabelki są dobrze podłączone. Czasami jednak sytuacja wymyka się spod kontroli…

Portale internetowe dają nam możliwość poznawania wielu osób jednocześnie. Możemy wybierać pomiędzy różnorodnymi tematycznie czatami, to tak jakbyśmy byli w kilku miejscach jednocześnie (przydałoby się w życiu realnym). Prowadząc rozmowę z wieloma osobami, możemy przedstawić swoją osobę w taki sposób, w jaki sami chcielibyśmy być odbierani. Daje nam to możliwość kształtowania własnej osobowości i zainteresowań. Każdy w dzieciństwie marzył o byciu super bohaterem. Teraz w końcu marzenia te stają się realne.

Warto wtedy zastanowić się i zdać sobie sprawę co nam zagraża. Okazuje się, że przed nami wiele pokus, a zarazem zagrożeń.

Wg : http://facet.wp.pl/

Także i to forum (internetowe ZG PTTK!) stwarza wiele złudzeń i jeszcze więcej zagrożeń uzyskania niepotrzebnych etykiet i stworzenia kwasów i fermentu, co widać w większości dyskusji!

A przecież jesteśmy w Towarzystwie ludzi złączonych wspólną pasją do uprawiania turystyki i krajoznawstwa
(jak to pięknie napisał przed ostatnim Zjazdem Krajowym uprzedni Prezes PTTK:-).

Tymczasem nasze bilateralne kontakty (netowe!) bywają niestety często na poziomie rynsztoka. Większy kanał się robi, gdy do dyskusji włączają się mocno zakompleksione osoby trzecie, którym się wydaje, że wchłonęły w siebie już wszystkie rozumy, a latek mają często umiarkowanie średnio, lub nie za wiele:-(. Pouczają one często, wielu starszych, bardziej doświadczonych od siebie -ze śmiesznym napuszeniem, jak balony!

Dodatkową wadą jest to, że często nie mamy pojęcia za wiele o sobie (opisy w „ludziach PTTK” bywają szczątkowe!), a wstawienia wesołego zdjęcia (jakie miał sobie niejaki Edek), doprosić się od lat nie można.:-(
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-14 06:16:36



Tragizm losów Polski 2007-11-13

Wiem. Za grosz w tytule oryginalności nie ma. Ale i los, który staje się udziałem kolejnych pokoleń Polaków na żadną oryginalność się nie sili. Jest jak uparty kataryniarz, który sieje po podwórkach wciąż tę samą, smętną melodię. Czasem tylko, dla niepoznaki, zaczyna grać od środka lub korbką kręci ciut szybciej. Wtedy ożywiamy się nagle, krew przyspiesza swój bieg w zmurszałych żyłach, a duch wzlata jakby smyczy nie czuł. Chwilę to wszystko trwa. Ktoś zaraz łańcuchem szarpie, obroża dech zabiera. Wraca takt zniewalający rozum i zmysły.

I znów ministerstwo wojny śle naszych chłopców na San Domingo, by ginęli w rytm The Star-Spangled Banner. I znów czeka na nich wąwóz Samossiera broniony tym razem przez afgańskich górali. I tylko maki kwitnąć tam będą coraz czerwieńsze, a białe irysy porosną kości wychodźstwa na Albionie. Maki i irysy: ostatnie z polskich kwiatów.

A szańce w ziemi naszej puste i chorągwi nie ma kto dzierżyć. Bo szwedzki potop nigdy się nie skończył, tabuny tatarskie wciąż śmierć sieją, a Stalinogród i Warschau złowieszczo z map patrzą w nasze tępe oczy wylęknione. Nikt już sił na zamiary nie mierzy i cięższej zbroi przymierzać nie pragnie. Iluż to bez walki poddaje swoje Westerplatte chwaląc przymioty flagi białej i świątynie rzuca według zamiarów duchów złych? Więcej w nich z Mołotowego poczwarnego bękarta niż z królewskiego Piastowego rodu.

Lecz kataryniarz, co przez wieki sieje swoją melodię jako zaklinacz węży jadowitych, z czasem czujność swoją zatracić musi. I oko jego nie dojrzy pulsu, który powróci w niewolnicze ciała, ani muskułów prężenia przed skokiem drapieżnym. Bo naród nasz jest jak lawa... Ogień wciąż wewnątrz płonie... Zstąpimy do głębi!

Autor: Krzysztof Zagozda

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Przemek
Data: 2007-11-14 20:28:46

Fajne te znalezione informacje w necie. Swoją drogą też proponowałem zrobienie offtopu jakiegoś :P
Jest to w tym temacie:
http://forum-pttk.pl/index.php?co=wiadomosc&id=30796
________________________

Przemek
http://lisnet.info
gg:1564244

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-15 08:20:51


Tragizm losów Polski 2007-11-13

Wiem. Za grosz w tytule oryginalności nie ma. Ale i los, który staje się udziałem kolejnych pokoleń Polaków na żadną oryginalność się nie sili. Jest jak uparty kataryniarz, który sieje po podwórkach wciąż tę samą, smętną melodię. Czasem tylko, dla niepoznaki, zaczyna grać od środka lub korbką kręci ciut szybciej. Wtedy ożywiamy się nagle, krew przyspiesza swój bieg w zmurszałych żyłach, a duch wzlata jakby smyczy nie czuł. Chwilę to wszystko trwa. Ktoś zaraz łańcuchem szarpie, obroża dech zabiera. Wraca takt zniewalający rozum i zmysły.

I znów ministerstwo wojny śle naszych chłopców na San Domingo, by ginęli w rytm The Star-Spangled Banner. I znów czeka na nich wąwóz Samossiera broniony tym razem przez afgańskich górali. I tylko maki kwitnąć tam będą coraz czerwieńsze, a białe irysy porosną kości wychodźstwa na Albionie. Maki i irysy: ostatnie z polskich kwiatów.

A szańce w ziemi naszej puste i chorągwi nie ma kto dzierżyć. Bo szwedzki potop nigdy się nie skończył, tabuny tatarskie wciąż śmierć sieją, a Stalinogród i Warschau złowieszczo z map patrzą w nasze tępe oczy wylęknione. Nikt już sił na zamiary nie mierzy i cięższej zbroi przymierzać nie pragnie. Iluż to bez walki poddaje swoje Westerplatte chwaląc przymioty flagi białej i świątynie rzuca według zamiarów duchów złych? Więcej w nich z Mołotowego poczwarnego bękarta niż z królewskiego Piastowego rodu.

Lecz kataryniarz, co przez wieki sieje swoją melodię jako zaklinacz węży jadowitych, z czasem czujność swoją zatracić musi. I oko jego nie dojrzy pulsu, który powróci w niewolnicze ciała, ani muskułów prężenia przed skokiem drapieżnym. Bo naród nasz jest jak lawa... Ogień wciąż wewnątrz płonie... Zstąpimy do głębi!

Autor: Krzysztof Zagozda

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-18 17:50:23


Zachłyśnięcie szmirą, czyli sukces po Polsku

Pierwsze strony polskich publikatorów krzyczą o zwycięstwie polskiej reprezentacji narodowej w piłce nożnej na drodze do ME. „Belgia pokonana!” , „Historyczny awans Polski na Euro!”, „Smolarek bohaterem!” Itp. bzdury...

Jednak mało kto zauważa w jak kiepskim stylu przyszło naszym wygrać ten mecz. Belgowie nie postawili absolutnie żadnych warunków. Ot biegali troszkę aby nie zmarznąć na chorzowskiej murawie. Dziwią mnie „spektakularne” podania belgijskich obrońców na swoim przedpolu, to było oficjalne (czy ustalone?) zaproszenie, aby stworzyć polskim zawodnikom jakąkolwiek szansę. Przecież Belgom absolutnie nie zależało, co było widać nawet bez użycia „szkła kontaktowego”. A na dodatek w teamie Belgów zagrała młodzież, która już niedługo może nam sprawić potężne lanie, jeśli tylko mecz odbędzie się nie o pietruszkę...

O ile przy pierwszym golu można mówić o wielkiej przypadkowości: piłka wybita od bramkarza odbija się szczęśliwie od Smolarka, i toczy się prosto do pustej bramki, to przy drugim golu podnoszenie tego faktu do rangi mistrzowskiego zagrania jest szyderstwem ze wspaniałej techniki wielu piłkarzy, którzy na co dzień są wirtuozami piłki nożnej(!). Naszym zawodnikom, podobnie jak politykom, jak zwykle zabrakło świeżości, o kondycji z litości nie wspomnę. Przy zapełnionych do ostatniego miejsca trybunach największy sukces odniosły... browary: większość z nich już dawno niepolska. To zapewne najlepszy wynik finansowy, który być może pobił rekord sprzedaży z minionego chłodnego lata.

Zachłystywanie się sukcesem przez sprawozdawców sportowych ukazuje ich miałkość, brak rzetelnego podejścia do dziennikarskiego rzemiosła. Deprecjonuje wizerunek pięknego widowiska jakim zazwyczaj jest zmaganie się dwóch jedenastek na murawie. Odsłania całkowity brak przyzwoitości i uczciwości. Zresztą te przypadłości niejako są już wkomponowane w życie. Stały się standardem jakości nadawania wydarzeniom innej rzeczywistości...

Stajemy się nie tylko biernymi odbiorcami show, ale bierzemy w tych spektaklach, jawnej sprzeczności z prawdą, czynny udział. Ulegamy medialnej socjotechnice i bezwiednie niczym zaprogramowane na bezmyślność, pozbawione wolnej woli i rozumu, maszyny wysyłamy sms na: najlepszego piłkarza, artystę, polityka. Itd. Niejako kreujemy smutną nieprawdziwą rzeczywistości, gdzie prawda sprowadzana została granic niewyobrażalnego absurdu. Oklaskujemy kicz i miernotę, udawane za prawdziwą sztukę

Jakoś nikt dziś nie komentuje fatalnych prób oddania strzałów na bramkę Belgów, czym popisali się kilkakrotnie nasi czołowi napastnicy: dla nich niewystarczające byłyby nawet (zestawione razem) trzy bramki do rugby! Piłka w żenującej odległości opuszczała plac gry. Nie wiem, czy nie opuściła nawet stadionu narodowego. Zgotowane na żywo owacyjne podziękowanie za „spektakularne” zwycięstwo zatarło w tych chłopakach poczucie odpowiedzialności za bardzo poważne braki w piłkarskim rzemiośle. Wiedzieni niestającą falą triumfu zapomną wnet, że odegrali marny spektakl, który ze zwykłej imitacji został przekuty na miarę prawdziwego piłkarskiego widowiska.

Ten „sukces” jest prostą drogą do jeszcze większej kompromitacji, na którą - my kibice – jesteśmy, niestety, skazani.


Autor: Marek Olżyński
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-19 19:24:24


O ewidencji ludności 2007-11-19

Jakie prawo jest w Polsce najczęściej łamane? Najpowszechniej, i to przez najuczciwszych nawet obywateli, lekceważona jest ustawa z dnia 10 kwietnia 1974 r. o ewidencji ludności i dowodach osobistych. Nikt nie jest w stanie nawet policzyć, jak wielu obywateli mieszka gdzie indziej, niż są zameldowani.

Już data figurująca w tytule ustawy wskazuje na jej anachroniczność. Proszę też zwrócić uwagę na wojskową proweniencję słowa meldunek. Anachroniczny jest system ewidencji ludności mający korzenie w PRL, oparty na obowiązku meldunkowym. System stał się absurdalny, gdy państwo zrezygnowało z książeczkowych dowodów osobistych, w których obywatel w czasach komunizmu, dublując książeczki wojskowe i książeczki oszczędnościowe, pracowicie uzyskiwał wpisy poświadczające kolejne miejsca zamieszkania i miejsca zatrudnienia. Dzisiejsze dowody osobiste są tylko połowicznym kompromisem w stosunku do potrzeb administracji PRL: zrezygnowano z miejsca pracy, pozostało miejsce pobytu.

Ustawa o ewidencji ludności dotyczy, najogólniej rzecz ujmując, trzech spraw: obowiązku meldunkowego obywateli, trybu wydawania dowodów osobistych oraz zasad działania bazy danych PESEL. W bazie PESEL są gromadzone dane o obywatelach na podstawie akt stanu cywilnego, ewidencji obowiązku służby wojskowej oraz ewidencji meldunkowej. Te ostatnie obejmują informacje o każdym naszym miejscu pobytu trwającym ponad 3 miesiące a także zapis historii zmian tych miejsc pobytu.

Po co administracji państwowej ta wiedza? Do celów ewidencji ludności wystarczą dane z urzędów stanu cywilnego, a do celów obronności wystarczają dane tworzone na podstawie książeczek wojskowych. Po co, przy obecnym rozwoju usług telekomunikacyjnych mamy meldować się urzędowi z każdą zmianą naszego miejsca pobytu? Żeby urzędnicy (funkcjonariusze) wiedzieli, gdzie nas szukać, gdy przyjdzie im taki kaprys? Jeżeli urząd czegoś od obywatela potrzebuje, może do niego napisać. Dziś już w niemal każdym formularzu urzędowym obywatel ma prawo wskazać adres do korespondencji, różny od adresu zamieszkania. Autorzy tych formularzy zresztą w ten sposób sankcjonują fikcyjność obowiązku meldunkowego.

W formularzach podatkowych PIT podaje się adres zamieszkania podatnika „do celów identyfikacyjnych”, co niedwuznacznie sugeruje, że chodzi nie o adres faktycznego zamieszkania, lecz o adres zameldowania. Ale po co urzędowi skarbowemu identyfikacja poprzez adres, jeżeli w tym samym formularzu podaje się NIP podatnika? Jeżeli NIP nie wystarcza do identyfikacji podatnika, to po co w takim razie w ogóle istnieje ten system numerów?
I dlaczego urzędy skarbowe nie przyjmują do wiadomości istnienia podstawowego systemu identyfikacji obywateli, jakim są numery PESEL?

Z punktu widzenia administracji skarbowej wystarczyłoby, by obywatel składał oświadczenie wskazujące gminę, w której chce płacić podatki. I podawał swój rzeczywisty adres korespondencyjny, co zresztą i tak obecnie może uczynić w specjalnej rubryce na końcu formularza PIT.

Urzędnicy są żądni nie tylko wiedzy o naszym miejscu zamieszkania, ale nawet o jednodobowym pobycie w „domu wczasowym lub wypoczynkowym, pensjonacie, hotelu, motelu, domu wycieczkowym, pokoju gościnnym, schronisku, campingu lub na strzeżonym polu biwakowym.” Zabawne jest, że według ustawy „osoba przebywająca w określonej miejscowości w celach turystycznowypoczynkowych poza tymi zakładami jest zwolniona z obowiązku zameldowania się, jeżeli jej pobyt w tej miejscowości nie przekracza 30 dni.” Jedyne wyobrażalne uzasadnienie obowiązku meldowania się podczas wyjazdów turystycznych dotyczyć może potrzeby poszukiwania turystów, którzy zniknęli wszechwiednemu państwu z ewidencji na podejrzanie długi okres. Ale właśnie wtedy, gdyby się trzymać tylko tej ustawy, zaginionych turystów należałoby zacząć szukać dopiero po 30 dniach! To pokazuje absurd systemu, na rzecz którego obywatele tracą swoje podatki oraz wolność.

Oprócz podatków, obywatele tracą także swoją opodatkowaną gotówkę, gdyż przy każdej zmianie miejsca zamieszkania powinni wymienić - oczywiście, na własny koszt - dowód osobisty i prawo jazdy, w których dane meldunkowe są starannie utrwalane za pomocą foliowania. Wyraźnie widać, że komunistyczne książeczki znacznie lepiej pasowały do tego systemu ewidencji...

Przez ostatnie kilkanaście lat, dzięki kolejnym ustawom i orzecznictwu, nastąpiło oderwanie meldunku od prawa do pobytu w lokalu, w którym jest się zameldowanym. Najpierw trzeba mieć prawo do lokalu, własność lub zgodę właściciela, by w nim zamieszkać, a potem o fakcie zamieszkania należy zameldować urzędnikowi. Tymczasem do dzisiaj policjanci, wezwani do sprzeczki o prawo zamieszkiwania w lokalu, sprawdzają meldunki w dowodach osobistych i na tej podstawie stają po jednej ze stron sporu. Ewidencja meldunkowa jest jednak tylko zapisem stanu zgłoszonego przez obywateli, a nie decyzją urzędu o prawie do lokalu. I nie policja jest od rozstrzygania sporów majątkowych, lecz sądy.

Anachroniczność obowiązku meldunkowego wyszła na jaw po otwarciu granic Unii Europejskiej. System ewidencji 40 mln ludzi posypał się, gdy 2 mln ludzi przeprowadziło się na podstawie paszportów.
W paszportach bowiem nie trzeba wpisywać danych meldunkowych, a mimo to pozostaje się legalnym obywatelem.

Maciej Białecki

No i dlatego nam czasem giną (ewidencyjnie!) turyści na szlakach (do tego kiepsko znakowanych) a o niektórych to sie dowiadujemy z forum tzn. gdzie sie wybieraja na początku listopada, a potem nam oni pieknie sprawozdają , jak juz powrócą i super:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-24 15:57:04

Przerwany spektakl w teatrze - Rzeczypospolita... 2007-11-23

W niedzielę 21 października 2007 roku prawie 55% uprawnionych do głosowania Polaków, wybrało się w tym dniu do wyjątkowego teatru - "Rzeczypospolita" na bardzo rzadko przedstawianą sztukę pt. "Wybory". Był to w tym dniu jedyny dość nietypowy spektakl, którego wagą było zwycięstwo lub przegrana. Został wystawiony w środku sezonu i po niespełna dwóch latach od zmiany kierownictwa tej placówki. Takie sztuki wystawiane są zazwyczaj regularnie, ale bardzo rzadko, bo jedna, raz na cztery lata.

Jednak reżyser kierujący tym teatrem podjął odważną i karkołomną decyzję o jej wcześniejszym wystawieniu. Liczył na to, że przyniesie ona ponowny i podobny sukces do tego sprzed dwóch lat. Niestety stało się inaczej. Tym razem widzowie którzy wybrali się na to przedstawienie byli bardzo krytyczni wobec nie tylko kierownictwa i reżysera, ale aktorów także. Prapremiera zamiast stać się spektakularnym sukcesem, okazała się bolesną i ciężką porażką.

Po czymś takim reżyser i aktorzy nie mając innej alternatywy złożyli wypowiedzenia z pracy. Zresztą w tym teatrze nie pierwsi i nie ostatni, którym się to przytrafiło. Liczą na to, że chwilowo pożegnali się z tym miejscem. Mają tą nadzieję, że widownia oraz wyjątkowo nieprzychylni krytycy już niebawem zrewidują swoje opinie i złe nastawienie wobec nich.

Co zatem przyczyniło się do porażki tej ekipy? Mnóstwo różnych niepotrzebnych skandali, skandalików i drobnych potknięć, które widownia dzięki wielce "przychylnym" mediom na bardzo długo zapamiętała. Przypomnijmy chociażby kilka z nich, np. alkowę pewnej obscenicznej i skandalicznej aktorki, która uwielbiała filmować siebie i swoich gości "ukrytą kamerą", by następnie upubliczniać je w telewizji prezesów Wejcherta i Waltera.

Inna, z wyglądu bardzo atrakcyjna aktoreczka, lubiła romansować z podstarzałymi suflerami. Kochała opalać się z nimi pół nago na plażach w Egipcie, co wychwycili i ujawnili paparazzi. Ponadto twierdziła, że łączy ją tylko przyjaźń. Nikt w to nie uwierzył, i dlatego te ekscentryczne upodobania ją zgubiły.

Pewne małżeństwo na czym tylko mogło, okradało regularnie teatr. Głównie na paliwie. Po przeliczeniu rachunków za kupione paliwa i przeliczenie przejechanych kilometrów, jednoznacznie wynikało, że przejechali tyle, jakby jeździli nonstop przez 24 godziny. A gdzie praca w teatrze?

Znowu inny bardzo dobrze znany aktor zapragnął zakosztować różnej miłości, z analną włącznie, z jedną z pań spoza teatru. Jednak owa pani okazała się dość niedyskretna i dzięki temu wyszło na jaw, że uprawiała ona miłość z wieloma mężczyznami. Dlatego obecnie ma ona poważne trudności w ustaleniu ojcostwa dla jednej z jej córek, a nasz bohater prokuratora, który zarzuca mu na niej gwałt.

Jeszcze inny aktor stawiał za główny cel propagowanie rozwoju rodziny poprzez zakaz używania prezerwatyw. Za to za każde kolejne urodzone w teatrze dziecko, popierał regularne jednorazowe płacenie becikowego. Jego mottem przewodnim było propagowanie rodzin wielodzietnych, z tym, że on sam poprzestał na dwójce swoich własnych pociech. Ponadto zapragnął wprowadzić nowy kanon "sztuk", o których większość widowni nie chciała słyszeć. Nie mówiąc już o ich graniu. Niektórzy z aktorów mieli zapędy począwszy do faszystowskich poprzez antysemickie, aż do filosemickich. I jak tu można spokojnie prowadzić taki teatr!? Istny dom wariatów!

Coraz częściej zamiast ważnych dzieł, grano jakąś szmirowatą operę komiczna? Na początku to się nawet widowni podobało, gdyż oglądający mieli z tego niezły ubaw. Ale z czasem i to się znudziło. Z upływem kolejnych miesięcy spektakle te stawały się coraz bardziej niestrawne. Pomimo że przedstawienia były coraz gorsze, to główny reżyser robił wszystko by to poprawić. Częste roszady aktorskie i zamiany ról powodowały krótkotrwały zamęt i chaos w teatrze. Jednak nie wszyscy grali źle. Znacząca większość to bardzo dobrzy aktorzy, których świetna gra przyciągała i przyciąga nadal jego najwierniejszą widownię.

No cóż, generalnie w tym dniu publiczność odebrała widowisko pozytywnie. Na koniec co prawda nie wszyscy byli zadowoleni, ale większość biła brawo. Osobiście i ja również byłem na tej sztuce. Jeśli zajdzie taka konieczność ponownie się na nią wybiorę i zasiądę w tym samym miejscu co zawsze. Zatem do zobaczenia do następnego przedstawienia. Kiedy zostanie teraz wystawione? Za cztery lata czy wcześniej? Czas pokaże. Zatem pamiętajmy, że decyzja o obsadzie ról w każdym kolejnym przedstawieniu zależy tylko i wyłącznie od widowni, czyli od nas samych.

Autor: Dariusz Adamczewski

Tu się pozwolić nie zgodzić z autorem, jako skromny uczestnik tego prawie 45 %, które w tym dniu się nie wybrało do przedmiotowego teatru, głownie dlatego, że publiczność została oszukana co do nazwy sztuki, bo to było tylko "głosowanie". I tak długo to bedzie wystawiane przy do połowy wypełnionej widowni, dokad wybór będzie dokonywany przez innych czasem kanapowych, zanim nie ziści sie wybieranie bezpośrednie w okręgach mandatowych, ktore też ma swoje wady, ale wtedy mozna sie pokusic o wprowadzenie obowiązkowego udziału w akcie wyborczym. Moze i warto podyskutowac przy okzji o zmianie ordynacji na większościową, ale to dla mnie temat możliwe, że nieco odrębny?

Dlaczego o tym się rozpisałem? Coraz bliżej będą wybory w PTTK, a obecna ordynacja wyborcza preferujaca takze w PTTK - tylko miernych, biernych, ale wiernych nie przystaje do sprawnego zarządzania nowoczesną organizacją turystyczną w XXI wieku! A tego powinnismy ozcekiwac od XVII Zjazdu Krajowego PTTK, no nie?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-24 16:11:36


Fundamentalizm Żydowski i tresura nie-Żydów 2007-11-24

Noblista urodzony w Polsce, Baszewis Singer, napisał, że gdyby na świecie nie było anty-semityzmu, Żydzi by go stworzyli w celu zapobiegania rozbiciu i wynarodowieniu się Żydostwa. Fundamentalizm żydowski kwitnie w Izraelu i wśród radykalnych Żydów w Ameryce jak też w Europie. Opracowanie naukowe tego fenomenu przygotowali profesorowie Izrael Shahak i Norton Mezvinsky w książce pod tytułem „Jewish Fundamentalizm In Izrael” wydanej w 1999 roku przez Pluto Press w Londynie i w Sterling w Wirginii, USA.

Niedawno profesor Shahak umarł w Jerozolimie, w niewyjaśnionych okolicznościach. Znane są zbrodnie popełniane przez fundamentalistów żydowskich, z których jeden wsławił się politycznym morderstwem, strzelając kulą w plecy premiera Izraela Itzak’a Rabin’a. Jest on nadal bohaterem fundamentalistów żydowskich tak w Izraelu jak i w Nowym Jorku oraz w innych skupiskach Żydów. Natomiast syjonista, dr. Baruch Goldstein otworzył ogień na modlących się Arabów i zabił 29 oraz zranił okolo 100 w Hebronie w meczecie Ibrahimi.

W wyżej wspomnianej książce, jest rozdział pod tytułem „Religijne tło zabójstwa Rabina.” Profesor Izrael Shahak opisuje też w książce „Żydzi i Goje – XXX Wieków Historii” religijne tło zbrodni dokonywanych w tradycji Talmudu. Książka ta była wydana w 1997 roku przez Fijorr Publishing Warszawa-Chicago.

Zbiegiem okoliczności w tym samym roku, po interwencji Narodów Zjednoczonych, najwyższy sąd w Izraelu oficjalnie zakazał dalszego stosowania tortur przez władze izraelskie na Arabach palestyńskich. Był to oficjalny zakaz, który w praktyce nie był i nie jest przestrzegany. Izrael był jedynym państwem na świecie, w którym stosowanie tortur było legalne.

W książce „Żydzi i Goje” opisany jest terror rabinów – talmudystów stosowany w społecznościach Żydowskich przez 1000 lat, do połowy 19go wieku. Metody tego terroru były następnie przekazane bolszewickiemu aparatowi terroru i obecnie są nadal stosowane w Izraelu, według opisów szlachetnych Żydów, takich jak uratowany w 1944 roku przez oficera A.K. Zenona Wosia z getta warszawskiego, późniejszy profesor chemii, Izrael Shahak.

Trzeba pamiętać, że Żydzi w Polsce żyli według zasad Talmudu, który był oficjalnym prawem autonomii żydowskiej na terenach polskich przez 500 lat, od czasu zatwierdzenia tekstu Statutu Kaliskiego w 1264 roku.

Tekst tego statutu Żydzi opracowali sami i wcześniej, chwilowo, udało im się otrzymać na krótki czas zatwierdzenie statutu o tej samej treści we Wiedniu.

Talmud ukończony w Babilonie-Bagdadzie w 500 lat po Chrystusie jasno stwierdza, że wszelkie zasady etyczne i 10 przykazań stosują się wyłącznie do Żydów i Żydzi mają prawo moralne postępować z nie-Żydami tak jak z bydłem.

W ramach osi USA-Izrael Żydzi, tłumacze z arabskiego języka na angielski, wprowadzili tortury do przesłuchań więźniów w Iraku, Afganistanie na Kubie w Guantanamo Bay oraz w więzieniach takich jak w okolicy lotniska w Szymanach, za zgodą ówczesnego prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego, według raportów amerykańskich organizacji broniących praw człowieka. Kryminalne śledztwo przeciwko Kwaśniewskiemu powinno być przeprowadzone w tej sprawie, żeby oczyścić dobre imię Polski.

Ogrom zbrodni hitlerowskich oraz tragedia Żydów, głównie biedoty, pomogły Żydom stworzyć żydowski aparat szantażu wobec nie-Żydów, za pomocą pomawiania ludzi o anty-semityzm. Jest to skuteczne, zwłaszcza w krajach zdominowanych przez Żydów, gdzie takie pomówienia mogą oznaczać koniec kariery, stratę pracy etc.

W USA i w krajach Unii Europejskiej Żydom udało się przeprowadzić tresurę nie-Żydów, podobną do tresury, jaką stosował profesor Pawłow w eksperymentach dokonywanych na psach. Podobnie wywołuje się odruch warunkowy, który objawia się w formie oskarżenia o anty-semityzm, człowieka nie lubianego przez jakiegoś Żyda, albo kogoś, kto krytykuje nieetyczne postępowanie Żydów, działających w tradycji Talmudu.

Profesor Shahak opisuje typową sytuację: „byłem w Jerozolimie świadkiem pewnego zdarzenia, gdy w czasie szabatu ultra-ortodoksyjny Żyd nie pozwolił skorzystać ze swego telefonu, w celu wezwania pomocy do nie-Żyda, który akurat zasłabł w pobliżu jego domu. Zamiast zwyczajnie opisać to wszystko w prasie, poprosiłem o spotkanie z przedstawicielami jerozolimskiego Sądu Rabinackiego, składającego się z rabinów mianowanych przez Państwo Izrael. Spytałem ich, czy takie postępowanie jest zgodne z zasadami religii żydowskiej. W odpowiedzi usłyszałem, że ów Żyd, odmawiając dostępu do telefonu, zachował się nie tylko pobożnie, ale i prawidłowo. Na poparcie swego werdyktu sędziowie odesłali mnie do zredagowanego współcześnie i uznawanego za miarodajne kompendium przepisów talmudycznych. Zrelacjonowałem ten incydent na łamach ukazującego się w języku hebrajskim, „Haaretz,” wywołując swoją publikacją swoisty skandal prasowy.
Skutki tego skandalu były dla mnie raczej przykre.
Ani izraelskie ani diasporyczne władze rabiniczne nie zmieniły stanowiska Sądu Rabinackiego, podtrzymując, że Żydowi nie wolno naruszyć zakazów szabatu, nawet w celu ratowania życia goja. Dodano do tego „świętobliwy” wywód, z którego wynikało, że gdyby konsekwencją odmowy było narażenie Żydów na niebezpieczeństwo, wówczas profanacja szabatu (właśnie z uwagi na dobro Żydów) byłaby dozwolona.”

Profesor Shahak dalej pisze: „Gdy opierając się na zdobytej w młodości wiedzy, zacząłem zgłębiać prawa Talmudu rządzące stosunkiem Żydów do gojów, stało się dla mnie jasne, że ani syjonizm ze swoją pozornie świecką retoryką, ani reguły polityczne obowiązujące od zarania Państwa Izrael, ani tym bardziej postępowanie wspierających Izrael przedstawicieli diaspory nie mogą być zrozumiane bez głębokiej analizy tych praw oraz światopoglądu, który jest ich konsekwencją.
Zarówno polityka uprawiana przez Izrael po „wojnie sześciodniowej,” w szczególności swoisty apartheid stosowany przez reżym izraelski na terytoriach okupowanych, jak i nastawienie większości Żydów do kwestii praw Palestyńczyków tylko mnie w takim przekonaniu utwierdziły.”

Fundamentalizm Żydowski idzie w parze z tresurą nie-Żydów za pomocą swoistego aparatu szantażu. Sprawa porozumienia z większością Żydami jest skomplikowana i często beznadziejna.

Autor: Iwo Cyprian Pogonowski

W całym tym artykule znalazłem dwie mysli, ktore pasują "jak ulał" do tut. forum i jego modulacji:

1. " .....napisał, że gdyby na świecie nie było anty-semityzmu, Żydzi by go stworzyli w celu zapobiegania rozbiciu i wynarodowieniu się Żydostwa."

To przecież dokładnie jak tu na forum - 3-sowcy tworza permanentny stan zagrożenia, cenzurują i wycinają, albo tendencyjnie olewaja wypowiedzi nie-swoich........

2. "Fundamentalizm Żydowski idzie w parze z tresurą nie-Żydów za pomocą swoistego aparatu szantażu. Sprawa porozumienia z większością Żydami jest skomplikowana i często beznadziejna."

No to jestesmy w domu! szantaze, przypisywanie etykiet jakoby klakierom, odcinanie i plebiscyty. Mówi nam to coć ?
Pozdrawiam serdecznie:-) ANT
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-11-30 18:57:58



Powstaje nowa partia w Polsce

11/03/2007 Wpisał: Redakcja 29.11.2007.
Były Premier Leszek Miller potwierdził informację o tworzeniu nowej partii „Polska Lewica”. Na stronie http://www.polska-lewica.pl/ znajduje się informacja o powodach jej utworzenia.
Jest też na tej stronie informacja o I Kongresie Polskiej Lewicy, który odbędzie się 16 grudnia 2007 roku o godz. 11.00 w Łódzkim Domu Kultury, 90-113 Lódź, ul. Traugutta 18.

Poniżej zamieszczamy deklarację Polskiej Lewicy.

Redakcja

Polska Lewica

Tworzymy nową formację na polskiej scenie politycznej, formację nowoczesnej europejskiej lewicy. Widząc ogrom wyzwań stojących obecnie przed socjaldemokracją oraz sprzeciwiając się trwającej od dłuższego już czasu nagonce na środowiska lewicowe postanowiliśmy powołać do życia Polską Lewicę partię szerokiej lewicy społecznej. Poniżej przedstawiamy naszą deklarację ideową. Te siedem punktów to zaproszenie do dyskusji, to ramy, wokół których chcemy budować nową Lewicę. Każdy głos jest w tej dyskusji cenny, każdy ma znaczenie. Miarą demokracji jest bowiem odpowiedzialność obywateli za kształt Państwa.

Historia – drzwi, które czas najwyższy zamknąć.

Począwszy od roku 1989, jesteśmy świadkami swoistej wojny historycznej dzielącej naród w imię rozliczeń i polityki historycznej nowych prawicowych formacji. Jesteśmy przeciwni wykorzystaniu historii do prowadzenia walk politycznych. Sprzeciwiamy się fałszowaniu historii najnowszej. Mamy świadomość, że jak każdej lewicowej formacji również nam nie uda się uniknąć dokonania oceny przeszłości. Nie czujemy jednak lęku przed mówieniem o PRL-u i jego dokonaniach. W przeciwieństwie do innych partii lewicowych nie chcemy unikać tego tematu, nie chcemy i nie będziemy biernie przyglądać się niszczeniu dorobku wielu milionów Polaków. Dla nas historia ostatnich pięćdziesięciu lat to nie jedynie czas straconych nadziei, terroru i politycznych prześladowań. Pamiętamy o wysiłku milionów naszych rodaków żyjących w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Pamiętamy o rewolucyjnych zmianach społecznych jakie zaszły w Polsce tamtego okresu.

Widzimy i rozumiemy potrzebę obrony wszystkich tych, którzy kierując się dobrem Ojczyzny odbudowywali Ją z wojennych zgliszczy, budowali Jej przyszłość lub po prostu starali się robić swoje bez względu na polityczne zawirowania. Polska Rzeczpospolita Ludowa była ojczyzną milionów Polaków mieszkających na ziemiach między Odrą a Bugiem w przeciągu ponad 40 lat. Historia PRL nie jest etapem łatwym w historii narodu polskiego, historia ta nie jest jedynie czarno-biała w przeciwieństwie to stosowanych przez polityków prawicy ocen. Pamiętamy o ogromnych dokonaniach społecznych tego okresu, o wysiłku całego społeczeństwa w budowie Polski bez względu na jej kolor, czy rządzącą partię. Pamiętamy o rozwoju przemysłowym i niespotykanym w dziejach naszego kraju postępie w infrastrukturze komunikacyjnej i technicznej. To dzięki tym osiągnięciom suwerenna już Rzeczpospolita zyskała realne korzyści z prowadzonej prywatyzacji. Wszystkim dzisiejszym krytykom pragniemy przypomnieć, że to dzięki zmianom jakie zaszły w Polsce ludowej ich dzieci mogą liczyć dziś na bezpłatną naukę na wszystkich jej szczeblach. Historia tego okresu ma również swoje ciemne karty, o których nie chcemy zapominać i których nie chcemy pomijać milczeniem. To właśnie w socjalnych hasłach Czerwca, Października i Sierpnia odnajdujemy swoje korzenie a wartości przyświecające protestującym robotnikom uznajemy za podstawę działań współczesnej lewicy w Polsce. Dwadzieścia jeden postulatów sierpniowych jest dla nas nie tylko drogowskazem, ale również cenną dla demokracji lekcją historii. Dlatego też domagamy się rzetelnej prawdy w ocenie Polski ludowej oraz pamięć dla ofiar poniesionych przez polskie społeczeństwo bez względu na to, po której stronie barykady przyszło im stanąć. Wierzymy jednak głęboko, że już czas najwyższy zamknąć za sobą te drzwi a historię, jej ocenę i interpretację zostawić obiektywnym historykom Polska potrzebuje dziś, bowiem odważnej wizji przyszłości wolnej od historycznych rozliczeń i walk.

Dlatego też w miejsce Polski tkwiącej w okowach niełatwej przeszłości, w miejsce domu podzielonego proponujemy Nową Wizję, Polskę otwartą na przyszłość, obywatelską, mocno zakotwiczoną w jednoczącej się Europie i demokratycznym świecie. Proponujemy Nową Wizję w zakresie gospodarczym, społecznym i obyczajowym. Proponujemy nową wizję dla wszystkich obywateli, wizję kraju, który czerpać będzie doświadczenie ze swojej bogatej historii i różnych, często przeciwstawnych opinii. Pragniemy kraju opartego na rozsądku swoich obywateli, słuchającego i rozumiejącego własne społeczeństwo. Pragniemy Polski otwartej, demokratycznej i sprawiedliwej, w której każdy głos zostanie wysłuchany, a każdy pogląd i wyznanie uszanowane. Wierzymy w mądrość Polaków i ich zaangażowanie, dlatego wiemy, że taka Polska jest możliwa, wiemy, że wspólnie jesteśmy w stanie tego dokonać.

Polska – Nowa Wizja

Rozpoczęta blisko 20 lat temu transformacja ustrojowa i gospodarcza, zmierzająca do budowy struktur państwa demokratycznego opartego na społecznej gospodarce rynkowej, zakończyła się ostatecznie w roku, 2004 gdy ówczesny premier polskiego rządu Leszek Miller złożył podpis pod traktatem akcesyjnym określającym warunki przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Ostatni cel, jaki postawiono przed naszym krajem w 1989 roku został osiągnięty. Polska jest dziś w pełni demokratycznym krajem, pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej i Paktu Północnoatlantyckiego. Wspólnie przebyliśmy daleką drogę, ale wiele jest jeszcze przed nami. Najbliższe dziesięciolecie decydować będzie o tym, jaką Polskę zostawimy naszym potomnym. Doświadczenia ostatnich lat uczą, że choć dane nam cieszyć się demokracją to jednak jest ona zbyt słaba, a państwo nadal stoi na uprzywilejowanej pozycji w kontaktach z obywatelem. Obecnie toczy się spór o kształt polskiego państwa, o to czy miejsce polski demokratycznej i samorządnej zajmie państwo centralnie administrowane, w którym prawa obywateli zejdą na plan drugi. Dziś potrzeba Polakom Nowej Wizji, która postawi przed naszym krajem jasne i przejrzyste cele oraz określi sposób ich osiągnięcia. Polska Lewica, my wszyscy taką wizję mamy. Pragniemy Polski silnej siłą swoich obywateli, w której samorząd będzie podstawą działania państwa a udział Polaków w sprawowaniu władzy i braniu odpowiedzialności za Polskę nie będzie ograniczał się jedynie do aktywności w dniu wyborczym. Pragniemy Polski bogatej wiedzą i dorobkiem Polaków. To właśnie Lewica wolna od politycznych i gospodarczych dogmatów jest w stanie to zagwarantować. Postęp jest jednym ze sposobów osiągnięcia tego celu. Postęp połączony z polityką gospodarczą skierowaną na wyzwolenie w Polakach ich gospodarczego potencjału. Małe i średnie przedsiębiorstwa stanowią, bowiem o rozwoju i dostatku narodów. Pragniemy wreszcie Polski sprawiedliwej i solidarnej w kwestiach społecznych. Prawo stanowi podstawę działania zarówno Państwa jak i narodu, dlatego musi ono być proste i zrozumiałe zarówno dla administracji jak i obywatela. Prawo to musi być przede wszystkim jednak skoncentrowane na zagwarantowaniu podstawowych wolności obywatelskich zarówno w kwestiach społecznych, politycznych, sumienia, ale i gospodarczych. Wreszcie Polska solidarna w kwestiach społecznych to kraj, w którym politykę społeczną realizuje się nie tylko siłami administracji publicznej, ale również z pomocą silnych i powszechnych organizacji pozarządowych.

Solidaryzm społeczny

Podstawą państwa, jakie pragniemy tworzyć jest szeroko pojęta idea solidaryzmu społecznego, współodpowiedzialności za otaczających nas współobywateli wreszcie poczucia wspólnoty zarówno narodowej jak i szerzej ludzkiej.
Głębokie poczucie humanitaryzmu i liberalne korzenie lewicy w połączeniu z efektywną gospodarką to cechy Polski naszych marzeń. Dlatego właśnie tak duży nacisk kładziemy na rozwój samorządu i struktur państwa obywatelskiego. To właśnie w nich widzimy główny oręż w walce z niedostatkiem, bezrobociem i wykluczeniem społecznym. Jesteśmy Lewicą a tym samym kierujemy się przede wszystkim dobrem najsłabszych i najbardziej potrzebujących. Odrzucamy model dzikiego kapitalizmu prowadzącego do rozwarstwienia społecznego i eliminacji z udziału w życiu społecznym nie tylko jednostek najsłabszych, ale i całych grup zawodowych bądź środowiskowych. Wierzymy, że efektywnie wykorzystana gospodarka, ciesząca się szeroką wolnością oraz liberalnym prawodawstwem jest w stanie znacząco zwiększyć możliwości pomocy państwa. Sprzeciwiamy się konfliktowaniu pracodawców i ich pracowników poprzez dogmatyczne przedstawianie przedsiębiorców jako wyzyskiwaczy i malwersantów. Chcemy żeby państwo było partnerem dla uczciwych pracodawców oraz pośrednikiem w ich kontaktach z pracownikami.

Praca jest najwyższym dobrem w życiu każdego człowieka, ale praca ta musi być uczciwie wynagradzana podobnie jak i uczciwe muszą być postulaty socjalne pracowników, a szczególnie związków zawodowych. Praca jest też według nas najlepszym lekarstwem na takie patologie jak długotrwałe bezrobocie czy bezdomność. Z tego też powodu opowiadamy się za stworzeniem systemu refundowanych przez państwo kredytów na poczet spółdzielni społecznych skupiających osoby potrzebujące pomocnej dłoni w wyjściu ze swoich życiowych tragedii. Sprzeciwiamy się tym samym polityce społecznej opartej na rozdawnictwie i fałszywie pojmowanej równości. Pomoc powinna docierać do tych, którzy jej naprawdę potrzebują. Z tego względu opowiadamy się za takim systemem pomocy finansowej państwa, który uwzględnia nie tylko potrzeby, ale i realne możliwości beneficjentów. Sprzeciwiamy się takim świadczeniom społecznym, które nie uwzględniają faktycznej kondycji materialnej odbiorców. Innymi słowy nie może być tak, że tyle samo środków otrzymują rodzice nowonarodzonego dziecka, bez względu na osiągane dochody, nie może być tak, że z takich samych ulg korzystają osoby o diametralnie różnych poborach. Pomoc społeczna, aby była skuteczna musi być przede wszystkim zasadna i bezpośrednia. Jednocześnie jednak mamy świadomość, że państwo nie może pełnić w stosunku do swoich obywateli roli paternalistycznej uwalniając ich od odpowiedzialności za swoje życie i podejmowane decyzje. Pomoc państwa, aby być efektywną musi przede wszystkim wskazywać kierunki rozwoju i możliwości zaspokojenia potrzeb, musi inspirować do działania i w tym działaniu pomagać, a nie jedynie dawać uniezależniając tym samym od siebie i uniemożliwiając wyjście z trudnej sytuacji życiowej.

Wreszcie to my sami jako społeczeństwo poprzez bezpośredni udział w organizacjach pozarządowych musimy podejmować działania mające na celu pomoc społeczną i walkę z wykluczeniem społecznym. To właśnie organizacje pozarządowe muszą być głównym partnerem państwa w walce z problemami społecznymi. Polska społecznie solidarna to wreszcie Polska tolerancyjna i liberalna światopoglądowo. Walka z wykluczeniem społecznym to również walka z wykluczeniem ze względu na orientację seksualna czy wyznanie.

Polska stoi również przed istotnym problemem reformy systemu ubezpieczeń społecznych. Postulujemy uwolnienie rynku ubezpieczeń z zachowaniem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jako instytucji pośredniej odpowiedzialnej za dystrybuowanie składek do odpowiednich ubezpieczycieli oraz udzielając gwarancji ich działaniom. Tylko inwestowane i obracane na wolnym rynku środki są w stanie się pomnażać zapewniając tym samym dostatnią emeryturę bądź rentę. Oczywiście nie może oznaczać to pełnej likwidacji systemu ubezpieczeń państwowych, państwo, bowiem musi bezwzględnie zapewnić bezpieczeństwo socjalne tym, którzy nie z własnej winy nie mogą sami sobie jej zapewnić bądź wypracować.

W ślad za reformą systemu ubezpieczeń musi również równolegle pójść reforma systemu ochrony zdrowia, który w podobny sposób musi zostać oparty o prywatne ubezpieczalnie pomnażające środki na leczenie w szpitalach i klinikach zarówno prywatnych jak i państwowych czy samorządowych. Tu również jednak musi zostać zachowany państwowy nadzór zapewniający bezpłatną opiekę zdrowotną tym wszystkim, których na to nie stać. Te dwie reformy muszą mieć miejsce, jeżeli chcemy zapewnić bezpieczeństwo zdrowotne i socjalne polskiego społeczeństwa. Jednakże nim do nich dojdzie trzeba wreszcie zerwać z mitem bezpłatnej służby zdrowia i systemu ubezpieczeń. Dziś, bowiem wszyscy pracujący Polacy płacą ogromne sumy w ramach pobieranych składek ubezpieczenia zdrowotnego i społecznego jednakże jest to raczej forma ukrytego opodatkowania albowiem pozbawieni jesteśmy prawa do decydowania o sposobie wykorzystania opłacanych składek oraz wiedzy na temat wysokości uzyskanego w ten sposób kapitału. Proponowane na wstępie zapisy nie są formą nowych obciążeń finansowych a jedynie propozycją uwolnienia od obecnie istniejących i zastąpienia ich przejrzystym systemem opartym o zasady pomnażania kapitału i konkurencyjności.

Nowa Wizja – Nowy Rozwój (gospodarka)

Polska stoi dziś przed istotnym dla jej przyszłości wyborem pomiędzy państwem wybujałego interwencjonizmu, a państwem pozbawionym jakiejkolwiek kontroli nad rynkiem – państwem dzikiego kapitalizmu. Obecnie potrzebne jest innowacyjne podejście do roli państwa w gospodarce opierające się na doświadczeniach rozwiązaniach sprawdzonych na innych rynkach.
Potrzebna jest nowa wizja gospodarki rynkowej obejmującej zarówno liberalne ustawodawstwo i system podatkowy jak również rozumiejącej społeczne funkcję rynku. Wzrost gospodarczy, o jaki zabiega Polska Lewica służyć ma przede wszystkim likwidacji biedy, wszelkich form wykluczenia i rozwarstwienia społecznego. Z tego względu Polska Lewica odrzuca wszelkie ekonomiczne i gospodarcze dogmaty będące dotąd głównym balastem formacji lewicowych. Postuluje działania mające na celu wykorzystanie wszelkich możliwości dla zapewnienia gospodarce najwyższej efektywności z wykorzystaniem rozwiązań liberalnych włącznie. Pamiętamy przy tym jednak o potrzebie stałego wzrostu udziału partycypacji pracowniczej opartej na rzetelnych i uczciwych przesłankach. Gospodarka to według nas nie tylko wzrost gospodarczy to przede wszystkim miejsca pracy, jednakże żeby zapewnić możliwie pełne zatrudnienie, powstawanie nowych miejsc pracy oraz jej godne wynagradzanie niezbędny jest właśnie trwały i szybki wzrost gospodarczy. Dlatego istotne jest zmniejszenie pozapłacowych kosztów pracy oraz kosztów prowadzenia działalności gospodarczej. Zmniejszenie klina podatkowego oraz przeciwdziałanie zwiększeniu opodatkowania niskich wynagrodzeń. W tym celu niezbędne jest nie tylko zmniejszenie opłat ponoszonych przez przedsiębiorców, ale też poprawa działania organów administracji oraz sądownictwa zwłaszcza w zakresie usprawnienia postępowań w kwestiach cywilnych.

Rozwój gospodarczy kraju wymaga również zwiększenia innowacyjności i konkurencyjności gospodarki opartej na wiedzy. Gospodarka musi wreszcie w sposób zrównoważony i efektywny korzystać z zasobów środowiska naturalnego zapewniając wysoki standard w zakresie ekologii i bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli. Rozwój gospodarczy jest w ocenie Polskiej Lewicy najlepszą i najkrótszą drogą do społeczeństwa rozwiniętego i dostatniego. Dlatego obowiązkiem spoczywającym na nowoczesnej formacji lewicowej jest odpowiedzieć na pytanie nie tylko jak sprawiedliwie dzieli, ale przede wszystkim jak pomnażać uzyskiwane dochody. Ideałem rozwoju gospodarczego i jego głównym celem, poza wyrównaniem różnic dzielących dziś Polskę od najlepiej rozwiniętych krajów unii, jest umożliwienie jak najszerszej rzeszy społeczeństwa udziału w tym rozwoju i uzyskiwaniu płynących z niego korzyści. Nie może być rozwoju gospodarczego bez inwestowania w kapitał ludzki, w wiedzę oraz innowacje techniczne i badawcze. Wreszcie rozwój gospodarczy wymaga poprawy konkurencyjności siły roboczej, ułatwień tworzenia małych i średnich przedsiębiorstw i rozwoju firm i instytucji innowacyjnych. To zaś wymaga reformy fiskalnej opartej o eliminację progresji i możliwie najpełniejsze ujednolicenie stawek podatkowych od towarów i usług.

Wreszcie dążąc do efektywnego systemu prawnego należy przeprowadzić przegląd i uprościć istniejące dotąd zapisy oraz w celu zapewnienia lepszej legislatury wprowadzić system powtórnych analiz ustawodawstwa tak by przedsiębiorcy oraz administracja otrzymali sprawne narzędzie zapewniające im możliwość efektywnego funkcjonowania. Niezbędne jest również odpowiednie promowanie firm rozpoczynających działalność 89 oraz poprawa dostępu małych i średnich przedsiębiorstw do kapitału początkowego opartego o gwarantowane przez państwo pożyczki. Kolejnym ważnym krokiem dla zapewnienia dynamicznego rozwoju polskiej gospodarki jest rozwój elektronicznych form działalności gospodarczej oraz zbudowanie jasnej i przejrzystej e-administracji.

Dla przeprowadzenia postulowanych zmian niezbędne jest nie tylko odrzucenie ciążących na lewicy dogmatów w zakresie gospodarki, ale też nowe spojrzenie na udział w tworzeniu przepisów podatkowych i gospodarczych jak najszerszej reprezentacji osób i instytucji zainteresowanych. Postulat konsultowania proponowanych zmian pod względem oceny ich wpływu na działalność gospodarczą należy obok systemu powtórnych analiz ustawodawstwa uznać za jeden z podstawowych wymogów dynamicznej gospodarki.

Postęp nowy impuls

Dla wprowadzenia niezbędnych zmian gospodarczych i społecznych niezbędne są nie tylko zdecydowane działania, ale także nowy impuls skierowany w kierunku zapewnienia im odpowiedniego podłoża i zrozumienia. Społeczeństwo edukacyjne jest, bowiem w stanie szybciej przyswajać niezbędne dla rozwoju informacje, ale również odpowiednio je analizować i wyciągać z nich konkretne wnioski. Jednym słowem żeby stanąć na wysokości czekającego nas zadania niezbędne jest zainwestowanie w innowacyjność i postęp. Wreszcie to właśnie edukacja jest jedną z głównych płaszczyzn realizacji lewicowego programu społecznego. W tym celu niezbędne jest promowanie innowacyjności wzmocnienie roli ośrodków badawczych w rozwoju przemysłu oraz w wykorzystaniu zasobów naturalnych i odnawialnych źródeł energii. Wreszcie dla zapewnienia wysokich dochodów oraz odpowiedniego standardu życia Polaków należy dokapitalizować i zmodernizować system edukacyjny tak by odpowiadał on potrzebom rynku pracy. Niezbędne jest w tym celu przede wszystkim podniesienie znajomości języków obcych, nowoczesnych technologii rozwój przedsiębiorczości oraz umiejętności społecznych takich jak; umiejętność podejmowania decyzji, umiejętność pracy zespołowej czy kreatywność i zdolność analitycznego myślenia.

Edukacja jest jednym z podstawowych zadań stojących przed państwem z tego względu nie może być poddana prawom rynku i musi liczyć na pełną pomoc administracji.
W celu zapewnienia odpowiedniego poziomu edukacji oraz rozwoju bazy badawczej państwo musi przeprogramować wydatkowanie środków budżetowych tak by zwiększyć nakłady na edukację. Jednocześnie jednak muszą zostać wyeliminowane bariery stojące na przeszkodzie podjęciu i kontynuowaniu nauki, musi zostać przygotowany odpowiedni program pozwalający na prognozowanie pobytu na pracę oraz zagwarantowany równy dostęp do edukacji i płynących z niej korzyści. To właśnie Lewica jest jedyną siłą polityczną, która może zapewnić odpowiednie warunki dla rozwoju nauki i gospodarki opartej na wiedzy. To Polska Lewica jest tą siłą polityczną, która w pełni rozumie potrzebę oparcia gospodarki o stojącą na wysokim poziomie wiedzę. Dlatego opowiadamy się za wzrostem nakładów na badania i innowacyjność oraz rozwój technologii teleinformatycznych mających na celu zapewnić Polsce wyższą konkurencyjność na polu gospodarki.

Środowisko

Rozwój gospodarczy i zmiany społeczne ukierunkowane na powstanie społeczeństwa spójnego są istotnym krokiem w stronę Polski odpowiadającej na wyzwania przyszłości. Jednak, aby ten cel osiągnąć muszą one zostać uzupełnione o pełną politykę w zakresie ochrony środowiska naturalnego i jego efektywnego wykorzystania. Rolą lewicy jest troska o środowisko naturalne, walka o jego stan i rewitalizację w obszarach zagrożonych. Obecne dziś na scenie politycznej formacje lewicowe pomijają tą niezwykle ważną kwestię traktując niejednokrotnie problem środowiska w kategoriach zła koniecznego. Dlatego też w tej niezwykle ważnej kwestii nie możemy i nie chcemy pozostać obojętni. Rozumiemy potrzebę zachowania środowiska w możliwie pełnej jego biologicznej formie i przekazania go naszym potomnym wraz z zaszczepioną w nich troską o jego dalszy los. Polska Lewica dostrzega i w pełni rozumie swoje powinności w tym problemie. Jest dla nas niezwykle ważną kwestią wzmocnienie funkcji regulacyjnych państwa w tym zakresie w połączeniu z troską o zapewnienie gospodarce warunków do trwałego i zrównoważonego rozwoju. Środowisko naturalne jest w naszym przekonaniu jednym z dóbr podstawowych ogółu społeczeństwa i podobnie jak kultura i sztuka nie może podlegać prawom wolnego rynku. W kwestii środowiska i ekologii stawiamy na postęp i jego innowacyjne efekty. Dlatego opowiadamy się za wprzężeniem go w ramy narodowej strategii postępu. Polityka w zakresie środowiska naturalnego wymaga pełnej koordynacji działań administracji publicznej zarówno na szczeblu krajowym jak i terytorialnym w zakresie wykorzystania zasobów naturalnych, promocji ekologii i programów mających na celu jego ochronę.

Podstawowym problemem stojącym obecnie przed Polską jest zmniejszenie emisji dwutlenku węgla zarówno w dziedzinie transportu, przemysłu jak i energetyki.
Zwiększona emisja gazów cieplarnianych spowodowana jest dużą energochłonnością wspomnianych powyżej gałęzi oraz zwiększonym wykorzystaniem paliw kopalnych w tym szczególnie uciążliwego dla środowiska węgla. Z tego względu niezbędne jest wprowadzenie programów dotujących działania mające na celu zmniejszenie ich zużycia przy jednoczesnym zwiększeniu efektywności i ograniczeniu energochłonności. Należy podejmować również działania mające na celu rozwój badań nad wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii oraz wprowadzić rozwiązania legislacyjne i fiskalne promujące ich wykorzystanie.

Kolejnym zadaniem jest zachowanie różnorodności biologicznej, w czym niezwykle pomocne mogą być doświadczenia innych krajów europejskich jak i unijnej legislatury. Szczególnie istotne w tym zakresie jest dalsze poszerzanie obszarów objętych programem Natura 2000 oraz jego efektywniejsze wykorzystanie poprzez uznanie za priorytetowe działań mających na celu edukację ekologiczną ludności zamieszkującej na obszarach nim objętych oraz zaspokojenie jej potrzeb w zakresie infrastruktury czy rynku ograniczonych zapisami programu. Z tego też względu regiony objęte programem muszą znaleźć się w centrum zainteresowania administracji centralnej, a wszelkie niedogodności związane z obowiązywaniem programu muszą być niwelowane poprzez przeznaczenie środków niezbędnych dla ich zrównoważonego rozwoju.

Podobnie niezwykle istotne jest przygotowanie programów w zakresie gospodarowania odpadami czy wykorzystania zasobów naturalnych. W tym zakresie wskazane jest umiejętne i pełne wykorzystanie środków unijnych oraz doświadczeń innych krajów członkowskich. Dla prawidłowego prowadzenia polityki w zakresie środowiska niezbędne jest również zintensyfikowanie konsultacji społecznych, zwłaszcza z udziałem licznie działających organizacji ekologicznych oraz zwiększenie środków na rozwój instytutów badawczych zajmujących się problematyką racjonalnego wykorzystania zasobów środowiska naturalnego oraz rozwojem w zakresie wykorzystania odnawialnych źródeł energii.

Państwo obywatelskie (administracja)

Polska jest dziś krajem w pełni demokratycznym jednak doświadczenia ostatnich lat uczą, że wciąż za mało jest mechanizmów zabezpieczających przed nadużyciami władzy, dlatego postulat dalszego wzmocnienia demokratycznych instytucji i podmiotowości obywateli jest nadal aktualny. Państwo, aby być silnym i się rozwijać musi być przede wszystkim bardziej samorządne i obywatelskie. Niezbędne jest dalsze wzmacnianie roli samorządów zmierzające w kierunku powstania silnych regionów, w których udział obywateli w podejmowaniu decyzji będzie pełniejszy poprzez stworzenie przy organach władzy samorządowej odpowiedników istniejących obecnie centralnie komisji wielostronnych w ramach, których odbywać się będą konsultacje społeczne.
Niezbędne jest ograniczenie roli wojewodów do organu przedstawicielskiego władzy centralnej i przekazanie części ich prerogatyw wykonawczych i kontrolnych urzędom marszałkowskim. Podobnie wskazana jest likwidacja organów powiatowych administracji samorządowej i podzielenie ich funkcji pomiędzy gminy i sejmiki województw. W ślad za tymi zmianami muszą jednak pójść kolejne, a mianowicie dalsza decentralizacja i przekazanie kolejnych uprawnień władzy centralnej samorządom oraz zmiana metody wyboru marszałka województwa z pośredniej na bezpośrednią, co wzmocni udział obywateli w sprawowaniu władzy. Jak bowiem pokazał przykład wprowadzonej w 2002 roku zmiany sposobu wyboru wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, oddanie obywatelom prawa wyboru samorządowej władzy wykonawczej zwiększyło zainteresowanie społeczeństwa samorządem oraz jego udział w wyborach samorządowych. Pamiętać przy tym trzeba, że wraz ze zwiększeniem władzy marszałków i sejmików wojewódzkich to na marszałkach województw będzie spoczywała odpowiedzialność za rozwój danego regionu. Równocześnie jednak niezbędne jest, w celu zapewnienia możliwie szerokiego udziału organizacji społecznych w podejmowaniu decyzji i wyłanianiu władz samorządowych zlikwidowanie w przypadku wyborów do sejmików województw progów wyborczych, a w przypadku wyborów do rad gmin i dzielnic wprowadzenie jedno mandatowych okręgów wyborczych. Działania te pozwolą, bowiem na odpolitycznienie samorządów i zwiększenie udziału licznym grupom mieszkańców zrzeszonym w komitety wyborcze wyborców.

Jednakże, aby Polska mogła w pełni cieszyć się swobodnymi i silnymi samorządami niezbędne jest znaczne ułatwienie w działalności oraz tworzeniu organizacji pozarządowych. Głównym, bowiem zadaniem demokratycznego państwa jest jak najpełniejsze włączenie w system podejmowania decyzji społeczeństwa. To z kolei możliwe jest tylko wtedy, gdy istnieją powszechne i silne organizacje pozarządowe skupiające jak najszerszą liczbę obywateli. Z tego powodu należy dołożyć wszelkich starań, aby maksymalnie uprościć i zwolnić z wszelkich opłat proces zakładania stowarzyszeń i fundacji. Trzeba upowszechnić wiedzę na temat wspomnianych procedur i możliwości działania organizacji pozarządowych. Przede wszystkim jednak państwo musi stworzyć przyjazne warunki dla działania takich organizacji w szczególności poprzez: utworzenie w urzędach administracji publicznej komórek udzielających pomocy przy tworzeniu i dalszym działaniu organizacji pozarządowych w szczególności przy pozyskiwaniu dotacji ze środków unijnych, wprowadzeniu powszechnego systemu wolontariatu i praktyk studenckich odbywanych we wspomnianych organizacjach, wprowadzeniu ulg i zwolnień podatkowych dla organizacji pozarządowych.

Oczywiście są to tylko podstawowe działania, jakie należy podjąć by urzeczywistnić hasło państwa obywatelskiego w ślad za nimi niezbędne jest upowszechnienie i swoiste wypromowanie działań organizacji pozarządowych, ale także przekazanie przez administrację tych zadań, które niejednokrotnie lepiej wykonują kierujący się powołaniem wolontariusze niż etatowi urzędnicy. Takim zadaniem jest przede wszystkim szeroko rozumiana pomoc społeczna, ale też działania mające na celu podniesienie świadomości zdrowotnej Polaków. Organizacje pozarządowe muszą też zostać włączone w proces podejmowania decyzji poprzez komisje merytoryczne, których zadaniem będzie konsultowanie z nim działań administracji samorządowej.

Powyższe propozycje mają sens jedynie w połączeniu z reformą administracji zmierzającą do powstania silnej, zapisanej w konstytucji służby cywilnej, czyli dobrze wykształconej kadry urzędniczej. Istniejące obecnie zapisy dotyczące korpusu służby cywilnej zostały w ostatnich latach wypaczone a każda kolejna ekipa rządząca zmierza do całkowitej jego likwidacji i przywrócenia istniejącego niegdyś zwyczaju obsadzania stanowisk z politycznego klucza. Dlatego właśnie niezbędne jest wprowadzenie w konstytucji odpowiednich zapisów dotyczących korpusu służby cywilnej tak by uniemożliwić wprowadzenie upolityczniających go zmian. Zreformowany korpus powinien funkcjonować zarówno na poziomie administracji centralnej jak i samorządowej, a członkowie korpusu powinni być zabezpieczeni od wszelkich nacisków politycznych. Przywróceniu korpusu służby cywilnej powinno towarzyszyć również stworzenie etosu służby cywilnej zarówno wśród samych urzędników jak i wszystkich obywateli.

Te siedem celów głównych Polskiej Lewicy jest tym, co różni nas od innych formacji lewicowych, to są właśnie zręby przyświecającej nam idei łączącej w sobie tradycyjne wartości lewicowe ze zrozumieniem potrzeb i wymogów otaczającej nas rzeczywistości. Pamiętamy przy tym o tradycyjnych już hasłach lewicy o wolności, równości i sprawiedliwości społecznej. Z tych też względów opowiadamy się za:

* Zwiększeniem udziału obywateli w procesie decyzyjnym

* Pogłębieniem dialogu społecznego

* Zwalczaniem wszelkich form dyskryminacji zarówno ze względu na płeć, orientację seksualną czy wyznawane wartości i poglądy

* Równouprawnieniem również poprzez tworzenie korzystnych warunków dla łączenia pracy zawodowej z życiem rodzinnym

* Walce z upośledzeniem ekonomicznym i wykluczeniem społecznym

* Państwem świeckim i neutralnym światopoglądowo

* Powszechnym, równym dostępem do wiedzy i kultury

Tworząc tą deklarację ideową staraliśmy się przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, jaka powinna być nowoczesna lewica, co ją wyróżnia na tle innych formacji lewicowych wreszcie jak ma wyglądać w przyszłości Polska, w której wartości i ideały lewicy realizowane będą wespół z rozwojem gospodarczym i technologicznym. Oczywiście powyższa odpowiedź nie jest pełna, posiada zapewne braki i niedociągnięcia, ale jest to głos niezwykle ważny głos pełny wiary w to, że wspólny wysiłek Polaków ich mądrość i wiedza leża u podstaw Nowej Wizji – nowej przyszłości naszego kraju. Wierzymy w to głęboko podobnie jak w to, że marzenia się spełniają, gdy tylko podejmujemy wspólny wysiłek by je zrealizować.
Można sie nie zgadzać z takim programem, (ja osobiscie nie jestem żadnym zwolennikiem ani tzw lewicy ani Millera!) ale faktem jest, że podobny, konkretny program by sie przydał w PTTK przed XVII Zjazdem Krajowym? !

Równocześnie jednak niezbędne jest, w celu zapewnienia możliwie szerokiego udziału organizacji społecznych w podejmowaniu decyzji i wyłanianiu władz samorządowych zlikwidowanie w przypadku wyborów do sejmików województw progów wyborczych, a w przypadku wyborów do rad gmin i dzielnic wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych. Działania te pozwolą, bowiem na odpolitycznienie samorządów i zwiększenie udziału licznym grupom mieszkańców zrzeszonym w komitety wyborcze wyborców.
Ale nie tylko: do Sejmu i do Senatu (o ile w ogóle Senat jest do czegoś potrzebny?) takze obowiązkowe wybory wyłącznie w okrągach jedno mandatowych! I wtedy mozliwe, że nareszcie skonczy się w Polsce partyjność?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2007-12-08 10:01:37


Refleksy

Powoli przychodzimy do siebie po tym ogłuszającym uderzeniu.
A póki żyjemy... (Jak mówi pewna stara pieśń...)

Nie sądzę, by należało dziś zachęcać do inicjatywy, kontrataku, itd. Bo któż ma to robić? Nie dobite resztki po dawnej polskiej inteligencji? Zepchnięci na margines aktywiści pierwszej "Solidarności" i podziemia lat 80.? Zwykli ludzie wyczerpani walką o byt? Paru dziesięciu księży? Kilkuset naukowców, zbierających się prywatnie, jak przed 30 laty...?

Może prezydent ma jeszcze środki - ale skoro nie potrafił przez pół roku wydrukować "Aneksu do Raportu o likwidacji WSI", to nie wiem, co w ogóle on czy jego doradcy, to bez znaczenia, są w stanie zdziałać.
To prawda: w tej chwili wydaje się, że oglądamy agonalne konwulsje tysiącletniego organizmu, jaki powstał kiedyś w dorzeczu Wisły i Odry.

Ale przecież to nie pierwsza taka sytuacja. Zarówno legioniści Dąbrowskiego, jak Piłsudskiego mieli za sobą tylko mniejszość narodu. Dziś nie musimy i nie jesteśmy w stanie walczyć - ale musimy stawić opór. Bierny - skoro na inny nas nie stać. Jedyna możliwa psychologicznie, a chyba i materialnie, postawa - to opancerzyć się i wycofać. Nie pozwalać, by trucizna z telewizji i radia wsączała się nam do uszu, czytać tylko starannie wybrane periodyki i książki. Trwać. W milczeniu, jeśli nie chcą nas słuchać. Oszczędzać siły. Czekać.

Na co? Na to, co zawsze przychodzi: Nieoczekiwane.

Historia, wbrew materialistom, pełna jest nieprawdopodobnych zdarzeń... które okazały się decydujące. Nieprawdopodobne było przecież samo ocalenie zachodniej Europy w latach 40. Gdyby Göring w lipcu 1940 r. konsekwentnie bombardował brytyjskie lotniska i fabryki samolotów, gdyby Heisenberg i jego koledzy dostali więcej badań nad bombą atomową, gdyby Hitler ogromne środki przeznaczone na swoje budowle, a przede wszystkim na realizację holokaustu, oddał do dyspozycji konstruktorom rakiet i odrzutowców, i przede wszystkim gdyby w 1941 r. nie zdecydował się na atak na Rosję akurat w tym "oknie". 3-4 dni, kiedy miał - nie wiedząc o tym - szanse powodzenia...

W bitwie o Midway, która ocaliła flotę amerykańską, Japończycy mieli przewagę w ilości i jakości uzbrojenia oraz wyboru czasu i miejsca ataku.

Garnizon wyspy podjął daremną walkę, jednak skłoniła ona admirała japońskiego do wydania decyzji powtórnego ataku. Gdy nie było myśliwców japońskich, zaatakowały jego flotę amerykańskie bombowce nurkujące. Wszystkie zostały strącone - żaden nie trafił.
Ale myśliwce japońskie nie miały już czasu, by wystartować na powitanie kolejnego dywizjonu US Air Force. Wystarczyło pięć celnych torped wymierzonych w zatłoczone lotniskowce japońskie, by trzy z nich poszły na dno. Samobójcza szarża przestarzałych "Dauntlessów" odwróciła losy wojny na Pacyfiku. I być może losy Europy Zachodniej.

O wielkich wydarzeniach historycznych decyduje czasem prosta, zwykła wytrwałość - która pozwala jednej stronie pozostać na polu walki o ten jeden dzień dłużej. W wojnie 1905 r. oblegającym Port Artur Japończykom skończyło się zaopatrzenie. Ich dowódca wydał rozkaz wycofania się następnego dnia...
Ale tego dnia Rosjanie załamali się i skapitulowali.

W XVII wieku Turcy przez pięć miesięcy oblegali Kawalerów Mieczowych na wyspie Rodos, którzy nie mogli się doczekać weneckiej odsieczy. Wreszcie, u kresu sił, poddali się.
Następnego dnia ujrzeli żagle weneckiej floty...

Jest pewien czynnik, o którym się nie pisze ani nie mówi. Otóż program Platformy - przyjąwszy, że ma ona jakiś program, co jest supozycją nader odważną, iż po prostu przejdziemy w zamian za suwerenność na utrzymanie Brukseli - jest co najmniej o 15 lat spóźniona. Za parę lat po prostu nie będzie miał kto nas wchłonąć: bo Europejczycy wymierają.
A naftowa koniunktura, z której żyje Rosja, kiedyś się skończy.

Nie mam zamiaru podpierać się przepowiedniami ks. Klimuszki: przepowiednie mają ten denerwujący zwyczaj, że nader rzadko się sprawdzają. Nie będę tu też przypominać objawienia Matki Boskiej Licheńskiej ani św. Faustyny - sprawy Boskie są poza naszym zrozumieniem.

Myślę tylko, że każda, nawet pozornie najmocniejsza struktura społeczna pęka powyżej pewnej dawki duchowo-politycznej entropii - a właśnie myślowo-moralny chaos okazał się głównym wyznacznikiem III tysiąclecia. A przy okazji tzw. III RP.

Kontynent, na którym nie rodzi się już dzieci - całkiem po prostu nie ma przyszłości. A my - zrządzeniem przypadku lub Ducha Świętego - wciąż jeszcze jesteśmy poza trzewiami UE.

A kiedy okaże się, że Unia nie będzie utrzymywać kasty naszych pasożytów - nagle okaże się, że jednak "mohery" są im do czegoś potrzebne...

Autor: Piotr Skórzyński
A jak to u nas w PTTK? Też przez ponad 2 lata, w sprawach zasadniczych dla Towarzystwa psnuje slodko-gnuśna cisza!:-(.
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-01 00:43:51

Na krawędzi wojny ostatecznej 2007-12-31

Polityka neokonserwatystów-syjonistów postawiła świat na krawędzi wojny ostatecznej, grożącej samobójstwem rasy ludzkiej - samobójstwem po raz pierwszy możliwym, w epoce nuklearnej, rozpoczętej przez USA za pomocą rzucenia bomb atomowych na Hiroszimę i na Nagasaki, gdzie celem była jedyna w Japonii katedra katolicka. Następnie w zdradziecki sposób, żydowscy uczeni i szpiedzy umożliwili Sowietom budowę bliźniaka bomb amerykańskich w Rosji, w zamian za pomoc w zaludnieniu Palestyny Żydami, napędzanymi przez kilkanaście powojennych pogromów inscenizowanych przez NKWD na terenie państw satelickich.

Po śmierci prezydenta John’a Kennedy’ego, rząd USA pozwolił nowopowstałemu państwu Izrael na budowę arsenału nuklearnego, który destabilizuje Bliski Wschód, jak też umożliwił Chinom budowę broni nuklearnej, żeby Chiny stanowiły „przeciw-wagę Związku Sowieckiego.” Jednocześnie wzrost wpływów lobby Izraela w USA, doprowadził do niezwykłej w historii i bardzo niestabilnej sytuacji, w której małe państewko Izrael, jest w stanie manipulować amerykańskim kolosem.

Sensacją dwudziestego pierwszego wieku w Azji, jest zaistnienie bliskiej współpracy wojskowej Rosji i Chin, odwiecznych wrogów geopolitycznych, po zerwaniu przez rząd Bush’a traktatu rozbrojeniowego Start II i nasileniu wyścigu zbrojeń nuklearnych, oraz nie sprowokowanej, napaści USA na Irak, przy jednoczesnych groźbach ponownej zmiany reżymu w Teheranie, tak jak to Waszyngton uczynił w 1953 roku. Wówczas służby USA zainstalowały rząd szacha, oparty na aparacie terroru tajnej policji, szkolonej i kontrolowanej przez Mossad Izraela. Rezultatem była radykalizacja ludności Iarnu.

Termin „wojna ostateczna” („terminal war”) był używany przez profesora Noam’a Chomsky’ego, Żyda znanego z krytyki wpływów syjonistycznych w USA i przyjaciela profesora Normana Finkelstein’a, autora książki „Holocaust Inadustry,” krytyki żydowskiego ruchu roszczeniowego, który to ruch chce wymusić z Polski 65 miliardów dolarów na rzecz żydowskich klubów w USA.

Obecnie rozgorzała na świecie dyskusja czy amerykański projekt wyrzutni rakiet „Tarczy” jest tak zwanym „balonem próbnym” w grze politycznej mającej na celu zdominowanie Rosji przez oś USA-Izrael. W 1962 roku, kiedy Zawiązek Sowiecki stawiał na Kubie wyrzutnie rakiet o osiem minut lotu od Waszyngtonu, to doszło do porozumienia, że USA usunie swoje wyrzutnie z Włoch i z Turcji, w zamian za usunięcie wyrzutni sowieckich na Kubie, oraz gwarancji, że USA nie obali rządu Fidela Castro. Dzięki tej gwarancji Castro od ponad 50 lat panuje nad Kubą.

Ciekawe jest, do jakiego porozumienia dojdzie obecnie między USA i Rosją, kiedy USA niby planuje budowę wyrzutni rakiet „Tarczy” w Polsce, oddalonych o cztery minuty lotu od Moskwy.
Na razie rząd polski zgodził się na „Tarczę” i naraził Polskę na straty eksportu do Rosji. Tymczasem Rosja uruchomiła loty samolotów wokół USA z rakietami o zasięgu 3000 km, z głowicami nuklearnymi, mogącymi spadać na miasta USA, po kilku minutach lotu pocisku. Faktycznie USA i Rosja mogą się wzajemnie zniszczyć w ciągu pół godziny i uruchomić „wojnę ostateczną” ludzkości. Obecnie jakiekolwiek gwarancje bezpieczeństwa Polski dane przez USA są tak samo mało warte, jak gwarancje dane Polsce w 1939 roku.

Propaganda neokonserwatystów-syjonistów „mydli oczy” Amerykanów i twierdzi, że to Rosja zaczyna nową „Zimną Wojnę.” Artykuł pod tytułem „Zimna Wojna Putina” ukazał się na stronie redakcji gazety „The Wall Street Journal” z 26 grudnia, 2007, autorstwa Leona Aron’a neokonserwatywnego planisty z „Amercan Enterprise Institute.” Artykuł ten jest ilustrowany fotografią wspólną prezydentów Wladimira Putina i Mahmoud’a Ahmadinedżad’a w czasie spotkania na szczycie państw położonych wokół Morza Kaspijskiego, 16go października, 2007. Aron opublikował książkę swoich felietonów pod tytułem: „Russia’s Revolution: Essays 1989-2006.”

Aron zaczyna od zacytowania ostrzeżenia generała Jury’ego Balujewskiego, że wystrzał rakiety Tarczy USA z Polski, może automatycznie spowodować salwę odwetową rosyjskich pocisków nuklearnych. Aron twierdzi, że obecnie wypowiedzi z Moskwy stały się bardziej kłopotliwe dla Waszyngtonu, niż kiedykolwiek od 1991 roku, ponieważ, konfrontacja przeciwko USA wynika ze stanu polityki wewnętrznej i potrzeby obrony Rosji przed stratą kontroli nad zasobami energii oraz dominacją przez obce kapitały.

Aron przypomina, że za Jecyna zaczęło się od szukania „drogi do wspólnego domu europejskiego” a skończyło się za Putina, na oficjalnym stwierdzeniu w Moskwie, że upadek Związku Sowieckiego „był największą geopolityczną katastrofą 20go wieku.” Rosja jest teraz „suwerenną demokracją,” która nie daje się dalej okradać przez oligarchów i korporacje międzynarodowe, oraz nie zgodzi się na podział Rosji na kilka państw. Obecnie Aron oburza się, że Rosja nie chce zgodzić się na budowanie „Tarczy” USA w Polsce, oddalonej o cztery minuty lotu pocisku do Moskwy. Aron chce żeby czytelnik wierzył, że pociski strzelane z Polski, mają przechwytywać pociski z Iranu, w drodze do niszczenia miast w USA. Naturalnie, nikt w Moskwie, w taką propagandę syjonistyczną, nie wierzy.

Aron pisze, że ekspansja NATO na wschód zagraża Rosji, ale że nieprzejednany opór Rosji przeciwko „Tarczy,” jest nieuzasadniony, ponieważ Tarcza, według niego, jest „sprawą trywialną, łatwą do załatwienia.” Oczywiście ewentualność zbombardowania nuklearnego Polski przez rosyjskie bomby nuklearne jest rzeczą „raczej trywialną” dla megalomana żydowskiego, który ma nadzieję podporządkować Izraelowi Bliski Wschód, włącznie z Iranem. I tu właśnie trafiła przysłowiowa kosa na kamień.

Iran nie tylko zakupił elektrownię nuklearną od Rosji, ale również za 700 milionów dolarów kupił ruchome wyrzutnie przeciwlotniczych rakiet, w dodatku do samolotów wojskowych i czołgów. Aron narzeka, że Rosja pomaga Iranowi mieć otwartą opcję kilkuletniej budowy broni nuklearnych. Tymczasem oś USA-Izrael, broni izraelskiego monopolu nuklearnego na Bliskim Wschodzie, włącznie z około 300 bombami nuklearnymi, zdobytymi przez Izrael za pomocą pogwałcenia traktatu przeciwko rozpowszechnianiu broni nuklearnych, podpisanemu przez 190 pastw, włącznie z Iranem, który ten traktat przestrzega.

Aron pisze, że grozi atak USA na Iran i groźba ta daje okazję Rosji zajęcia pozycji arbitra jako jedyna potęga, która jest w stanie być przeciwwagą przeciwko amerykańskiej maszynie wojennej. Naturalnie w atmosferze zagrażania Iranowi przez oś USA-Izrael, cena ropy naftowej łatwo może, według Aron’a, skoczyć ze stu dolarów za beczułkę do 130 dolarów tylko z powodu wojny nerwów. Naturalnie, cena ta może się podwoić z korzyścią dla Rosji, na wypadek zablokowania Zatoki Perskiej przez Iran w cieśninie Hormuz. Aron insynuuje, że broń nuklearna w Iranie w przyszłości zagrażałaby również Rosji, ale jak zwykle pomija w ogóle destabilizujące znaczenie wielkiego arsenału nuklearnego Izraela.

Możliwość utrzymania się przy władzy Putina jako premiera, stanie się pewna, z chwilą zwycięstwa w wyborach prezydenckich w Rosji, Dimitry’ego Medewdewa. Zamiast porównywać „batiuszkę” Putina do carów, Aron porównuje go do Stalina. Reakcje Moskwy na projekt „Tarczy” w Polsce, Aron nazywa „nieprzyjemnym gadaniem” („nasty retoric”), które jakoby szkodzi stosunkom Rosji z USA i zaleca, żeby nie załamywać rąk z powodu „tracenia Rosji” i ma nadzieję, że pod rządami Medwedewa, Rosja będzie lepiej podporządkowywać się osi USA-Izrael, niż pod rządami Putina. Aron pomija prawdziwe strategiczne znaczenie wyrzutni rakiet „Tarczy” w Polsce i faktu, że sam prospekt budowy tych wyrzutni stawia świat na krawędzi wojny ostatecznej.

WWW.pogonowski.com
Iwo Cyprian Pogonowski

Nie ma co komentować, to tylko jeden z wariantów możliwej przyszłości?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-01 23:02:40

Zaskoczenie

Już ci się wydaje wmawiasz to sobie, że nic nie jest w stanie cię zaskoczyć, a tu co chwila co rusz jedno za drugim następuje zaskoczenie. Śmierć nagła kogoś bliskiego a to jakieś inne nagłe i niespodziewane zdarzenie, które nie miało prawa nastąpić, a jednak się przytrafiło.

Nie ma żadnego wyodrębnienia, nie ma żadnej separacji przestrzeni życiowej, w której zaskoczenie dokonuje swego dzieła. Raz to będzie w twoim najbliższym otoczeniu, w twojej rodzinie: tato jestem w ciąży! I nic ci nie pozostaje jak tylko się radować, lub rozpaczać gdyż akurat ojciec nie znany i dociera do ciebie smutna konstatacja, że wszystkie dobre uczynki, świecenie przykładem zdały się niczym psu na budę. Innym razem w pracy: jest pan zwolniony I od nowa zaczynasz życie jakby. Przykładów multum, wystarczy się rozejrzeć dookoła.

Jednak nie tylko samym domem i pracą człowiek żyje. Jak nigdy wcześniej, tak dziś większość z nas stało się ni stąd ni zowąd wytrawnymi komentatorami politycznymi - znawcami polskiej (i nie tylko polskiej) sceny politycznej. W mig potrafimy ocenić czy dana decyzją rządu jest mądra politycznie czy też nie. Liczne blogi i prywatne strony internetowe przepełnione są spostrzeżeniami, uwagami i zaleceniami skierowanymi pod kierunkiem rządu, do konkretnego ugrupowania politycznego, poszczególnych ministrów, urzędników i polityków. Wiele z tych komentarzy przepełnionych jest osobistymi przytykami, idiosynkrazją do tego czy innego polityka. Ale zdarzają się też, i to wcale nierzadko, rzeczowe analizy dotyczące sytuacji tak wewnątrz kraju jak i spraw zagranicznych.

Coraz więcej osób korzysta z Internetu. Liczne serwisy witryn i czasopism internetowych wypierają, z coraz to silniejszą tendencją, wydania gazetowe. Czy papierowa prasa skazana jest na powolne umieranie? Zdaje się że tak. Tymczasowym ratunkiem dla wielu tytułów wydawać by się mogła, zakazana prawem, ale coraz silniej promowana i stosowana, sprzedaż wiązana: W kolejnym numerze gazety otrzymasz ten czy inny gadżet Ale i ta metoda zawodzi. Wystarczy się przyjrzeć zwrotom poszczególnych tytułów, lub czasopism(a), aby odrzucić złudzenia: papierówka usycha.

Tu i ówdzie czytam:

pan Ćwiąkalski wcześniej bronił przestępców dziś jest ministrem sprawiedliwości! Czy taka sytuacja gwarantuje niezawiłość wymiaru sprawiedliwości?

Komentarzy pod tego typu, lub podobnymi wpisami, jest co nie miara. Zdecydowana część z nich wskazuje, że tego rodzaju pociągnięcia to powrót do starych (sprawdzonych) metod rodem prosto ze słusznie minionego ustroju...
Kiedy przyglądam się(mniej czy bardziej uważnie) jako obserwator polskiej sceny politycznej temu co ma miejsce, czyli wszystkiemu co nas otacza, to odnoszę wrażenie, że ulegam paramnezji. Przecież to wszystko już było! - chciałoby się powiedzieć... Uznając, że „wszystko” to rodzimy socjalizm z rodzimymi partyjniakami, to przyznać trzeba że przeżywamy złoty okres świetności: mamy prawdziwy polski renesans postkomunistycznej odnowy. Jest i triumfuje relatywizm, w imię którego żadna prawda nie jest prawdą...

W moim odczuciu jesteśmy świadkami permanentnej wojny toczącej się pomiędzy dwoma frakcjami polskich socjalistów/komunistów. Ścierają się, jak za czasów PRL, dwie frakcje natolińczyków i puławanian z tymże, że obecnie ścierają się dwie inne frakcje, na które rozpadło się wielkie partyjniackie towarzycho różowych i czerwonych.

Odpowiedzialność. Polityka jest brudna. Nie jest to nowiną ani żadnym sensacyjnym odkryciem. To fakt namacalny, sprawdzalny. Kiedy Lepper ze zwykłego pieniacza nagle stał się pilnym uczniem i otoczył się ludźmi, którzy mieli stosowną wiedzę i możliwości, stał się zagrożeniem dla jednych i drugich. Dziś z pewnej perspektywy minionego czasu łatwiej ocenić działania, którym poddano Leppera i jego najbliższe zaplecze. Aby wykluczyć gracza trzeba było go skompromitować, aby to zrobić wpierw trzeba było ograniczyć dostęp do informacji. Został odcięty od nich w sposób gwałtowny. Tą metodą odcięcia było aresztowanie Rutkowskiego, który jak nic dysponował wieloma dowodami, te w wyborach mogłyby mieć decydujący wpływ na obecny kształt sceny politycznej. Coś mi się wydaje, że za te numery ktoś prędzej czy później zapłaci. Powołana do życia, w specyficznych warunkach przez specyficznych ludzi, Samoobrona została przez innych specyficznych ludzi spec-służb rozbita. Jednak aby nie było żadnych złudzeń ani Lepper ani żadna inna osoba piastująca jakąkolwiek funkcje w państwie karnie nie zostanie skazana. Albowiem od dawien dawna w świecie polityki ustalono zasadę jedynej odpowiedzialności jest nią odpowiedzialność polityczna.
Odpowiedzialność polityczna, to najwyższa nagana jak może przytrafić się w miarę uznanemu politykowi. Odpowiedzialności karnej, jak dotąd uniknęły wszystkie osoby od rangi wiceministra wzwyż. Ot równi wobec prawa, co gwarantuje nam Konstytucja RP.

To głównie sami politycy i wysocy rangą urzędnicy uczą społeczeństwo nieposłuszeństwa, życia na krawędzi prawa, lub całkiem poza prawem. Nie dziw zatem, że ponad milion osiemset tysięcy polskich obywateli czekało na ostatnią chwilę z wymianą dowodów osobistych, choć obowiązek prawny każdemu był dobrze znany. Kim są ci buntownicy?
Czy to aby nie ta część społeczeństwa szczególnie podatnego na socjotechnikę, która umiejętnie wykorzystana może zmienić każdy wynik w korzystny na rzecz manipulatorów? Obym się mylił, ale nie sądzę. Przeczuwam i choć dowodów na to nie posiadam żadnych to przypuszczam, że tak w istocie jest. Wystarczyłoby się dobrze przyjrzeć tej sporej grupie społecznej, aby przyjąć lub odrzucić takie założenie.

Jest też i tak, że niewiele spraw może nas zaskoczyć, albowiem jesteśmy zaprawieni w boju...
Ale przyznaję, że dziś po raz pierwszy od dłużnego czasu zaskoczyła mnie reklama na Zone Europa, w której występują małe dzieci obrzucające się wyzwiskami od pedałów i wieśniaków. Podpis pod reklamą informuje nas, że one musiały się tego od kogoś nauczyć. Treść agitki nawołuje do tolerancji. Tak, że nie dziw się kiedy ktoś postawi znak równości pomiędzy polskim katolikiem i polskim pedałem, pomiędzy rodziną tworzoną z kobiety i mężczyzny z dziećmi, a „rodziną” osobników dwóch tej samej płci, też z dziećmi!
Ich też ktoś „naucza” – wmawia, że mają w ramach tolerancji (podobnej do tej, której nauczają nas po bliźniemu traktować komunistycznych przestępców/oprawców/zbrodniarzy) uznać świat ekstrawagancji za normalność, a kłamstwo i obłudę za swoistą nieweryfikowalną prawdę! O czym ta swoista prawda ? Niech każdy sobie sam na własny sposób odpowie.

Dziwne związki zaszłości z teraźniejszością. Kiedy w 68 pognali z Polski Ludowej Żydów, nikt się tym faktem specjalnie nie oburzał. Po latach wspomina się tamten incydent jako decyzję partyjną. Ale nikt nikogo nie pociągnął do odpowiedzialności za tamtą decyzję i za inne przewiny, występki i zbrodnie. Dlaczego? Ano dlatego, że tamtej partii już nie ma. Została rozwiązana na hasło: sztandar wyprowadzić. Winnych nie ma. Czy w związku z tym faktem ktoś może czuć się zaskoczonym? Nie, ale za to, najpewniej w ramach odpowiedniego zadośćuczynienia, za czyn tamtych płacimy my. I wygląda na to, że płacić będziemy długo i dużo. Lista roszczeń jest długa. Analizując naszą zawiła historię zastanawiam się ile w tym wszystkim zwykłego przypadku a ile zaplanowanych działań noszących cechy antypolonizmu? W przypadki od dłuższego czasu nie specjalnie wierzę. Nie skutku bez przyczyny.

Banki i "bezpieczne" pożyczki. Obiecywali, że rozprawią się z lichwiarstwem w Polsce. Jest ustawa? Jest. 20 lutego 2006 roku ustalono przepisy o maksymalnych odsetkach. A lichwa jak była tak jest też i ma się, jak nigdy dotąd, dobrze. Nawet rozzuchwaliła się do tego stopnia, że promuje się na wielką skalę w mediach. Złodziejska lichwa wciąga najuboższe polskie rodziny w sidła. Prowident Polska. Czy prawo jakikolwiek innego kraju w Europie pozwala na stosowanie tak złodziejskiego oprocentowania? Nie. Oferta Prowidenta to forma stosowania antypolonizmu. Co na to politycy? Nic.
Albowiem jak pokazują dane statystyczne to właśnie politycy siedzą w kieszeniach bankierów. Zatem muszą siedzieć cicho w myśl zasady: coś za coś. Wygląda na to że suweren wybrał dla reprezentowania jego interesów najzwyklejszych durniów i kretynów, którzy z testem dla szóstoklasistów nie potrafią sobie poradzić, ale doskonale radzą sobie ze złodziejskimi geszeftami: dają się korumpować i sami korumpują. Urodzeni cwaniacy. Widać, to jedno co potrafią.

Wielkie społeczne akcje, czyli okradanie obywateli w złodziejskim socjalistycznym państwie na wzór dawnych czynów społecznych. Na każdym kroku napotykasz na kogoś kto prosi o wsparcie. Pomagamy za pośrednictwem stowarzyszeń, fundacji i instytucji pozarządowych: bezdomnym, biednym, powodzianom, pogorzelcom, dzieciom niepełnosprawnym, ofiarom wypadków, żywiołów, rodzinom poległych żołnierzy, policjantów i bóg wie komu jeszcze. ale tak naprawdę z tego typu działalności charytatywnych największy pożytek czerpią sami fundatorzy, których ,jak fundację Jolanty Kwaśniewskiej, nikt nie może skontrolować. Nie wiemy co się dzieje z wielką fortuną zbieraną na różne sposoby: przy pomocy smsów, przelewów, odpisów od podatków, akcji bezpośredniego zbierania na ulicy, imprezach masowych, innych. Możemy się tylko domyślać na co faktycznie przeznaczane są te pieniądze. W tych domysłach pomaga nam afiszowanie się fundatorów nowy autem klasy więcej niż średnia, ekskluzywnym domem, życiem na wysokim standardzie. Itp..

Rabunkowa gospodarka naturalnymi złożami naszej planety doprowadziła do ocieplenia klimatu. Efektów raczej nikomu nie trzeba przypominać. Jednym z ubocznych efektów tego ocieplenia jest zapewne to, że tu w kraju nad Wisłą pojawiły się i żyją egzotyczne zwierzęta. Obok groźnych płazów i gadów przemycanych z krajów tropikalnych mamy rodzimego kanibala; takim jest modliszka pospolita (Mantis religiosa) występująca na południu Polski. Ale od pewnego czasu jej aktywność daje się zauważyć, i nie sposób jej pominąć, w samej Warszawie. Julia Pitera, to niezwykły okaz, jak na polskie warunki, tego drapieżnika.

Ostatnim akordem zaskoczenia może być Śmierć Blidy. Śmierć zawsze była niezłym interesem. Jeśli ktoś ma wątpliwości niech sobie zada trudu i sprawdzi wyniki ekonomiczne handlu bronią. Jednak ta śmierć, Barbary Blidy, w niezwykły sposób jest na rękę wielu ważnym w tym państwie. Dla postkomunistów stała się niebywała okazją na przysłowiowe odwrócenie kota ogonem. Jest zaciemnieniem dla niewyjaśnionych mordów dokonanych na duchownych i zwykłych obywatelach. Dla polskiego wymiaru (nie)sprawiedliwości gestem Piłata. Kogo dziś jeszcze, przypomnę w polskim Sejmie, interesuje wyjaśnienie tamtych morderstw.

Kto jest zainteresowany ujawnieniem prawdy i faktów o naszej historii najnowszej, udostępnieniem zasobów IPN, odsunięciem od stanowisk publicznych aparatczyków PZPR, agentów komunistycznych służb i ich informatorów? Nagle spuszczona została zasłona milczenia.

Autor: Marek Olżyński

No a jak w PTTK?

....suweren wybrał dla reprezentowania jego interesów najzwyklejszych durniów i kretynów, którzy z testem dla szóstoklasistów nie potrafią sobie poradzić, ale doskonale radzą sobie ze złodziejskimi geszeftami: dają się korumpować i sami korumpują. Urodzeni cwaniacy. Widać, to jedno co potrafią.
Prawda to czy fałsz? Mordy moje kochane:-); oby w 2008 roku żyło się lepiej:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Andrzeju
Data: 2008-01-02 15:21:26

Zechciej napisać - o co chodzi w tym pytaniu

....suweren wybrał dla reprezentowania jego interesów najzwyklejszych durniów i kretynów, którzy z testem dla szóstoklasistów nie potrafią sobie poradzić, ale doskonale radzą sobie ze złodziejskimi geszeftami: dają się korumpować i sami korumpują. Urodzeni cwaniacy. Widać, to jedno co potrafią.
Prawda to czy fałsz? Mordy moje kochane:-); oby w 2008 roku żyło się lepiej:-).

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-02 19:19:07

Zechciej napisać - o co chodzi w tym pytaniu
A więc sam sobie lekko odpowiedz! Gdy przeglądniesz pobieżnie archiwum tut. forum. Ja wybrałem dla ciebie przypadkowych 10 postów, dla zilustrowania tezy jaka postawiłem za autorem artykułu w odniesieniu do naszej zagrody.

Jezeli pod wyraz suweren podstawisz XVI Zjazd krajowy, pod urodzonych cwaniaków - "pracusiów" itd, to kółko sie zamknie i sam sobie odpowiesz zgrabnie na to pytanie.

A oto te posty:
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-02 19:24:42

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Andrzeju
Data: 2008-01-04 15:23:52

To ładnie wygląda - cytaty linkowane - tylko tezy nie widac żadnej. Bo co niby z tych 10 linków wynika.
Jałowość obecnych dyskusji - zgoda.
Ci którzy odeszli z forum piszą na m.in. forum321gory, forumturnia.
Dlaczego odeszli - dlaczego nie piszą.
Z linkow nie wyczytasz.

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-06 21:42:44

Bo co niby z tych 10 linków wynika.
No własnie!
Jałowość obecnych dyskusji - zgoda.
No nie! Wynika o wiele wiecej bardzo brzydkich rzeczy! Albo nie doczytałes sie tego, albo Ci tak wygodniej stwierdzić, a tymczasem komletne dno w zarzadzaniu PTTK jest widoczne jak byk!
Pozdrawiam ANT:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Andrzeju
Data: 2008-01-10 10:03:37

Albo nie doczytałes sie tego, albo Ci tak wygodniej stwierdzić, a tymczasem komletne dno w zarzadzaniu PTTK jest widoczne jak byk!
Pozdrawiam ANT
http://forum-pttk.pl/index.php?co=wiadomosc&id=19736
http://forum-pttk.pl/index.php?co=wiadomosc&id=20079
Owszem doczytałem jak widzisz powyzej.

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Andrzeju
Data: 2008-01-10 10:14:54

http://forum-pttk.pl/index.php?co=wiadomosc&id=27020
Tak się działa, jak widać w KTM ZG, czyli sitwa się trzyma mocno!
Trochę się temu nie dziwię, bo oglądając zdjęcia zamieszczone w Gościńcu zarówno pana Biednego, jak i pana Piwońskiego widzę jowialnych grubiutkich staruszków w cwikierach, odzianych uroczyście na czarno, wiec z pozoru milutkich, a tu tymczasem w środku charakterki, ze nie daj Boże!
Taka milutka z pozoru osoba mogła spoko zwieść delegatów na Zjeździe, udając rzekomego naiwniaczka, aby utrącić kandydata ze swojego środowiska motorowego do GSK. Fuj! Taka mamy kadrę w TM, niestety
Z ogromnym niesmakiem .
A. Mosingiewicz
A propos ideowości w społecznym działaniu na rzecz turystyki i krajowznawstwa tych jowilanych staruszków.
W 1957 powstał oddział PTTK dzięki wstąpieniu wszystkich członków Klubu Motorowego.
Po to by uzyskać przepustkę na terytorium CSRS.

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Andrzeju
Data: 2008-01-10 10:19:04

Dodam, że aby otrzymać taką przepustkę konieczne było posiadanie legitymacji PTTK.

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-10 23:18:22

Wiele dziwnego sie dzieje w PTTK, a turystyce motorowej w szczególności. Na szczęście akurat w tej dyscyplinie powoli kościane dziadki (jak zacytowałeś nazwiska) odchodzą powoli w ostępy niebieskie. Niestety za wolno, żeby liczyć na to że najblizszy zjazd krajowy PTTK wprowadzi jakiś realny postęp w zarzadzaniu Towarzystwem.
Przykład Domina, zacytowny przez Ciebie w jednym z ostatnich postów, to właśnie całe PTTK, czyli przysłowiowy kocioł w piekle bez diabła, bo sami się pościągamy do smoły za nogi!. Domin - członek najwyższych władz PTTK ustępującej kadencji, człowiek wysokowykształcony, znający jezyki i mający rozliczne kontakty zagraniczne, autor wielu publikacji na tematy turystyczne - przedłożył program i odważnie się zglosił z zamiarem bycia Prezesem, to go (wiadomo jacy) z mety wycięli!
Może podobnie choć nieskromnie napiszę, że na ostatnim Zjezdzie Krajowym z numerem 16 - zostałem zgloszony jako kandydat do GSK i uczciwie, szczerze, ujawniłem zamiar rozpędzenia tam na 4 wiatry tego rozhołowia, które się tam kunktatorsko wyprawia w sprawach kolezeńskich.I co? Kolesiostwo zorganizowało całą nagonkę, żebym tylko nie wszedł do Władz GSK! Starano się na siłę dorobić mi ordynarnie "gębę" i stworzyć taki "wizerunek" aby obrzydzić Szanownym Delegatom zagłosowanie na taką kandydaturę!
No i mamy to co mamy! Sprawy kolezeńskie zalegają latami a GSK w słodko-cieplutkiej egzystencji ma się dobrze, i......aby przetrwać jakoś do kolejnego Zjazdu Krajowego! Tfu!:-(
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-10 23:52:20


A w Starogardzie smutno tak jakoś...

Tragiczny w skutkach wypadek samochodowy na trasie Lubawa - Lidzbark Welski wolontariuszy WOŚP ze Starogardu Gdańskiego skutkował ogłoszeniem żałoby w naszym mieście. Niedzielny finał WOŚP odbędzie się bez zaplanowanych na ten dzień imprez rozrywkowych

Przypomnijmy. Dnia 9 stycznia około 6 rano samochód osobowy marki VW Golf wpadł w poślizg, a następnie uderzył tyłem w nadjeżdżającą ciężarówkę marki DAF. Na wskutek uderzenia dwie osoby zginęły na miejscu, a dwie inne zostały ranne. Więcej wraz ze zdjęciami tutaj: LINK

Nie wiem dlaczego ten wypadek wywołał aż takie poruszenie. Nie wiem dlaczego prezydent ma zamiar ogłosić żałobę?
Codziennie na polskich drogach giną dziesiątki osób, giną w różnych okolicznościach. Czy ten tragiczny w skutkach wypadek był inny, ważniejszy? Co robił samochód z oddelegowanymi pracownicami starogardzkiego OSiR na tej trasie? To nie jest ‘normalna’ trasa na Warszawę. Wystarczy sprawdzić na mapie żeby się przekonać, że doprawdy dziwną drogę wybrały panie.
Zapewne więcej będzie pytań niż odpowiedzi, ale to już zajęcie dla prokuratury.

Żałoba, no cóż to decyzja prezydenta, czy słuszna? Nie mnie to oceniać. Wyrazy współczucia dla najbliższych - jak najbardziej.

Powstaje pewien dyskomfort kiedy przywołamy choćby jeden z wielu innych wypadków. W ubiegłym roku również w tragicznym wypadku samochodowym zginęła cała pięcioosobowa rodzina. Nikt nawet słowem nie wspomniał na ten temat...

Śmierć jest wkalkulowana w ryzyko życia

Autor: Marek Olżyński

Śmierć jest wkalkulowana w ryzyko życia [']
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-15 21:43:54



Elementy antysocjalistyczne w rządzie - ostrzega prezydent i............ zrywa rozmowy 2008-01-15

Pomiędzy sierpniem 1980 roku a grudniem 1981 roku na oczach milionów osób w Polsce i na oczach całego świata rozgrywał się teatralny happening z udziałem dwóch głównych aktorów: PZPR i Solidarności. Trzecim, bezpostaciowym bohaterem był Socjalizm. Elementem komediowym spektaklu była liczna reprezentacja członków PZPR w Solidarności. Posmak tragedii nadawała spektaklowi podejrzliwość członków wrogich obozów wobec siebie samych o sprzyjanie przeciwnikowi czy chociażby cień poparcia dla jego postawy. Wzajemna podejrzliwość wyciągała na dzienne światło coraz to nowe frakcje, które albo knuły w podziemiach klasztorów i bufetach komitetów partii, albo manifestowały na ulicach.

PZPR miała wprawdzie władzę, ale aby ją utrzymać potrzebowała pieniędzy, które pochodziły z pracy tych, którzy utworzyli konkurencyjne ugrupowanie. Aby buntowników powstrzymywać, PZPR używała szantażu, który wyrażał się w pojednawczo brzmiącym zapewnieniu, że "możemy rozmawiać o wszystkim, ale Socjalizmu ruszać nie pozwolimy". I sojuszy. Solidarność siadając do stołu zapewniała, że Socjalizmu naruszać nie będzie, że Socjalizm jej się podoba, a najbardziej podoba jej się w Socjalizmie prawo do strajku. Poza tym podoba jej się wolność słowa i zrzeszania się.

PZPR raz po raz siadała z Solidarnością do rozmów, aby porozmawiać o tym, jak powinien wyglądać Socjalizm, ale zaraz zrywała rozmowy, bo ktoś tam w zakładzie lub na ulicy naruszył nieustalone jeszcze reguły gry, a właściwie ustalone jednostronnie, wyrysowując niezgrabną postać niedźwiedzia depczącego po orle białym i podpisując ten rysunek np. tekstem "przyjaźń polsko-radziecka", co w sposób oczywisty godziło w sojusze i Socjalizm. Poza tym stawiała Solidarności warunek, że ludzie mają wrócić do pracy, bo nie będzie negocjacji pod presją szantażu strajkowego, ograniczając tym samym prawo Solidarności do strajku i do wolności słowa.

Niezależnie od liczby strajków i gazetek z takimi rysunkami oraz pozorów dialogu, PZPR trzymała władzę w swoich rękach, gdyż to ona decydowała w końcu, co to jest Socjalizm oraz kogo uzna za Socjalizmu wroga, znając się na Socjalizmie najlepiej (poza komunistami z ZSRS, Korei, NRD, Kuby, trochę Chin). Wprowadzając stan wojenny w obronie Socjalizmu, PZPR dała do zrozumienia Solidarności, że ona nie wie, co to jest socjalizm i nie ma prawa zaprowadzać go po swojemu, a poza tym propozycje Solidarności odnośnie rządzenia krajem z daleka śmierdzą anarchią i głupotą. Zdaniem PZPR Solidarność swoimi pomysłami wysadziłaby PRL w powietrze razem z Socjalizmem, a to byłby po prostu Koniec.
Przedstawienie kończyło się zatem realistycznym przesłaniem, które obie strony recenzowały następnie przez ponad 8 lat w tv i podziemnej oraz emigracyjnej prasie. Recenzuje się je do dzisiaj, jak "Dziady" Dejmka z roku 1968.

Tę „alegorię” przytaczam w sytuacji, gdy Prezydent RP z PiS zerwał rozmowy z rządem PO-PSL na temat sposobu na zachowanie Socjalizmu w ochronie zdrowia, stwierdzając iż buntowniczy rząd nie zamierza wcale Socjalizmu zachowywać, a ponadto jego pomysły są ogólnikowe i zmierzają do całkowitej lub częściowej redukcji Socjalizmu. Tym samym mamy do czynienia z naruszeniem podstawowej niepisanej zasady, jaka powinna obowiązywać w rozmowach o reformach: Socjalizm tak, wypaczenia nie. A poza tym precz z elementami anarchistycznymi i awanturniczymi.

PN

Moze ktoś zapytać, co treść tego artykułu ma z hapeningiem pt zarzadzanie w PTTK. Oj ma i to wiele. Im wiecej razy się czyta ten tekst, tym podobieństw systemowych jest coraz więcej.

Przypominac się może fragment bajki o Kubusiu Puchatku, jak Puchatek szukał Prosiaczka w jego domku. Im bardziej wchodzil do środka, tym Prosiaczka bardziej nie było.
Tutaj akurat jest zupelnie odwrotnie! Socjalizm (i komuna!)w wydaniu PTTK są szczególnie nieznośne! :-(
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-22 18:56:00

No tym razem to rewelacja!
Od następnych wyborów jednomandatowe okręgi wyborcze
Wprost 15:34

Wprowadzenie ordynacji mieszanej w wyborach do Sejmu i większościowej w wyborach samorządowych – takie rewolucyjne zmiany zakłada projekt kodeksu wyborczego przygotowanego przez PO, do którego szczegółów dotarł "Wprost". Politycy platformy rozważają też zniesienie ciszy wyborczej.

Z ustaleń „Wprost” wynika, że PO chce przejścia na system okręgów jednomandatowych. I to zarówno w wyborach samorządowych, jak i parlamentarnych. Zdaniem polityków Platformy, najprostsze jest wprowadzenie ordynacji większościowej z jednomandatowym okręgami w wyborach samorządowych. Do tego bowiem nie potrzeba nowelizacji konstytucji. Oznacza to więc, że PO i PSL wspólnymi siłami byłyby w stanie przeforsować taki projekt bez oglądania się na PiS. W sprawie wyborów samorządowych w koalicji jest zgoda – mówi poseł PO Waldy Dzikowski, który zajmuje się tworzeniem kodeksu wyborczego.

Nieco trudniej byłoby wprowadzić ordynację większościową w wyborach do Sejmu. Tu zmiana konstytucji jest konieczna. PiS nie zgadza się jednak na ordynację większościową w wyborach parlamentarnych i na pewno zagłosowałby przeciw tej propozycji. Politycy Platformy znaleźli jednak wyjście awaryjne. Skoro nie możemy zagrać o całą stawkę, to wprowadźmy chociaż ordynację mieszaną – mówi poseł PO Jarosław Gowin. Tego samego zdania jest Waldy Dzikowski. Wprowadzenie takiego modelu jest politycznie możliwe. Po pierwsze, mamy na tę zmianę zgodę naszego koalicjanta. A po drugie, nie trzeba przy tym zmieniać konstytucji. Oznacza to, że ordynację mieszaną możemy wprowadzić także i bez zgody PiS – twierdzi Dzikowski. (sm)
No to mi do szczęścia jeszcze brakuje obowiązkowego glosowania jak np w Belgii zbliżymy sie wreszcie do jakiej-takiej cywilizacji. Super! :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-27 09:05:37



NADZIEJE I ROZCZAROWANIA, czyli GROTESKA POLITYCZNA

Nadchodzi dzień, gdy kończą się igrzyska i opada wyborczy kurz. Panowie dzidziusiowie z partyjnych list, oblizując się na myśl o dietach i służbowych t u ł a c z k a c h po Unii, przymierzają się do zasiadania, piastowania i pełnienia.

Nowa władza drapie się na świeczniki, postumenty lub piedestały, z zadowoleniem wierci się na fotelach, stołkach i taboretach, wsiada do limuzyn z osobistym woźnicą i przejmuje zdobyczne gabinety, i odbiera od podwładnych - hołdy (w akompaniamencie wazeliniarskich piruetów).
Zaczyna się twarda harówka dla Ojczyzny: jej pierwszy etap, to zapoznawanie się z zakresem przywilejów, wypłacanie sobie odszkodowań za zwycięstwo w wyborach i upragniona demolka poprzedniej ekipy; kierownicy przestają nimi być, a funkcje sprawowane przez teścia dygnitarza z przegranej drużyny, przejmuje teść dygnitarza ze stada zwycięskiej.

Katorżnicza orka polega na zamianie stryjka na kijek, czyli na zastąpieniu poprzednich nieudaczników, nieudacznikami WŁAŚCIWYMI.
I od tej pory styl sprawowania władzy polega na popełnianiu tych samych błędów, co poprzednicy, tyle że z bezkonferencyjnym uśmiechem.
Rozpoczyna się reorganizacja wyposażenia SIEDZIBY.
W odstawkę idzie palma wycierająca sufit, znikają skórzane kanapy w kolorze konferencyjnym i zastąpione są kanapami w ugodowym kolorze PO.
Kossak wędruje do utylizacji, a na ścianę wjeżdża Malczewski. Dywan w podsłuchowe prążki przechodzi do historii, a na jego miejscu zjawia się dywan w koalicyjne ciapki.

P.S.
I w Sejmie i po ministerialnych pieczarach i po kancelarii pełniącej funkcję magazynu na kompleksy, wkrótce rozlegnie się płacz i zafrasowane zgrzytanie dziąseł, a z gabinetów i piaskownic, spod nowych wiaderek i szufelek, wydobędzie się chóralny pisk struchlałej dziatwy: CO STANIE SIĘ Z POLSKĄ, GDY NAS ZABRAKNIE?

Autor: OWSIANKO
No tak :-(. A Zjazd Krajowy PTTK coraz bliżej.... i znowu bedzie to samo? :-(
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-27 09:10:25


Gdzie diabeł nie może... 2008-01-21

Przeciętny ankietowany na pytanie, czy kobieta powinna piastować stanowiska przeznaczone do niedawna wyłącznie mężczyźnie, odpowie twierdząco. Zapytany nieco inaczej: czy jego żona, córka, matka powinna pracować (nawet za poważne wynagrodzenie) jako górnik, rzeźnik, alfons czy szambiarz – popuka się w czoło. Dlaczego? Bo to kobiecie nie przystoi. Więc jednak!

SZARAŃCZA

Plaga zdeterminowanych kobiet rozszerza się na wszelkie znane światu zawody. Można je spotkać w urzędach, barach, na stacjach benzynowych, wojsku, policji, na uniwersytetach, rajdach samochodowych, w sądach, przychodniach.. etc. Wszędzie też gdzie się pojawiają – niszczą. Skandaliczne stwierdzenie? Skądże! Gdy nie zajmują się nauką czy szeroko pojętą kulturą – niszczą siebie (swoją kobiecość); gdy zaś zajmują się (zawodowo) nauką czy kulturą – zaniżają ich poziom, przez co niszczą ludzkiego ducha.

Fakty mówią same za siebie:
1. Nauka: Niemal wszystkie przełomowe odkrycia w dziejach ludzkości dokonywane są przez mężczyzn. Żadnego Lorentza, Newtona płci pięknej.
2. Poezja: dziś w większości pisana przez kobiety – upada. Żadnego Baudelaira, Poego.
3. Literatura: żadnego Dostojewskiego, Goethego.. Wybitna literatura nie wyszła nigdy spod kobiecego pióra.
4. Malarstwo: żadnego Dalego, Malczewskiego (propozycje współczesnych malarek są dodatkowo antysztuką).
5. Muzyka: żadnych wybitnych kompozytorek. Żadnego Mozarta, Beethovena.
6. Filozofia: brak kobiet geniuszy. Żadnego św. Tomasza z Akwinu, Bierdiajewa.

Reasumując: świat nie rozwija się dzięki kobiecie – i to jest FAKT. Ten świat jest światem mężczyzn. Oni go kształtują, przerabiają, upiększają. Geniusz męskich dzieł daje nam wszelkie dobra kultury, nauki, techniki. Dla kobiet z dawnych epok było to oczywiste. Dziś, niestety, stwierdzenie faktu jest równie niewygodne, co niewykonalne bez podniesienia się tumultu wśród płci pięknej. Kobiecie bowiem tak głęboko zakorzeniono, że musi się realizować w rywalizacji, że gdy stwierdzamy li tylko fakty – godzimy w jej dumę własną.

Zresztą, zauważmy: plaga kobiet ma jedną cechę wspólną - poczucie misji, chęć dorównania mężczyźnie, które tyczy się jednak wszelkiej działalności związanej z rozumem. Zaprośmy kobietę do przerzucania łajna.. Dlaczego tak się dzieje? Kobieta ma kompleks „bycia głupszą” od mężczyzny, co jest dla niej synonimem „mniej wartościowej”. Mężczyzna zaś nie ma kompleksu „bycia mniej uczuciowym”, „posiadającym mniejszą wrażliwość”, czy „o wiele słabszą intuicję”. Dlaczego? Właśnie dlatego, że jest mądrzejszy. ROZUMIE, że różnorodność jest szczęściem ludzkości. Cóż by nam było po świecie geniuszy bez delikatności i piękna, jakie niesie kobieta? Cóż by było po zdobyczach rozumu, gdyby nie było dla kogo zdobywać? Kobiety dają mężczyźnie chęć tworzenia. To one są muzami, one wymuszają na mężczyznach współzawodnictwo. Gdyby nie kobiety, mężczyzna niczego by nie dokonał. Nawet Adam. I w tym tkwi niepowtarzalna siła płci pięknej, jakiej nie zdobędą żadną pracą. Rywalizacja i równanie do mężczyzny jest piramidalnym nonsensem!

Miejscem kobiety jest dom. Dobra literatura, poezja (pisana przez mężczyznę), ukochane dziecko. Tam może się rozwijać, tam realizować i stamtąd zmieniać świat.

WZÓR?

Współczesne kobiety muszą się uczyć kobiecości. Zbyt je pochłonęła rewolucja obyczajowa, każąca im w imię wolności palić staniki, nosić spodnie i zachowywać się jak mężczyzna. Zapomniały, że różnice pomiędzy płciami, które starają się zniwelować (bo zlikwidować się ich nie da), są właśnie dla nich korzystne. Straciły wrażliwość.

Zauważmy, iż zupełnie nie liczą się dziś cechy czy przypadłości, które sprawiają, że to wśród kobiet jest więcej przypadków kontaktów z Boską rzeczywistością, że to one częściej otrzymują dar wizjonerstwa, obcowania w codzienności z ukazującym się im Jezusem, czy Matką Boską. Cóż.. W naszych czasach nie przyznajemy się głośno do Boga, a wszystko, co w sposób nawet pośredni się z Nim łączy, jest niepoprawne politycznie. Więc cóż feministce po Fatimie, Gietrzwałdzie? Cóż po św. Faustynie, św. Brygidzie, św. Katarzynie ze Sieny? Matkę Teresę jeszcze można „uznać”, bo była „normalna”, nie plotła trzy po trzy o jakiś wizjach z Chrystusem, a pomagała chorym i potrzebującym...

Dalej: postawa (trzynastoletniej wówczas!) św. Jadwigi królowej, która poświęciła miłość do Wilhelma Habsburga, dla małżeństwa z o wiele starszym Władysławem Jagiełłą, by dopomóc w chrzcie Litwy, jest dziś dla kobiet niezrozumiała.
Dziś liczy się „wyzwolenie spod jarzma narzuconego przez mężczyznę”. Dziś wzorem do naśladowania dla dziewczyn jest Doda Elektroda, całkowicie „wolna”. I wpędzają się w poczucie niższości, zapominając (nie wiedząc?) o darze, jaki otrzymały, ponieważ go nie dostrzegają. A dar ten ma wpływ na całe życie kobiety, dając jej absolutną przewagę nad mężczyzną. Nie jest to przewaga inteligencji, ilorazu IQ, a intuicji. Kobiecie łatwiej jest okłamać niż być okłamaną, szybciej i trafniej rozpozna nastrój drugiej osoby; przeczuje, że coś złego się wydarzy. Z natury bowiem, czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy matkami, które muszą się domyślić powodu płaczu swojego dziecka.

Przewaga kobiety nad mężczyzną tkwi jeszcze w jednym: oni są bardzo podatni na urok kobiety. Przysłowiowe „okręcenie wokół palca” nie ma źródła w naszej błyskotliwości, inteligencji, bystrości czy niewiarygodnej mocy rozumu (to czasem nawet przeszkadza), a w KOBIECOŚCI. Dla naiwności, jaką w nas widzą, dla zachwytu z ich dokonań zdolni są przenosić góry. Nasza słabość i czułość sprawia, że mężczyzna głupieje. Staje się dumnym samcem walczącym z całym złem tego świata dla naszego dobra. Niegdyś kobiety zdawały sobie sprawę, że w tym właśnie tkwi ich siła i chętnie to wykorzystywały. Władały niejednym królestwem, kierując swoim mężem. Dziś kobiety żądne władzy, sięgają po nią upodobniając się do mężczyzn. Czyli - motywując ich do walki z kimś, kogo powinni na rękach nosić przez kałuże, do którego nóg padać z miłości!

Dawniej kobiety (oczywiście koloryzując) dzieliły się na święte i władające (z wyrachowaniem wykorzystujące mężczyznę do swoich celów). Dziś dzielą się na pracujące w imię idei równouprawnienia oraz na pracujące z konieczności, jaką niesie idea równouprawnienia. Jedne cierpią, nie mogąc dorównać mężczyźnie, drugie - nie mogąc pozwolić sobie na luksus bycia pełnoetatową matką, żoną, czy muzą..

Nie jesteśmy, drogie panie, geniuszami - i całe szczęście! Jesteśmy kobietami - tym, co zostało stworzone, by być upiększeniem i ostoją dla geniusza! Nie rozumiemy, że posiadanie mniejszego IQ nie świadczy o mniejszej wartości osoby? Nie? No właśnie..

Autor: Magdalena Żuraw
U nas, tu na forum Pań-Koleżanek jest stosunkowo malo, ale tych pare co jest to bardziej aktywne od ospałych Kolegów. Gdzie te chłopy , gdzie? :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-27 18:01:32



Kto decyduje o Placu Defilad? 2008-01-27

Z nową siłą wybuchła dyskusja na temat planu zagospodarowania Placu Defilad w Warszawie. Co zdziwiłoby w niej najbardziej przybysza z innego miasta? W dyskusji niemal nie zabierają głosu wybrani demokratycznie samorządowcy, choć przygotowanie uchwały rady miejskiej o miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego powinno być tym etapem budowy miasta, na którym odbywa się główna debata publiczna.

Jak podają media, prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz we wtorek 22 stycznia 2008 roku podjęła decyzję o zmianie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Placu Defilad. Obowiązujący obecnie plan, uchwalony pod rządami PiS, grzeszy banalnością niegodną jednego z najważniejszych miejsc stolicy i kraju. Prezydent miasta Lech Kaczyński wyrzucił bowiem do kosza przygotowywany przez dziesięć lat projekt planu autorstwa Andrzeja Skopińskiego i Bartłomieja Biełyszewa, którzy wygrali konkurs architektoniczny w 1992 roku, i przygotował naprędce nowy. Hanna Gronkiewicz-Waltz od roku zapowiadała zmianę tego planu idącą z powrotem w kierunku projektu Skopińskiego i Biełyszewa, a teraz od zamiaru odstąpiła, proponując tylko niewielką korektę planu.

Kluczowym elementem koncepcji Skopińskiego i Biełyszewa był pomysł korsa, czyli bulwaru okrążającego Pałac Kultury. Przez kilkanaście lat toczyły się dyskusje, czy wokół bulwaru ma być zabudowa niska czy wysoka, czy samo korso ma być dostępne dla ruchu samochodowego czy tylko pieszego, ale dla mnie najważniejszą zaletą istnienia korsa była możliwość przywrócenia na terenie Placu Defilad przedwojennego przebiegu ulic - przecznic Marszałkowskiej. Ulice Sienna (Sienkiewicza), Złota i Chmielna są przez Plac Defilad sztucznie przecięte, zachowując od czasów przedwojennych ciągłość numeracji po obu stronach placu.

Uchwalony przez radnych PiS plan przewiduje przecznice Marszałkowskiej w nowych przebiegach. Nie będą więc one stanowić przedłużenia istniejących na zewnątrz placu ulic. Chmielna na zawsze już będzie miała przetrącony kręgosłup, choć powinna obustronnie krzyżować się z Marszałkowską, tak jak to było do końca lat 1940-ych. Przepadnie też skrzyżowanie Marszałkowskiej z Sienkiewicza i z Sienną, będącą przedłużeniem Sienkiewicza na terenie placu. Odtworzeniu tych skrzyżowań miało sprzyjać proponowane obniżenie klasy ulicy Marszałkowskiej. Urzędnicy Lecha Kaczyńskiego poszli jednak na łatwiznę i z korsa w ogóle zrezygnowali. W tej sprawie złożyłem nawet w 2005 roku jako radny formalną uwagę do projektu planu. Miałem nadzieję, że nowa ekipa po wygranych przez PO wyborach do sprawy powróci.

„To ciekawy, dość rewolucyjny i jednocześnie trudny w realizacji pomysł. Mnie się podoba, ale większa część zarządu miasta skłaniała się do wersji drugiej” - mówi zastępca prezydenta miasta Jacek Wojciechowicz (PO) o projekcie z korsem i bez. Chcę zapytać: jakiego zarządu? O projekcie planu, który jest przedkładany radzie miasta, zgodnie z ustawą decyduje jednoosobowo prezydent miasta, który nie ma prawa spychać odpowiedzialności za podjętą decyzję na żaden „zarząd”. Prezydent może ewentualnie swoje decyzje w sprawie planu uzgadniać z zajmującym się tą tematyką zastępcą oraz z radnymi z Komisji Ładu Przestrzennego - tak się właściwa komisja w stołecznym samorządzie nazywa.

Tymczasem dowiadujemy się, że zastępca prezydenta zajmujący się zagospodarowaniem przestrzennym - to właśnie Wojciechowicz - jest przeciwny podjętej przez „zarząd” decyzji. Zdania Hanny Gronkiewicz-Waltz ani radnych nie znamy. W publicznej dyskusji, bo taka się i owszem toczy na łamach stołecznych mediów, zabierają głos architekci i dziennikarze. Radni nie mają nic do powiedzenia, choć to oni będą głosować nad planem i to oni, demokratycznie wybrani, powinni teraz nadawać ton debacie, prezentując zróżnicowane poglądy swoich wyborców. Taki jest teoretycznie sens całej skomplikowanej procedury uchwalania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Coś złego dzieje się z warszawskim samorządem. Większość radnych nie wypowiada się w ogóle w najważniejszych dla miasta sprawach, są zapewne i tacy, którzy nie wypowiadają się w żadnej sprawie, wiernie tylko wypełniając w głosowaniach polecenia partyjnej centrali. Zostaną za to docenieni, otrzymując w kolejnym rozdaniu nagrodę w postaci dobrego miejsca na liście. Przyznać jednak trzeba, że jest tak nie od dziś. Zasadę „głosujemy, nie dyskutujemy!” wprowadzili jeszcze działacze AWS.

Wracając do nowego projektu planu, ma on oczywiście swoje zalety. Zrezygnowano z budzącego powszechne oburzenie pomysłu zabudowy części parku przy Świętokrzyskiej. Ustalono możliwość wysokiej zabudowy od strony Emilii Plater, nawiązującej do zabudowy okolic Ronda ONZ. Niestety, pozostawiono niezmienioną koncepcję otoczenia projektowanego placu pomiędzy Pałacem Kultury a Marszałkowską, zwanego agorą, przez budynek Kupieckich Domów Towarowych z jednej strony i Muzeum Sztuki Nowoczesnej z drugiej.

Projekt Muzeum Sztuki Nowoczesnej o urodzie silosu zbożowego, wyłoniony w konkursie w lutym 2006 roku, od początku budził kontrowersje. Prostopadłościenna bryła projektu, zaopatrzona przez złośliwych internautów w wielkie logo jednej z sieci hipermarketów, łudząco przypomina estetyką blaszak, którego miejsce na Placu Defilad ma zająć. Tajemnicą władz Warszawy pozostaje, dlaczego przez 11 miesięcy (!) nie były w stanie podpisać z autorem projektu umowy, twierdząc przy tym, że projekt jest świetny i konkurs wygrał zasłużenie.

Budynek Kupieckich Domów Towarowych z kolei ma być składkowym przedsięwzięciem kupców handlujących obecnie w blaszanej hali mydłem i powidłem, z przewagą tanich ciuchów. Nie rozumiem, dlaczego w samym sercu stolicy Polski ma stać takie coś.

Te obiekty przesądzą o europejskim blichtrze i polorze naszej metropolii.

Nie ma szczęścia Warszawa do kwartału pomiędzy Alejami Jerozolimskimi, Emilii Plater, Świętokrzyską i Marszałkowską. To nie wojny i okupanci doprowadzili do upadku ten teren, mający warunki, by stać się ścisłym centrum Warszawy - tak je zresztą nazwał prezydent Paweł Piskorski w projektach wyrzuconych przez Kaczyńskiego do kosza - to my sami...

Nie zrzucajmy winy na Niemców, że zrównali ten teren z ziemią. Spora część zabudowy po wojnie ocalała i została rozebrana dopiero pod budowę Pałacu Kultury (w kamienicach na terenie dzisiejszego Placu Defilad toczy się część akcji „Złego” Tyrmanda). I nie zrzucajmy na Rosjan, że ustawili nam w tym miejscu Pałac Kultury. Lokalizacja przy Marszałkowskiej została samodzielnie zaproponowana przez rząd PRL. Co więcej, sowiecki architekt Lew Rudniew proponował, by Pałac miał wysokość 100-120 metrów („to dobra wysokość dla sylwety-dominanty Warszawy” - przekonywał). To Polak Józef Sigalin, ówczesny naczelny architekt miasta, wymógł zwiększenie do 210 metrów, chcąc przebić wysokością przedwojenny wieżowiec Prudentialu (dziś hotel „Warszawa”).

A teraz sami sobie zbudujemy tu halę targową i silos.

Autor: Maciej Białecki


I tak na pytanie, kto decyduje o centrum "stolycy" a takze kraju -wydawałoby się, ze odpowiedź jest: "bufetowa"! Ale po starannym przeczytaniu tego co wyzej, to nie jest juz takie pewne!

A dla ciekawości procesowej - kto decyduje o kształcie i sposobie zarzadzania PTTK?

Tu może paść ciekawa odpowiedź! :-)

Z turystycznym pozdrowieniem ANT:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-01-30 09:18:37



Kapitalizm tuż po socjalizmie. Obdarci z wszystkiego.

Tak się złożyło, że w dniu dzisiejszym ( 29 stycznia 2008) musiałem stawić się przed obliczem niezawisłego sądu w Gdańsku. (W Polsce wszystkie sądy są niezawisłe, niektóre nawet bardzo.). Sprawa na pozór błaha, z oskarżenia publicznego na naruszenie ustawy Prawo Prasowe, art. 49 ustawy w związku z... Ale z doświadczenie wiem, że nie ma spraw błahych, tym bardziej kiedy zahaczają o Kodeks karny. Od lat wiszą nade mną ciemne chmury. Od lat jestem prześladowany przez starogardzki wymiar (nie)sprawiedliwości.

Za pisanie prawdy i ujawnianie kolejnych afer zapłaciłem słono. Czy to jeszcze mało? Cztery próby eliminacji mnie ze świata żywych. Kto je montował? Nie musze się domyślać, wiem.
Ta sprawa tym razem nie pochodzi z oskarżenia starogardzkiej prokuratury.

W 2005 raku, w jednym z moich artykułów, rzekomo miałem ujawnić dane pewnego małżeństwa z Bełchatowa, co jest oczywiście nieprawdą. Ale nie o tym chcę dzisiaj napisać tylko o pewnym skojarzeniu, które przyszło mi na myśl kiedy zobaczyłem to co zobaczyłem.

Tragizm ludzi bezdomnych. Gdańsk. Dworzec PKS, godzina 9:45 Wracam ze sprawy, która toczy się na nowo – zmiana składu sędziowskiego. Tak można „bawić” się z delikwentem lat kilka. Czas mija oskarżenie wisi nad głową niczym miecz Damoklesa. Tutaj małe zastrzeżenie - ja wcale beztrosko życia sobie nie wiodę. Oj, nie. Muszę bardzo umiejętnie poruszać się po miejskim buszu. Pilnie uważać, bo licho nie śpi.

Idąc na dworzec cieszę się śpiewem ptaków pośród gołych gałęzi i ciepłem promieni (jeszcze) styczniowych promieni. W duszy tak przyjemnie, lekko. Już mam wejść do środka dworcowego holu, a tu zaczepia mnie ktoś oparty o futrynę;
- Przepraszam, mówi zmęczonym głosem – da mi pan 50 groszy? Poruszyłem przecząco głową, otworzyłem obskurnie wyglądające drzwi i wszedłem do środka. To co ujrzałem zachwiało moją wiarę w jakąkolwiek sprawiedliwość. W tą temidowską od dawna nie wierzę, a resztki tej społecznej (aczkolwiek pojęcie „sprawiedliwość społeczna” to tylko jedna z utopii) zostały niemalże, natychmiast i doszczętnie zniszczone w drobny pył. Uleciały gdzieś wesołe śpiewy ptaków, słońce jakby straciło blask, przygasło? Dworzec PKS, godzina 9:45, tego dnia, w inne podobnie – jak dowiedziałem się w okienku kasowym – przeżywał prawdziwe oblężenie przez ludzi bezdomnych.

Rzuciłem okiem na te styrane życiem bez dachu nad głową twarze. Smutek wymieszany z dziwną obojętnością ze sporą dawką, Bóg wie jakich, odurzających wynalazków. Oblegali schody przyklejeni jedni do drugich. Kobiety i mężczyźni, młodzi i starzy – choć na pierwszy rzut oka wyglądali prawie identycznie, to jednak zatrzymałem się na moment przy tym „prawie”. Przyglądałem się im z bliska, chciałem zrobić zdjęcia a jak na złość nie miałem tym razem aparatu. Chciałem porozmawiać, podpytać, prześledzić koleje ich losów... Bo to, że jest to pokolenie/spuścizna po Wałęsie, Millerze, Kwaśniewskim nie wątpię nawet przez moment.

Obdarci, bardziej z wszelkich uczuć, niż skromnych łachmanów, przypominali mi wielką „cywilizowaną” Europę: na moment pamięcią wróciłem do paryskiego metra gdzie taki jak ten widok nikogo tam nie szokuje. Tutaj to samo, podobnie jak w Warszawie, Wrocławiu, Szczecinie... Popatrz tylko, ta bieda - pomyślałem w duchu. Muszę tutaj wrócić, coś zrobić. Co? - sam nie wiem na razie

Przez moment myślałem o jednym projekcie. Dwór Gocłowskiego a przed nim szpaler wielkich fotosów na nich twarze tych ludzi, bo dla mnie, w przeciwieństwie do wielu możnych w tym kraju, ciągle to są ludzie. Zestawiłbym te twarze z opasłymi buziami listy 100 najbogatszych i z gębami pełnymi patosu politykierów . Zatytułowałbym tak: Czy na Sądzie Ostatecznym na pewno będą wszyscy razem?

Pamięć przywołuje aferę Stella Mariss. Któż to w niej nie brał udziału (28 aktów oskarżenia) od barona SLD, Jędykiewicza począwszy, a wielmożach w sutannach skończywszy. Ale tam na dworze metropolity gdańskiego grube są dywany, jakoś dało się to wszystko zamieść.

I popatrz tylko mój ty przyjacielu, to się dzieje w mieście tego co to żałuje, że nie należy do narodu wybranego, ex prezydenta „mędrca rady Europy”, Wałęsy. Dzieje się w ponoć mieście Tuska, Płażyńskiego, innych.

Zostawiłem im coś niecoś na ciepłą strawę. A nawet gdyby mieli to przepić? –czyż nie należy się i tym ludziom chwila radości (cóż to zresztą za radość?), nawet gdyby to miała być ostatnia?

Omiotłem wzrokiem hol dworca raz jeszcze i wyszedłem na trzeci peron. Całe szczęście, że ciepło. Bóg im sprzyja, bo ludzie bezduszni zapomnieli. Ileż to trzeba, aby znaleźć się po drugiej stronie? Niewiele. Wystarczy jeden prokurator, jeden sędzia, komornik i po sprawie. Bo chciwość nie zna granic. Jak dobrze mieszkać w chrześcijańskiej Polsce, gdzie jeden dzieli się z drugim (chyba łupem polityk z biznesmenem, panie Marku).
Do swojego projektu spróbuję kogoś nakłonić, może się uda. A w duchu sam siebie zapytuję: gdzie są te koce kurwa co kiedyś chciał Amerykanom wysłać Urban? Dziś jakby znalazł, akurat by się zdały.

Autor: Marek Olżyński
NO tak, napewno to nie sa członkowie
PTTK, moze niektórzy z tych ludzi byli kiedyś w turystyce? Teraz to wraki ludzkie, bynajmniej. Przypomina mi się ostatni wymysł Urzędów Pracy (tzn tych od bezrobocia) namawiają ostro o zdecydowanie osoby małżeńskie bezrobotne i bez zasilku od lat, żeby się dopisywali do ubezpieczenia zdrowotnego do współmałżonków - emerytów. Po co? No bo przecież "zejdą ze stanu" w Urzędach Pracy i bezrobocie w Polsce natychmiast statystycznie spadnie:-)
Ale jaja!
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-02-09 11:54:52



Test na prawdziwych mężczyzn
Brałem ostatnio udział w arcytrudnym teście na prawdziwych mężczyzn. Wybrałem się mianowicie do Zakopanego, na Puchar Świata, czyli skrótowo - na Małyszka. 40 tys. niezbyt trzeźwych, ale najbardziej pokojowo nastawionych ludzi tworzy tam atmosferę nie do podrobienia. W tym tłumie trzeba zdać egzamin.
Od razu powiem o wynikach. Mężczyźni przed 20 rokiem życia i po 50 oblali ten test na całego. I małolaty i starsi panowie po wypiciu dostają bowiem małpiego rozumu.
Byłem świadkiem jak dwóch 55-latków w zaspie udzielało sobie lekcji lądowania telemarkiem. Jeden wyłamał sobie bark, drugiemu nie wytrzymała kość podudzia. Na dodatek obie te grupy wiekowe: małolaty i zgredzi okazali się być kompletnie nie do użycia nazajutrz rano. Krótko mówiąc w ogóle nie było z nich pożytku. Wieczorem - bo się popisywali i byli nieznośni i rano, bo nawet włączone autopiloty nie pozwalały im jako tako funkcjonować.
Co to oznacza? Że władzę w naszym mieście i kraju powinni sprawować 30-40 tatkowie. To mówię G mężczyznach. Dla kobiet nie ma takich ograniczeń. Test w Zakopanem wszystkie panie przeszły jak trzeba. Trochę łzawe, trochę rozchichotane, ale przecież holujące tych swoich bidaków do hotelowych pokoi.

Bo władza powinna być w rękach osób odpowiedzialnych, wspierających, ale też i twardych i nie głupiejących w obliczu łatwych okoliczności.

Ja wiem, że do jakichkolwiek wyborów jeszcze daleko, ale proszę o dalsze obserwowanie opisanego przeze mnie eksperymentu. Czy rzeczywiście potwierdzi się, że 20 i 50-latkowie to jak małe dzieci...

Tomasz Szymański (lat 49)
Bo władza powinna być w rękach osób odpowiedzialnych, wspierających, ale też i twardych i nie głupiejących w obliczu łatwych okoliczności.

I o to chodzi! nawet w PTTK! Też! ;-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-02-13 19:17:53



Kobiecym okiem



Dyskretne sprawy
Ech, Walentynki... No, dobra. Zakochali się, i co dalej? W zasadzie powinno być jak w bajce, ale te dzisiejsze bajki są całkiem inne, nit za dawnych czasów!

Ostatnio usłyszałam taką: piękny książę i piękna księżniczka zakochali się w sobie bez pamięci. On jej się oświadczył, ona odmówiła, a potem żyli długo i szczęśliwie. Ona nie musiała prać jego skarpetek, gotować, zmywać i użerać się z jego nawykami, on mógł w każdej chwili skoczyć z kumplami na piwo, podrywać dziewczyny, niepodzielnie dzierżyć pilota od telewizora.

Być może takimi właśnie bajkami powinniśmy dzisiaj karmić dzieciaki, a nie starodawnymi: ze każdy musi koniecznie znaleźć swoją drugą połówkę, pokochać na wieki wieków, wziąć ślub i trwać w niezmiennej szczęśliwości. Bo życie szybko im pokaże, że szczęście to ciężka, cierpliwa praca pełna miłości, a nie należny nam przydział.

Współczesne dziewczyny nadal żyją pod presją znalezienia sobie chłopaka, koniecznie, a gdy jakoś im się to nie udaje i przekroczyły już dwudziestkę, nie ma końca pytaniom „życzliwych" o narzeczonego, czyli o tak zwane ułożenie sobie życia. I. wreszcie nieszczęsna wychodzi za mąż za pierwszego, którego się dało do tego nakłonić (niewykluczone, że jemu również suszono głowę, by się ustatkował). Wścibskim pytaniom nie ma końca: „Kiedy dzidziuś? Co to, rodzina się nie powiększa? Na co wy czekacie?!”

W takim klimacie każde uczucie zamiast się rozwinąć, najpewniej skarleje, uschnie, lub zmieni się we wspomnienie zakochania...

A tymczasem miłość, to o wiele więcej, niż zakochanie. Bo zakochanie może trwać tydzień albo rok, a miłość, to już sprawa na znacznie dłużej. Zakochanie to urocza zabawka, cudownie emocjonująca, łatwa do popsucia. Miłość, to bezpieczne schronienie, które niejedno przetrzyma, budowane przez oboje długo i cierpliwie. Zakochanie to całus, a miłość -wtulenie się w siebie tak mocno, że już nie wiem, gdzie jeszcze jestem ja, a gdzie jesteś ty, czy to moje serce tak bije, czy twoje, a może nasze?
Zakochani... Nie pospieszajmy nikogo, by sobie „kogoś znalazł", a jeśli już znajdzie - pozwólmy zakochaniu okrzepnąć, zamienić nitki uczuć w piękną, silną tkaninę której wzór i splot niech wybiorą sami zainteresowani...

żu

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-02-13 21:07:18



Czas honorowych pojedynków dawno minął 05/02/2008
Wpisał: Marek Komorowski
12.02.2008.
Wielu z łezką w oku wspomina czasy, gdzie w modzie były honorowe pojedynki mające rozstrzygać wiele sporów i uraz. Przeciwnika można było wyzwać na pojedynek, jak był honorowy, to wyzwanie przyjmował.

Z wielkim żalem mówi o tym Mariusz Kowalski, mieszkaniec małej wsi niedaleko Tarczyna. Jednak postanowił spróbować i wyzwał na pojedynek funkcjonariusza Policji z Tarczyna.
Narastający żal, próby załatwienia spraw na drodze prawnej, które nie przynosiły oczekiwanego rezultatu spowodowały, że Pan Kowalski w niedzielę rano zadzwonił do komisariatu, poprosił do telefonu funkcjonariusza „O”. i zaproponował mu „solówę”, czyli honorowy pojedynek na pięści. Funkcjonariusz wyzwanie przyjął. Pan Kowalski chciał to wszystko załatwić zgodnie z dawnymi zasadami, powiadomił też przełożonego tegoż funkcjonariusza.

I zaczęło się. Rozdzwoniły się telefony z jednostek nadrzędnych wspomnianego funkcjonariusza „O”. Tłumaczono panu Kowalskiemu, że czasy pojedynków się dawno skończyły, że teraz nie ma czegoś takiego jak Kodeks Honorowy, co najwyżej Kodeks etyki policjanta.

Rozmówcy telefonicznie przekonywali Pana Kowalskiego aby odstąpił od swojego pomysłu. On jednak usiłował tłumaczyć, że nie jest bandytą, nie ma zamiaru napaść i katować funkcjonariusza lecz tylko stanąć z nim do honorowej walki. Wyraźnie starał się podkreślić, że walka ma być uczciwa i nie wiadomo kto zwycięży, może się dla przykładu okazać, że funkcjonariusz pobije wyzywającego. Ale będzie to zgodnie z honorem.

Koniec końcem Pan Kowalski nadal myśli o znalezieniu jakiejś formy honorowego pojedynku.

Panie Mariuszu, jak mi wolno podpowiedzieć, to proponuję pojedynek paintballowy, a krew świetnie będzie zastępować czerwona farba.

Marek Komorowski

A moze wprowadzić w miejsce niechcianego w PTTK Kodeksu Honorowego - zwykłą walką na pieści, np w sprawach spornych ( również powstałych na tut. forum) do pierwszej krwi z nosa:-).
Odciąży to niemożebnie przepracowany GSK w PTTK?

Pod oczywistym warunkiem zachowania równowagi płciowej i mas proporocjonalnych walczacych działaczy czy aktywistów:-).

Naturalnie, po takim pojedynku - absolutna racja będzie po stronie zwycięzcy:-).
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-02-15 13:20:49


Polacy współodkrywcami "kopii" Układu Słonecznego
PAP 06:05

Astronomowie odkryli nowy układ planetarny, podobny do Układu Słonecznego. Kluczową rolę w odkryciu odegrał polski zespół kierowany przez prof. Andrzeja Udalskiego.

Informację o odkryciu nowego układu planetarnego, będącego przeskalowaną wersją Układu Słonecznego publikuje najnowszy numer tygodnika "Science".

W odkryciu układu, odległego od Ziemi o 4500 lat świetlnych, w którym dwie masywne planety - odpowiadające Jowiszowi i Saturnowi - krążą wokół przypominającej Słońce gwiazdy, znaczącą rolę odegrał zespół polskich astronomów z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, kierowany przez prof. dr. hab. Andrzeja Udalskiego i pracujący w ramach projektu OGLE (the Optical Gravitational Lensing Experiment).

Jak wyjaśnił prof. Udalski, nowy układ planetarny został odkryty techniką zwaną mikrosoczewkowaniem grawitacyjnym. Zjawisko mikrosoczewkowania następuje wówczas, gdy obdarzony masą obiekt (gwiazda, planeta, czarna dziura itp.) przechodzi na niebie bardzo blisko świecącej w tle innej odległej gwiazdy - tłumaczy naukowiec. Pole grawitacyjne obiektu ugina, zgodnie z teorią względności Einsteina, światło gwiazdy tła i wzmacnia je tak, jak soczewka - dodaje.

Obserwując z Ziemi widzimy, że gwiazda tła jaśnieje w charakterystyczny sposób, gdy soczewka zbliża się i przechodzi przed nią, a następnie stopniowo słabnie wracając do swego zwykłego blasku, gdy obiekt soczewkujący oddala się od niej. Jeśli wokół gwiazdy soczewkującej krąży planeta, jej pole grawitacyjne może dodatkowo zakłócać światło odległej gwiazdy. W rezultacie obserwujemy dodatkowy efekt mikrosoczewkowania przez planetę, pozwalający na jej wykrycie - wyjaśnił Udalski.

Uczony zapewnił, że korzystając z tej metody można zwykle dokładnie określić, czy w pewnej odległości od gwiazdy macierzystej znajdują się planety. OGLE-2006-BLG-109 było zjawiskiem o bardzo dużym wzmocnieniu i przez to bardzo czułym na obecność planet w znacznym obszarze wokół gwiazdy macierzystej. Dzięki temu za jednym razem udało nam się odkryć dwie masywne planety oraz stwierdzić, że pomiędzy nimi a gwiazdą macierzystą układu nie ma innej planety masywnej, co oznacza, że jest tam miejsce dla mniejszych obiektów, na przykład dla planet typu ziemskiego. Podobną budowę ma Układ Słoneczny - powiedział Udalski.

26 marca 2006 roku zespół OGLE odkrył, że jedna z ponad 120 milionów obserwowanych gwiazd Centrum Galaktyki zaczęła jaśnieć w sposób charakterystyczny dla mikrosoczewek grawitacyjnych. Obiekt ten nazwano OGLE-2006-BLG-109. Dwa dni później systemy komputerowe monitorujące na bieżąco zachowanie odkrytych mikrosoczewek, zarejestrowały nagłą odchyłkę jasności od przewidywanego zachowania OGLE-2006-BLG-109, mogącą świadczyć o obecności planet krążących wokół obiektu soczewkującego - przypomniał prof. Udalski. Informacja o potencjalnej planecie została przekazana do zespołów obserwacyjnych na innych kontynentach.

5 kwietnia 2006 roku zjawisko mikrosoczewkowania osiągnęło swoje maksimum. Natomiast w ciągu kolejnych nocy, ku zaskoczeniu astronomów, jasność OGLE-2006-BLG-109 ulegała znaczącym zmianom - kolejnym odchyłkom od typowego mikrosoczewkowania przez pojedynczą gwiazdę. Według Udalskiego, świadczyło to o skomplikowanej strukturze obserwowanego układu.

Naukowiec podkreśla, że z uwagi na niecodzienny charakter zarejestrowanych zmian blasku OGLE-2006-BLG-109, interpretacja zjawiska nie była prosta. Kluczową rolę odegrali tu naukowcy z University of Notre Dame (USA), którzy ustalili, że jedynym pasującym do obserwacji modelem zjawiska jest system planetarny składający się z dwóch masywnych planet: pierwszej o masie 0,71 masy Jowisza, krążącej w odległości 2,3 odległości Ziemia-Słońce od swej macierzystej gwiazdy (analog Jowisza) i drugiej - o masie 0,27 masy Jowisza, odległej o 4,6 odległości Ziemia-Słońce od tejże gwiazdy (analog Saturna).

Pomimo że masa gwiazdy centralnej systemu OGLE-2006-BLG-109 jest równa zaledwie połowie masy Słońca i że jest ona chłodniejsza niż Słońce, odkryty system planetarny okazuje się zdumiewająco podobny do Układu Słonecznego. Stosunki mas planet i gwiazdy centralnej, jak również stosunki wzajemnych odległości i okresów obiegu planet, są niemal identyczne jak dla Słońca, Jowisza i Saturna. Układ planetarny OGLE-2006-BLG-109 jest więc przeskalowaną wersją Układu Słonecznego z mniej masywną gwiazdą centralną. Jest pierwszym systemem tak bardzo przypominającym ten, w którym żyjemy - komentuje prof. Udalski. Czy na tym kończą się podobieństwa, nie jesteśmy w stanie obecnie powiedzieć - zaznacz.

Projekt OGLE od lat pozostaje liderem światowym w dziedzinie mikrosoczewkowania. Każdego roku jego uczestnicy odkrywają około 600 nowych zjawisk.
Badania prowadzone są w Chile i częściowo finansowane przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Fundację na Rzecz Nauki Polskiej oraz Fundację Astronomii Polskiej.

Bieżące informacje o projekcie OGLE można znaleźć pod adresem: www.ogle.astrouw.edu.pl. (zel)

Mozliwe, że w tej sol-kopii jest bliźniacza ziemia, a na niej kopia PTTK :-). Śmieszne byłoby jak tam jest bliźniacze forum z kliką 3-S. To by był dopiero numer :-).

Niestety, ludki tamte mogą być z antymaterii i przy ceremionalnym podaniu sobie rak, np przy pozwaniu naszych przed tamtejszy GSK - może nastapić horrendalna eksplozja! Świzdu, gwizdu i wszystko w p... ył!:-)

Eh! marzenia :-) i SF :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: margoz
Data: 2008-02-16 07:31:18

Ciekawe, jak sądzę:
http://gospodarka.gazeta.pl/technologie/1,82008,4910318.html

Konkluzja, być może ze względu na spłycenie tematu w stosunku do artykułu źródłowego, delikatnie mówiąc mnie nie przekonuje.
Marcin

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-02-16 07:57:10

http://gospodarka.gazeta.pl/technologie/1,81010,4885998.html

Z tej samej parafii w takim razie: - "jak zniknąc z portali internetowych?"

Czy to w ogóle jest mozliwe? Moim zdaniem nie, cytuję:
Anonimowość w internecie to mit. Coraz więcej prywatnych informacji o sobie zostawiamy w sieci, nie zdając sobie nawet sprawy, że mogą one być wykorzystane bez naszej zgody.
albo
Miliony ludzi mają swoje wirtualne profile w sieci. Dzięki nim, wpisując w wyszukiwarkę imię i nazwisko danej osoby możemy dowiedzieć się m.in. gdzie się uczyła, z kim się przyjaźni, gdzie pracuje lub jakie są jej ulubione filmy.
No cóz.... strach się bać:-(.
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-02-20 08:58:15


Bieg rozstawny. Życie 2008-02-19

Mijam kolejne lata między kuchnią, bawialnią a pokojem sypialnym. Biegnę z pałeczką gotowy do zmiany. Tej nie ma. Gonię dalej i czekam na chwilę wytchnienia. Jej nie ma.
Uciekam.
Przysiadłbym na moment. Nie mogę. Nogi nauczone biegu same rwą do przodu. Odliczam kolejne przystanki:
Pogrzeby.
Tych jakoś więcej niż wesel, narodzin.
W tym wszystkim Wyspiański miesza się z Tuwimem. Chciałbym posłuchać Jasnorzewskiej. Lecz w biegu nie umiem.

Za kolejnym życia rogiem jest grająca szafa - może zdołam skraść kilka nutek Maryli. Ten kawałek o byle jakim pociągu, lub Marii Peszek, która pieprzy swoje miasto.
Też bym chciał ale nie w biegu, bo w ciągłym biegu wszystko się pieprzy jak w starej skrzyni bez oleju. W końcu padam. Ktoś mówi, że pomyliłem zawody, że to nie ten stadion... I nie jestem tym faktem wcale zdziwiony. Dlaczego? Nie wiem.
Włączam wsteczny i odjeżdżam na światłach mijania. Mijam życie, które zaczyna przewijać się do tyłu.
To nie kino a rzecz jednak się dzieje. Teatr kawiarnia i spacer. Sześć róż czerwonych też zaschnie kiedyś. W pamięci na zawsze zostanie ta jedna, biała
Tymczasem mruczę pod nosem zapamiętany tekst „męskiej muzyki”:

Nie ma w tym niczyjej winy, to nie żaden błąd
Czasem, ot tak bez przyczyny trafia cię jak grom
Czasem tak bez dania racji z siłą setek rózg
Nagle ot tak przy kolacji trafia prosto w mózg.
Świat się sypie i rozwala, a ty razem z nim.
I nie cieszy cię to wcale, gorzej jest ci z tym.
Nie mam na to żadnej rady- ja nie umiem dawać rad.
Sam się topię w swoich wadach, sam się składam
z samych wad...

A jeśli sprawisz, że to złe innym udzieli się,
Wzniosę toast, by twój spleen
Zniknął wcześniej niż mój zapas win.

"Dziób pingwina" słowa i muzyka W.Waglewski/"Męska muzyka" Waglewski, Fisz,Emade

Posłuchaj: LINK:

Retrospekcja: Nie spieszymy nigdzie. Wtuleni w siebie podróżujemy po bezkresnym obrazie marzeń. W kafejce na piętrze zajadamy się szarlotką, popijamy kawę. Oczy rozświetlone niepokornymi spojrzeniami
Oddech przytykają wspomnienia.

Autor: Marek Olżynski

No to tak od rana: ku pokrzepieniu serc!
Pozdrawiam turystycznie i krajoznawczo ANT:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-02-23 09:11:08


Zerwany kontakt 2008-02-20

W jednej chwili spakować się, wyjechać
nie tłumacząc się nikomu z niczego
Przetrwać, przeczekać,
to rozkaz od serca – nie dać się zabić.
Więc mylisz tropy i gubisz ślady pogoni za sobą
Kluczysz
Wiesz jak to zrobić
Znikasz - nie uciekasz

Kark wtulasz w kołnierz
I znowu jak kiedyś
Wyszkolony żołnierz
Gotowy do skoku by t y l k o się bronić
Żadnych kontaktów, bez telefonów
I żadnych rozmów
Po same zęby uzbrojony w ostrożność
zdołasz przetrwać

Autor: Marek Olżyński


Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-02-23 09:11:51



Niczym sen wariata 2008-02-21

Wszystko zaczęło się niewinnie. Niby przez przypadek, być może nawet zrządzeniem Losu. Tego nie wiemy dokładnie, ale rzecz się dzieje. Jak we śnie wariata w filmie Formana lub powieści Alistaira MacLean’a w Wieży zakładników, albo „Infiltracji” Martina Scorsese

Wpierw rozmowa, taka niewinna bez obietnic i przyrzeczeń żadnych. Później coś więcej - zapach białej pościeli subtelnie wstrząśnięty zapachem bliskości dwóch ciał. Bliskość i magia jak odległy kosmos, który łaskawy był dla tych dwojga: otwierał wielkie możliwości – zdawało się, że na dłużej jeśli nie zawsze.

I nagle. Przesłuchanie. Wypadło całkiem ciekawie, z punktu widzenia śledczych. On mówił, odpowiadał na jej pytania. Jedno za drugim. To było jak spowiedź. Naiwny? Być może. Sen trwał jakąś chwilę jedno jej słowo on potokiem własnych zalewał. Zeznanie. Wszystko wyśpiewał, dokładnie detal za detalem bez ograniczeń – pełne zaufanie jak taniec w rytmach samby czy rumby wciąż bliżej i bliżej, lub zaawansowany u psychologa seans.

Aż w końcu się stało. Wstała zgasiła światło przesłuchanie skończone. Na pożegnanie rzucone słowa: a ja myślałam… Nie dokończyła co na myśli miała. On nie zapytał. Kobieta po przejściach, pomyślał. Przymknął oczy na chwilę: pamięć przywołała to wszystko co było – było wspaniale. Zapewne nie raz wspomni. Może zatęskni nawet. Dziś jeszcze nie wie czy będzie żałował. Kto kogo uwiódł? Kto nie dotrzymał słowa? A może Los z nich zadrwił t y l k o, rozdając pod stołem karty?

Krupier w kasynie też dziwi się trochę, choć dobrze wie, że życie to gra w pięć kart, że to ostry o wszystko poker, mimo tego zdziwienia ukryć nie potrafi.

Autor: Marek Olżyński


Jak to w życiu! Tu na forum tez! odkrywamy się przed przypizccami, po to, żeby potem z nienacka dostać w mordę "wizerunkiem". Mówi wam to coś?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-02-23 09:15:55



Człowiek niczym stare wino.

Człowiek niczym stare wino z upływem czasu staje się bardziej dojrzały, klarowny.
Myśli już nie pędzą jedna za drugą w nieznanym kierunku, nie strzępisz trzy po trzy jęzora.
Na wszystko co jest, na to co było, patrzysz z innej perspektywy. Jakby z oddali.
Tylko niekiedy temu patrzeniu towarzyszą emocje jak dawniej. Tylko niekiedy nie rozumiesz znaczenia minionych zdarzeń.
Nie raz tym wspomnieniom nostalgia zawtóruje: na chwilę w pamięci miejsca kawałek ustąpi, pozwoli na chwilę słabości, łzom każe oczyść duszę

Kto śpiewa ten dwa razy się modli. Więc śpiewasz dla siebie w zaciszu domu aby zaległości z modlitwy odrobić.
Tylko czy to wystarczy, czy to pomoże.
Na wszelki wypadek padasz na kolana i pełen gorliwości półszeptem, jakby ze wstydu, kierujesz słowa nauczone w młodości: Panie Boże bądź miłościw mnie grzesznemu…

Pielęgnujesz w swej pamięci każde dobre wspomnienia, te złe chcesz odrzucić zapomnieć.
Stawiasz kropki w tekście z wspomnień.
Zamykasz rozdział za rozdziałem. Dla nowego otwierasz nową stronicę.
Czekasz cierpliwie, choć tej ubywa z każdym nowym białym kosmykiem we włosach.
A mimo to wciąż czekasz.

Zerkasz w kalendarz trafiasz na datę zaczynasz kojarzyć z imieniem. Wszystkim składasz życzenia.
Dziś jest Małgorzaty, chciałbyś tej jednej, jedynej zanieść białą różę.
Wahasz się lub nie możesz na tę chwilę. Czas płynie i lękasz się aby w ocet nie przemieniło się wino.

Autor: Marek Olżyński

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-02-25 08:00:03


Nie zdrowe, niemodne, nie atrakcyjnie wyglądające. Ale co zrobić gdy uzależniają 1 nie ułatwiają wyjścia z nałogu. Dojdzie też do tego, że przez nie będziemy musieli słono zapłacić kary grzywny.

Nielegalna zadyma
Na sto zapytanych (..) o palenie 58 osób odpowie-działo twierdząco. Na pytanie dlaczego degustują się dymkiem, stwierdzali przede wszystkim, że chodzi o rozładowanie napięcia. rozładowanie stresu. fakt sprawiania sobie krótkiej przerwy w pracy i odpoczynek. Papierosy szkodzą i każdy o tym wie. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że nadeszła era na niepalenie a dokładnie moda. W zielonogórskich. restauracjach palić można. Jeżeli już są wy-znaczone stoliki dla osób palą-cych to niestety w tym samym pomieszczeniu co dla osób. niepalących. W barach i w dyskote-kach o niepaleniu można zapomnieć. Jednym z wyjątków jest Piwnica artystyczna (...), w której wydzielona jest część dla osób palących i odrębna część w której odbywają się weekendowe dyskoteki, gdzie palić nie można.
Irlandia, Norwegia. Szwecja, Malta, Szkocja i Włochy to pań-stwa, którym pogratulować mo-żemy wprowadzenia zakazu palenia w miejscach publicz-nych. Niebawem dołączą do tego grona Wielka Brytania i Belgia. Czas zadbać o wprowa-dzenie tego zakazu w Polsce. Czy to się sprawdzi? - Ja uważam, że jest to sprawa indywidualna każdego człowieka. Wszystko jest dla ludzi: alkohol, papierosy, inne używki. Ograniczenie przestrzeni palącym jest czystą pomyłką - mówi Krzysztof, palący papierosy od 12 lat. -Nie palę przy dzieciach i nie palę w pokoju w którym śpię z żoną. Jak zabieram się za paczkę papierosów wychodzę na balkon, w mieście: siadam spokojnie na ławce – dodaje.

Na początku marca sejmowa komisja zdrowia rozpocznie prace nad ustawą wprowadzająca zakaz palenia w niektórych miejscach publicznych - poinformował jej przewodniczący Bolesław Piecha (PiS).Zgodnie z ustawą zakaz palenia obowiązy-wałby na terenie zakładów opieki zdrowotnej, na terenie szkół, w tym szkół wyższych, niezależnie od wieku uczniów, w pomieszczeniach zakładów pracy i w obiektach kultury i wy-poczynku, w środkach pasażer-skiego transportu publicznego, a także na stacjach, dworcach kolejowych i autobusowych, portach lotniczych i przystankach. W projekcie przewidywano również zakaz palenia w prywatnych samochodach w trakcie jazdy i gdy pasażerami są dzieci do lat 13. Za palenie w miej-scach objętych zakazem, zgod-nie z projektem groziłaby grzywna w wysokości 100 zło-tych. Za sprzedaż wyrobów tytoniowych wbrew zakazom oraz nie oznakowanie miejsc objętych zakazem. palenia groziłaby grzywna w wysokości 20 tys. zł. Czy palacze dadzą się przekonać, że palenie nie jest już trendy?

Anna Spanbrucker
Wg: „Nasza gazeta” Nr08/49 z 22 lutego 2008 r.
No tak, a trucie tzw "biernych palaczy"? Tym sie Pan Krzysztof i jemu podobni jakoś wcale nie przejmują?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-02-25 08:05:21


Beznamiętność
24 klatek na sekundę

W bezimiennej pustce którą ktoś kręci, niczym zapracowany młynarz żarnem, przyszło nam życie toczyć. Ciężki bój o każdy dzień o promyk nadziei na szczęście, które -jak wspomnienie- ulotne jest.
Nic więcej.

Nie znamy ludzi, którzy mijają nas w pośpiechu, omiatają obojętnym wzrokiem, nawet zwykłego przepraszam nie powiedzą kiedy potrącą, niechcący zahaczą. Też ich nie znamy, no bo i po co, po co nam oni, skoro się spieszą dokądś.
Wzrokiem odprowadzamy ich na przystanek lub do klatki przedwojennej kamienicy, albo bloku z czasów PRL-u. Patrzymy jak znikają we wnętrzach marketów. Bezimienni

Czy jestem jak oni?
Dziś wspominam swoje dzieciństwo, swoją tamtą ciekawość życia i chęć poznania innych. Czynię to coraz częściej i sam nie wiem dlaczego. Jakbym czegoś zapomniał lub zgubił. Z tym swoim tobołkiem doświadczeń wtapiam się, zupełnie jak inni, w anonimowy tłum.
Jest światło, przechodzę. Nie ma, czekam aż się zapali. Zdarza się czasem, że światło jest a ja zawracam jakbym czegoś zapomniał. Ale nie wracam do domu, bo po co? Ciekawe czy inni czynią podobnie?

Przyglądam się lawie bezimiennego tłumu, która pojawia się nagle i tak samo znika. Nie wiadomo skąd i nie wiadomo dokąd podąża; czyni to jednak regularnie. Wchodzą - wychodzą, wsiadają i wysiadają: spieszą się zazwyczaj. Bank, apteka, bankomat za rogiem, piekarnia, sklep z mięsem i sklep z gorzałą. Codzienny rytm życia.

Czasem na chwilę dłużej przystaną, kiedy ktoś ginie na bezpiecznych pasach dla pieszych. Popatrzą takim beznamiętnym wzrokiem jakby pustym prawie. Coś szepną półgębkiem i pójdą dalej. Ten zatrzymany na chwilę kadr rusza z prędkością 24 na sekundę klatek.

Czas znów normalnie płynie

Autor: Marek Olżyński

No i taka beznamietnośc coraz bardziej przeziera na tym forum! Tez to odczuwacie koledzy przedpizccy?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-07 08:57:41


Francuzki gonią za facetami
SEX Z CORAZ WIĘKSZĄ LICZBĄ PARTNERÓW

Stereotypowy podział na mężczyzn goniących za romansami i wierne "temu jedynemu" kobiety powoli przechodzi do lamusa. Przynajmniej we Francji. Raport zamieszczony "Le Nouvel Observateur" nie pozostawia wątpliwości, że Francuzki gonią rodaków nie tylko w liczbie partnerów seksualnych, ale też w wieku inicjacji seksualnej.
Badania ujawniają znaczącą ewolucję obyczajów seksualnych w ciągu 35 lat, dotyczącą przede wszystkim kobiecej seksualności. Autorzy raportu twierdzą, że seksualność kobieca we Francji coraz mniej różni się od męskiej.

Mężczyźni stali... w liczbie partnerek

W porównaniu z poprzednimi badaniami kobiety mają więcej partnerów w ciągu życia - obecnie około czterech, choć nadal mniej niż mężczyźni - około 12 partnerek. W wypadku mężczyzn liczba ta od roku 1970 prawie się nie zmieniła.

Wydłuża się także okres aktywności seksualnej Francuzek. Wiek inicjacji seksualnej dziewcząt i chłopców obecnie różni się na korzyść tych drugich tylko o cztery miesiące, podczas gdy pół wieku temu chłopcy zaczynali życie seksualne dwa lata wcześniej.

Dziewięć na 10 kobiet powyżej 50. roku życia współżyje z partnerem, podczas gdy w 1970 roku - stosunki seksualne praktykowała tylko co druga z nich.

Wolno nie tylko więcej, ale i inaczej

Coraz więcej kobiet przyznaje się do relacji homoseksualnych w ciągu życia (średnio 4 proc. w porównaniu z 2,6 proc. w 1992 roku). Kobiety deklarują częściej pociąg seksualny do własnej płci niż mężczyźni - odpowiednio 6,2 proc. i 3,9 proc.

To pierwsze o tak dużej skali badania na temat seksualności we Francji od czasu dwóch poprzednich raportów opublikowanych w 1970 i 1992 r. Obecne ankiety przeprowadzono w latach 2005-2006 na dużej próbie - ponad 12 tysięcy Francuzów w wieku od 18 do 69 lat.

Badania przeprowadzono na zlecenie Narodowej Agencji ds. Badań nad AIDS.

kwj//mat
Wg: www.tvn24.pl/-1,1541426,wiadomosc.html

ROLF
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: JAK
Data: 2008-03-07 12:28:20

Francuzki gonią za facetami
SEX Z CORAZ WIĘKSZĄ LICZBĄ PARTNERÓW
...
Witam Cię Antoni, jak zwykle masz rację.
Od znajomego bacy dowiedziałem się, że plaga ta rozpowszechniła sie także wśród ich podopiecznych. Partnerki są bardzo wymagajace i nie zadowalaja się już byle czym.
Szkoda tylko, że żaden z naszych PTTK - owskich mądrali od turystyki górskiej nie zrobił na ten temat dokładnych badań statystycznych.

Pozdrawiam
Jurek Kwaczyński - PTTK w Żyrardowie
Turystyka w Żyrardowie:

http://www.zyrardow.pttk.pl

Żyrardów:

http://www.zyrardow.pl

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-07 15:18:12

Witaj Jurasie! Statystyka to jst piekna rzecz. np babcia z wnuczką: średnia super a obie na ogół do niczego.:-)

Poniewaz turyści na szlaku (górskim tez!) lubia sie umeczyc, to potem moga trafic do seminarium (Tfu do sanatorium oczywiscie!). Tam to dopiero mozna (podobno) robic takie badania i obmiary:-).
Partnerki są bardzo wymagajace i nie zadowalaja się już byle czym.
Masz jak zwykle racje:-)

Aby sie nam zylo lepiej to proponuje .... piosenke:

http://videokartka.pl/cf1bf

Mozna do niej dorobic slowa petetekowskie, np: Prezes marzy... zeby sie spełnilo itd.

A na pocieszenie , bo forum zrobilo sie i dretwe i smutasne, to przesyłam fajnego zająca:

http://videokartka.pl/ea606

A to juz wigilia Dnia Kobiet własnie.....

Pozdro tur-kraj ANT:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-11 07:52:51


Typ skończonego pierdoły
2008-03-09

Do napisania niniejszego tekstu zostałem niejako przymuszony poprzez reakcję na użyte przeze mnie określenie „typ skończonego pierdoły” w innym tekście „Dzień Kobiet wczoraj. A dziś?”
Przyznam szczerze, że w chwili kiedy powstał rzeczony tekst nie miałem złych intencji (teraz też ich nie mam), nie kierowałem się jakimś bliżej niesprecyzowanym uprzedzeniem, czy osobistą ansą do kogokolwiek. Ot powstał teks z kontekstowym użyciem określenia jakiegoś tam modelu faceta o typie skończonego pierdoły.

Zatem spróbuje wywiązać się z narzuconej mi prośby o zdefiniowanie tego typu.

Pierdoła, inaczej: ciapa, niedorajda, sierota.

I na takich określeniach mógłbym zaprzestać, tylko powstałby znów dylemat, czy te określania są trafne i kogo lub co ja mam na myśli dokonując takiego odkrycia.

Skończony pierdoła, to nie tylko cecha którą należy przypisać facetowi, to cecha, którą posiada całkiem spora rzesza płci pięknej. Stare powiedzenie ludowe „ładna miska jeść nie daje…” jest o tyle prawdziwe co nie do końca trafne. Ładna nie musi oznaczać mądra, nie musi oznaczać też głupia…

Czyli istnieją również damskie typy skończonych pierdół. Żadne to odkrycie, to fakt namacalny. Ale, moment! Nie o kobietach dziś wszakże miałem pisać, a o modelu męskim raczej. Raczej, gdyż skończony pierdoła ma coś ż żeńskich pierwiastków w sobie; ma taki nieco pizdowaty charakter. (Ten tekst chyba puszczę w lany poniedziałek – nie podpadnie jak polecą na mnie kubły pomyj.)

Skończony pierdoła to typ, który nie ma żadnych szans na jakikolwiek rozwój. Nie rokuje żadnych nadziei na odwrót swojej totalnej pizdowatości: jest skończony i tyle.

To taki głupiec, pożyteczny idiota. To połączenie pantoflarza z totalnym nieudacznikiem, mięczakiem chodzącą mimozą, co to bez pytania o zdanie tej lepszej połówki o niczym sam nie zdecyduje

- Kochanie czy śmieci mam wynieść teraz czy po meczu? Herbatkę mam ci zamieszać jak zawsze siedem razy w lewą stronę?
- A skarpetki mam założyć te w groszki, czy te w kolorowe prążki? Kochanie kurz starłem ale sprawdź czy dobrze, jeśli nie to zaraz poprawię...

Skończony pierdoła, po 10 latach ze swoją ślubną nagle odkrywa, że ona lubi seks jak koń owies i nie wie co ma z tym fantem zrobić, więc rży jak koń, a blokowisko też, ale z niego.
Pierdoła zamiast windą z siódmego piętra popierdziela na piechotę, jako jedyny w klatce, po kilka razy w dół i w górę.
Z zsypu na śmieci nie korzysta, bo hałas może sąsiadom przeszkadzać, albo jeszcze, nie daj Boże, komuś jego śmieć na głowę upadnie!
Sam popapraniec na głowę (chyba) musiał akuszerce upaść, stąd taka a nie inna przypadłość.

Wysłać takiego do sklepu po przyprawę do zupy, to wróci z broszurkami o sposobach zapobiegania niechcianej ciąży.

Taki skończony pierdoła to na dodatek 300 % impotent! Przynajmniej tak mówi żona pierdoły do koleżanki w co ona nie bardzo może uwierzyć poprawiając, że 100%

- Nie, nie – już ja wiem co mówię. Popatrz tylko Zośka. Po tej grypie, to – jak już ci mówiłam – ma problemy z erekcją, marny interes padł całkowicie. Potem biedak spadł ze schodów i połamał sobie wszystkie palce u rąk! A wczoraj, wyobraź sobie, na domiar złego poparzył sobie język… 300% Zośka, ni mniej ni więcej.

Typ skończonego pierdoły jest niczym bawół na drodze, ani go obejść ani przesunąć. Potykasz się o jego głupotę na każdym kroku i nie wiesz co z tym masz zrobić. Usunąć nie można, wiadomo- ekologia.
Z upływem czasu, może się zdarzyć, że pierdołowatość rozprzestrzeni się niczym jakieś choróbsko.

Kilka razy w telewizorni pokazywali jakiś zjazd; widziałem na wielkiej sali coś około 460 pierdołów naraz!? Cóż oni tam pie*dolili?. Nie mogłem słuchać – wyłączyłem i nie włączam. Teraz dodam ten tekst i komputer też wyłączę.
Wesołych świąt :-)

Autor: Marek Olżyński
A jak tam u nas we władzach PTTK? naczelnych? Czy mamy takie " skończone pierdoły" ?

Myślę, że jest ich tam ciągle za wielki dostatek! :-(
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-15 16:49:03


WRZUTKA.pl
2008-03-14

Nie będzie o Dniu Kobiet, relikcie słusznie minionej epoki. Czuję się kobietę przez wszystkie 356 dni w roku i nie hołduję hołdom. No, chyba że jest to Hołd Pruski.

Ale zaczęło się jednak od 8 marca, kiedy rano poszłam do osiedlowego sklepiku poczynić ostatnie zakupy na wieczorną kolację. Wszak, aby się napić, każda okazja jest dobra. Nawet czerwony Dzień Kobiet.
Płacąc przy kasie zauważyłam w swym koszyku wrzutkę. Z okazji wspomnianego święta. Był to czerwony lizak owinięty przezroczystą folią. Na białym serduszku napis: Kocham Cię. Ten reklamowy bonus uzmysłowił mi nieznany dotąd fakt, że oto Spółdzielnia Spożywców MOKPOL mnie kocha! No, tego się nie spodziewałam! I to aż cała spółdzielnia? Podbudowana jednak psychicznie, że jest to miłość prawdziwa, wróciłam do domu.

Otworzyłam pocztę oczekując na kolejny hołd od prawdziwego mężczyzny. I co widzę? Kolejna wrzutka. Masz 1 wiadomość - krzyczy ekran. Kliknęłam. To Rider`s Digest ofiaruje mi samochód. Mam tylko wybrać. Markę i kolor. Moja radość nie zna granic. Ale nie - jest i warunek. Jak mogą stawiać mi warunki i to w moje święto?
Mam zamówić encyklopedię zdrowia za 69.99 zł, aby poznać swój organizm i dowiedzieć się, co mi dolega. Jeśli ewentualnie nic, to nauczyć się nad nim zapanować.

Szanowny Panie Ridersie Digest!
Już dawno nauczyłam się nad nim panować i to nie zasługa teorii książkowych, ale praktyki.

Następna wrzutka to umykająca woda Aquarel. Taka jest najgorsza, bo nigdy nie starcza mi refleksu, aby szybko zamknąć klikając w X. Po dwukrotnym otworzeniu tej strony, jednak się udało.
Najbardziej irytują mnie wrzutki, które mogą policzyć w 2 minuty mój kredyt w banku, którego zaciągnąć nie mam jednak zamiaru, a także reklama najlepszych gadżetów mobilnych - pewnej sieci telefonii. Na tapecie kobieta z biustem +6 na oko; (tu odzywają się kompleksy), z nieodłącznym tipsowym paluszkiem w półotwartej buzi.

Następna wrzutka to zachęta do otworzenia strony www.wiatriwoda.pl, oraz oferująca mi odpowiedź na pytanie wymyślone przez niedorobionego dziennikarza. Mianowicie: Kto jest sexy?
Z tej oferty rezygnuję również, ponieważ jedynym obiektem seksy jest dla mnie niezmiennie.... (Tego jednak nie wyjawię). Panowie mogliby niesłusznie doszukiwać się podobieństwa.
W odróżnieniu od mężczyzn, nie lubię wrzutek. Wnerwiają mnie. Te wszystkie kremy, pończochy, biusty Cichopek, tapety, filmy, mp3, foto, zip, pdf, exe, gry java.
Ale wiem, że mężczyźni je lubią. Reklamy piwa, luksusowe samochody, nagie baby i w tle muzyczka z mp3. Traktują je jak bonusy, dodatki do szarego i bezbarwnego życia.
Ale nigdy nie przyjdzie im na myśl, aby samodzielnie zrobić coś, aby nabrało ono kolorów. I otworzyło się w domu, a nie na ekranie monitora.
Ale jesteście z gruntu leniwi, a wirtualne prezenty nie kosztują wysiłku. Jakie to smutne.

Pod wieczór jeszcze jedna wrzutka, bowiem to nie tylko domena portali, ale również naszych obecnie rządzących speców od marketingu politycznego. Raz na tydzień taka wrzutka i spokój. Lud ma nad czym dyskutować. To lepsze od krytyki rządu. Jaka to wrzutka? Wszyscy chyba wiedzą, choć niektórzy dali się na nią nabrać. I nawet już typowali, kto po wybuchu bomby w rejsowym samolocie PLL LOT, będzie premierem.


Autor: Magdalena Figurska

I co tu komentowac , skoro o dniu mezczyzn sttystycznie w Polsce pamieta 13 % ludnosci, a ile z tego kobiet? zapewnie jeszcze mniej!
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-15 16:52:41


Odpryski betonu minionej epoki

W rozmowie z kobietą, właścicielką spółdzielczego mieszkania w Nowym Porcie, naszły mnie dziwne myśli. Czy prawdziwe?
Otóż w ramach tzw. modernizacji łazienki w tym mieszkaniu (1,4 x 2,0 m) zadałem sobie pytanie: czy mam, znaczy się czy ona, ta kobieta ma prawo, dokonywać przeróbek w tym mieszkaniu. Czy ma prawo, za moim pośrednictwem, ingerować w inżynierską myśl tamtych czasów; dokonywać wyburzeń wiekopomnego działa wielkiej pyty(?).

Zresztą - pomyślałem sobie - na tak małej przestrzeni moje prace nie wpłyną znacząco na dokonania fachowców z tamtej epoki. I żeby sprawa była jasna dodać trzeba, że nad prawidłowością powstania dzieła, aż po jego uroczysty odbiór z nożyczkami w ręku i kwiatami, a potem wystawnym bankiecie w terenowym organie PZPR, czuwali magistrowie, inżynierowie, architekci, majstrowie, kierownicy, dyrektorzy - no i rzecz jasna - sekretarze jedynej i nieodżałowanej partii, polskiej zjednoczonej partii robotniczej.

Powstało dzieło, jak wiele innych temu podobnych. Dzieło, na które ludzie - spółdzielcy czekali naście lat, podobnie jak za telefonem, w którym – był taki czas – rozbrzmiewały beznamiętnie wypowiadane słowa: rozmowa kontrolowana; samochodem, który ledwo wyjechał za bramę a już trafiał do serwisu.

Oddano do użytku blok mieszkalny! Obwieszczały terenowe gazety, których mentorem, ba- organem założycielskim była znowu ta sama polska zjednoczona partia robotnicza. Celowo tyle razy wymieniam tę nazwę, abym nie zapomniał przez przypadek, a nazwę też ma taką bardzo ludyczną.

Wracając do rozmowy z tą kobietą. Krytykując wykonanie dzieła kobieta raczyła zauważyć, że to było wykonywane przez kompletnie pijanych robotników, którzy ukradli cement, wapno i wszystko co się dało...
Zatrzymałem ją w tej wyliczance. Pozwoliłem sobie na małą dygresję, i znów nie wiem czy mam rację, czy, niczym te dzieci we mgle, po prostu błądzę?

Zapytałem moją rozmówczynię – właścicielkę spółdzielczego M ileś tam – czy wie komu oni ten ukradziony towar zanieśli, co z nim zrobili inni? Zapytałem dlaczego przewinę za tamte szwindle zwala się na tych co to figurowali pod szyldem partii z użyciem nazwy - robotnicza?

Ciekaw byłem, czy wie dlaczego w ten sposób przewalono odpowiedzialność tych, których wymieniłem wyżej, na tych, o których tylko się dziś mówi, że to oni spartolili robotę, że ukradli, że z ich winy planowe oddanie bloku(ów) odbyło się z poślizgiem lat kilku... Itd..

Wtedy też wyjaśniłem tej kobiecie, niczym Ben Akiba, że ten cały skradziony towar powędrował na place budów prywatnych inwestycji panów, którzy nie utożsamiali się z klasą robotniczą, choć akurat tych było najwięcej w partii robotniczej. Ciekawe, prawda?

Wmówiłem jej(?), że ci odbiorcy lewego towaru, który do nich trafił z polecenia sekretarza poprzez wiele innych ust (mylenie śladów) faktycznie byli pionierami polskich lombardów. Gdyż za zaniesiony do TAMTYCH worek cementu, społeczeństwo musiało wykupywać się sporym wyrzeczeniem. (sic)
I tak naprawdę za tamte „lombardy” płacimy do dziś.

A tak wracając do tematu dzieła - mieszkania spółdzielczego w bloku (kierownictwo spółdzielni mieszkaniowych, to uwłaszczona nomenklatura tamtej starej przypadłości), to zastanawiałem się przez chwilę nad możliwością założenia pozwu z powództwa cywilnego: Kowalski przeciwko Skarb Państwa o zwrot poniesionych nakładów ( z łapówkami wręczonymi komisjom mieszkaniowym włącznie), odszkodowanie za konieczność mieszkania w ‘cudzie’ gospodarczym – architektonicznym słusznie minionej epoki. Zainicjowanie procesu karnego na okoliczność powstanie zagrożenia dla zdrowia i życia, oraz strat znacznej wartości.

No ale co tam, póki co skuję stare tynki; w ten sposób na całym obwodzie (7 mb!) uzyska się pożądaną przestrzeń o całe 2 cm więcej!

Ludzie sobie przerabiają te swoje M ileś tam jak tylko potrafią, i na ile im pozwoli wyobraźnia. Tylko patrzeć jak się zaczną katastrofy budowlane spowodowane nadmierną eksploracją wcześniej ogołoconych z cementu ścian i posadzek.

Autor: Marek Olżyński

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-15 16:55:41

Ostatnia torebka herbaty lipton
2008-03-13

Jeśli popełniłeś błąd.
Zapętliłeś się w czasie przekraczania barier wieku dojrzałego, to masz obowiązek się do tego przyznać.
Choćby przed samym sobą. Bóg od ciebie tego nie wymaga.
Masz prawo wrócić i starać się naprawić.
Jeśli dłużej będziesz się zastanawiał klucz może już nie pasować do starego zamka w drzwiach. Nowego nie masz, bo zawróciłeś w pół drogi.
To jest jak u Jerzego Jarniewicza - Znikający punkt

Wyjść można skądkolwiek. Choćby ze słów. Z herbaty ulung. Z psa, który jeździł koleją.
Z „Wielokropka”. Z Filipinek. Z cytatu w języku obcym (und morgen die ganze Welt?). Z cudzej myśli (“świat nie jest taki zły”). Z miejsca w tamtym czasie. Z mety. Z punktu.
Byleby było skąd. Choćby stąd

Autor: Marek Olżyński
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-15 16:56:48


Słowa - Nie - Klucze
Czyli kilku jeźdźców Apokalipsy

Czy "Rolniczy kwadrans był szkodliwy? Czy Miś Uszatek - to miękka przytulanka, czy obleśny satyr? "Zrób to sam" - mawiał Adam uprzednio skuszony jabłkiem z Drzewa Prawdy w Rajskim Ogrodzie. Czyżby nakłaniał? Do czego? Przecież lepiej to zrobić - razem.
Komunikat o połowie dorszy i poziomie wód na Sanie.
Z taśmy schodzi milionowy maluch... Ciekawe czy mleka w proszku nań wystarczy? Mleko Bebiko, Bebiko rower.
Życie na teraz. Życie na kartki.
Odcinamy więc to nasze życie.
"O moja droga z piekła do piekła"- na pamięć znamy epitafium dla Wysockiego.
Wicherek ostrzega przed wiatrami. Te ze wschodu nie wróżą nic dobrego. Z zachodu - idą na Radom. A wcześniej był Poznań i tamten marzec. Później sierpień i grudzień.
Zabrakło prądu.

Bieruta przywieźli w trumnie. Ważne nieważne.
Stocznia osiągnęła sukces na skalę międzynarodową. Zwodowano kolejny stutysięcznik...

"Ojczyzna, ojczyźnie, ojczyzno, ojczyznę,
reklama i patos, patriotyzm i biznes,
krawaty i kwiaty, niech nastrój nie pryska,
chleba i igrzysk, igrzyska, igrzyska..."

Po rozbiciu kolejnego szampana stocznia stanęła. Nagle. Lecz nigdy na nogi.

Przyjechał papież. Polak z krwi i ości. "Nie lękajcie się " - powiedział.

"Na dole, na dole, na dole,
szklanka wódki i razowy chleb na stole
i my wszyscy tam i tutaj
tłum rozdartych dusz na pół..."

Bóg - Honor - Ojczyzna.

Spacery nadmorskim szlakiem. Ekologiczny sprzeciw Bałtyku, śnięte ryby wyrzuca fala.
Im też zabrakło tlenu.
Wybrzeże dwóch roczników. Strzały.
"Na drzwiach go ponieśli w dół Świętojańską..."
Telewizja kłamie. Zielono od mundurów.
Rozmontowano tory na wchód. Wciąż wieje chłodem.

Tragikomizm. Tragikomunizm. Wielka Kumulacja Tragizmu. Najwyższa pula. Zamiast wygranej - dramat. Możesz go wziąć do domu. Witkacy - wielki nieobecny.

Po wolnej Europie kurierzy gonią za ustnym meldunkiem - Serbię rozebrać. Padają prastare narody. Zbudzony Ares ostrzy miecz. Duchy śmierci są zawsze przy nim.

"Człowiek, który cierpi, gdy nie jest to konieczne, cierpi bardziej, niż jest to konieczne".
Sybilla ostrzega. Lecz kto dziś starej wieszczki słucha?

Za oknem brzask. Otwierasz na moment oczy, by promień słońca ujrzeć jak co dzień. Ale... Tak przeraźliwie jasno, tak dziwnie ciepło i jeszcze dziwnie cicho.
Dokąd odleciały ptaki?
Dlaczego przestały szczekać psy?
Gdzie szum samochodów?
Nie ma już nas?

Z tej gry w milionerów została ci jedna szansa.
Wybieraj.
Telefon do nieprzyjaciela lub seks z jego kochanką.
Fortepian przed domem pokryty kurzem pierwiastka, który się rozszczepił. Umilkła etiuda.
Wyblakły obrazy mistrzów, a słowa poetów straciły sens.

Bóg załamał ręce. Człowiek wykradł mu klucze do piekła i na oścież je otworzył.
To już ostatni krąg.

Jolanta Figurska & Marek Olżyński

Czy ostatnie akapity artykułu moa pasowac do dychawicznej atmosfery sennego forum tutejszego? Pewnie moga, czemu nie?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-15 17:00:31



Trener Kulesza umiera w przytułku
2008-03-13

Kto nie lubi mocnych słów, niech lepiej nie czyta tej historii o wielkim trenerze i prawym człowieku, który przeraźliwie osamotniony umiera w przytułku, w nędzy strasznej chorobie. Na szczęście już sobie z tego nie zdaje sprawy. Cierpi na chorobę Alzheimera. –To roślina – uprzedza jego przyjaciel z Polonii Stanisław Kralczyński – Nie wstaje, nie mówi, nie poznaje, nie je. Nie wiadomo, czemu jeszcze żyje, i dlaczego czasem się jednak uśmiecha, już chyba z tamtego świata…

Przejął kadrę po Gmochu, a oddał Piechniczkowi. Nazywa się Ryszard Kulesza.

Pierwszy otwarcie zaczął walczyć z korupcją i odebrał mistrzostwo Legii Warszawa. Nie znosił chamstwa i pijaństwa – to przez niego na rok wyrzucono z reprezentacji Młynarczyka, Bońka, Żmudę i Terleckiego, a zawieszono Latę. Im to nie zaszkodziło – dwaj pierwsi wygrali Puchary Mistrzów i Świata (klubowy- przyp. AP), trzeci zagrał rekordową liczbę meczów w dziejach mundiali, czwarty grał w Cosmosie (Nowy Jork – przyp. AP) z Pelem i Beckenbauerem, a kim jest Lato, wie każdy. Kuleszy dziś nie chce znać niemal nikt, jakby cały świat czuł do niego żal za to, że był…przyzwoity.

–To wszystko zaczęło się rok temu. Ryszard stawał się dziwny. Agresywny, jak nie on. Mówił do siebie, całymi nocami chodził po mieszkaniu, kładł się do łóżka w garniturze. Kiedyś mi mówi, w lipcu, że wyskoczy przez balkon! – opowiada Jolanta Kulesza, żona trenera - Ale jak było coraz gorzej, to w końcu zadzwoniłam po pogotowie.

–To nie lekarze przyjechali, tylko łapiduchy! – irytuje się Kralczyński, kolega „Kulki” z Polonii, popularny„Siekiera”. – Zawieźli go do Tworek jak wariata i tam dwa miesiące faszerowali środkami uspokajającymi. Uśpili chłopa, który parę tygodni wcześniej zabierał głos na Radzie Trenerów! Jak to zobaczyłem, namówiłem panią Jolę, żebyśmy go zabrali.

I zaczęła się tułaczka po przytułkach. A z nim było już tylko coraz gorzej...

-Gdy miał 14 lat, własowcy w powstaniu na jego oczach ojca mu zastrzelili. Jego rzucili pod czołg. Napatrzył się na Starówce na mordy i gwałty. Wywieźli go na roboty do Niemiec. Uciekł, pieszo wrócił do Polski. Straszne miał przeżycia (…) mówi zona trenera

Ale zawsze wkładał palce między drzwi. Był asystentem Górskiego i Gmocha. Pierwszy nie zabrał go na igrzyska w Montrealu, drugi na mundial w Argentynie. Ale działo się tam tyle afer (plus późniejsze tajemnicze wypadki śmiertelne prezesa PZPN Sznajdera i sekretarza generalnego Buhla, nigdy nie wyjaśnione), że uchodzącemu za niczym nie ubrudzonego Kuleszy powierzono kadrę.

Prowadził ją w latach 1978–1980 r. Wyniki? Rewelacyjne.

Ograł u siebie w eliminacjach Euro Holandię (wicemistrza świata) 2:0 i zremisował z nią na wyjeździe 1:1. Taki sam wynik zrobił w Sao Paulo z Brazylią, a 2:2 w Turynie z Włochami. Grali u niego wszyscy najlepsi (poza Deyną, który skończył karierę): Boniek, Janas, Żmuda, Lato, Szarmach. To u Kuleszy pożegnalny mecz i gola zaliczył w Chorzowie Lubański. To u niego – a nie, jak się sądzi, u Piechniczka – zaczynali Młynarczyk, Buncol i Smolarek (Włodzimierz, ojciec Ebiego – przyp. AP). Ten ostatni debiutował w Buenos Aires, gdzie po ciężkiej walce ograł nas mistrz świata, Argentyna 2:1, a zwycięską bramkę strzelił z wolnego Diego Armando Maradona. Kulesza jako jedyny polski trener ograł na wyjeździe Hiszpanów!

Czasem miał za lekką rękę – jak wtedy, gdy piłkarze szczekali na dziennikarzy. Nie zareagował, co później odbiło się czkawką, gdy na Okęciu grupa rozbestwionych zawodników wstawiła się przed wylotem na mecz eliminacyjny MŚ za pijanym kolegą! Najpierw go wyrzucił, potem jednak się ugiął, za co zaraz został zwolniony z pracy. Po meczu w eliminacjach mundialu 1982 r. na Malcie, wygranym 2:0.

Wyrzucono go 22 grudnia, a Piechniczek przejął znakomity zespół, który jeszcze ulepszył i po półtora roku zdobył medal mistrzostw świata.

Kuleszy rzadko dopisywało szczęście. Można znaleźć właściwie tylko jeden taki przypadek. W Iraku Saddam Husajn zaproponował mu pracę z kadrą za 10 tys. dol. miesięcznie – sumę w 1980 r. astronomicznie wysoką. Kulesza jednak odmawia i wraz z piłkarzami wraca samolotem do kraju. Ten sam samolot dwa tygodnie później rozbija się pod Warszawą.

Ginie Anna Jantar i inna reprezentacja – amerykańskich bokserów.

Kulesza z powodzeniem rywalizował z największymi tuzami trenerki: Bearzotem, Bilardo, Menottim. Dziś ma 2 tys. emerytury, z czego1,6 tys. zł zabiera dom opieki. Żona nie ma dochodu, bo nigdy nie pracowała zawodowo.

Właściwie nie wiadomo, jak dziś żyją, bo jednorazowa zapomoga 12 tys.zł, podpisana przez Michała Listkiewicza, już się skończyła.

Joanna Kulesza nie ma siły prosić, ale nie traci nadziei – Może udałoby się pokłonić ministrowi sportu, by jakoś podziękować byłemu selekcjonerowi. Człowiekowi, który – widząc korupcję – tak powiedział na zjeździe PZPN: „Cała Polska widziała! A wy jesteście niewidomi!”.

Legia straciła tytuł, on przyjaciół, w rodzinnej Warszawie bał się nawet wychodzić z domu. Lecz pionierzy, jak wiadomo, giną od strzałów w plecy.

Trenerzy mawiają o swoim fachu, że życie jest jak tramwaj: jeden wsiada, inny wysiada. Kulesza jest już na ostatnim przystanku.

Był trenerem trenerów

Ryszard Kulesza urodzony 28.09.1931 r. w Warszawie. Jako piłkarz występował w Okęciu Warszawa, Polonii Warszawa i Polonii Bydgoszcz. Karierę zawodniczą zakończył w 1961 r. i zajął się pracą trenerską.

W latach 1974-1975 prowadził reprezentację Polski do lat 21, a następnie kadrę do lat 23 (lata 1975-1978). Był współpracownikiem selekcjonerów reprezentacji Polski seniorów: Kazimierza Górskiego (1976) i Jacka Gmocha (1976-1977 i 1978). W październiku 1978 r. przejął pierwszą reprezentację od Gmocha. Został zwolniony w 1980 r.

Podjął pracę w Tunezji i Maroku. Po powrocie do Polski został działaczem PZPN. Był członkiem prezydium i przewodniczącym Rady Trenerów. Zainicjował założenie Szkoły Trenerów PZPN (tzw. kuleszówki). W latach 1991-1999 pełnił funkcję wiceprezesa PZPN ds. trenerskich.

Autor: Administrator

A jak jest u nas z zasłuzonymi dla PTTK, a za malo slusznymi dla wierchuszki dzialaczami? Czy tez tak egzystuja, albo jeszcze gozrej? Nie kazdy sie pzreciez zalapał na zasłuzonego "czlonka". A jesli nawet to jak żyje? Czy żyje itd
?????????????????????????
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-16 18:26:24

Pokuta - Nie - Trzy wiersze
2008-03-16

Coś pomiędzy fikcją i prawdą

To tylko fikcja tego co pisze. Klamki tęsknoty
czuć nie mogą. Nie znają mego dotyku wcale.
Stało się. Źle się stało. Bezdomność na starość
Jeśli mnie ktoś dziś zapyta, czy żałuję?
Odpowiem – Nie.

Czuję się bardzo źle. Nie mogę złapać oddechu
Świszczy coś we mnie i charczy jak w starym
styranym drogą człowieku.
Czy nim jeszcze, czy jeszcze nim jestem?
Nie wiem.

W myślach modlę się do Boga. Głośno się wstydzę

Wiem, że ten okres postu jest inny niż wszystkie
poprzednie. Jest tragiczny w nowym sensie. Tak.
Potrzeba kolejnego zmartwychwstania, aby świat
ujrzeć na nowo. Zrozumieć i go pojąć jak trzeba.
Tak, tak trzeba

Życie jak kolejna nowa sztuka - ciekawi nową odsłoną

***

Zanim nas ktoś wyda inni zdążą nas sprzedać

kropla wody, kropla potu, kropla wódy
istny potok, morze łez, odejścia i powroty
„Spragnionych napoić, głodnych nakarmić „

Zabłądziłem przed ołtarz prawdy
przechodzę Jego drogę, krok za krokiem
wino krew i ocet na głowie cierń
zanim ostrze przebije serce upadam
ktoś chustkę podaje by otrzeć- cierpienie?
jednak nikt nie woła „mój ci on jest”

Ostatnia stacja. Wysiadam.
Na bruk pada trzos srebrników

***

Pociąg na który czekał

Bilet kupił w kasie na dworcu w mieście ‘życie byle jakie’
Z kieszeni wysupłał wszystkie swoje oszczędności
Z biletem w ręku czekał na dworcowej ławce
Pociąg nie przyjechał albo go przegapił. Nie wie

Przyzwyczaili się do jego widoku podróżni
Nikomu nie wadził, nie żebrał. Był dumny?
Tuż nieopodal dworca poznał pewną kwiaciarkę
Była jak on z biletem - jednak pozbyła się złudzeń

Bardzo ją polubił, ona go z czasem

Zegar na dworcowej wieżyczce kilka razy był
w naprawie. Odmalowano elewacje na nowo
założono przed dworcem nowy trawnik
– wnet zakwitną forsycje. Stare drzewa wycięto

Tej ławki, na której lubił siedzieć, też nie ma już

Kolej zmieniła tabor na nowy. Nowoczesne graffiti
On od lat w tych swoich ulubionych butach chodzi
Innych nie ma? Zmarszczki mają nowe spojrzenie na ludzi.
Alienacja, to magiczne słowo na politycznej scenie

Kwiaciarka kończy pracę. Jak zawsze wejdzie na dworzec
spojrzy na rozkład jazdy odruchowo i zabierze go na spacer


Autor: Marek Olżyński

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-18 11:27:09



Specyfika polskiej biedy (1)

Nie ulega wątpliwości, że jeden z głównych, jeśli nie najważniejszy, problem który naznaczył polską biedę, to scheda po PRL. To słynne powiedzenie „czy się stoi czy się leży” wlokło się (i wciąż jeszcze się snuje) przez kilkanaście lat polskiej demokracji, w której, że tak powiem, posiadanie weszliśmy ewolucyjnie.

Wielką radość wywołał ten fakt, zwłaszcza po tamtej stronie do których skierowane było inne powiedzenie „a na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”. Komuniści faktycznie zawiśli na dobre w systemie polskiej gospodarki lokując się na intratnych posadach uspołecznionego sektora gospodarki, którą szybo uwłaszczyli

Maksyma „dziel i rządź” w realiach Polski po przemianach, czytaj – zawartym układzie w Magdalence, nabrała szczególnej wagi. Przybrała rangę znaczącą dla osiągnięcia celu jakim stało się podzielenie społeczeństwa: w istocie polskie społeczeństwo zostało totalnie podzielone/skłócone. Prawie całkowicie zniszczono klasę średnią. Powstała wielka wyrwa pomiędzy polską biedą a klasą zamożnych, którzy w sposób niespotykany w krajach zamożnych dorabiali się kosztem biednych i kosztem Skarbu Państwa ogromnych fortun.

Prywatyzacja znaczyła jedno – dramat. Reprywatyzacja znaczyła przejęcie, wspólnie wypracowanego majątku pokolenia 1945 – 1991, przez biznesmenów, czytaj hochsztaplerów z pierwszych stron „Wprost”

Kiedy już podzielili wszystko między siebie wszystkich między sobą można było zacząć rządzić.

Tu w tym kraju nad Wisłą mieliśmy prawdziwy „cud” – został odwzorcowany w całej okazałości mechanizm feudalizmu. W wielkiej rozpaczy, którą przy „życiu” podtrzymywało wielkie bezrobocie (wymysł tych od „dzielenia i rządzenia”, co sobie nazywali okradnie społeczeństwa – prywatyzacją) tania siła robocza konkurowała ze sobą podbijając stawkę oferując cenę najniższą. Wielu pracowało i to ciężko narażając zdrowie i życie za przysłowiową strawę i liche schronienie. Pracodawca okradał ich na kilka sposób. Wpierw z godności, potem z wypłacenia należnej lichej zapłaty i w końcu z ubezpieczenia.

W niniejszej publikacji, która w moim zamyśle ma zapoczątkować szerszą dyskusję, nie poruszę tematu nababów. Póki co dajmy im jeszcze chwilę spokoju.

Oczywistym jest, że z wielu względów nie można było nagle przekwalifikować bezrobotnego obuwnika na – dajmy na to – elektronika. Ale szkolenia trwały. Przy pomocy programów realizowanych przez urzędy pracy niewielki procent bezrobotnych udało się przekwalifikować. Ale głównie szkolenia, to była dobrze zorganizowana machina do robienia, czytaj – okradania budżetu, szmalu. Jednak tym odrębnym tematem zajmę się w kolejnej odsłonie.

Okres świetności polskiego bezrobocia przypadł na czasy rządów AWS i SLD. Wtedy też głos wyborcy miał najniższą cenę – taki kupowano za wino marki wino.

Musiałbym odnieść się dodanych statystycznych, aby w pełni zobrazować tę polską biedę. Postaram się to uczynić w drugiej odsłonie tego tematu i zestawić, dla uzyskania odpowiedniego kontrastu, biedę z kastą ludzi zamożnych: biznesmenów, którzy korzystali z taniej siły roboczej i czerpali z niej feudalistyczne profity; kamieniczników, którzy z dnia na dzień stali właścicielami większości kamienic; bankierów zajmujących się lichwą i wielu innych hochsztaplerów w białych kołnierzykach
CDN.

Autor: Marek Olżyński

A teraz ciekawe jest , jak "polska bieda" rzutuje na spadek turystyki PTTK, pewnie jakoś rzutuje, bo Ci bogaci mają gdzieś "takie karabiny" a biedoty zwyczajnie teraz nie stać?
Pozdro tur-kraj ANT:-(
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-19 15:11:54



Świątecznie i historycznie
2008-03-19

W dawnych czasach dostać pracę w magistracie było naprawdę trudno. Na przykład, ażeby zostać we Lwowie strażnikiem miejskim, czyli cepakiem, trzeba było być krewnym cepaka już zatrudnionego w ratuszu, a przynajmniej mieć takowego solenną rekomendację. Dzięki temu formacja cepaków cieszyła się wielką estymą, paradując w błękitnych kubrakach z czerwonymi klapami i w futrzanych czapach z niedźwiedziej skóry, ozdobionych błyszczącymi blaszanymi herbami miasta. Nazwa formacji pochodziła od używanego przez nich środka przymusu bezpośredniego, którym był okuty żelazem cep.

Sześćset lat temu władze w ratuszu funkcjonowały już w sposób dość podobny do naszego. Samorząd miejski składał się z rady, będącej organem wykonawczym, czyli odpowiednikiem dzisiejszego zarządu, oraz z gminu, czyli zgromadzenia kupców i rzemieślników, podejmującego uchwały zwane wilkierzami. Burmistrzem był przewodniczący rady, przez nią wybierany. Inicjatywa uchwałodawcza burmistrza wyglądała w ten sposób, że burmistrz zadawał zgromadzeniu pytania, tzw. propozycje, a gmin odpowiadał od razu lub też prosił o zwłokę do następnej sesji, by się wpierw między sobą porozumieć.

Do fotela burmistrza nie można się było zbytnio przyzwyczajać. W Krakowie przez wiele lat burmistrz zmieniał się zwyczajowo co miesiąc, tak by każdy rajca w ciągu kadencji zdążył nacieszyć się przysługującym tej funkcji berłem. W mniejszych miasteczkach burmistrz nie był aż tak szanowaną personą. Zdarzało się, że gdy naraził się staroście, ten mu przylał po grzbiecie korbaczem.

Takie były wtedy obyczaje. Jedyną istotną różnicą dawnego samorządu w stosunku do dzisiejszego było natomiast posiadanie przezeń władzy sądowej i egzekucyjnej. W średniowiecznym Lwowie więzienie miejskie znajdowało się w samym ratuszu i spełniało rozmaite funkcje. Najważniejsze były lochy, ale i na parterze ratusza funkcjonowało specjalne pomieszczenie, "Szalią" zwane, w którym burmistrz zamykał na czas jakiś natrętnych petentów, zbytnio nachodzących magistrackich oficjeli. W 1594 roku na rynku przed lwowskim ratuszem urządzono specjalne miejsce "dla kłótliwych bab": przytwierdzony do ściany łańcuch z obrożą. Jak zapisał kronikarz, za wykonanie obroży mój imiennik Maciej Kowal otrzymał (bez przetargu!!!) pięć groszy.

Obyśmy umieli docenić czasy, w których żyjemy - bez lochów, łańcuchów i korbaczy, pełne życzliwości zarówno dla natrętnych petentów, jak i dla kłótliwych bab. Na święta Wielkiej Nocy, zapowiadające nam jak co roku radość i nadzieję, tego wszystkim Państwu życzę!

Autor: Maciej Białecki

"Obyśmy umieli docenić czasy, w których żyjemy - bez lochów, łańcuchów i korbaczy, pełne życzliwości zarówno dla natrętnych petentów, jak i dla kłótliwych bab".

Haaaaaaaaaaaaaaaaaa. Uprzejmie przypominam,z e w swoim czasie napisałem na forum, ze przydałyby się dyby posadowione przed siedzibą ZG PTTK, nawet się sam zaofiarowałem dać drewno na konstrukcję i wykonać na gotowo:-), bo projekt mam, jakby co.

Szczegóły tej informacji znajdują się w archiwum forum!

"....na rynku przed lwowskim ratuszem urządzono specjalne "miejsce "dla kłótliwych bab": przytwierdzony do ściany łańcuch z obrożą......"

Też nie głupie rozwiązanie? :-)

Najbardziej mi sie jednak z tej wypowiedzi spodobalo zarzadzanie rotacyjne na wzór krakowski:
-"Do fotela burmistrza nie można się było zbytnio przyzwyczajać. W Krakowie przez wiele lat burmistrz zmieniał się zwyczajowo co miesiąc, tak by każdy rajca w ciągu kadencji zdążył nacieszyć się przysługującym tej funkcji berłem."

To mi sie podoba! Zarówno wobec funkcji Prezesa, jak i Gen Seka?.Super koncepcja!

I ja także: - "Na święta Wielkiej Nocy, zapowiadające nam jak co roku radość i nadzieję", tego wszystkiego (Kolezeństwu) życzę!"
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-20 09:03:56



Specyfika polskiej biedy (2). Gdzie ukrywa się socjalizm

Zawarta w tytule niniejszego felietonu sugestia, że socjalizm gdzieś się ukrywa ma na celu sprowokowanie myślenia i wywołanie dyskusji. Dyktatura proletariatu i społeczna własność środków produkcji w realiach Polski po roku 1989 wydaje się być już tylko przeszłością. Ale jednak nie jest tak do końca, albowiem przemiany społeczne jakie się dokonały pod naciskiem NSZZ „Solidarność”, najpoważniejszego reprezentanta władzy ludu, były powierzchowne i niestety nie przyniosły zakładanych oczekiwań.

Z definicji socjalizmu: „Zgodnie z tradycyjnym określeniem Marksa i Engelsa socjalizm oznacza społeczeństwo zjednoczonych wytwórców – pierwszą, najniższą fazę społeczeństwa komunistycznego – charakteryzującą się własnością środków produkcji, bezpośrednio społecznym charakterem pracy oraz planową produkcją mającą na celu zaspokojenie potrzeb (wytwarzanie zwykłych wartości użytkowych nie zaś towarów). Chodzi więc o społeczeństwo bez klas i państwa, to znaczy bez swoistych aparatów czy organów wyodrębnionych z ogółu obywateli w celu zarządzania, kierowania i podejmowania decyzji.”

Brak dekomunizacji i naprędce przeprowadzona dzika prywatyzacja, które ze społecznego punktu widzenia były jak najbardziej niesprawiedliwe, doprowadziły w istocie do wprowadzenia nowej obyczajowości daleko odbiegającej od standardów norm etycznych.

To za przyczyną braku dekomunizacji, którą mimo uchwały Sejmu RP z 4 czerwca 1992 r. Lech Wałęsa udaremnił doprowadzając do obalenia rządu Jana Olszewskiego, najważniejsze dla bezpieczeństwa państwa sektory zostały zawłaszczone przez komunistyczną i postkomunistyczną grupę polityczno-gospodarczej mafii.

Z 21 postulatów „Solidarności” spisanych na drewnianych tablicach (tylne ściany szaf zakładowych) gdańskiego MKS nie zrealizowano (oprócz wolnych sobót) żadnego z nich! Jedynie tablice stały się dowodem upamiętniającym tamte zdarzenia. Historia zapewne kiedyś to rozliczy…

Wracając do nieco przewrotnie postawionego pytania w tytule, chciałbym zwrócić uwagę czytelnika na zupełnie inny fakt, który ma kapitalne znaczenie dla zagadnienia, jakim jest uzyskanie odpowiedzi na inne pytanie – dotyczące zaskakująco wysokiej frekwencji w ostatnich wyborach. Gdzie zatem ukrywa się ów socjalizm?

Odpowiedź jest niezwykle prosta. Ukrywa się we wszystkich sektorach gospodarki, która zostaje jako taka państwowa. Ten socjalizm jest naprawdę niebezpieczny. Jest groźny dla prawidłowego funkcjonowania państwa, albowiem we wszystkich jej gałęziach zatrudniani są nadal – jak za czasów realnego socjalizmu – nie tyle fachowcy, co osoby z partyjnego nadania i politycznej protekcji. A m.in. zniesienia tych przywilejów żądał MKS w 13. postulacie. Jak wygląda to w praktyce, można ujrzeć na podstawie zagwarantowanych praw pracowniczych w polskiej energetyce i pozostałych sektorach bezpieczeństwa państwa. Widzimy jak szczodrą ręką dziś polityczny trup SLD rozdawał swoim. Po nich przyszli następni, i przyjdą jeszcze inni, a mechanizm obsadzanie „fachowcami” pozostanie.

Za ten gest – hojny dziad z cudzego da – płaci reszta społeczeństwa. Społeczeństwo płaci haracz ukryty w cenach jednostek energii elektrycznej na rzecz kamaryli zasiadającej w radach naczelnych i zarządach.

Przykłady można by mnożyć bez ustanku, doszukując się identycznego klucza. Spółki węglowe, paliwowe, PKS, PKP, Poczta Polska itd. Przyglądam się uważnie socjalizmowi, który ma oblicze równie groźne, jak to, co wyżej przytoczyłem. W upaństwowionych sektorach polskiej gospodarki pracuje nadal spora rzesza naszych współobywateli. Z tym, że „pracuje” traktowałbym raczej jako dookreślenie faktu pobierania regularnych wypłat, za to tylko, że owi ludzie znaleźli się w państwowej przechowalni i na liście płac. Identycznie, jak za czasów realnego socjalizmu w PRL „czy się stoi czy się leży…”: to raz. Dwa: ci „sami swoi” lub członkowie klanu „samych swoich” w wielu przypadkach (mamy na to liczne dowody) okradają społeczeństwo po raz drugi, pierwszy raz czynią to pobierając pensje z państwowej przechowalni. Na czym polega to drugie okradanie?

Tu mamy do czynienia z pewnego rodzaju symbiozą czegoś, co teoretycznie jest niemożliwe. Otóż z usług socjalistycznych pracowników opłacanych przez skarb państwa korzystają liczni liberałowie i część kapitalistów, którzy się w nich przepoczwarzyli zaraz po roku 1989! Na czym polega świadczenie usług przez tych pierwszych na rzecz tych drugich? Swój wywód oprę na sprawdzonym mechanizmie jednej z w znacznej mierze upaństwowionych branż – firmom transportu publicznego, noszącym w wielu miastach nazwę Miejskiego Zakładu Komunikacji (reszta „państwówki” działa identycznie).

Przyglądam się dość uważnie wszystkiemu co mnie otacza. Patrzę słucham i wyciągam wnioski. Kiedy widzę ruszający z przystanku autobus, który pesymistycznie zapełniony jest tylko do połowy, widzę kłęby czarnego dymu jakie wydobywają się z rury wydechowej tego środka komunikacji miejskiej. Wtedy wiem jedno, że ten środek socjalistycznej zdobyczy – komunikacji miejskiej został okradziony! Ukradziono z niego pompę wtryskową wraz z wtryskami i ukradziono świece żarowe, a na dodatek autobus jeździ na chrzczonym paliwie. Przypatruję się Autosanowi bardziej uważnie – jego ogumienie wskazuje na spory przebieg; ciekawe ile razy okrążył kulę ziemską na tych oponach? Wieczorem ten sam autobus, już z innym kierowcą, wygląda jeszcze bardziej ponuro. Jego światła pozycyjne i światła mijania ledwo co widać; wygląda tak jakby zamiast żarówek żarzyły się nadpalające świeczki…

Tak, czy w tym pojeździe na pewno nigdy nie dokonano wymiany starych wkładów lustrzanek na nowe, ale z dokumentacji tego autobusu wynika, że jest nowszy niż ten który został kupiony dziś: tyle w niego władowano rozmaitych części i podzespołów, przeprowadzono napraw, że hej...(?!) Ledwo dyszący, dymiący czarnym dymem, skrzypiący autobus, na którym dokonano poważnego sabotażu, kula się po ulicach od przystanku do przystanku; wieczorem przebywa trasę prawie po omacku. Ale, co dziwne, bilety na przyjazd „czerwonym autobusem” trzeba mieć pełnowartościowe – znaczy nowe, wcześniej niekasowane.

Tak się dziwnie składa, że niektórzy okoliczni przedsiębiorcy – zdeklarowani liberałowie i kapitaliści pełną gębą – funkcjonują tym lepiej, im gorzej wyglądają i bardziej kopcą (nie przepalonym olejem napędowym) autobusy komunikacji miejskiej. Z magazynów MZK pobierane są części na usunięcie kolejnej usterki, awarii, czy ze względu na przebieg lub naturalne zużycie. Te nowe części i podzespoły trafiają do różnych znajomych cwaniaków. Tam trafia też olej napędowy, płyn do chłodnic do układu hamulcowego, ogumienie i akumulatory! Kwitnie – jak za czasów realnego socjalizmu – handel wymienny. Ja tobie paliwo ty mnie kury, kaczki, indyki… Za ogumienie – świnie i ziemniaki na zimę. Nie masz krewnych na wsi, płacisz 50% wartości ceny rynkowej!

Przyglądam się ludziom, którzy ten socjalistyczny wymysł praktykują nadal; im gorzej wyglądają i sprawują się autobusy (częstym widokiem jest zjazd autobusu ze względu na awarię – a tabor niby nowy?), tym lepiej mają się „przedsiębiorcy” zatrudniani w państwowej firmie. Gęby ich świecą się tłuszczem niczym świąteczna wędzonka. Pieszo nie chodzą, jeżdżą niezłymi brykami, jakich dyrektor by się nie powstydził. Prowadzących ten proceder, rzecz jasna, jest tylko po kilku w każdej firmie, reszta pokornie milczy i patrzy. Patrzą na to, co się wyprawia w firmie, i na wzrastające bezrobocie, które ich dyscyplinuje do trzymania jęzora za zębami. Towar nie trafia do byle kogo, trafia do swoich. Swoi mają z kolei swoich wyżej, zdarza się, że w policji też…

Opisany wyżej przykład dotyczy całej „państwówki”; wszędzie działa podobny mechanizm. Te państwowe zakłady okradane są na potęgę – papier jest cierpliwy, a pieniądz chciwy – nim załatwia się wszystko. Zasłania się kontrolerom oczy, zatyka usta, by milczały. Tylko dusza śpiewa…

Sprawdziłem. Wdzięczni wciąż istniejącemu socjalizmowi pracownicy firm państwowych w zamian gracko poszli do wyborów; ba nawet agitowali innych wmawiając im, że przyjdą następni złodzieje, więksi, co to niby Polskę do reszty okradną (może bali się konkurencji?), a na dodatek zlikwidują to co zostało i wszyscy będziecie bez roboty… (!?)

Czy zatem można przyjąć za prawdziwe stwierdzenie, iż do wyborów nie poszli głównie ludzie zatrudnieni w państwowych firmach?

Socjalizm, z całą swoją machiną, ukrył się też w urzędach skarbowych, ZUS, w urzędach pocztowych. Ot choćby taki nieświeży komunikat z końca roku 2005 (Czytelnik może sobie wybrać dowolnie inny):
– Dyrektor generalny Tadeusz Bartkowiak, powołany na to stanowisko przez poprzedni rząd SLD, podpisał nowe umowy z blisko 50 menedżerami we wrześniu, gdy nie było już cienia wątpliwości, że wybory wygra prawica i że przeprowadzi w Poczcie wymianę ludzi. W przypadku zwolnienia każdy z nich dostanie od 60 do 100 tys. zł samej odprawy. Gdyby zwolnieni zostali wszyscy, kosztowałoby to Pocztę ok. 3-4 mln zł. Nie mam wątpliwości, że kontrakty podpisano ze szkodą dla publicznej instytucji – podkreśla Jerzy Polaczek, nowy minister transportu i budownictwa, któremu podlega Poczta Polska. Na razie nie wiadomo, czy będzie możliwe unieważnienie umów. (PAP) J. Polaczka unieważnili wyborcy w 2007 roku

Jak widać na wyżej załączonym przykładzie – stare ma się dobrze! A nowe – zobaczymy, co z tym zrobi.

To, czego nie da się sprzedać na części, trafia na złom. Jest to ciąg dalszy polskiej prywatyzacji chciwych socjalistycznych wyrobników. Do powstałych w ten sposób strat wciąż dopłaca zwykły obywatel. Najczęściej płaci najuboższa część społeczeństwa.

Jedynym wyjściem z tej patologicznej sytuacji, jaką jest karuzela państwowego socjalizmu, zdaje się być przeprowadzenie całkowitej prywatyzacji. Prywatny przedsiębiorca w mig się zorientuje, że jego majster tak naprawdę jedyne, co potrafi, to kombinować na boku i kraść. Sprawę zbada, a sprawcę odeśle do prokuratora. Tych, na sam przód, również należy odesłać – na rozmowę do właściwego ministra, aby zdali sobie wreszcie sprawę z tego, do czego służy w państwie rola niezawisłego prokuratora.
Socjalizm ukrywa się w każdej polskiej rodzinie gdzie znajdują się osoby bezrobotne, tworzy w ten sposób patologię. Wykształcił u sporej rzeszy bezrobotnych socjalistyczne myślenie: zasiłek otrzymam a w razie czego dorywczo dorobię tu lub tam. Najważniejsze, że taki ma swobodny dostęp do świadczeń (byle jakich ale zawsze) lekarskich, figuruje jako bezrobotny z czego czerpie (byle jakie ale ciągle) „profity”.

Smutną polską rzeczywistość zakłamywały media. Robiły to starannie i długo. Tylko niekiedy w telewizji pojawiał się jakiś program, który mógł szokować. Zazwyczaj szokował, i zazwyczaj emisja odbywała się w późnych godzinach wieczornych; przypadkowo o tej samej porze na innych kanałach leciały co najmniej dwa dobrze rozreklamowane filmy (!). Nie chcę przyglądać się autorom tych nielicznych programów, bo to jeszcze smutniejsza rzeczywistość. Może kiedyś opublikuję materiał pochodzący od osób współpracujących z szefami tych programów. To jest ci dopiero materiał na „porażający” film, reportaż. Więc może kiedyś?

Ktoś kto w miarę regularnie przemieszcza się po kraju zauważa liczne zmiany. Rumuńskich bezdomnych wyparli polscy. Kogoś, kto dajmy na, sporadycznie korzysta z PKP i pierwszy raz od wielu lat wypuszcza się gdzieś po za swoją rodzimą mieścinę, widok polskiej biedy naprawdę szokuje.

Być może dlatego nasi reprezentanci narodu, których wybraliśmy - a to za wino marki wino, a to za obietnicę otrzymania dobrej posady lub pracy jakiejkolwiek bądź, jeżdżą służbowymi limuzynami na nasz koszt, aby przypadkiem nie zderzyć się ze smutną prawdą polskiej ulicy, dworca, przytułku, kanału ciepłowniczego...

Autor: Marek Olżyński

No właśnie! A czy ktoś zadał sobie odrobinę trudu, aby pomierzyć ile tego chorego "socjalizmu" jest jeszcze w PTTK?

Pozdro tur-kraj ANT:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-21 16:16:27


Wykrywanie podsłuchów
20.03.2008.

Chociaż czasy podsłuchiwania różnych ludzi i spraw podobno minęły wraz ze zmianą rządu, to jednak nadal popularne jest zakładanie podsłuchów na przykład przez konkurencję w firmach, biurach i domach. Informacja ciągle jest w cenie.
Dlatego ludzie usiłują się zabezpieczać np. przed podsłuchiwaniem w ramach wywiadu gospodarczego.

Do naszej Redakcji stale przychodzą zapytania, jak się ustrzec podsłuchiwania za pomocą sprzętu elektronicznego, jak zapobiec wyciekowi informacji z firmy.

Są firmy zajmujące się wykrywaniem podsłuchów, podajemy adres internetowy jednej z nich: www.wykrywaniepodsluchow.info.pl

Redakcja

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-22 09:03:17


Grzesznik, fiolet i krzyż

Zmęczony dotychczasowym życiem grzesznik postanawia nagle udać się na rozmowę z Bogiem. Z niemałym trudem odszukał otwarte drzwi do świątyni i wszedł do jej wnętrza. W pierwszej chwili poczuł wielkie przerażenie. Przytłaczał go przepych tej z pozoru szarej majestatycznej budowli, która w środku kapała złotem. Złoto spływało z głównego ołtarza i mniejszych ołtarzy naw bocznych. Grzesznikowi przez moment wydawało się, że z rany Chrystusa zamiast krwi też złoto wypływa...
Już miał wyjść, gdyż czuł się bardzo dziwnie i nieswojo. Ale wewnętrzna siła - potrzeba rozmowy - była silniejsza niż strach, przed którym się znalazł.

Kiedy rozejrzał się wokoło stwierdził z przerażeniem, że jest tutaj zupełnie sam. Żadnych oznak innego życia, tylko ognik migoczący w wiecznej lampce dawał jakiś znak Jego istnienia. Skulił się w sobie na widok ambon, które zdawały się na niego patrzeć z wysoka niczym wieże warowne demonicznego zamku, z którego ktoś nań zaraz wyleje smołę gorąca i zrzuci kamienie. Odwrócił się szukając ratunku. Upiorne organy rzuciły się na niego wielkością swych piszczałek. Już wydawało mu się, że za chwilę rykną na niego z całą swoją mocą. Jednak nic takiego się nie stało. Tym bardziej przerażała go ta dziwna martwa cisza odessana z wszelkiego życia.

W końcu wyszukał sobie miejsce aby usiąść. Przed nim otwarty leżał modlitewnik. Jakaś dziwna siła sprawiła, że mimo woli przeczytał na głos:
Boże bądź miłościw mnie grzesznemu

W tej samej chwili świątynię wypełnił łoskot zatrzaskiwanych wielkich drzwi. Nagły poryw wiatru zatrzasnął je z taką siłą, że poczuł jak zadrgało powietrze odbijane od ścian, na których wisiały obrazy. Te na chwilę jakby ożyły... a listki złotych ornamentów delikatnie poddały się podmuchowi tej niezwykłej mocy. Poczuł, że już nie jest sam...

Przerażenie ustąpiło dziwnej eskalacji ciekawości, której dotąd nie znał. Na modlitewnik spadła kropla potu. Przetarł czoło, już miał zamiar wytrzeć rękę gdy spostrzegł na niej krew. Kartka, na którą upadła kropla potu rozpłynęła się jakby we mgle. Ukazała się następna, z której zaczął czytać głosem donośnym i czystym:

W owym czasie: Rzekł Piłat do Jezusa: Tyś jest król żydowski? Odpowiedział Jezus: Sam od siebie to mówisz, czy też inni powiedzieli co o mnie? Odpowiedział Piłat: Czyż ja żydem jestem? Naród twój i najwyżsi kapłani wydali mi ciebie; coś uczynił?
Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata; gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi walczyliby pewnie, żebym nie był wydany żydom; lecz teraz królestwo moje nie jest stąd. Rzekł mu tedy Piłat: Toś ty jest król? Odpowiedział Jezus: Ty mówisz, że ja jestem królem. Jam się na to narodził, i na to przyszedłem na świat, abym świadectwo dał prawdzie. Wszelki, który jest z prawdy, słucha głosu mego.

To skończywszy grzesznik raz jeszcze rozejrzał się zdumiony po świątyni i nagle jego oczom ukazał się dziwny obraz: oto ołtarz cały był zasnuty suknem w kolorze fioletu. Nie zastanawiał się nad tym faktem wcale. Nie dociekał kiedy i kto rozesłał kolor pokuty i żałoby. Poczuł wewnętrzny smutek.

Panie mój, wyszeptał głosem pełnym skruchy i żarliwego żalu, jestem słabym podatnym na grzeszne uciechy starym skąpcem. Jestem cynikiem i łotrem przebiegłym zarazem. Nie potrafię się cieszyć z radości innych ani też cierpieć, kiedy im akurat dzieje się źle. Pożądam żony bliźnich i wszystko co ich jest. Nie ma we nie skry współczucia czy litości nawet. Jestem zawistny i zły do szpiku kości. Na posadę fortelem przebiegłym się dostałem okradam swych współobywateli. Niepokój sieję i szerzę biedę. Cóż dalej mam robić, jak żyć?

Lekki powiew powietrza przewrócił następną kartkę modlitewnika:

"W białym płaszczu z podbiciem koloru krwawnika posuwistym krokiem kawalerzysty wczesnym rankiem czternastego dnia wiosennego miesiąca nisan pod krytą kolumnadę łączącą oba skrzydła pałacu Heroda Wielkiego wyszedł prokurator Judei Poncjusz Piłat."

Grzesznik wychodząc ze świątyni już miał umyć ręce w chrzcielnicy, kiedy ujrzał weń odbicie twarzy Chrystusa: nie zastanawiając się już więcej ani przez chwilę wziął najcięższy z krzyży, które stały w świątyni i udał się w drogę.


Autor: Marek Olżyński

Spokojnych Świąt :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-03-23 11:28:02


Zanim cię oskubią jest fajnie nawet, a potem. Potem sam nam opowiesz co i jak

Tekst nie jest o skubaniu drobiu na świąteczny stół. Naprawdę, bez jaj. Tekst jest o innym skubaniu. Jest o skubaniu frajerów na dworcu lub innym cywilizowanym miejscu dla bezdomnych.

Te święta postanowiłem spędzić samotnie na dworcu (nie zdradzę którym, aby nie zostać posądzonym o kryptoreklamę). W tym postanowieniu pomogła mi moja - oficjalnie rzecz biorąc - jeszcze żona, czyli tzw. druga połowa. Skąd u niej takie zapał, wielkopostne postanowienie, też zaraz powiem. Ale wpierw pozwolę sobie zaznaczyć, że ma to związek z gimnastyką lub nawet, ściślej temat ujmując, z akrobatyką sportową.

Otóż, moja lepsza połowa mnie samego, przyłapawszy mnie na gimnastyce, czy też akrobatyce sportowej (moja dobra przyjaciółka określa seks jako jedną z dyscyplin sportowych, w której każdy chce się wykazać...) znacząco pomogła mi w podjęciu mojej decyzji o współtowarzyszeniu niemałej skądinąd rzeszy bezdomnych. Ba, jej dobroć jest nie do ocenienia, albowiem ona wcale nie namawiana przeze mnie do pomocy pomogła mi spakować to co pomieściło się w kilku torbach i nawet pofatygowała się znieść je na półpiętro.

Sąsiedzi zawsze mi zazdrościli mojej żony. Tym razem nie było wcale inaczej.
- Pan to ma dobrze, żona nawet pomaga dźwigać toboły - Uhm, odrzekłem przyjaźnie

Jednym słowem kwestię postanowienie mamy już za sobą. Może jeszcze tylko wspomnę delikatnie, że gimnastykę, czy - jak kto woli - akrobatykę sportową uprawiałem z taką równą babką, co to na tych sportach zna się całkiem dobrze.

(...)
No i wybrałem sobie odpowiedni kąt na dworcu i obserwuję to i owo tych i tamtych. Ulokowałem się w pobliżu kafejki internetowej czynnej, jak głosi napis, całodobowo. No to będę miał i ja nieskrępowany i nieodpłatny dostęp do sieci. W końcu od czego jest technika? I do czego służy ten cały bluetooth. Klikasz na ikonkę szukaj połączenia, a ten szuka niczym pies tropiący. Po chwili jestem już w sieci i mogę prowadzić konwersację ze znajomymi, którzy jeszcze nie wiedzą o moim postanowieniu.

W tak zwanym międzyczasie zajadam się świątecznym żarciem; akurat dziś na śniadanie mam szprota w sosie pomidorowym za 2,45 zł. puszka i chrupiące bułeczki sprzed kilku dni. Zanim się udałem z moim postanowieniem w drogę świsnąłem je ze stołu, miały zostać starte na tarą bułkę. Popijam kawą w kubku z wizerunkiem jakiegoś gościa (Nie zmam człowieka) z napisem KFC

Po zaledwie kilku godzinach polubiło mnie już kilka osób ze statusem, z którymi chyba się zaprzyjaźnię. Każdemu z nich coś mojego się spodobało, i - jak mnie zapewniali - by się im to i owo przydało. Jednemu mój zegarek, drugiemu spodnie, temu buty, a tamtemu mój płaszcz wełniany i szalik. Mówią mi - Po co ci to wszystko, jak masz zamiar z nami troszkę dłużej pobyć to nie zdołasz o to wszystko się właściwie zatroszczyć, a co dopiero upilnować.
Fajnie ci tu z nami? - No jasne, że fajnie, odparłem bez chwili namysłu
- No to widzisz stary, tak fajnie ci będzie do póki nie zaśniesz. A potem sam nam opowiesz.

Zadumałem się przez chwilę nad tą dziwną łamigłówką. Czyżby chcieli sobie dokądś pójść jak zasnę?

Nie zastanawiając się już dłużej nad tą kwestią rozsyłałem życzenia świąteczne znajomym, a co niech się cieszą, niech wiedzą że w końcu są święta, że Wielka Noc nastała. Co nie?


Autor: Marek Olżyński

Artykuł jest siermieżny mocno jak niektóre miejsca noclegowe PTTK, jakby? Wesołych Świąt :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-05 10:23:15


System naczyń połączonych

Można by wszystko zacząć od nowa, lecz po co, skoro wszystko już skończone…
Patrzę na Mistrzostwa Świata Obłudy Made In Poland. Odruch wymiotny zniosłem odpowiednią dawką leków anty-wstrząsowych. Nie wymiotuję na widok i odgłos niesmacznego mlaskania przy stole rządowym, że sobie tak stwierdzić pozwolę.

Rzecz o uczciwości rządzących. Nie ocieniam, choć mógłbym gdyż mam interes prawny i osobisty – jestem obywatelem Rzeczpospolitej, sprzedanej, przepitej i rozkradanej przez różnych takich. Jest takie powiedzenie: jeśli nie możesz ich pokonać przyłącz się do nich.
A co jeśli ktoś nie potrafi, co jeśli ktoś tak zwyczajnie nie chce?
Nie chce, nie może, nie potrafi, gdyż ma swój kręgosłup moralny taki nie inny.

Polskie MŚO, polegają na cudzie prawdziwym. Może, to o nim marzył obecny premier?(Inni nie byli nic lepsi – lepszymi nie będą następni: takie plusy ujemne/minusy odjęte.)
Tym cudem są wydrążone przez korniki* kanaliki i kanały, które tworzą system naczyń połączonych. System niewidoczny, jednak wspaniale funkcjonujący. System działający jak moskiewskie lub paryskie metro. Sprawnie i szybko, kiedy działa to rzecz się dzieje bezszelestnie prawie (Trzeba pamiętać, że prawie czyni różnicę), tak sprawnie jak komunikacja w kopcu pracowitych mrówek czy termitów.
Wielki wpływ na to działanie/funkcjonowanie mają lobbyści.
Kim są lobbyści, czym się zajmują? Komu służą, czyje interesy reprezentują? Czy tylko dmuchają w kaszę, jakiś tam pęczak? Realizują zamówienia na firanki?żxś
Hm, wszędobylskie, komu, czemu, dlaczego, na co, po co, dla kogo i.. za ile? Pytań tyle ile przelewów na kontach zagranicznych różnych takich wolnych elektronów, którym służą służby. Jakie mają zadania, możliwości? Znajomości mają szerokie. Kto lobbystów wyposażył w kompetencje? Kto ich przygotował do pełnienia misji? Jaki mieli wpływ na spektakularne akcje przy kontrowersyjnych prywatyzacjach? Jaki był ich udział w wprowadzeniu pod obrady Sejmu niektórych ustaw? Ile otrzymali za doprowadzenie do zmiany ustawy o opodatkowaniu darowizn. Na tym geszefcie rzeczywiście skorzystał Skarb Państwa, gdyż urzędy skarbowe nie musiały zwracać nienależnie pobranych podatków od darowizn, zwłaszcza tych wypłaconych w ramach Programów Dobrowolnych Odjeść osobom, które przystały na dobrowolne bezrobocie w zamian za otrzymaną darowiznę, która początkowo miała być zwolniona od wniesienie od niej podatków. Ale na tym numerze - zmiany ustawy na niekorzyść podatników - zarobili też właściciele wielkich firm ( np. Starogardzka POPLPHARMA i J. S.).

System działał, działa i będzie działał – jak długo? Tego nikt nie wie. A działa zawsze dla wąskiej grupy osób zainteresowanych, która reprezentują specjaliści- lobbyści.

Weźmy na ten przykład problemy ZUS. Problem jest już pełnoletni. Tutaj w jakiś przedziwny sposób nie można uporządkować spraw z regulacją składek, które są najwyższe w Europie(?) System elektroniczny nadal nie może zostać wdrożony. Czy Rysiek z Gdyni wypadnie z obiegu? Czy sprawa – jak wiele innych – przyschnie?

Problem na pewno leży w największym kancie, jakim są szwindle w ZUS. Wzajemność świadczenia usług polegała na wyprodukowaniu armii osób niepełnosprawnych na potrzeby pracodawców, którzy potrzebowali pracowników z upozorowana niepełnosprawnością. Co za tym idzie, fałszowano historie choroby delikwenta? Wymuszano świadczenia zdrowotne na rzecz tych ludzi. Właściciele firm otrzymywali potężne środki na tworzenie nieistniejących miejsc pracy dla osób niepełnosprawnych. Kilku takich pracodawców przewinęło się (i jeszcze są) w Sejmie RP.
Ktoś może powiedzieć, że winę ponosi system prawny. Błąd! System prawny jest realizowany pod zamówione potrzeby wąskich grup środowisk, które reprezentowane są przez lobbystów. System prawny to ludzie dobrze ukorzenieni w nienagannie skrojonych garniturach z odpowiednio ukrochmalonymi białymi kołnierzykami.
_______________________________________________
Korniki* - agenci rozmaitych służb




Autor: Matado

A czy w PTTK działa system naczyń połączonych. To jest dobre pytanie!

Z autopsji to bardziej jakby "rączka, rączkę myje" :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-05 19:24:06

Tym razem bedzie wyjątkowo o sensacyjnej wieści znalezionej w TV INFO:

Dzień Świra!

TV INFO podała popołudniu, że dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Godności Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie. (MDGONI) :-)
Myślę, że można godnie uczcić przy okazji także niektóre nasze koleżanki i kolegów, uczestników tego forum. Oczywiście każdy pewnie (w grupach), będzie czcił tu kogoś innego, ale takie jest prawo powszechnej demokracji. Przy okazji może i ktoś pomyśli o (wiadomo kim) z osób zasiadających z namaszczeniem - we władzach naczelnych PTTK, albo w niektórych forach?

W TV zaraz po tym komunikacie udzielił konferencji prasowej z napuszoną miną znany poseł (i nie był to poseł Palikot!) „tfurca” mentalny przystanku Włoszczowa; a co tam wygadywał do telewizora, to głowa mała. Miłego dnia:-) i uroczystych jego obchodów życzy ANT:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-08 19:29:36

Plaster miodu
2008-05-08

Gorzki jak piołun, słodki jak miód. Czarne i białe. Radość i smutek. Kochanie i niekochanie. Dysgrafia, dysortografia. Mądry i mądry zupełnie inaczej. Zakonnica idzie tą sama ulica po której stąpa z wdziękiem eksportowa dziwka. Ksiądz bez koloratki zarywa dziewuchy z parkowej ławki. To dobrze. Ktoś musi płodzić by rodzic mógł ktoś. Inny z koloratką dobrodziej zarywa chłoptasia z tornistrem na plecach; ledwo piąta klasa podstawówki, a on twierdzi że nie ma w tym grzechu wcale. Czy to ładnie księże pedale? Że co, że jak, słucham? Że niby kogo obrażam uczucia? Kolorowe skarpetki coraz bardziej w modzie. Wkrótce będzie można postawić znak równości pomiędzy homisiem a aidsem.

Dama z papierosem w ustach wdzięcznie spluwająca pod nogi przechodniom tytoniową śliną, gościu w wełnianej czapce z przedwczorajszą krewetką na krawacie i dziecko z puszką piwa w szpitalnej bramie. Tym samym chodnikiem, kamienistej ulicy wielkiego miasta, podąża młoda dziewczyna i stara niewiasta. Panna i wdowa, rozwódka i kochanka. Idą nie bacząc jedno na drugie.

Zakochani całują się na ławce i w bramie, lub przed witryną wielkiej szyby szykownego sklepu na pięknej w Warszawie lub smutnej w Krakowie.

Idą smutasy i wesołe dusze; optymiści łapiący słońce we włosy i pesymiści rzucający gromy jasne spojrzeniem, mrucząc pod nosem że wszystko jest do bani i nic nie może się udać. Lekarz i hydraulik wsiadają do tego samego tramwaju. A obok ci co spełnienia w miłości szukają trzymają się za ręce maślanym spojrzeniem patrząc sobie w oczy.

Czyń dobro aby dobrem się odwdzięczyć mogło

Łapać złodzieja, ktoś krzyczy za uciekającym łotrzykiem z cudzą torebką: w niej renta - całe życie na jeden okrutnie długi miesiąc. Jednak nie znikną niezapłacone rachunki za media: prąd, gaz, wodę i telefon. Ten wkrótce zamilknie, a co jeśli się nagle może przydać?

A w tamtym oknie na siódmym piętrze parterowej kamienicy ktoś czyta książkę, której nikt jeszcze nie napisał. Może kiedyś i ja zdążę w niej złożyć swój autograf..

Wesoła dziewczyna podąża alejką w parku z lekka podskakuje, zapewne w rytm muzyki, która rozbrzmiewa w słuchawkach na jej uszach, w ręku młoda gałązka brzozy: kocha lubi szanuje, kocha lubi … Wiesza się na szyi szczęśliwca, który nie kryje miłości do dziarskiej dziewczyny.
Papużki nierozłączki są ? zapytuje w sklepie ZOO smutny człowiek (to nie żart, i nie chodzi wcale o jakąś spółkę bez żadnej odpowiedzialności)

- Tak proszę pana, pada odpowiedź rozpromienionej sprzedawczyni
- To poproszę jedną. Zapada taka niezręczna cisza jak u Szreka prawie

Z piskiem opon, z pod polskiego banku z zagranicznym kapitałem, rusza zagraniczne auto bez tablic rejestracyjnych z polską walutą w bagażniku. Właśnie ktoś wziął kredyt na wieczne oddanie.

Oddać się można w nocy nad ranem i w dzień kiedy dzieci nie patrzą. W łóżku, na stole i pod. W windzie, komórce na szczotki, w firmie na zapleczu, w sklepie lub towarowym magazynie.

Kochać się można przez chwilę, albo nawet ciut dłużej. Bywa, że na całe życie.

M.S. & Matado

........samo zycie:-) Pozdro serdeczne ANT:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-08 19:34:23


W końcu wiem

Wpisał: M K
08.05.2008.
Gdy słuchałem informacji o wysokich pensjach prezesów banków w Polsce, to zastanawiałem się, jak to możliwe, skąd? Dzisiaj już zrozumiałem i nie dziwie się, że pensje są wysokie – milionowe, w bankach marmury, mosiądz itd.

Przed kilkoma dniami załatwiałem prostą sprawę w starostwie, potrzebowałem jakieś tam proste i zwykłe zaświadczenie. Aby je otrzymać, musiałem na konto urzędu wpłacić 50 złotych oczywiście nie do kasy lecz przez bank, kwotę niezbędną do załatwienia sprawy. Wziąłem kwitek i udałem się do pobliskiego banku. Po odstaniu swojego w kolejce doszedłem do kasy, gdzie dowiedziałem się, że koszt wpłaty 50 złotych na konto urzędu kosztuje mnie 10 złotych – piszę słownie, „dziesięć”, aby czytelnik nie pomyślał, iż popełniłem pomyłkę. Musiałem, więc zapłaciłem, ale zapytałem panienki w okienku – dlaczego tak drogo? W odpowiedzi usłyszałem, że opłata wynosi 1% od wpłacanej kwoty, lecz nie mniej niż 10 złotych. Szybko przeliczyłem, że jest to 20% wpłacanej kwoty. Na to panienka mi odpowiedziała, że powinienem się cieszyć, bo niektóre opłaty w urzędach wynoszą 10 złotych, wtedy opłata wynosi 100% wpłacanej kwoty. Miała rację, ucieszyłem się, że zapłaciłem tylko 20%.

Teraz Panowie prezesi banków rozumiem, jak to możliwe, że zarabiacie taką kasę.

:-) Bez komentarza!
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: JanMaciej...
Data: 2008-05-08 20:24:44


Dyrekcja TPN ogłosiła konkurs na projekt toalet, które mają być ustawione na drodze do Morskiego Oka. Latem na tatrzańskich szlakach ustawianych jest kilkadziesiąt przenośnych toalet. Ich wygląd nie był zbyt ciekawy, bardzo wyróżniały się w górskim krajobrazie – twierdzi w rozmowie z „Tygodnikiem” Stanisław Czubernat, wicedyrektor TPN.
Władze Parku, razem z jedną z firm zajmujących się wyposażeniem łazienek, ogłosiły konkurs na:
„projekt koncepcyjny toalety publicznej wolnostojącej w Tatrzańskim Parku Narodowym”.
Chcemy, aby toalety były funkcjonalne i wpisywały się w górski krajobraz. Nie mogą być też zbyt wymyślne i rozbudowane, aby nie stały się wysypiskami śmieci – twierdzi dyrektor Czubernat. Takie wpisanie toalety w górski krajobraz jest trudnym zadaniem, dlatego ogłosiliśmy konkurs. Projekty można nadsyłać do 29 kwietnia.
(na podstawie Tygodnika Podhalańskiego)
Toalety wpisane w krajobraz tatrzański - też dobrze ;-)

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-08 23:59:08

„projekt koncepcyjny toalety publicznej wolnostojącej w Tatrzańskim Parku Narodowym”

To ma być tylko sławojka w stylu zakopiańskim? A co z innymi PN-ami? jakie tam mają powstać konstrukcje architektoniczne w tym zakresie?
Pytanie wydaje się akademickie, bo konkurs chyba już się zakończył?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: JanMaciej...
Data: 2008-05-09 17:31:18

To ma być tylko sławojka w stylu zakopiańskim? A co z innymi PN-ami? jakie tam mają powstać konstrukcje architektoniczne w tym zakresie?
W Skansenie Rzeki Pilicy w Tomaszowie Mazowieckim można obejrzeć pamiątki po dawnej Spale, tej z przełomu XIX i XX wieku.
Zaraz przy wejściu z lewej strony stoi zgrabny stylowy i ozdobnie z drewna wykonany niewielki budyneczek.
Służył Mikołajowi II oraz jego świcie w czasach, kiedy Spała była myśliwską rezydencją rosyjskich carów.
Do czego ? :-)
Podobno bez wcześniejszej wiedzy w temacie - jeszcze nikt nie odgadł.
Teraz to już będzie tajemnica publiczna :-)
To dawna carska toaleta, kilka takich było rozstawionych w lasach spalskich.
Spokojnie można sklonować do każdego Parku Narodowego :-)

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-09 18:31:04


Wydawca prasy i naczelny gazety

Aby zaistnieć na rynku wydawniczym, dziś nie wystarczy tylko pomysł na nowy dziennik czy inny periodyk. Nie wystarczy mieć temat. Nawet dobre tematy i wiele ciekawych materiałów, to niewiele, a nawet nic.
Przede wszystkim potrzebne jest doświadczenie, które jak każda nauka dobrego rzemiosła jest kosztowne. Wydawca powinien posiadać wiedzę, odpowiednią motywację, wolne środki, musi zatrudnić dobrego naczelnego.

Wydawanie prasy, bez względu na podział: czasopisma papierowe, prasa internetowa, to ciężki kawałek chleba. W żadnej innej dziedzinie praca intelektualna nie jest tak dobrze skalkulowana jak w przypadku dziennikarstwa. Tutaj płaci się za wszystko za tekst (wierszówka), za zdjęcia, film ,za informacje. Ile, jest to tajemnica Wydawcy i naczelnego.

Wyposażenie redakcji w dzisiejszych czasach nie koniecznie musi polegać na umeblowaniu pomieszczeń. Owszem warunki do pracy powinny być w miarę dobre. W dzisiejszych czasach numer do druku można przygotować dosłownie wszędzie. Może to być ekskluzywny lokal redakcji, hotelowy pokój niekoniecznie z widokiem na morze, restauracji, czy w zaledwie skromnej sypialni. Wystarczy mieć dwa komputery z legalnym oprogramowaniem, które już nie straszą, jak kilka lat temu, astronomicznymi cenami liczącymi w tysiącach dolarów.

Do prowadzenia dobrej gazety, dziś wystarczy jeden dobry komputer stacjonarny, służący za redakcyjną bazę danych i laptopy dla dziennikarzy pracujących w terenie.

Wydawca płaci, wydawca żąda.
Chce mieć kolorowe pismo, musi mieć odpowiednie środki na jego druk. Najtrudniej utrzymać prasę codzienną. Do takiego przedsięwzięcia potrzebny jest sztab ludzi, którymi muszą umieć kierować, sekretarz i naczelny gazety. Nie mniej pracy, ale więcej czasu, ma redakcja tygodników i innych periodyków wydawanych cyklicznie jako: dwutygodniki, miesięczniki, kwartalniki.

Czasopisma internetowe, portale specjalistyczne, witryny hobbystyczne tylko z pozoru wydają się być łatwe i niekosztowne w utrzymaniu.

Jednak przy bliższym zapoznaniu się ze specyficzną materią pracy w Internecie, przy prowadzeniu i utrzymaniu serwisów internetowych, dochodzimy do przekonania, że to ciężka i żmudna praca, dodatkowo wymagająca fachowej wiedzy. Co prawda już istnieją dobrze rozwinięte edytory, skrypty i aktywne moduły, lecz cała reszta wymaga: umiejętności, sporej wyobraźni i cierpliwości. Wielogodzinne ślęczenie nad monitorem komputera, dodawanie materiałów, aktualizowanie danych nie należy do zajęć łatwych. Praca intelektualna wyczerpuje często bardziej niż praca fizyczna. To fakt bezsprzeczny, dowiedziony naukowo.
Atrakcyjność prasy.
Popularne dziś serwisy internetowe zdają się wypierać papierową prasę, jednak nie końca jest tak jak mogłoby się to wydawać.
Owszem, błyskawiczne podanie informacji, coraz częściej na żywo z miejsca zdarzenia – podobnie jak ma to miejsce w serwisach telewizyjnych – może być bardzo atrakcyjne. Tylko, że akurat nie wszyscy pragną za widokiem katastrofy lotniczej, wypadku drogowego, strzelaniny w szkole, zamachu terrorystycznego, lub innych momentów mrożących w żyłach krew. Nie wszyscy nastawieni sa na sensację. To po pierwsze.
Po drugie, pomimo atrakcyjności Internetu przeważająca część jego użytkowników posiadająca do niego stały dostęp nie może sobie na ten luksus pozwolić, albowiem korzystają w miejscach pracy z komputerów do określonych celów. Każde wylogowanie z wewnętrznego systemu jest odnotowane i administrator, czytaj pracodawca, jest o tym fakcie dokładnie i natychmiast informowany. Do tego celu służą, nie całkiem legalne, niewidoczne dla użytkownika, programy kontrolne. To takie bogatsze wersje kontroli rodzicielskiej, przypisane do każdego stanowiska pracy. Odnotowują godzinę rozpoczęcia pracy, sprawdzają efektywność wykonywanej pracy, rejestrują ilość przerw w pracy i korzystanie i innych programów, jak np. prywatna poczta e-mail, gg, przeglądanie witryn internetowych.

Pracodawca o swoim pracowniku wie wszystko, albowiem zatrudniony przez niego pracownik - program szpieg, lojalnie go powiadamia.
Właśnie ta świadomość większości pracowników nie pozwala im na dowolne korzystanie z atrakcyjności serwisów internetowych. Zatrudnieni w bankach, urzędach, rozmaitych instytucjach nie chcą ryzykować ,za cenę najgorętszego nawet newsa, utraty pracy.

Zostaje zatem prasa drukowana. Kolorowe pisma dla pań i mężczyzn ciągle cieszą się niespadającą popularnością.
Nie mniejszą popularność mają lokalne czasopisma niezależnych wydawców. Zwłaszcza takie, które ukazują nieprawidłowości lokalnych bonzów rządzących niczym szeryfowie w stanach Ameryki. O ich rządach nie przeczytasz w prasie centralnej, nie obejrzysz w TV. Nawet po ujawnieniu Ich sprawy i sprawki lokalnie zamiatane są pod dywan.
Temida też nie ma zwyczaju informować społeczeństwo o wybrykach kochanej władzy. Od tego jest prasa. Ta działająca w korporacyjnej sieci nie zawsze może, nie zawsze chce.

Prestiż Wydawcy.
Wydawca prasy, zwłaszcza tej lokalnej jest postrzegany jako człowiek czynu. Jest poważany i uważany za bardzo ważną i chcianą personę. Taki może wiele, a bywa że od jego przychylności lub jej braku ważą się losy rządzących i kandydatów do zaszczytnego miejsca w organach lokalnej władzy.
Mądry wydawca zatrudnia mądrego redaktora naczelnego. Jemu powierza złożenie odpowiedniego składu redakcji, jemu ufa, gdyż wie, że w razie jakiejkolwiek wpadki, to właśnie redaktor naczelny i wybrany adwokat, staje przed obliczem sądu, aby bronić redakcji i swego pracodawcy-wydawcy.
Z reguły redaktorami naczelnymi zostają dziennikarze z wieloletnim doświadczeniem zawodowym, z duża wiedzą, i sporym dorobkiem dziennikarskim. Nie są to ludzie pyszni, nie w głowach im sława, są to ludzie czynu mający do wykonania misję. Pracę swą zazwyczaj wykonują zgodnie z najlepszą wiedzą, działają w dobrze pojętym interesie społecznym.
Ile zarabiają?
Zwarzywszy na wyżej przedstawione zadania, zapewne nie mogą to być małe pieniądze, gdyż ciężar i odpowiedzialność są ogromne.

Autor: Matado
A czy to sie odnosi do wydawnictw PTTK, takze? To jest dobre pytanie!
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: JanMaciej...
Data: 2008-05-10 11:29:53

A czy to sie odnosi do wydawnictw PTTK, takze? To jest dobre pytanie!
Antosiu - pytanie niezbyt dobre bo zbyt ogólne.
Konkretnie to jakie wydawnictwa Twoim zdaniem spełniają/nie spełniają na przykład tego warunku ?
Aby zaistnieć na rynku wydawniczym, dziś nie wystarczy tylko pomysł na nowy dziennik czy inny periodyk. Nie wystarczy mieć temat. Nawet dobre tematy i wiele ciekawych materiałów, to niewiele, a nawet nic.
Przede wszystkim potrzebne jest doświadczenie, które jak każda nauka dobrego rzemiosła jest kosztowne. Wydawca powinien posiadać wiedzę, odpowiednią motywację, wolne środki, musi zatrudnić dobrego naczelnego.

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: JanMaciej...
Data: 2008-05-10 11:39:59

Nadmieniam, że w swoim czasie proponowalem cosik na kształt wolnej trybuny, tu na forum, jako swoistego wentyla do upuszczania nadcisnienia emocji negatywnych :-).
Pomysł - TAK
Może jednak nie publikuj takich długich tekstów :-)

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-22 14:54:03


Boże Ciało
2008-05-22

Pamiątkę ustanowienia Najświętszego Sakramentu obchodzi Kościół właściwie w Wielki Czwartek. Jednak wówczas Chrystus rozpoczyna swoją mękę. Dlatego od XIII wieku Kościół obchodzi osobne święto Bożego Ciała, aby za ten dar niezwykły Chrystusowi w odpowiednio uroczysty sposób podziękować.[X]
Inicjatorką ustanowienia tego święta była św. Julianna z Cornillon (1193-1258). Kiedy była przeoryszą klasztoru augustianek w Mont Cornillon w pobliżu Liege, w roku 1245 została zaszczycona objawieniami, w których Chrystus żądał ustanowienia osobnego święta ku czci Najświętszej Eucharystii. Pan Jezus wyznaczył sobie nawet dzień uroczystości Bożego Ciała - czwartek po niedzieli Świętej Trójcy. Biskup Liege, Robert, po naradzie ze swoją kapitułą i po pilnym zbadaniu objawień, postanowił wypełnić życzenie Pana Jezusa. W roku 1246 odbyła się pierwsza procesja eucharystyczna.
Jednak w tym samym roku biskup Robert zmarł. Wyższe duchowieństwo miasta za namową teologów uznało krok zmarłego ordynariusza za przedwczesny, a wprowadzenie święta pod taką nazwą za wysoce niewłaściwe. Co więcej, omalże nie oskarżono św. Julianny o herezję. Karnie została przeniesiona z klasztoru w Mont Cornillon na prowincję (1247). Na interwencję archidiakona katedry w Liege, Jakuba, kardynał Hugo po ponownym zbadaniu sprawy zatwierdził jednak święto. W roku 1251 ponownie archidiakon Jakub poprowadził więc ulicami Liege procesję eucharystyczną. Pan Jezus hojnie wynagrodził za to gorliwego kapłana. Syn szewca z Troyes (Szampania) został wkrótce biskupem w Verdun, patriarchą Jerozolimy i ostatecznie papieżem (1261-1264). Panował jako Urban IV. On to w roku 1264 wprowadził do Rzymu uroczystość Bożego Ciała.

Impulsem bezpośrednim do ustanowienia święta miał być cud, jaki wydarzył się w Bolsena. Kiedy tam kapłan odprawiał Mszę świętą, po Przeistoczeniu kielich trącony ręką przechylił się tak nieszczęśliwie, że wylało się kilkanaście czy kilkadziesiąt kropel krwi Chrystusa na korporał. Przerażony kapłan ujrzał, że postacie wina zmieniły się w postacie krwi. Zawiadomiony o tym cudzie papież, który przebywał wówczas w pobliskim mieście Orvieto, zabrał ten święty korporał. Do dnia obecnego znajduje się on w bogatym relikwiarzu w katedrze Orvieto. Dotąd widać na nim plamy. W czasie procesji Bożego Ciała obnosi się zamiast monstrancji. Korzystając, że na dworze papieskim w Orvieto był wówczas św. Tomasz z Akwinu, papież Urban IV polecił mu opracowanie tekstów liturgicznych do Mszy świętej i do Liturgii Godzin kapłańskich. Wielki doktor Kościoła uczynił to po mistrzowsku.
Tekstów tych używa się do dziś - zwłaszcza często śpiewany jest hymn Pange lingua (Sław, języku...) - i jego dwie ostatnie zwrotki (Przed tak wielkim Sakramentem).[X]
Papież Klemens V odnowił święto (1314), które po śmierci Urbana zaczęło zanikać. Papież Jan XXII (+ 1334) zatwierdził je na cały Kościół. Od czasu papieża Urbana VI uroczystość Bożego Ciała należy do głównych świąt w roku liturgicznym Kościoła (1389). Pierwsza wzmianka o procesji w to święto pochodzi z Kolonii z roku 1277. Od wieku XIV spotykamy się z nią w Niemczech, Anglii, Francji, Hiszpanii i w Mediolanie. Od wieku XV przyjął się w Niemczech zwyczaj procesji do czterech ołtarzy. Msze święte przy wystawionym Najświętszym Sakramencie wprowadzono w wieku XV. Do roku 1955 obowiązywała także oktawa, w czasie której Chrystus Pan odbierał wyrazy przebłagania, hołdu, dziękczynienia i błagania. Na prośbę Episkopatu Polski w Polsce został zachowany zwyczaj obchodzenia oktawy, choć nie ma ona już charakteru liturgicznego.

Po raz pierwszy z procesją Bożego Ciała na terenie Polski spotykamy się już w XIV wieku w Płocku i we Wrocławiu. Od wieku XVI wprowadzono z Niemiec zwyczaj śpiewania czterech Ewangelii przy czterech ołtarzach. Istnieje on do dnia dzisiejszego. Od dawna wprowadzono zwyczaj, istniejący po dzień dzisiejszy, że lud przynosi do kościoła wianki ziół. Tam zostawia je przez całą oktawę. W oktawie kapłan je poświęca, po czym lud zabiera je do domu. Zawiesza je na ścianie, by chroniły od choroby lub poszczególne gałązki umieszcza na polach, by lepiej rosły plony i by Bóg zachował je od robactwa i nieurodzaju. W niektórych stronach drzewka i gałęzie, którymi był przystrojony kościół i ołtarze, po oktawie zabierano na pola i tam je zatykano. Ich część palono, aby dym odstraszał chmury, niosące grad i pioruny.

Źródło - http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/boze_cialo.php3
________________________________________
Wyszukał i dodał: Michał G.


Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-22 14:55:43



Normalność i nienormalność

2008-05-21

Normalnie to znaczy jak? Czy tak, że za nas decyduje ktoś inny, np. urzędnik, któremu wydaje się że jest panem i władcą? A czy w istocie rzeczy nie jest panem i władcą biurka w państwowym urzędzie, na którym leżą dokumenty petenta?

Jak to jest, że suweren, czyli NARÓD nie ma nic do powiedzenia w demokratycznym państwie prawa? Dlaczego tak się dzieje? Skąd ta niemoc z jednej strony i skąd ta pazerność władzy z drugiej strony? Drugiej, czyli tej, która odwołując się do tzw. woli suwerena prosząc naród o udzielenie jej całkowitej, prawie niepodzielnej władzy w kolejnych wyborach.

Na pewno normalnością nie jest powszechne zjawisko głosowania na listę, czyli mamy w naszym państwie do czynienia z oczywistą oczywistością - nienormalnością po polsku.

Zawsze przy każdych wyborach staram glosować się na konkretnego człowieka, który moim zdaniem jest tym odpowiednim, co to ma za mnie wziąć sprawy w swoje ręce.

Jakże oburza mnie fakt niesprawiedliwości, którą chyba należy określić zwyczajnym politycznym oszustwem. Dlaczego? Dlatego, że znacząca liczba wyborców obdarza swym zaufaniem, powiedzmy Kowalskiego, oddaje na niego głos.

W wyborach tajnych i bezpośrednich ten sposób jest wystarczający, aby ten nasz Kowalski ze swoją liczbą głosów mógł konkurować z , powiedzmy Nowakiem, ale niestety jest inaczej. Nasz Kowalski musi zderzyć się jeszcze listą partyjną „wrogiego” ugrupowania partyjnego, która przy zastosowaniu ordynacji proporcjonalnej ( metoda d’Hondta) zmiata naszego Kowalskiego z liczbą głosów np. 12000, a przepycha swojego Nowaka, który tych głosów otrzymał kilka, a nawet kilkanaście razy mniej! I to właśnie jest jedna z nienormalności.

Rozwiązaniem tego problemu jest pilna potrzeba wprowadzenia ordynacji opartej na metodzie większościowej, czyli takiej, która w rzeczywistości promuje tego z kandydatów który w wyniku wyborów uzyskał największą liczbę głosów, Lub wprowadzenie JOW ewentualnie zastosowanie metody mieszanej. Jednak póki co te obietnice wprowadzenia normalności są tylko kiełbasą wyborczą stających w szranki ugrupowań politycznych.
Dziś krajem rządzi partia (PO), która wprowadzenie jedno mandatowych Okręgów Wyborczych deklarowała jako jeden z głównych punktów w swojej kampanii. Czy ten cud się kiedyś ziści?

Społeczeństwu należy się odpowiednia kampania informacyjna, która odtajniłaby te dziwne sztuczki magiczki stosowane przez ugrupowania polityczne tworzące swoje listy partyjne. Trzeba jasno powiedzieć, powołując się na Konstytucję, że suweren ma prawo a nawet obowiązek cofnąć udzielonego poparcia w przypadkach nie wypełniania przyjętych na siebie zobowiązań.

Michał G.

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: TeresaKalina
Data: 2008-05-23 15:18:58

Amotolek - miło proszę o napisanie po co i dlaczego wklejasz takie teksty na forum PTTK ?

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-23 23:06:11

Kazdy z nich niesie jakąś myśl. Ten ostatni dotyczy wyborów. Niedługo staniemy przed koniecznością wyboru najlepszych do władz naczelnych PTTK. A czy wybierzemy właśnie tych naprawdę najlepszych, to się okaże. Jak na razie - obecny regulamin wyborczy,( jeżeli zostanie utrzymany taki, jak w kampanii przed XIV Zjazdem) wykazał szereg braków, które zostały obszernie omowione tu, na forum. A rezultat wyborczy? Ech! Pisac hadko!
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-25 14:11:26



Zza awataru

Kobieta lat .. Nieważne ile lat może mieć ta kobieta, gdyż dla jednych 30 latka jest już „starą d.....”, a dla innych 50 latka wciąż atrakcyjną babką.
Sorry za użycie takiego sformułowania, ale, że tak powiem – jest to przekaz zasłyszany na ulicy.

Wracając do kobiety, która na pewno nie ma lat 30 i w związku z tym nie jest tą „starą d....” - nie ma ich też mniej, co nie zrobi z niej pierwszej, a nawet drugiej „...dziestki”. Ma ich znacznie więcej, ale niestety, nie zalicza się do grona tych atrakcyjnych babek.

Kobieta owa jest zgorzkniała nieudanym życiem w związku partnerskim. Jak powszechnie wiadomo nieudane pożycie (niekoniecznie małżeńskie) prowadzi (zazwyczaj) do wielu dziwnych zmian (zmiany hormonalne). Celowo tutaj nie napiszę nic o zaburzeniach, gdyż nie jestem w tej dziedzinie na tyle obeznany, aby zajmować publicznie głos. Jednakże z literatury temat jest mi znany, a na dodatek poparty obserwacjami własnymi i tzw. doświadczeniem życiowym.
Tutaj pozwolę sobie na odrobinę ironii skierowanej pod adresem naszego wymiaru (nie)sprawiedliwości. Otóż zadziwia (może tylko zadziwiać, bo nie ma tu nic do śmiechu) świeża(y) asesor w uzasadnieniu orzeczenia, które wydał - powołując się na wiedzę i doświadczenie życiowe.
No ale już wkrótce polski asesor będzie pomocnikiem sędziego, czyli standardy zostaną znacznie podniesione. Oby dla dobra osądzanych spraw.

Czas wracać do tematu wiodącego –kobiety zgorzkniałej.
Patrzy wtedy taka ona, spogląda na świat przez pryzmat swoich smutków i goryczy, które się rozlewają coraz bardziej i dalej, szerzej i głębiej. Smutki zalewa winem i innymi trunkami, zwłaszcza, kiedy smutek nie chce zatonąć i sobie pływa swobodnie. Widok ten nie jest przyjemny raczej.

Zatem co robi kobieta zgorzkniała?

Aby nie widzieć zbyt wyraźnie swego odbicia w lustrze, które jak na samą złość ukazuje naturalną wredotę wyrysowaną na smętnej twarzy, kolejną ostrą rysą (nie zmarszczką! - nie mylić zmarszczki delikatnie osadzonej w kącikach ust i w okolicach oczu, gdyż te cechują radosną duszę kobiety dojrzałej), kobieta wredna wkłada do bezbarwnych, beznamiętnych przygasłych już ust papierosa i... zatapia się w kłębach tytoniowej chmury: w tej tajemnej niewidoczności, hoduje swoją nienawiść do świata - podlewa ją żółcią, aby kwitła i się rozrastała.

Wtedy to ona, będąc w takim stanie, postanawia się mścić za swoje życie nieudane. Za brak mężczyzny u boku, za puste krzesło przy stole, zimne miejsce w łóżku; za brak zainteresowania jej kobiecością, którą tak naprawdę sama wyrzuciła na śmietnik. Uzbrojona w dostęp do internetowej sieci, wybiera swoją ofiarę – niekoniecznie musi to być facet, zdarza się jej przywalić kobiecie, która emanuje swoim szczęściem.

Łazikuje taka, gdyż czasu ma co niemiara, po rozmaitych forach. Tu przysiądzie, tam się wciśnie, przyjmie sobie jakieś imię, niekoniecznie własnym się posługuje. Wstawi fotkę sprzed trzydziestu lat z hakiem: zakłada maskę stróża molarności. Atakuje zza tego awataru niczym tarantula. Oczytana co nieco, często posługuje się językiem wytrawnego komentatora- zna się na polityce, na muzyce, na poezji - zdarza się, że nie swój wiersz, niby to omyłkowo, jako swój zamieści.

Kiedy już upatrzy swą ofiarę, wpierw się przymila, aby potem zaatakować. Nie baczy na prywatność. W pijanym widzie szalonej kobiety atakuje każdy wpis swojej ofiary, atakuje na oślep innych, którzy „ofiary” trzymają stronę. Otwierasz witrynę - jest ona, wchodzisz na swojego bloga - masz jej wpis! Zaglądasz do poczty - jest jej list.

Kobieta wredna. Kobieta brzydka charakterem. Kobieta niekobieca, o bardzo dyskretnej urodzie.
Zamiast poruszać się z wdziękiem utyka na...swoje niespełnienia.

Dlatego lubię kobiety subtelne, pełne wdzięku i gracji, kobiety delikatne niczym płatek róży o powabnym zapachu jaśminu, bzu i konwalii. Cienię kobiety czułe i wrażliwe – nie przepadam za herosami w spódnicy, dla których życie koniecznie musi stać się ringiem.

Ale mam świadomość istnienia różnorodności. Wiem, że przeciwwagą dla wdzięku, jest wdzięku brak. Wiem, że tych pierwszych - kobiet subtelnych - jest ciągle więcej, i dlatego ten świat, mimo tego że jest dziwny - jest ciągle taki piękny.

Autor: Matado

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-27 10:02:41


NADESZŁA GODZINA SĄDU


OBJAWIENIE, ostatnia księga biblijna, opisuje anioła, który leci środkiem nieba i ma „wiecznotrwałą dobrą nowinę do oznajmienia jako radosną wieść”. Donośnym głosem woła: „Boga się bójcie i dajcie mu chwałę, ponieważ nadeszła godzina jego sądu” Owa „godzina sądu” obejmuje ogłaszanie i wykonanie wyroku Bożego. Godzina to stosunkowo krótki odcinek czasu. 'Godzina sadu Bożego' będzie punktem kulminacyjnym „dni ostatnich”, w których obecnie żyjemy
„Zapowiedź nadejścia „godziny sądu” jest dobrą nowiną dla każdego, kto miłuje prawość. W tym czasie Bóg uwolni bowiem swych sług od brutalnego, bezlitosnego systemu rzeczy, .w którym doznają mnóstwa cierpień.
Zanim jednak owa „godzina sądu” przyniesie zagładę obecnemu znikczemniałemu systemowi, rozlega się wezwanie: „Boga się bójcie i dajcie mu chwałę”. Czy tak właśnie robisz? Bać się Boga to znacznie więcej, niż wierzyć w Jego istnienie.
Stosowna bojaźń przed Bogiem oznacza odnoszenie się do Niego ze czcią i szacunkiem. Pobudza do zerwania ze złym postępowaniem.
Pomaga miłować dobro i nienawidzić zła. Kto oddaje chwałę Bogu, ten uważnie wsłuchuje się w Jego głos. Nie pozwała, by inne zajęcia odwiodły go od regularnego czytania Słowa Bożego, Biblii. Zawsze i bezgranicznie ufa Bogu Uznaje Go za Stwórcę nieba i ziemi, za Władcę Wszechświata, któremu dobrowolnie podporządkowuje swe życie. Jeśli dojdziesz do wniosku, że powinieneś coś zmienić w tym zakresie, zrób to bez chwili zwłoki.

Zapowiedziany przez anioła okres wykonania wyroku jest także zwany „dniem Boga”. Taki „dzień” nastał w 607 roku p.n.e. dla starożytnej Jerozolimy, której mieszkańcy nie słuchali ostrzeżeń Boga, ogłaszanych przez Jego proroków. Sądzili, że „dzień Boga" jest kwestią dalekiej przyszłości, przez co narażali się na ogromne niebezpieczeństwo. Bóg ostrzegał, iż Jego „dzień" jest „bliski (...) i ogromnie się śpieszy”. Inny „dzień Boga” nadszedł w 539 roku p.n.e. dla starożytnego Babilonu. Mieszkańcy tego miasta ufali jego warownym murom i swym bogom, toteż zlekceważyli ostrzeżenia proroków Jehowy. Tymczasem Medowie i Persowie zdobyli Babilon w ciągu jednej nocy.

Jakie wydarzenia są przed nami? Zbliża się jeszcze jeden „dzień Boga”, tym razem o znacznie większym zasięgu. Bóg ogłosił już swój wyrok na „Babilon Wielki". W Księdze Objawienia anioł obwieszcza: „Upadła metropolia Babilon Wielki". To już się stało.
Babilon Wielki nie może dłużej ograniczać działalności czcicieli Jehowy- Obnażone zostało jego zepsucie i popieranie wojen. Zbliża się ostateczna zagłada tej symbolicznej metropolii. Dlatego ludzie na całej ziemi powinni dać posłuch wezwaniu zawartemu w Biblii: „Wyjdźcie z niej, (...) jeżeli nie chcecie mieć z nią udziału w jej grzechach i jeżeli nie chcecie otrzymać części jej plag. Bo grzechy jej narosły aż do nieba i Bóg przywołał na pamięć jej niesprawiedliwe uczynki”.
Czym jest Babilon Wielki? Jest to ogólno-ziemski system religijny, który łudząco przypomina starożytny Babilon. Rozważmy kilka podobieństw:

· Kapłani starożytnego Babilonu byli mocno uwikłani w politykę. To samo można powiedzieć o większości współczesnych religii.


· Kapłani babilońscy popierali wojny prowadzone przez ich państwo. Duchowni dzisiejszych religii często jako pierwsi błogosławią żołnierzy wyruszających na wojny toczone przez ich kraj.

· Wierzenia i zwyczaje starożytnego Babilonu były przesycone niemoralnością. Obecnie przywódcy religijni odsuwają na bok biblijne mierniki moralne, wskutek czego duchowni i laicy bez żenady dopuszczają się niemoralnych postępków. Warto dodać, że Babilon Wielki wysługuje się światu i jego systemom politycznym, dlatego w Księdze Objawienia został przedstawiony jako nierządnica.

· Biblia podaje też, że Babilon Wielki żyje „w bezwstydnym zbytku". W starożytnym Babilonie świątynie były w posiadaniu ogromnych majątków ziemskich, a kapłani uprawiali handel na rozległą skalę. Również Babilon Wielki dysponuje olbrzymim majątkiem, na który składają się nie tylko miejsca kultu, lecz także duże przedsiębiorstwa. Przez swe nauki i święta pomnaża własne bogactwa i pozwala się bogacić systemowi handlowemu.

· W starożytnym Babilonie tak jak dzisiaj posługiwano się licznymi przedmiotami kultu, uprawiano czary i wróżbiarstwo. Śmierć uważano za pomost do życia w innym świecie. Babilon był pełen świątyń i kaplic poświęconych rozmaitym bogom, lecz jego mieszkańcy przeciwstawiali się czcicielom Boga. Te same wierzenia i zwyczaje są praktykowane w Babilonie Wielkim.

W czasach starożytnych Bóg posłużył się potężnymi, wojowniczymi państwami, żeby ukarać tych, którzy uporczywie lekceważyli Jego samego i Jego wolę.
Na przykład Samaria została zdobyta w 740 roku p.n.e. przez Asyryjczyków, Jerozolimę zaś zburzyli w 607 roku p.n.e. Babilończycy, a w roku 70 n.e. Rzymianie. Z kolei w 539 roku p.n.e. sam Babilon został podbity przez Medów i Persów.

Biblia zapowiada, że w naszych czasach władcy polityczni niczym dzika bestia zaatakują „nierządnicę", obnażą ją, odsłaniając jej prawdziwą naturę, po czym całkowicie ją spustoszą .
Czy władcy tego świata naprawdę się na to zdobędą? Biblia mówi, że „Bóg włoży to do ich serc”. Zagłada Babilonu Wielkiego nastąpi nagle i niespodziewanie, będzie zaskakującym, raptownym wstrząsem.

Co robić? Odpowiedz sobie na pytanie: Czy nie należę do organizacji religijnej skalanej naukami i zwyczajami typowymi dla Babilonu Wielkiego? Jeśli tak nie jest, to postaw sobie jeszcze inne pytanie: Czy nie przejawiam ducha panującego w Babilonie Wielkim? Co to za duch? Jego oznaką jest akceptacja swobody obyczajowej, miłowanie dóbr materialnych i przyjemności bardziej niż Boga lub rozmyślne lekceważenie Słowa Boga (nawet w stosunkowo drobnych sprawach). Starannie się zastanów, zanim udzielisz odpowiedzi.
Kto chce się cieszyć uznaniem Boga, ten koniecznie musi dowodzić, że naprawdę nie należy do Babilonu Wielkiego. Muszą o tym świadczyć zarówno czyny, jak i pragnienia serca. Nie ma chwili do stracenia. Biblia ostrzega, że zagłada przyjdzie nagle, mówi bowiem: „Babilon, wielka metropolia, zostanie z rozmachem zrzucona i już nigdy nie będzie znaleziona”.
Ale to nie wszystko. W kolejnej odsłonie owej „godziny sądu” Bóg dokona rozrachunku z całym światowym systemem politycznym, z jego władcami i ze wszystkimi, którzy ignorują jedyny prawowity rząd nad ziemią—niebiańskie Królestwo Boże podlegające Chrystusowi. Prorocza wizja przedstawia władców politycznych, począwszy od starożytnego Babilonu, jako olbrzymi posąg sporządzony ze złota, srebra, miedzi, żelaza i gliny. O naszych czasach mówi: „Bóg nieba ustanowi królestwo, które nigdy nie zostanie obrócone wniwecz”. W „godzinie sądu” Bożego Królestwo to „zmiażdży (...) wszystkie owe królestwa [utworzone przez ludzi] i położy im kres, lecz samo będzie trwać po czasy niezmierzone”.

Biblia ostrzega wyznawców religii prawdziwej, żeby nie miłowali „tego, co na świecie”, czyli stylu życia propagowanego przez świat oddalony od prawdziwego Boga. Czy twe decyzje i czyny potwierdzają, że zdecydowanie opowiadasz się po stronie Królestwa Bożego? Czy naprawdę dajesz mu pierwszeństwo w swoim życiu?

Co by to zmieniło, gdybyś znał datę?
Gdybyś wiedział, że nieodwołalne wyroki Boże na pewno nie zostaną wykonane w ciągu kilku najbliższych lat, czy to zmieniłoby twój styl życia? A jeśli spodziewałeś się, że koniec tego starego systemu nastąpi znacznie wcześniej, czy z tego względu zwolniłeś tempo w służbie dla Boga?
Dzięki temu, że nie podano dokładnej daty, możemy pokazać, iż służymy Bogu z czystych pobudek. Kto zna Boga, ten wie, że On bada stan serc, toteż nagły przypływ gorliwości /'w ostatniej chwili nie zrobi na Nim większego wrażenia
-Jeżeli ktoś naprawdę kocha Boga, zawsze daje Mu pierwszeństwo w swym życiu. Prawdziwi chrześcijanie tak jak inni ludzie pracują, zarobkowo. Jednakże nie zabiegają o to, żeby się wzbogacić. Są zadowoleni, jeśli mogą zaspokoić podstawowe potrzeby i jeszcze udzielić komuś wsparcia.
Lubią zdrową rozrywkę i chętnie odrywają się od codzienności, żeby zregenerować siły, lecz nie ulegają w tych sprawach owczemu pędowi. Wzorem Chrystusa znajdują przyjemność w wykonywaniu woli Bożej.
Prawdziwi chrześcijanie chcą żyć i służyć Bogu przez całą wieczność. Ta wspaniała perspektywa nie staje się mniej cudowna tylko dlatego, że na niektóre błogosławieństwa muszą czekać nieco dłużej, niż się może spodziewali.

Strach sie bać! :-(
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-29 19:10:34


DNO, czyli
Dlaczego Niczego Obadać nie ma?

Po pół roku rządów Tuska.

I guzik mnie obchodzi co na ten temat ma do powiedzenia jakiś Brudziński, Kamiński, Palikot albo kochanka /wycieruch, mniej czy bardziej gnębionego Leppera i jego knurów oraz medialni funkcjonariusze zainstalowani w liczbie ok. 20 po 4 ogólnopolskich gazetach, 3 programach informacyjnych TV i podobnych radiowych.
Tak, jak mam w dupie tematy zastępcze w postaci Machu Picchu, tak samo mam w tym samym miejscu Monikę Olejnik, pajaca /gangstera Kalisza, zidiociałą Senyszynową, nowe publikacje Krytyki Politycznej, kłopoty rodziny Olewników, książkę o Wałęsie, jak i Radosława Sikorskiego.

Dlaczego niczego nie ma do obadania?
Bo nic się nie wydarzyło.

Nie ma żadnego planu rządu, oprócz trwania.

Nie ma żadnych projektów reform, oprócz zapewnień aby Polacy wzięli swoje sprawy, w swoje ręce.
A co niby robią Polacy od ’89r?
I wbrew komu?

Nie jestem w stanie zająć się wszystkimi aspektami nie-działania łże-rządu.

Interesują mnie sprawy /kierunki strategiczne a nie lista lektur szkolnych i dlaczego Giertych po raz drugi zgnoił maturę w liceach.

Weźmy Tarczę Antyrakietową.
Rozumiem, że wchodzimy w ostatnia fazę rokowań.
O co się pytam?
Bo mamy otwartą politykę informacyjną, podobno?
O to, że zamiast 20 mln $ rocznej pomocy, Kongres dołoży drugie 20$?
Egipt dostaje 700mln $
O obronę przeciwlotniczą /antyrakietową?
A gdzie są wzmianki o tym, że negocjujemy alternatywny plan z unijno /europejskim koncernem MBDA na ten sam temat?
A może panie marszałku Komorowski szwecki Gripen jednak lepiej i taniej lata, niż jankeskie drzwi od stodoły, czyli kto co wziął i na jakie konto?

Nasze wojsko wykonuje zadania w ramach NATO, i co z tego ma w zamian, gdzie są alternatywne propozycje i odpowiedzi, analizy?
Po to panie ministrze Klich objęliśmy prowincję w Afganistanie, żeby pan po 2 wybuchach min pod amerykańską taksówką zawiesił działania operacyjne?
No to może trza tam harcerzy posłać, żeby kwiatki rozdawali?
Gdzie są plany przekierowania środków finansowych z przejadania ich przez 40letnich emerytów wojskowych, na nowe technologie i nowoczesną broń?
Gdzie są nowe samoloty bojowe i szkoleniowe, transportowe.
Gdzie nowe czołgi i korwety, fregaty?
Najnowsze nabytki Marynarki Wojennej to jachty turystyczne.
Gdzie są plany współpracy technologicznej z najnowocześniejszymi gospodarkami wojennymi świata, w państwach skandynawskich. Szwecji, Norwegii, Finlandii i , tak, tak, Izraela?
Zabezpieczenie w surowce strategiczne, czyli ropa i gaz?
Jak długo jeszcze będę czytał, że kolejny premier /prezydent spotkał się i wymienił uwagami ze swoim odpowiednikiem?
Bo po raz 539 będzie robiona analiza, czy warto pociągnąć rurę z Brodów?
Bo Polski nie stać?
A co słychać w sprawie Gazoportu w Świnoujściu?
A czy delegacja Orlenu była ostatnio w Kijowie, i z czym, nie była?

A co zrobiono w sprawie elektrowni atomowej na Litwie i mostu energetycznego?

A co się dzieje na linii Polska – Ukraina?
Na czym polega polskie wsparcie jej unijnych aspiracji?
A może jakieś zespoły wsparcia pracują?
A co sie dzieje pod polskimi konsulatami na Ukrainie i Białorusi?
Czy polska polityka na Białorusi ma tylko jednego adresata w postaci fikcyjnego Związku Polaków, doskonałej odskoczni dla finansowych karier kilku osób w Grodnie?

Drogi?
No , żałość. Kolejny rząd przyjrzy się i rozglądnie, co i jak ma się budować?
Panie wicepremierze Pawlak, może mniej się za blondynkami rozglądaj a więcej za wykupem działek?

A podatki, NFOZ, ZUS?

To jak będzie?

Zajmiemy się polami golfowymi dla krakowsko /warszawsko /gdańskiej sitwy?
Czy może brakiem ustaw uzupełniających reformę emerytalną?

A może by tak przedterminowe wybory zacząć rozważać?
Bo po upadku z wysokiego konia, ziemia wyjątkowo jest twarda.
Qrwa, wasza, polityczna mać.

Autor: Igła

A może by tak przedterminowe wybory zacząć rozważać?. W PTTK także?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-05-29 19:28:39


Dziś jest dzień, w którym Bóg ma szansę zostać moim kumplem.

Gdyby dobry Bóg dał mi możliwość wygrania w dużego lotka, te marne 13 milionów złotych (dziś* jest jeden z tych dni, w których Bóg ma szansę się wykazać) mógłbym wtedy nazwać go moim kumplem. Ale On nie jest idiotą. Nie dla mnie te nadziei płonnych ochłapy, nie dla mnie dobra doczesne, bo wszak wiara się liczy – nic więcej. A cuda, to zostaw Tuskowi.

On, znaczy Stwórca woli inaczej – po swojemu – rozdać karty. Nie da mi zapewne tej szansy. Nie sfinalizuje metodą chybił trafił (rachunek prawdopodobieństwa wyklucza, abym w tym małym mieście to ja miał szczęście…) moich marzeń –na przykład podróży w Alpy, abym mógł sobie nie robić nic, tylko pisać te swoje wiersze nie wiersze, rymy nie do rymu, i inne takie tam.

Gdyby wszystko było bardziej proste, ale nie jest, niestety, wtedy byłoby inaczej. Jak inaczej tego nie wiem. A tak, On w tej swojej nieruchliwości – co się odwlecze, to nie uciecze – ma czas: ma go aż tyle, że świat się od tego nadmiaru postarzał.

Zanim jednak doczekam się na swoją kolej do wygranej, okazać się może, że w istocie jestem przegrany, jak zgrana talia starego szulera w podmiejskiej kiepskiej karczmie na rozdrożu.
Zapewne prędzej stanę się kolejny raz niemym świadkiem wojny o demokracje! Czymże u licha jest ta d e m o k r a c j a, że aż tyle i wciąż trzeba zabijać – najczęściej stare idee, które mnie nie wadzą wcale. Albo stanę się świadkiem, choć nie chce wcale, innej durnoty człowieczej.
Z przekazu na żywo ujrzę walący się jakiś wieżowiec, lub dwa nawet w parze; wybuch w metrze, lub zamach w Knesecie. Albo też ujrzę kolejny głośny rozpad związku małżeńskiego, pary siusiających na stojąco.

Więc co robię ja w tym całym zgiełku? Nic szczególnego; gram w parku w kapselki – może tutaj szczęście mi dopisze? Wygrywają te z napisem „tyskie”. Niestety, gram innymi.
Siadam zatem na ławce przegranych w miejskim parku i słucham muzyki za darmo, która przygrywa parze zagubionych pośród życia, na ławce obok:

A cóż ja? Nic. Nic nie poradzę na to że Bóg modlitw mych nie słucha. Narzekać nie mam prawa bo pan ksiądz na mszy niedzielnej powiedział, że są tacy co mają gorzej a jeszcze sobie chwalą. Nie bardzo rozumiem co chciał przez to powiedzieć. Może to, że wszyscy jesteśmy równi wobec Pana. Może?
Po czym ów księżulo w czarnej sutannie zniknął w czarnym okularniku, który odjechał pospiesznie. Zostawił na pamiątkę czarne ślady palonych opon na chodniku – widać spieszno mu do szefa.

Patrzę na ten park – jedyne miejsce gdzie przestrzeń jest zróżnicowana, gdzie wzrok może odpocząć przez chwilę. Ławki, na nich ludzie; staw po środku, na okalającym go murku kolorowe kaczki – znaczy się kaczory są kolorowe (takie prawo natury), kaczki są szare. Tuż obok fontanna otoczona rzędem pergoli z baldachimem świeżej zieleni dzikiego bluszczu , pod którym można pocałować ukochaną – delikatnym motylem złożyć pocałunek na jej odsłoniętym ramieniu. Potężne topole (strażnicy Boga? - być może, a może nie) z rozwartymi szeroko konarami bezwstydnie zaglądają przez ramiona całującej się pary.

Patrzę na ten miejski ogród zieleni przeplecionej niewinną bielą i czerwienią różaneczników: patrzę i zastanawiam się – jak On mógł w sześć dni to wszystko stworzyć, i siódmego znaleźć czas aby odpocząć?
Ja na ten przykład po dwóch dniach harówki padam na twarz i nie mam sił odpocząć.
No, ale ja to nie On, On to nie ja.

Zatem wstaję z tej ławki, na której musiałem odpokutować przegrany wyścig w kapsle, i idę do najbliższej kolektury LOTTO uiścić swój podatek od naiwności.
Choć muszę przyznać, że ta wielka kumulacja nie jest największą wygraną. Pamiętam taką - o wiele znakomitszą.
Po drodze słyszę, że jest już ciemno ... Więc włączam swoją pamięć i nucę sobie.

_______________________________________________
dziś* każda kolejna kumulacja

Autor: Marek Olżyński


Pięknie tak pomarzyć sobie :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-06-02 08:26:53



Jasnym okiem
Artykuł dyskusyjny

KONIEC OBECNEGO SYSTEMU? :-(
CHRYSTUS zapowiedział, że znakiem „zakończenia obecnego systemu rzeczy” będą wojny, braki żywności, zarazy i trzęsienia ziemi.
Od roku 1914 światem targały wojny mię-dzynarodowe i walki etniczne (które nieraz wybuchały wskutek wtrącania się duchownych do polityki), a ostatnio wstrząsają nim ataki terrorystyczne.
Pomimo postępu naukowego kilkaset mi-lionów mieszkańców ziemi cierpi głód, a miliony co roku umierają z niedożywienia.
Znak podany przez Chrystusa obejmuje też zarazy, czyli epidemie chorób zakaźnych. Po I wojnie światowej wybuchła pandemia grypy, która w przeciwieństwie do dawnych zaraz szybko objęła zasięgiem cała ziemię, łącznie z odległymi wyspami, i pochłonęła 21.000.000 ofiar. Obecnie chorobą o zasięgu globalnym jest AIDS, a kraje rozwijające się są nękane przez takie plagi, jak gruźlica, malaria, ślepota rzeczna czy choroba Chagasa.
Co roku zdarza się podobno „kilkadziesiąt tysięcy trzęsień ziemi o różnym nasileniu”. Mimo nowoczesnych metod ich przewidy-wania raz po raz słyszy się o wstrząsach sejsmicznych siejących śmierć w gęsto zaludnionych okolicach.
Biblia przepowiedziała też: „A to wiedz, iż w dniach ostatnich nastaną krytyczne czasy trudne do zniesienia.

Albowiem ludzie będą rozmiłowani w samych sobie, rozmiłowani w pieniądzach, zarozumiali, wyniośli, bluźniercy, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, nielojalni, wyzuci z naturalnego uczucia, nieskłonni do jakiejkolwiek ugody, oszczercy, nie panujący nad sobą, zajadli, nie miłujący dobroci, zdrajcy, nieprzejednani, nadęci pychą, miłujący bardziej rozkosze niż miłujący Boga, zachowujący formę zbożnego oddania. ale sprzeniewierzający się jego mocy i od tych się odwróć”.
Czy nie przyznasz, że żyjemy w „krytycznych czasach trudnych do zniesienia"?
Czy nie zauważyłeś, że coraz więcej ludzi kieruje się pychą, miłością własną i miłością do pieniędzy?
Któż zaprzeczy, że świat jest pełen ludzi, którzy mają wysokie wymagania, lecz nie okazują wdzięczności, są nieskłonni do ugody i nielojalni?
Czy nie dostrzegasz tego, że nie tylko w niektórych okolicach, ale na całej ziemi zastraszająco wzmaga się nieposłuszeń-stwo wobec rodziców oraz brak naturalnych uczuć?
Na pewno zdajesz sobie sprawę, że we współczesnym świecie dominuje umiłowanie przyjemności, a zanika miłość do tego, co dobre. Właśnie w ten sposób opisano w Biblii postawę, która mia-ła być powszechna w „dniach ostatnich”.
Czegóż więcej trzeba, by sobie uprzy-tomnić. w jakich czasach żyjemy?

Dni ostatnie czego?
Nie są to dni ostatnie ludzkości. Według Biblii ten, kto wykonuje wolę Boga, ma widoki na życie wieczne .
Nie są to dni ostatnie ziemi. Słowo Boże obiecuje, że zawsze będą na niej mieszkać ludzie.
Są to natomiast dni ostatnie tego brutalnego, wyzutego z miłości sys-temu rzeczy oraz wszystkich, którzy go popierają.
Komentarz:
1. Ludzie są obecnie zbyt rozmiłowani w samych sobie, rozmiłowani w pieniądzach, zarozumiali, wyniośli, bluźniercy, niewdzięczni, nielojalni, wyzuci z naturalnego uczucia, nieskłonni do jakiejkolwiek ugody, oszczer-cy, nie panujący nad sobą, zajadli, nie miłujący dobroci, zdrajcy, nieprzejednani, nadęci pychą.
2. Wystarczy się rozejrzeć wokół siebie , żeby to stwierdzić.
3. Coraz więcej elementów „zakończenia obecnego systemu rzeczy” niestety pojawia się wokół nas.
4. Coraz więcej ludzi kieruje się pychą, miłością własną i miłoś-cią do pieniędzy, a jeżeli nie o pieniądze, to walczą o wszystko z zajadłością , jak by to chodziło o przysłowiowe „złote kalesony”.
5. Ludzie, dawniej przyjaźni sobie i życzliwi, teraz mają zbyt wysokie wymagania, nie okazują wdzięczności, są nieskłonni do ugody i nielojalni.
6. Jak kara może ludzkość spotkać za to i z czyjej ręki? O tym w kolejnym artykule: „nadeszła godzina sądu”.

ANT

Taki artykuł popelniłem ostatnio do prasy netowej.
temat jest pzred zblizajacym sie (za rok!) Zjazdem Krajowym PTTK, jak znalazł.
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-06-17 17:30:57

A to ciekawostka taka:
Jasnym okiem
Artykuł dyskusyjny
Kompletne dziadostwo :-(

Od 2 czerwca ZTM w Warszawie wprowadziło nową (czytaj - droższą!) taryfę przewozową Bilet jednorazowy np. zdrożał z 2,40 do 2,80 zł, dobowy z 7,20 do 9 zł.

Bilet jednorazowy ze starej taryfy (2,40 zł - normalny, 1,25 zł ulgowy) można traktować jak bilet międzyszczytowy (ale fajna nazwaJ) wg nowej taryfy. Bilet taki można skasować tylko w godz. 9.00 - 14.00 od poniedziałku do piątku bez konieczności dopasowywania biletu uzupełniającego. Opłata za przejazd jest wtedy wniesiona prawidłowo.
Po co takie ceregiele? Okazuje się że biletów nowych nie ma, albo trudno je dostać. Dlatego osoby, które (jak ja) wcześniej sobie nakupiły np. w maju zapas rożnych biletów – mogą sobie teraz te kartoniki wetknąć... albo próbować dokupić tzw. bilety „uzupełniające”. Bilety uzupełniające o wartości nominalnej: 0,40, 0,20 i 0,15 zł mogą być dopasowywane odpowiednio do biletów jednorazowych ze starej taryfy o wartości nominalnej: 2,40, 1,05 i 1,25 zł.

Niezły rebus?

Przy okazji „zaokrąglono w górę” ceny biletów dobowych (dotychczas dobowy kosztował tyle co 3 bilety normalne – obecnie więcej!) , trzydniowych a w miejsce biletu 6 dniowego wprowadzono bilet 7 dniowy, także droższy - nieproporcjonalnie.

W tym więc momencie komunikacja miejska w Warszawie stała się w zasadzie najdroższa w Polsce.
Ale szczególnie ucieszyło mnie i zmartwiło jednocześnie wprowadzenie biletu seniora.
Podkreślam, biletu a nie legitymacji, co pewnie byłoby jakimś uproszczeniem. A tak jest jak na kolei – jedziesz np. darmo, ale bilet musisz mieć! - ważny na rok, a dokładnie na 366 dni - zakupiony za jedne 40 zł polskich.

Patrząc na taki bilet jak na przysłowiową „szklankę do połowy pełną” to wydaje się być wielka wygoda dla żywego emeryta, bo nie musi wykonywać całej arytmetyki aby się prawidłowo zabiletować, biegać po kioskach i szukać nominałów biletów (albo ich dopełniaczy), których przeważnie nie ma, itd.

ZTM tez jest zadowolone, bo pobiera owe 40 zł za rok z góry i może nimi procentować sobie do kieszeni, np. w banku za 8 % i spoko:-).

Tylko czy warto robić takie kompletne dziadostwo? Przecież 40 zł podzielone przez 366 dni to wypada tylko 10 groszy dziennie! Czy jedziesz, czy siedzisz w domu:-).
Czy nie można ustalić (jak to jest np. w takiej Bydgoszczy!), że osoby powyżej 65 roku życia nie płacą wcale za bilety komunikacji miejskiej? Wystarczy ew. okazać PESEL, jakby co - i spoko. A tu i bilet i PESEL:-)
Żeby takie biletu seniora nie utracić w razie kradzieży – można nim doładować kartę miejską zaopatrzoną w zdjęcie i nazwisko delikwenta. Do wyboru w kilku kolorach i wzorkach, niestety czerwonych nie ma, a szkoda:-(.

No i największa wada: w wniosku o wydanie karty podaje się również PESEL, który do karty miejskiej nie zostaje wstawiony!. A szkoda, bo wówczas (imienna i ze zdjęciem) taka karta mogłaby służyć do całkowitego wylegitymowania się „kanarkom”. A tak jeszcze konieczny jest ID lub cos podobnego dokumentującego datą urodzenia. Szkoda.

W pełni (na rok) zabiletowany - ale nieco zniesmaczony – ANT:-)

Bez komentarza!
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-09 18:26:44


Cierpisz na brak przyjaciół?
Wpadnij do salonu samochodowego...
Czyli jak szybko nawiązać przyjazne relacje z ludźmi.

Mam takie hobby - wpadam czasami do salonów samochodowych.
Fajnie jest pooglądać nowiutkie, przywiezione prosto z fabryki modele, usiąść za kółkiem i zobaczyć jakie nowości przygotowali producenci, czym chcą w tym roku skusić potencjalnych nabywców. Nawet najlepszy artykuł w gazecie motoryzacyjnej nie zastąpi siedzenia za kierownicą nowego auta, czy też jazdy próbnej.
Jednak nie tylko nowiutkie samochody, stanowią cel moich wycieczek. Podczas tych wizyt równie ważni są dla mnie sprzedawcy oraz sposoby, w jaki chcą zachęcić potencjalnego klienta do kupna tych wszystkich oferowanych cudeniek. Dlatego staram się nie chodzić zbyt często w to samo miejsce, by sprzedawcy mnie nie rozpoznawali i cały czas traktowali jak klienta, a nie gościa, który przychodzi im pozawracać w głowie. Tak samo fajnie ogląda się nowe wyposażenie aut, jak fajnie się słucha, jakich to nowych technik sprzedażowych nauczyli się w tym roku na szkoleniach pracownicy salonów.

A uczą się bardzo szybko.
Nie zarzucają Cię masą niepotrzebnych informacji, niczym nachalni akwizytorzy, nie powtarzają przygotowanych skryptów rozmów jak telemarketerzy, nie wyganiają Cię ze sklepu niczym panienka sprzedająca lody w jednym z warszawskich centrów handlowych minutę po godzinie zamknięcia lodziarni.
Oni Cię najpierw badają, oceniają, szukają wzoru, do którego będziesz pasował, a potem zastanawiają się nad argumentami, które mogłyby do Ciebie trafić.
Sprzedawcy samochodowi to handlowcy z wyższej półki.
Każdy ma trochę inny styl.
Ale wszyscy starają się z Tobą zaprzyjaźnić.

Czujesz się samotny?
Cierpisz na brak znajomych?
Czas wybrać się do salonu samochodowego, tam czekają na Ciebie nowi przyjaciele - taka reklama powinna wisieć gdzieś na mieście.

Zresztą słuchając opowieści samych sprzedawców łatwo dojść do wniosku, że ich klienci, to sami dobrzy znajomi.

Zadzwonił do mnie parę miesięcy temu klient spod Gdańska - opowiadał jeden ze sprzedawców - i zapytał o konkretny model auta. Powiedziałem, że mam i mogę go dla niego sprowadzić w ciągu tygodnia.
Załatwiliśmy formalności, wysłałem mu wszystkie potrzebne dokumenty, by mógł zarejestrować auto i nie fatygować się do Warszawy.
Przyjechał dopiero by odebrać samochód. Któregoś dnia siedzę w biurze i widzę jak wchodzi człowiek z gdańskimi numerami pod pachą. Witam panie Piotrze - podszedłem do niego, on powiedział do mnie: Witam panie Michale, wziąłem tablice, przykręciłem mu do auta, on wyjechał.

Zwracam uwagę na tą wylewność w opowiadaniu: Witam panie Piotrze, Witam panie Michale.
Aż mi na zakończenie tej jego opowieści zabrakło dalszego ciągu, tzn. tego że poszli do knajpy i opili udaną transakcję...

Ja nie mam często tak wylewnych relacji z ludźmi, z którymi współpracuję ponad rok.
Sprzedawca samochodów natomiast ma - na dodatek z ludźmi, z którymi zna się niecały miesiąc i rozmawia tylko telefonicznie.

Ale na tym polega ich praca. Muszą jak najszybciej zaprzyjaźnić się - wiadomo przyjaciel chętniej kupi auto i kupi je u ciebie, a nie u innego dealera.

Wchodzę do salonu wychodzi do mnie elegancki gość zza biurka, podaje rękę i przedstawia się. Szok. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby pani w sklepie spożywczym wychodziła zza lady chłodniczej, dygała na mój widok i mówiła słodkim głodem: Jestem Kasia, jaki ser mam ukroić Edamski, a może Tylżycki, a może zechce Pan spróbować plasterek Edamera, którego mamy dziś w promocji...

Ale wróćmy do salonu:
Elegancki Pan, który się już przedstawił nie odstępuje nas na krok, próbuje żartować, chce byśmy my - potencjalni klienci - poczuli, że jest naszym przyjacielem, który zrobi wszystko, byśmy wyszli (czytaj: wyjechali) z salonu zadowoleni.

Już prawie chciałem mu zaproponować wyjście na piwo po pracy, ale złapałem się na tym, że nie bardzo pamiętam jak ma na imię...

Poza tym przyjaźń z takim sprzedawcą jest krótkotrwała - kończy się tuż po kupieniu auta i wyjechaniu nim z salonu. Potem jakoś nie próbuje on podtrzymać znajomości, a goście z serwisu, z którymi spotyka się każdy kto nabył samochód, jakoś nigdy nie próbują się zaprzyjaźnić...

Czy warto naśladować sprzedawców samochodów?
Czy warto budować więź z potencjalnymi klientami?
Warto, ale z umiarem.

To, co najbardziej razi mnie u sprzedawców aut, to sztuczność ich zachowań.
Zbyt szybko próbują się zakumplować, przez co ich zachowanie jest nieszczere i często wymuszone.
Fakt, że mają zwykle niewiele czasu, ale jeżeli my mamy więcej czasu, to powinniśmy się zachowywać naturalnie.

Jeżeli chcesz zbudować dobre relacje z klientami, znajdź z nimi wspólny temat.
Gdy przychodzisz na spotkanie do człowieka, którego nie znasz, nigdy wcześniej się z nim nie spotkałeś i nie masz pojęcia o jego zainteresowaniach, to szukaj w jego otoczeniu jakiejś rzeczy, która mogłaby ci podpowiedzieć, czym się pasjonuje. Może to być model żaglowca na biurku, zadbane rośliny w doniczkach, trzy pióra świadczące o kolekcjonerskiej pasji rozmówcy, albo flaga narodowa wetknięta za regał, w dniu, gdy grają polscy piłkarze.

Wiadomo, że rozmowa o zainteresowaniach zbliża. A jeśli my też okażemy się specjalistami w danej dziedzinie, to lody zostaną przełamane. Rozmówca rozpozna w nas bratnią duszę
I - jest już kupiony.

Oczywiście trzeba uważać, by nie ciągnąć tematu, który nie ma dla rozmówcy większego znaczenia. Oto przykład z salonu samochodowego:

W pierwszym samochodzie, który oglądałem tylna kanapa przesuwała się. Chwilę o tym rozmawialiśmy ze sprzedawcą, że to wygodne itp. Przy drugim samochodzie, do którego podszedłem już sam zwrócił uwagę, że w nim też się przesuwa kanapa. Jak wsiadłem do trzeciego, to podszedł i ze zbolałą miną powiedział: Tu akurat kanapa się nie przesuwa...

Cóż sprzedawca nie trafił.
Tylne kanapy przesuwane średnio mnie interesują, choć to rzeczywiście dobry patent.
Pewnie moglibyśmy wymienić jeszcze kilka spostrzeżeń na temat ich przydatności, ale nie ułatwiłyby one sprzedawcy nawiązania ze mną przyjacielskiej relacji.
Na jego usprawiedliwienie muszę dodać, że niewiele mógł się dowiedzieć o moich zainteresowaniach, na podstawie krótkiej wymiany uprzejmości na początku rozmowy.
Gdy wchodzisz do czyjegoś biura jest Ci łatwiej niż wtedy, gdy ktoś obcy przychodzi do Ciebie. Masz wtedy większe szanse na rozgryzienie rozmówcy.

Dla wielu osób szybkim sposobem do zbudowania dobrej relacji jest przejście na Ty.
Nie zawsze to jednak jest właściwe.
Kiedy więc zwracać się do rozmówcy po imieniu, a kiedy przejść z nim na Ty?

To było bardzo niemiłe uczucie - pewien znajomy nie ukrywał swojego zakłopotania - gdy już się odważyłem, by zaproponować szefowi przejście na „ty”, on cały zesztywniał i po chwili odmówił.
Od tej pory stosunki między nami znacznie się ochłodziły.

Choć rzadko się zdarza, by ludzie wprost odmawiali przejścia na „ty”, to jednak - jeśli sytuacja ta jest dla nich niewygodna - stosują pewien wybieg. Polega on na tym, że po jakimś czasie, ponownie zwracają się do rozmówcy per „pan”. Jednak w obu przypadkach efekt jest podobny - zwiększają dystans do osoby, która to zaproponowała.

Kto może zaproponować bardziej zażyłe formy tytułowania?

Zasady dobrego wychowania mówią o tym, że to osoba starsza - młodszej czy też szef - podwładnemu może pierwszy zaproponować mówienie sobie po imieniu czy przejście na „ty”. Jeżeli ktoś młodszy czy stojący niżej w hierarchii służbowej, tego nie uszanuje, chcąc np. zaimponować kolegom, to może się narazić na odmowę lub niechęć drugiej strony.

Jest dobrze przyjęte cierpliwie czekać, aż znajomość się zacieśni, ponieważ nie ma ściśle określonego czasu, przez który należy zwracać się do rozmówcy per „pan” lub „pani”, kiedy można zacząć używać jego lub jej imienia, a w którym momencie przejść na „ty”. Bardziej zażyłe tytułowanie świadczy o nowych, wzajemnych stosunkach - większym zaufaniu i przyjaźni. Musisz więc pamiętać, by w czasie pierwszego spotkania z nowo poznaną osobą nie przechodzić od razu na bardziej poufałe formy tytułowania. Jeżeli zbyt szybko zaczniesz używać imienia drugiej osoby, nawet, gdy wydaje Ci się, że jesteś osobą godniejszą, będzie to świadczyło o braku dobrego wychowania.

Pani Zofio czy Pani Zosieńko?

Jeżeli jednak współpracujecie ze sobą już przez pewien czas, możesz do formy „pan” bądź „pani” zacząć dodawać również imię tej osoby. Powinieneś jednak wcześniej zapytać się jej, czy to zaakceptuje. Zrób to np. w ten sposób: Pani Zofio. Czy mogę się tak zwracać do Pani?

Niestety, często się zdarza, że osoba starsza wiekiem lub zajmująca wyższe stanowisko już podczas pierwszego spotkania, bez pytania, zaczyna zwracać się w ten sposób do swojego rozmówcy. Jest to sprzeczne z zasadami savoir-vivre’u, więc nie postępuj tak w kontaktach ze swoimi pracownikami. Gdy jednak ktoś godniejszy potraktuje Cię w ten sposób, nie rewanżuj się mu. Nie używaj jego imienia, ani nie pytaj, czy możesz się tak do niego zwracać. Twój rozmówca zachował się nietaktownie, ale Ty popełniłbyś jeszcze większą gafę, traktując go w ten sam sposób.

Jeżeli już zacząłeś dodawać imię do formy „pan” czy „pani” to należy używać go w pełnym brzmieniu - bez zmiękczenia. W innym przypadku zabrzmi to pretensjonalnie.
Wyobraź sobie, że zwracasz się do prezesa per „Panie Jacusiu” (a jest to wielki, korpulentny mężczyzna z wiecznie ponurym wyrazem twarzy). Taka forma chyba do niego nie pasuje? Poza tym wskazuje to na dużą zażyłość, ale zażyłość sztuczną, bo wymuszoną przez jedną osobę. Gdybyście rzeczywiście się zaprzyjaźnili, to ta godniejsza osoba zaproponowałaby przejście na „ty”.

Ostrożnie z „Tykaniem”.

Gdy to od Ciebie zależy decyzja, kiedy przejść na „ty” ze współpracownikami, nie podejmuj jej pochopnie. Czasami, jeżeli masz do czynienia z osobami dużo od Ciebie starszymi, lepiej nie przechodzić na ”ty” i wstrzymać się nawet z dodawaniem imienia do formy „pan” czy „pani”. Jeśli jednak zechcesz zaproponować swoim pracownikom przejście na „ty” zastanów się, w jakich sytuacjach oczekujesz takiego traktowania? Nie mów im tego jednak wprost, ponieważ takie zachowanie byłoby nietaktem.

Dobry pracownik, sam powinien wyczuć, w którym momencie nadal lepiej jest mówić do swojego szefa per „pan”. Przygotuj się więc na mały test. Czasami może się do Ciebie zwracać oficjalnie. Będzie wtedy czekał na Twoją reakcję. Jeżeli przypomnisz mu, że przechodziliście na „ty”, następnym razem w taki właśnie sposób zwróci się do Ciebie. Gdy natomiast Ty również będziesz go tytułował per „pan”, określisz sytuację, w której nadal obowiązuje oficjalne tytułowanie.

Jeśli będziesz przestrzegał powyższych rad, na pewno nie popełnisz gafy. Nie martw się jednak, że nie wejdziesz tak szybko, jak byś chciał, w bardziej zażyłe stosunki ze zwierzchnikami i kontrahentami. Ma to również swoją dobrą stronę - gdyby Twój szef czy kontrahent był z Tobą na „ty” mógłby Ci powiedzieć w chwili gniewu „wyjdź stąd”. Jeśli natomiast mówi do Ciebie „pan”, musi dodać słowo „proszę”...

Pozdrawiam

Daniel Sukniewicz

Ciekawa sprawa!:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-09 18:27:48



O udanych wakacjach decyduje... udany seks

Najlepszym sposobem na udany seks jest wyjazd na urlop. W domu zwykle uprawiamy seks raz w tygodniu, na urlopie prawie codziennie - pisze "Wprost".

Do takich wniosków doszli uczeni z Wydziału Zarządzania Turystyką Uniwersytetu Ben Guriona w Izraelu. Badali oni w jaki sposób wyjazdy wpływają na satysfakcję seksualną kobiet (mężczyzn pominięto w badaniu, ponieważ z reguły koloryzują swoje erotyczne przeżycia). Wszystkie panie przyznały, że o udanych wakacjach decyduje udany seks.

Podobnie jest w Polsce. Na 150 stosunków, które statystyczny Polak odbywa w ciągu roku, ponad jedna trzecia zdarza się podczas urlopu. Odrywamy się od codziennej rutyny, a to jest skuteczny sposób na renesans pożądania. W wypadku problemów seksualnych taki wakacyjny afrodyzjak powinien być zalecany częściej niż pigułki na potencję - mówi seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz.

Wydawało się, ze wraz z rozwojem dobrobytu, który przyczynił się do rewolucji seksualnej w latach 60., będziemy mieli coraz większą ochotę na seks. Nic takiego jednak się nie stało. Żyjąc w pośpiechu i napięciu, wiele osób odczuwa niezadowolenie, stres, frustrację, poczucie winy, wściekłość, bezsilność. W pracy doświadczają spadku motywacji, zniechęcenia, frustracji. Te emocje przenoszą na relacje z partnerem. Są rozgoryczeni, niezadowoleni, kłótliwi lub unikają kontaktów. Większość osób na co dzień zapomina o czułych gestach i miłych słowach, które budują dobre relacje. Zaczynamy żyć obok siebie, coraz mniej rozmawiamy i coraz mniej o sobie wiemy - mówi ekspert psychologii seksu Alina Henzel-Korzeniowska. Wiele par zgłasza się do mojej poradni, narzekając na seksualną oziębłość. Tymczasem są oni najzwyczajniej przemęczeni, przepracowani i rozdrażnieni.

Napięcie psychiczne zakłóca już pierwszą fazę erotycznego zbliżenia, czyli narastanie podniecenia. To powoduje, że seks kończy się fiaskiem już na etapie gry wstępnej. Dlatego wielu parom zamiast pigułki na zwiększenie popędu seksualnego, której zazwyczaj oczekują, zalecam wyjazd na urlop, choćby na kilka dni. Ci, u których zaburzenia seksualne nie mają podłoża hormonalnego lub neurologicznego, wracają z rozwiązanym problemem - mówi prof. Lew-Starowicz.

Wg.:LINK

Do takich wniosków doszli uczeni z Wydziału Zarządzania Turystyką Uniwersytetu Ben Guriona w Izraelu....
Ciekawe spojrzenie na turystykę :-) :-) :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-10 12:56:17



Z nicości w nicość

"Coraz więcej z nas odnosi wrażenie, że zostaliśmy bezmyślnie rzuceni z nicości w nicość" - powiedział niedawno Piotr Frączewski.
Czas sobie zadać pytanie dlaczego?

Współczesny świat zakłamał dwa fundamentalne wartości: wolność i prawa człowieka.
Wolność związana z chwilowym widzimisię - taki model lansują dzisiejsi.
Tymczasem model wolności, która jest dziś wręcz bezcenną i bronioną wartością doprowadza do degeneracji i upodlenia moralnego.

Wolność to nie jest realizowanie chwilowej zachcianki wolność to możliwość WYBORU.

Czym jest zatem wybór? Dokonaniem decyzji; jednak nie podejmowanej nagle bez większych przemyśleń, nie kierowanie się aktualnie nienasyconym zmysłem, lecz świadomym i przemyślanym werdyktem prawdy, dobra i piękna.
A mniej poetycznie po prostu podjęciem decyzji owocującej w przyszłości.

Dzisiaj wolność rozbrzmiewa w rytm zasady bez zasad: "róbta co chceta"
bez namysłu, niech królują zmysły! Nie ważna jest przyszłość, żyj chwilą! Taka wolność prowadzi w prostej linii do zniewolenia. Jej owocem są rozliczne nałogi, wyuzdania i niezliczone godziny moralnego kaca.
Taka wolność wyniszcza człowieka ponieważ u jej podstaw stają zwykłe zwierzęce instynkty. Jesteś wolny, uruchom wyobraźnie i pozwól zmysłom działać! Pozwól się de facto zniewolić. Jak? Poprzez zaufanie cielesności. Tymczasem u podstaw prawdziwej wolności stoi przede wszystkim duchowość. Tam główną rolę odgrywa duch, gdyż podejmując
decyzję, dokonując wyboru zagłębimy się w swoje wnętrze, myślimy o innych i mamy pewność, że taka decyzja zaprocentuje w przyszłości.

Definiując prawdziwą wolność trzeba zacząć następująco: Miłość to wyrzeczenie, za którym podąża kolejne wyrzeczenie a za nim następne. A pomiędzy tymi wyrzeczeniami są krople satysfakcji z tego, że osiągnęliśmy kolejny próg w dążeniu do obranego (WYBRANEGO) celu.
Dopiero po jego osiągnięciu jesteśmy prawdziwie szczęśliwi, że to co wybraliśmy stało się faktem. Prawdziwa wolność jest i musi być składową Miłości!!!
Inaczej: jestem wolny, kiedy mogłem wybrać i ten wybór wpłynął pozytywnie na moje życie, w imię tego wyboru codziennie wyrzekam się
czegoś, stając się przy tym lepszym człowiekiem. Jestem wolny, bo nie tylko suwerennie wybrałem, ale co dzień mogę ku temu nieskrępowanie dążyć.

Dzisiaj wolnością nazywamy mechanizm, który zniewala człowieka.
Efektywnie ogranicza jego wolną wolę, coraz bardziej uwypukla zwierzęce instynkty czyniąc nas powoli potworem. Jeżeli wolność jest chwilową zachcianką, ulotną decyzją bez celu, bądź w celu upodlenia to czasy współczesne jak żadne inne dążą do totalnego zniewolenia człowieka.
Przecież takie decyzje podyktowane sąchwilowym i odruchowym zrealizowaniem tego czym jesteśmy zewsząd "bombardowani" a mianowicie powszechną i agresywną indoktrynacją. Reklamy, promocje i inne konsumpcyjne wynalazki nakazujące wręcz człowiekowi by postępował tak a nie inaczej. Pożądanie czegoś stało się dziś powszechne i wręcz bezustanne wieńczone zewsząd powtarzaną mantrą: "Musisz to mieć! Musisz taki być!". Pytam: Gdzie w tym jest wolność! Stworzyliśmy sobie świat iluzji, w którym nawzajem siebie przekonujemy, że im więcej mieć-tym bardziej być, a im bardziej być to tym więcej mieć. Miotamy się w tym zamkniętym kole już prawie zupełnie zatracając człowieczeństwo. Tracąc bezpowrotnie ludzką wolność. Człowiek staje się marionetką poruszaną przez jego potrzeby, zachcianki i słabostki. Ten mechanizm, jeżeli nie zostanie odwrócony doprowadzi do katastrofy. Jak? Poprzez przewartościowanie pojęcia wolności. Poprzez nierozerwalne połączenie jej z wyborem, Miłością i wyrzeczeniem. W tym celu być może konieczne byłoby nawet uzupełnienie samych Praw Człowieka. Dzisiejszym brakuje altruizmu, są przesiąknięte egoizmem. Nie można mówić o prawach jednostki zapominając jednoczenie o potrzebach powszechnych.
Kwantyfikator "każdy" zbyt często jest akcentowany w Prawach Człowieka.
Brakuje w nich narzucenia praw drugiego człowieka. Czytając je, człowiekowi zbyt mocno narzucone są jego prawa a nie ma mowy w nich o drugim. Ja mam prawo, mi wolno, ja chcę, ja, ja i ja. Tymczasem brak uzupełnienia o zwrot: "a wobec drugiego człowieka". Realizując prawa człowieka jednostka chroniona jest takim prawem, które czasami nawet degraduje i upokarza innych. Nie wprost, ale poprzez silną ochronę praw tych, którzy są silni i bogaci. Oni realizując swoje prawa człowieka odbierają te prawa innym poprzez pośrednie uszczuplenie im możliwości.
Aby problem ten zlikwidować należy zastanowić się nad uzupełnieniem praw człowieka Prawami Ludzkości i Obowiązkami Wobec Drugiego Człowieka.
Należy podkreślić w nich odpowiedzialność jednostki nie tylko za siebie, ale również za innych i za życie przyszłych pokoleń. Inaczej człowiek współczesny zniewolony powszechną pseudo-wolnością i przesiąknięty egoizmem i rozpustą wpadnie z nicości w kolejną jeszcze gorszą nicość.

Marek Kobylarski

Należy podkreślić w nich odpowiedzialność jednostki nie tylko za siebie, ale również za innych i za życie przyszłych pokoleń.

Czyli jak by nie bylo, pasuje to do przyszlości PTTK po XVII Zjeździe?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-11 20:48:01



Tarcza w Polsce!? Dlaczego??? 2008-07-05

Przelewa się fala demagogii i zwykłego kłamstwa n/t instalacji w Polsce tzw. ,,Tarczy anty-atomowej” ale przede wszystkim sporu między rządem a administracją Prezydent R.P. i samym Prezydentem co do ,,techniki” negocjacyjnej. To co zrobiła była MSZ Fotyga w USA z polecenia Prezydenta kwalifikuje się w Państwie prawa do Trybunału Stanu. Odwiedziła administracje obcego Państwa po to, aby zadeklarować, że jej opcja polityczna (PIS) jest gotowa finansować instalacje ,,tarczy” z polskiego budżetu aby tylko ta ,,tarcza” była. Taki gest może wykonać tylko zdrajca albo prymitywny agent CIA zainstalowany w najwyższych gremiach polskiej władzy. Do chóru obrońców ,,zdrady narodowej” włączyła się dziś gazeta ,,Nasz Dziennik” i boleje razem z L. Kaczyńskim i p. Fotygą, że Rząd nie chce dopłacać do ,,tarczy”. Gazeta ND nie pyta przeciwko komu ta ,,tarcza” jest skierowana, ile nas będzie to kosztowało, kto będzie decydował kiedy użyć tej ,,tarczy”, jaka jest skuteczność ,,tarczy”, ile amerykanie chcą polskiej ziemi wyłączyć jako eksterytorialny teren, ile głowic nuklearnych ma być umieszczonych pod hasłem ,,tarczy”, ile głowic nuklearnych Rosja wyceluje w nasze terytorium, dlaczego USA rozmawiają bez udziału Polski z Rosją o warunkach instalacji ,,tarczy” w Polsce, dlaczego USA nie wywiązało się z programu offsetowego w ramach zakupu myśliwców amerykańskich-16 przez Polskę itd. Naiwność w dobroć USA kręgów ,,prawicowych” w Polsce jest tak podejrzana jak Bieruta do sowietów. Syjoniści rozkradli Polskę i teraz potrzebne jest im obce wojsko do obrony ukradzionego majątku oraz Polacy są potrzebni amerykanom jako ,,tarcza” w rozgrywce z Putinem i jego antysyjonistycznej postawie. Straszenie Polaków Iranem i Koreą Północną jest prymitywną demagogią. Uważam, że postawa syjonistyczna w Polsce kliki politycznej od Kwaśniewskiego do Kaczyńskich jest wpisana w rozbiory Polski, oni pod chasłami ,,prawicy” inni ,,lewicy realizują ten sam scenariusz od kilku lat, likwidacji Państwa Polskiego”. Ale dlaczego Nasz Dziennik opowiada się po stronie syjonistów-neokonserwatystów??? Kto się opowiada za Polską niech publicznie to ujawni, piszmy do Prezydenta R.P protesty, by zaprzestał prowadzić polityki przeciwko Polskim żywotnym interesom narodowym.

Zygmunt Wrzodak, 08.07.04 , Dlaczego tarcza w Polsce!


Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-11 20:50:01


Tarcza (nie)zgody w Eurodisneylandzie
008-07-09

Aż dziw bierze jaki piękny koncert zaprezentowali nam nasi polityczni wirtuozi. Dzielna Platforma zacięcie broni nas przez „złym” Prezydentem, który bezwarunkowo i od razu oddałby Ameryce wszystko z kolei wspaniałomyślny Pan Prezydent zacięcie upiera się, że tylko z tarczą USA, Polska będzie rosła w siłę a ludziom będzie żyło się dostatniej. W tej zaciętej „walce” nagle naszym graczom jedna maska nieopatrznie spadła. Bo oto ni z tego ni z owego budzimy się rano a tu drugie skrzypce w rządzie Tuska już spowiadają się na dywaniku u Amerykańskiego Sekretarza Stanu! Pan Sikorski, taki oponent tarczy, został wezwany i jak piesek pognał do USA, bo z Amerykanami przecie trzeba się liczyć.

Na to Pan Tusk dalej szczerzy zęby: „Tarczy nie będzie! Musimy bronić interesu narodowego, Polska ma być silna!”. Pan Prezydent nagrywa szefa MON, no przecież czymś straszyć trzeba. Fotyga lata za naszą kasę, ale tylko „zagaja” o tarczy. Pawlak boi się wypowiadać, wszak tak bardzo ufa Panu Premierowi. Istny bal murzynów!

Tymczasem tarcza pewnie będzie, bo nagle dzielne Platformersy łaskawie zgodzą się na tarczę, ale najpierw wyciągną od Amerykanów co się da. Dostanie nam się, oj dostanie! Nic to, że jak Amerykanie potrzebowali od Turcji samej zgody na rozmieszczenie wojsk, do, jak się okazało, niesłusznej wojny z Irakiem, w kilka dni znaleźli 9 mld dolarów na tureckie zbrojenia, bo im się na ropie zwróciło!

To polityczne, żenujące przedstawienie zgotowali nam nasi gracze całkiem niedawno. Co z niego wynika? Ano nic nowego. Polityka to wieka wszak gra. Tylko kto jeszcze zdrów i mądry może dostrzec dziwną jedność i paranoiczną pozę obu partii. Choć grają, że jest inaczej jednak obie mają jeden cel. Za wszelką cenę uzależnić Polskę od wszystkiego co się da. Wszak sami, biedni nie poradzimy sobie z niczym. Polaczki zawsze były takie nieporadne!

Tarcza antyrakietowa stanowi zabezpieczenie jedynie dla USA. Oddamy część terytorium i pozwolimy by na jego terenie, bardzo strategicznym, władzę sprawowali wyłącznie Amerykanie. A ja pytam czym się różni tarcza od korytarza eksterytorialnego w 1939 roku?!

Przecież w tej grze wcale nie chodzi o interes narodowy, bezpieczeństwo publiczne, bo w imię tego bezpieczeństwa politycy godzą się na to byśmy byli pierwszym celem w razie większej wojny. W dodatku celem prostym. Kilka rakiet Patriot nie zabezpieczy nas.
No, ale Amerykanie se nagrabili, więc my, mało ważni, musimy ich bronić na własne, niemałe ryzyko. Poza tym ryzykujemy pogorszenie stosunków z naszym ważnym sąsiadem – Rosją. Dlaczego więc politycy się na to godzą? Przepraszam, Platformersi jeszcze udają, że tacy stanowczy są. Ano dlatego, że do naszej gry weszli dwaj gracze, podzielili się rolami i urządzają przed naszymi oczami teatrzyk kukiełkowy. Tak naprawdę koalicja POPiS polega na tym by raz jedni a raz drudzy rządzili. A gdzie obywatel, gdzie Polska? Jaka Polska? Przecież ta sama koalicja POPiS wspierana lewicą już pokazała, że interes Polski to ma gdzieś! W dwa dni sprzedali suwerenność i niepodległość Polski 1i2 kwietnia godząc się na podpisanie Traktatu Lizbońskiego, który w skrócie zakładał przerzucenie kompetencji Prezydenta i Sejmu RP do Brukseli. Wtedy znowu zapanowała zgoda. Pan Tusk bezczelnie jeszcze drwił z propozycji referendum. Jakby nie odważna kontra Irlandii Polski od stycznia już by w ogóle nie było! Układem dziś jest POPiS właśnie a my szaraczki, którym się wydaje, że mamy jakiś wybór skazani jesteśmy na bilateralną scenę dwóch graczy, którzy rozdają karty. Przy założeniu, że mamy wolne wybory nie byłoby to jeszcze takie złe, ale wiedząc, że system wyborczy zakłada totalitarne rozwiązanie list partyjnych, w których przypisuje się numerek do człowieka na liście partyjnej okazuje się, że na naszej scenie politycznej rzadzą dwie osoby: Kaczyński i Tusk. Oni rozdaja te numerki i tylko oni decydują! Chore i niebezpiecznie, a zakrawające wręcz o totalitaryzm. Ale nie, mamy pełne moralne prawo by wyswobadzać Białoruś!

Kto nami rządzi? Na co Polska jest skazana! Na koalicje POPiS, która stawia sobie cel. Albo Polska będzie pachołkiem Brukselskim albo 51 stanem USA! Ci cynicy z radością będą nam serwować kolejne pomysły uzależnienia naszego pięknego kraju od różnych mocarstw. Bezwarunkowo sprzedadzą nas albo za kilka euro, albo kilka rakiet. A gdzie w tym wszystkim patriotyzm, śmiała i honorowa służba Polsce? Gdzie są następcy Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego? Czy Polaków naprawdę nie stać już na postawę godną dumnego i wielkiego Narodu? Wczoraj pochód 1 majowy, dziś Parada Schrumana a jutro, a jutra już nie będzie jeżeli nadal powszechny tumiwisizm będzie ogarnął coraz to większe rzesze zaślepionych konsumpcjonistów. Dzisiaj trzeba heroicznego czynu i pracy u podstaw by Polska wreszcie powstała z kolan. Trzeba ludzi wierzących, honorowych i kochających swoją Ojczyznę, walczących o Jej dobro. Trzeba walki z nihilizmem i antypatriotyczą papką medialną, którą serwują nam uzależnione od mocarstw media. Trzeba nam być silnym i gotować się do wiernej służby. Jak? Poprzez codzienne poświęcenia, wyrzeczenia i odważne zapieranie się samego siebie. Ważny jest Bóg, honor i Ojczyzna. Polska nie będzie nigdy ani Brukselskim pomiotem ani 51 stanem. Polska zawsze będzie Polską, Ojczyzną wielkich ludzi, którzy potrafią heroicznie poświęcić swoje dobra w obronie przed laicyzacją, bezduszną komercjalizacją i chorym kapitalizmem.
Polska była Polską i będzie Polską Ojczyzną jedną z wielu Ojczyzn naszej niebieskiej Europy Wolnych Ojczyzn.

Należy zakończyć bal marionetek jakim są rządy antypatriotycznych partii zjednoczonych w interesie antynarodowym, podziękować Kaczorowi Donaldowi i wreszcie zacząć rządzić prawdziwą i Wielką Polską a nie Patriokratycznym Eurodisneylendem.

Autor: Marek Kobylarski


Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-14 10:37:55



szósta klepka

Uczucie na agrafce
- Przyszłam pogadać o miłości - oświadczyła wiejska znajoma i nie czekając, czy wyrażę chęć, wparowała do pokoju; .
-Zakochałaś się? - spytałam z niepokojem, bo swoje lata już ma.
- Odkochałam się!
- A co twój mąż na to?
- A co on ma do tego?- zdziwiła się.
- No, jak to? W końcu to mąż...
. On dalej może sobie kochać. Ja zmądrzałam! - usiadła wygodniej.
- Mów od początku - próbowałam ustalić źródła uczuciowej zawieruchy. - Jesteś pewna, że nie postawią jej nam tam pod lasem? - spytała ni z gruszki, ni z pietruszki.
. Kogo?
- No, tej tarczy.
- Raczej nie. A co ona ma do tego, że się odkochałaś?
- pokazuje intencje jankesów. O własny tyłek się boją, to nasz wystawiają! Jak mogłam być tak głupia i tyle lat patrzeć w nich jak w obrazek?
- Nie ty jedna - pocieszałam jak umiałam.
- Właśnie! Niech sobie te wizy wsadzą gdzieś! I tak do nich nie pojadę! - Wcześniej też nie pojechałaś - zauważyłam.
- Bo nie miałam wizy. A poza tym teraz się nie opłaca.
- To o co ci chodzi? ..
- O zasady! I o przyzwoitość! I o to, żeby się geografii nauczyli! Czy ty wiesz, że w Pradze ta ich Condi obiecała bronić Czechów z amerykańskich okrętów? Ona chyba myśli, że mają dostęp do morza!
- Można zacumować na Wełtawie. A poza tym rakiety daleko niosą - zauważyłam w odruchu kobiecej solidarności z Condi.
- No, może... Rozumiesz coś z tego wszystkiego?
- Nawet jakbyśmy rozumiały, to i tak nikt by nas o zdanie nie pytał.
- A czy tak powinno być?
- Zawsze tak było.. Jakby nam chcieli postawić tarczę pod lasem, to nie miałabyś nic do gadania. ...
- I to ma być demokracja? To. całkiem jak za komuny ! Wtedy też na mnie tarczę wymuszali
- Myślisz o ruskiej bazie w (.....)?
- Myślę o tarczy do szkolnego fartuszka. Nosiłam na agrafce, żeby zażyć choć trochę wolności. A ciebie nie martwi, że Polacy już nie kochają tak gorąco Ameryki? – zmieniła nagle temat.
- Zbliżamy się do średniej europejskiej i tyle...
- A może to tak z mężem. Pokochasz, a dopiero potem poznajesz bliżej i pytasz samą siebie, jak mogłaś patrzeć w niego jak w obrazek.
- Ty to powiedziałaś!

Grażyna Zwolińska
www.gazetalubuska.pl
Komentarz:
Na pewno sporo osób się zastanawia, co ma tarcza do PTTK. Ano ma i to sporo. Nie w sensie strategiczno - obronnym, choć dla wielu tarcza i zakuty łeb to pojęcia blisko znaczne :-). Albo uparte bronienie własnej pozycji przywilejów pozyskanych po XVI Zjeździe Krajowym?

Dla mnie, świetle oszalałej dyskusji na temat przyszłości PTTK , w której bierze udział od 2 do 4 osób, a kilkadziesiąt wykazuje bierne i mierne zainteresowanie jesteśmy podobnie zakłamani, jak z uzasadnieniem potrzeby ulokowania tarczy antyrakietowej w Polsce.

I to wydaje się największym podobieństwem. Wobec zbliżania się za rok Zjazdu Krajowego, a tym bardziej wobec perspektywy przyszłych lat organizacji PTTK, zachowujemy się jak ta wiejska baba z tarcza na szpilce.
I tyle !
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-14 21:43:18


Zniecierpliwienie
2008-07-13

Myślimy stereotypowo; poglądy nasze oparte są przecież na własnych doświadczeniach. Zdrowy nie był niepełnosprawnym, więc i o ludziach „zmniejszonych szans” pojęcie ma nikłe. I odwrotnie, chory od urodzenia nie był nigdy człowiekiem zdrowym i nie ma żadnych odniesień do sytuacji człowieka zdrowego.

Egoistyczny brak wyobraźni, przewidywania i zastanowienia, pomaga ludziom zdrowym w chodzeniu po ziemi. Nie widzą przez to czyhających na nich barier. Mogą się od nich oderwać, wejść na chodnik i być tam, gdzie chcą. A o chorych można powiedzieć, że zwyczajny chodnik i brak wszelkich barier, istnieją tylko w ich marzeniach.

Doszedłem do wniosku, że z chorobą żyć się da, lecz jak, sprawa to indywidualna. Można się turlać po zawiściach, pieniactwach i wymaganiach ale to nie mój styl. Mój polega na rozumnym przyzwyczajeniu i pogodzeniu się z postępującymi nieuchronnościami. Z biologią narastających ograniczeń. Z tym, czego nie potrafię zmienić.

Jestem przecież dłużej chory, niż byłem zdrowy, a więc w pewnym sensie znajduję się w stanie naturalnym. Kto wie, czy umiałbym być zdrowym po tylu latach? Od nowa przystosowywać się do życia bez przeszkód? Do świadomości, że mogę wykonać to, czego nie potrafiłem przez lata? Iść ulicą nie bojąc się upadku? Stanąć w szczerym polu nie szukając oparcia? Powtórnie wykształcić w sobie zapomniane zachowania i prawidłowe nawyki? Przewalczyć rutynę, obawy i przyzwyczajenia?

Przez okres nieprzerwanej choroby oduczyłem się życia pośród szarej codzienności. Teraz każda czynność wymaga ode mnie precyzji, koncentracji, zharmonizowania faktycznego ruchu ciała z ruchem opartym na jego wyobrażeniu. Przedtem byłem zadbanym pedantem. Rzeczy, których używałem, miały swoje miejsce. Teraz nie mam siły na to, by je tam odłożyć.

Dano mi rentę, nie chodziłem więc do pracy, nie stykałem się z ludźmi zajętymi użeraniem się ze zwykłymi problemami, z tym, za co przetrwać do wypłaty, co włożyć do gara, z czego zapłacić czynsz. W zamian mogłem cieszyć się nieustannie podłym zdrowiem, latać po przychodniach, czepiać się nadziei na cud. A w przerwach pomiędzy pobytami w szpitalach, sanatoriach i u znachorów, świtem lub nocami mogłem uczyć się, czytać, jeździć palcem po mapie, podróżować po tych miejscach, do których nie pojadę nigdy.

I w takich chwilach uświadamiałem sobie, że mam szczęście. Moi znajomi ze szpitala, chorzy na to samo, już od dawna nie wstawali z barłogu, podczas gdy ja hopsałem po całej sali i wszędzie było mnie pełno, wszędzie był nadmiar mojej obecności, na korytarzu, w dyżurce, w innych salach. Patrzyli na mnie z zazdrością, a wieczorami zwierzali się, że nie czytają, bo nie potrafią skupić się na jednym rządku liter. Podobnie z oglądaniem telewizji. Skarżyli się, że litery i obrazy są płynne, oleiste, zamazane.

Więc gdzie mi do nich, jak mogłem przypuszczać, że jestem do nich podobny? Przecież moje cierpienia były niczym, były błahostkami w porównaniu z ich. I jak ludzi idących do pracy, zdrowych i zagonionych walką o byt, zrozumieć nie byłem w stanie, tak i ludzi chorych bardziej ode mnie, też. Bo trzeba być w skórze drugiego człowieka, trzeba żyć w jego trudnościach, kompleksach i „nierealności”, by wydawać o nich sąd.

Właściwie wszystko przemawiało za moim milczeniem. Ale że nie chciałem poniechać walki z wiatrakami, czyli z absurdami swojego życia, postanowiłem wrócić do publicznego mówienia. Wiem jednak, iż mówienie o czymś, co trwa bez przerwy i towarzyszy mi tak dotkliwie, że staje się moją częścią egzystencji, jest bardzo ryzykownym przedsięwzięciem. Ryzykownym, ponieważ poczucie otaczających mnie i osaczających bzdur, przepisów i prawnych zawirowań – wyzwala ze mnie stylistyczną agresję, budzi tak silny emocjonalny sprzeciw, że przestaję nad sobą panować.

Czy nie przesadzam z reakcjami? Wątpię, gdyż mam usprawiedliwienie: niecierpliwość.
Niecierpliwość jest moim argumentem istnienia, katalizatorem mojego postępowania i częścią mnie. Niecierpliwość związaną jest z moją przeszłością i przyszłością. Ze mną. Z moją pamięcią. Z moimi odczuciami i wciąż odwlekanymi zmianami na lepsze.

„Im bardziej chore państwo, tym więcej w nim praw.”
Tacyt

„prawdy częściowo słuszne, są nieprawdami w całości.”
(szkic o H. Bergsonie)



Autor: Marek Jastrząb
A co Wy na to Szanowni Koledzy? Kiedy u Was objawi sie oczekiwana niecierpliwośc? Dopiero za rok?
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-17 12:10:59



70-latkowie wciąż mają ochotę na seks
PAP / dodane 2008-07-09 (14:25)

Obecnie więcej par po 70. roku życia uprawia seks i uważa go za satysfakcjonujący; inaczej niż w poprzednich pokoleniach - wynika ze szwedzkich badań.

O życie seksualne na przestrzeni 30 lat zapytano 1,5 tys. starszych osób. Ankiety przeprowadzano w latach 1971-1972, 1976-1977, 1992-1993 i 2000-2001. Liczba tych, którzy deklarowali uprawianie seksu ostatnio wzrosła, podobnie jak liczba kobiet przeżywających orgazmy - podał "British Medical Journal".

Naukowcy z Uniwersytetu w Goeteborgu odkryli, że liczba kontaktów wzrosła zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, żyjących zarówno w formalnych, jak i nieformalnych związkach. W czasie ostatniego badania 68% panów zadeklarowało, że ostatnio uprawiało seks (wcześniej 52%), a wśród pań - 56% (wcześniej 38%). Poza tym mniej mężczyzn skarżyło się na problemy ze zdrowiem, np. z erekcją.

Specjalistka od psychologii seksu z University College London, dr Petra Boynton podkreśla, że ci, którzy skończyli 70 lat w 2000 roku, byli bardziej wyzwoleni seksualnie i zapewne sprawniejsi oraz zdrowsi niż ich poprzednicy. Wciąż pokutuje stereotyp starszych osób chodzących o lasce, którzy raczej nie uprawiają miłości - dodała. Zauważyła ponadto, że w tym badaniu nie zapytano uczestników o częstotliwość kontaktów ani o to, jaki seks preferują.

Tymczasem wcześniejsze badania fińskich specjalistów wykazały, że starsi mężczyźni, którzy uprawiają więcej seksu, doświadczają mniej problemów z erekcją.
(pp)
wg: http://wiadomosci.wp.pl

Czyż to nie idealne rozwiązanie dla Honorowych Członków?:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-20 09:26:04



Horoskop celtycki
2008-07-19

Druidzi traktowali poszukiwanie wiedzy o przyszłości z wielką starannością i powagą. Celtyckie wierzenia uznawały drzewa za manifestację boskiej esencji i przypisywały każdej osobie, w zależności od jej daty urodzenia, drzewo opiekuńcze. Jakie drzewo jest Tobie przypisane, jaki tak naprawdę jesteś, co Cię interesuje, jak kochasz i pracujesz, poznasz swoje zdrowie, intuicję, słabe i mocne strony. Wybierz datę swojego urodzenia, a dowiesz się pod jakim drzewem się urodziłeś:

Jabłoń - 24 grudzień - 1 styczeń i 25 czerwiec - 4 lipiec
Drzewo o pięknym wyglądzie, szczególnie w okresie kwitnienia i owocowania. Dla Celtów była najważniejszym drzewem, ponieważ pełniła funkcję drzewa życia. Jabłoń była również symbolem miłości.
Ludzie urodzeni w tym okresie są uczuciowi, ale też skłonni do flirtu. Brak im wyrachowania. Często roztargnieni żyją dniem dzisiejszym. Są inteligentni. Posiadają zdolności naukowe.

Jodła - 2 - 11 styczeń i 5 - 14 lipiec
Drzewo o gładkiej korze, płaskich igłach i stojących szyszkach. Celtowie uważali jodłę za kapryśnicę.
Ludzie urodzeni w tym okresie wyróżniają się kulturą, godnością. Są małomówni, skromni, gotowi do poświęceń. Mają skłonności do egoizmu. Uzdolnieni i pracowici. Są to ludzie na których można liczyć w potrzebie.

Wiąz - 12 - 24 styczeń i 15 - 25 lipiec
Drzewo okazałe, rzadko rosnące w lasach liściastych. Przeciętny wiek od 100 do 150 lat. Posiada twarde drewno, zbliżone do dębowego. Kwitnie w końcu marca lub w kwietniu.
Ludzie urodzeni w tym okresie są spokojni i opanowani. Budzą ufność, cieszą się uznaniem. Inteligentni, konkretni i praktyczni. Nie lubią słuchać innych. Lubią kierować ludźmi. Wierni i uczciwi w stosunkach z najbliższymi.

Jałowiec - 25 styczeń - 3 luty i 26 lipiec - 4 sierpień
Drzewo z rodziny cyprysowatych. Drewno jałowca odporne jest na gnicie. Szpilki ustawione naprzeciwlegle lub w okółkach. Nasiona zwane szyszkojagodą.
Ludzie urodzeni w tym okresie są zdrowi, pełni optymizmu. W życiu dążą do osiągnięcia sławy i pieniędzy. Cechuje ich surowość, pedantyzm, a zarazem bałaganiarstwo. Posiadają inteligencję połączoną ze skłonnością do refleksji. Nie lubią samotności. Są życzliwi i wierni w przyjaźni.

Topola - 4 - 8 luty i 5 - 13 sierpień
Drzewo z rodziny wierzbowatych. Jest dość pospolite. Osiąga wysokość do 30 metrów. Drzewo topoli jest miękkie i nietrwałe.
Ludzie urodzeni w tym okresie są dobrymi organizatorami. Są pozbawieni tupetu. Czują potrzebę życzliwości i miłego otoczenia. Przez to, że są wybredni, często są osamotnieni. Posiadają artystyczną naturę, połączoną z intuicją i fantazją. Można na nich liczyć w ciężkich chwilach.

Platan - 9 - 19 luty i 14 - 23 sierpień
Drzewo często uprawiane jako ozdobne. Posiada charakterystyczną, łuszczącą się korę, liście podobne do klonu i kuliste kwiatostany zwisające na długich ogonkach.
Ludzie urodzeni w tym okresie są zdolni, pracowici i drażliwi. Mają w sobie coś z "milczka". Potrafią ułożyć sobie życie w mniej sprzyjających warunkach. Lubią imponować. Są inteligentni, uparci i lubią elitarne towarzystwo.

Sosna - 20 - 28 luty i 24 sierpień - 2 wrzesień
Drzewo iglaste z rodziny sosnowatych, pospolite. Jest drzewem długowiecznym rosnącym na ubogich glebach. Drewno miękkie, żywiczne.
Ludzie urodzeni w tym okresie należą do tych, którzy wiedzą czego chcą. Są dobrymi, odważnymi organizatorami. Potrafią walczyć z przeciwnościami. Przeżywają wiele gorzkich rozczarowań, ponieważ łatwo się angażują, lecz nie potrafią dokonać odpowiedniego wyboru wśród partnerów.

Wierzba - 1 - 10 marzec i 3 - 12 wrzesień
Drzewo liściaste lub krzew. Korę ma jasnobrunatną, liście podłużnie lancetowate. Rośnie przy drogach, rzekach i potokach.
Ludzie urodzeni w tym okresie są delikatni, wrażliwi, obdarzeni wdziękiem i urodą. Posiadają zdolności artystyczne oraz wrażliwą intuicję. Są uczciwi, inteligentni i wymagający.

Lipa - 11 - 20 marzec i 13 - 22 wrzesień
Drzewo lubiane i bardzo cenione, często sadzone w parkach. Cenne miękkie drewno łatwe w obróbce. Ma pachnące kwiaty, cenione w zielarstwie.
Ludzie urodzeni w tym okresie są wytrwali i niezależni. Cenią sobie stabilizację. Mają charakter łagodny i ustępliwy. Posiadają wiele uroku osobistego. Są niestali w uczuciach i poglądach.

Dąb - 21 marzec - przesilenie letnie ( zrównanie dnia z nocą)
Drzewo długowieczne. Jedno z najpiękniejszych i najbardziej cenionych. Drewno jest ciężkie, twarde, odporne na działanie wody. Stosowane m.in. w meblarstwie.

Ludzie urodzeni w tym okresie cechują się odwagą połączoną z dumą i godnością. Są inteligentni, niezależni. Szanują wolność i poglądy innych. Bardzo lubiani, gościnni i przyjacielscy.

Leszczyna - 22 - 31 marzec i 24 wrzesień - 3 październik
Drzewa i krzewy należące do rodziny brzozowatych. Ważny składnik lasów liściastych. Owoce leszczyny - orzechy laskowe są smaczne i pożywne.
Ludzie urodzeni w tym okresie mają naturę niezależną, obdarzoną niespotykaną intuicją. Życzliwi dla innych, nie dbający o swoje życie osobiste. Są to ludzie o wielkim magicznym uroku obdarzeni mądrością życiową. Uczciwi i tolerancyjni w stosunku do partnera. Mają zdolności wróżbiarskie.

Jarzębina - 1 - 10 kwiecień i 4 - 13 październik
Drzewo lub krzew z rodzaju jarząb. Często sadzona w parkach. Charakteryzuje się gładką korą, pierzastymi liśćmi. Kwiaty ma białe, szkarłatne i koralowe owoce. Kora wykorzystywana w garbarstwie.
Ludzie urodzeni w tym okresie są pogodni, pozbawieni egoizmu. Są niezwykle ambitni, mają dobry gust, ale i trudny i skomplikowany charakter. Nie umieją przebaczać. Należą do ludzi samodzielnych i odpowiedzialnych. Przystosowują się do trudnych warunków.

Klon - 11 - 20 kwietnia i 14 - 20 październik
Drzewo piękne i wyniosłe, łatwo się rozmnaża. Ma korę gładką, szarawą i dłoniaste liście. Owoce ma skrzydlate dojrzewające na jesieni.
Ludzie urodzeni w tym okresie wyróżniają się niezwykłą inteligencją. Są nieśmiali i pełni rezerwy. Posiadają ogromną ambicję i dumę, są wrażliwi na pochwały. Wyróżniają się energią i silną indywidualnością. Partnerowi chcą narzucić swoją wolę. Niektórzy są egoistami.

Orzech - 21 - 30 kwiecień i 21 październik - 2 listopad
Drzewo o pięknej, wspaniale rozwiniętej koronie. Kwitnie w końcu kwietnia i na początku maja. Odporny na mróz. Lubi grunt wapnisty, wilgotny.
Ludzie urodzeni w tym okresie posiadają umysł o szerokich horyzontach. Cieszą się autorytetem. Nie uznają kompromisów. Posiadają wszechstronną inteligencję. Często są bezwzględnymi egoistami. Mają wygórowane ambicje. Można się spodziewać nieoczekiwanych reakcji z ich strony we współżyciu z ludźmi.

Jaśmin - 1 - 14 maj i 3 - 11 listopad
Krzew piękny, wysoki o smukłych, długich gałązkach, pokryty pierzastymi liśćmi. Kwiaty białe, wonne. Olejki lotne jaśminu używane są w przemyśle perfumeryjnym.

Ludzie urodzeni w tym okresie posiadają talent dyplomatyczny. Są rzetelni w wykonywaniu zobowiązań. Lubią gromadzić dobra materialne, ale nie są materialistami. Są osobami towarzyskimi, ale nadmiernie drażliwymi. Potrafią być troskliwi, chociaż nie są czuli.

Kasztanowiec - 15 - 24 maj i 12 - 21 listopad
Drzewo ozdobne do 25m wysokości nie mające dużych wymagań. Kwitnie pięknie i obficie białymi kwiatostanami w maju. Owoce zwane kasztanami mają łupinę gładką, brązową.
Ludzie urodzeni w tym okresie są rozważni i konsekwentni w postępowaniu. Posiadają głębokie poczucie sprawiedliwości. Bezpośredni, otwarci i nieco niezręczni w kontaktach międzyludzkich. Z baraku pewności siebie, drażliwi. Są pełni życia i wigoru.

Jesion - 25 maj - 3 czerwiec i 22 listopad - 1 grudzień
Drzewo osiąga 40 m wysokości. Rośnie w lasach łęgowych. Często sadzony w parkach. Liście złożone, nieparzystopierzaste, wcześnie kwitnie. Pień prosty o szarej, gładkiej korze.
Ludzie urodzeni w tym okresie są inteligentni, zdolni i ambitni. Robią to co uważają za słuszne ignorując krytyczne uwagi pod ich adresem. Należą do ludzi trudnych we współżyciu, ale można im zaufać i liczyć na nich będąc w trudnym położeniu.

Grab - 4 - 13 czerwiec i 2 - 11 grudzień
Drzewo liściaste, główny składnik grądów, wielogatunkowych lasów liściastych. Drewno ciężkie, twarde nadające się do toczenia.
Ludzie urodzeni w tym okresie są ludźmi prawymi, zawsze idą drogą prawdy. Są realistami. Często zastanawiają się zbyt długo nad podjęciem decyzji, by nie zostać oszukanym. Nie ufają innym. Swoich partnerów traktują poważnie. Umieją pobłażać własnym i cudzym wadom.

Śliwa - 14 - 23 czerwiec i 12 - 22 grudzień
Drzewo nieznacznie przekraczające 10 m wysokości, czasem posiadające kolce. Liście eliptyczne lub jajowate, kwiaty przeważnie białe. Owocem jadalnym jest wydłużony lub kulisty pestkowiec, zawierający dużo witamin.
Ludzie urodzeni w tym okresie kochają życie rodzinne. Są serdeczni dla ludzi i zwierząt. Mają poczucie humoru, wygodni i leniwi. Charakter mają zmienny, zależny od otoczenia i warunków. Niezależni w osądach i nie znoszą sprzeciwu.

Brzoza - 24 czerwiec - przesilenie letnie (dnia z nocą)
Drzewo piękne o białej lub szarej korze, kwiaty zebrane w bazie. Należy do pospolitych drzew w Europie. Brzoza jest ważnym składnikiem lasów. Drewno o dużej wartości mechanicznej, ale mało trwałe.
Ludzie urodzeni w tym okresie są inteligentni, pomysłowi, lubią pracę twórczą i są pracowici. Są skromni, ale znają swoją wartość. Należą do osób tolerancyjnych. Delikatni, sentymentalni, nie lubią wulgarności. W uczuciach są stali i wierni.

Wiśnia - 23 wrzesień - przesilenie jesienne (zrównanie dnia z nocą)
Drzewo lub krzew z eliptycznymi liśćmi, zwykle opatrzone przylistkami. Kwiaty białe lub różowe na długich szypułkach. Owocem jest kulisty pestkowiec. Aromatyczne drewno używane jest do wyrobów artystycznych.
Ludzie urodzeni w tym okresie są stateczni i spokojni, mają pogodne usposobienie. Zawsze panują nad sobą. Stawiają czoło wszelkim burzom. Obdarzeni urokiem osobistym, lubią otaczać się mądrymi ludźmi. Tolerują wolność swojego partnera.

Buk - 23 grudzień - przesilenie zimowe (zrównanie dnia z nocą)
Drzewo osiągające wysokość 40 m, dochodzi do pełnej dojrzałości po osiągnięciu 90 lat. Ważne drzewa lasotwórcze, gospodarcze i ozdobne. Liście jajowate, czerwienieją jesienią. Buk dostarcza ciężkiego cennego drewna.
Ludzie urodzeni w tym okresie są uczciwi i solidni. Kochają dom i lubią dzieci. Umieją dobrze zorganizować swoje życie. Są realistami. Oszczędni i przemyślni. Mają szczęście do sukcesów. Miewają nieprawdopodobne pomysły.

Autor: Matado


A jak Ty się odnajdujesz w tym horyskopie? :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-20 09:28:09



Monty Python's Flying Circus a la Polonaise

2008-07-18

Były kiedyś w naszym kraju na rynku żywności takie wynalazki na przykład jak ziemniaczki a la łosoś, czy kawior po polsku (dla młodszego pokolenia – w tym przypadku idzie o kaszankę). Mieliśmy także na przykład wybitnych żonglerów w piłce kopanej, którzy potrafili przez dziesiątki godzin podbijać skórzaną kulę tak, by ta nie spadła na ziemię. Tyle, że rzadko zdarzali się sztukmistrze potrafiący trafić nią do bramki przeciwnika.

Podobno funkcjonuje w obiegu powszechnym pojęcie typowego angielskiego poczucie humoru, reprezentowanego w sposób ekstremalny przez tytułową grupę Monty Pythona: humor zabarwiony surrealizmem, nieco czarnym kolorem, a przede wszystkim ironią. I zmierzający w do absurdu.

Nie wiem, czy istnieje typowe polskie poczucie humoru, ale od pewnego czasu mam niejasne podejrzenia, że panowie z grupy Monty’ego P. nie byli wynalazcami prezentowanego humoru, że gdzieś go podpatrzyli. Świadczyć może o tym choćby przykład Johna Cleese, który osobiście wybrał na miejsce pochodzenia swojej polskiej ciotki miasteczko Pcim. Prosze zapamiętać ten przykład, bo potwierdza on moją tezę o źródle inspiracji Monty Pythona.

Jeśli teraz do Monty Pythona dodamy Mrożka, Jonasza Koftę, Gałczyńskiego (Osiełek Porfirion), Alfreda Jarry czy Macieja Zembatego, to będziemy wiedzieli, gdzie należy szukać prekursorów humoru krwawego, czarnego i wiodącego wprost do absurdu. Ci twórcy też skądś czerpali swą inspirację. I nie zapominajmy o Latającym Cyrku made in Poland, zarówno z okresu II wojny światowej (który wykonywał swoją robotę najzupełniej poważnie, ale jakiś wpływ na przyszłe pokolenia Brytyjczyków chyba mieli), jak i tych współczesnych, którzy ponoć nawet na wrotach od stodoły polecą (tak twierdzi pewien marszałek, więc to chyba też poważnie brać należy).

Najnowszymi przykładami źródeł absurdu(oprócz wielu innych z ostatnich kilkunastu lat oraz twórczości rodzimych biurokratów) są występy wiodących reprezentantów naszego życia politycznego, w tym pp. Prezydenta RP i ministra spraw zagranicznych – aktualnego i poprzedniego (a przynajmniej za takich uważa się ludzi na tych stanowiskach w innych krajach). A przy tym jest ten przykład (przesłuchanie ministra spraw zagranicznych przez Pana Prezydenta) dowodem na całkowitą odmienność języka polskiego i znaczeń wielu jego słów od innych języków światowych.
Śmiejemy się od zawsze z odmiennego znaczenia słów pobratymców wyglądających zupełnie jak nasze, a znaczących coś zupełnie innego (być może Czesi też śmieją się ze znaczenia naszych słów brzmiących podobnie).

Tak jest na przykład w przypadku słów tajemnica, ściśle tajne i tym podobnych. Oto przed kilkoma dniami media obiegła szokująca ponoć (?) wieść, że Pan Prezydent odbył był rozmowę – choć druga strona twierdzi, że przypominała ona raczej przesłuchanie – na bardzo ważne tematy z ministrem spraw zagranicznych. Miała ona miejsce, by jej nikt nie podsłuchał i nie daj Boże, nie przekazał jej treści osobom nieupoważnionym, w specjalnej szklanej klatce. Oczywiście nagrano ją również. Dla potomności? Nic z tych rzeczy, bowiem już wczoraj do wiadomości publicznej zaczęły przedostawać się przecieki z tej rozmowy, poszczególne passusy etc.

Ja rozumiem, że śmiech to zdrowie, ale przypominam sobie również powiedzenie “umrzeć ze śmiechu”. Wygląda na to, że niebezpiecznie zaczynamy zbliżać się do tej granicy. Pan Sławomir Mrożek (czyżby coś przeczuwał?) już się ponownie wyprowadził z Polski – jak twierdzi, tym razem na zawsze. Dziś z kolei przeczytałem, że znowu w najbliższych dniach przyjedzie do nas z wizytą John Cleese, by być świadkiem castingu na swoją ciotkę z Pcimia. Czyżby znakomity serial miał mieć swą kontynuację w kraju, gdzie szukano do niego inspiracji? I czy może skończy się jakąś spektakularną katastrofą?

I jeszcze jedno pytanie – dlaczego ja mam to oglądać “na żywo”? I na mój koszt? Skoro nie chcę. A wyłączyć się tego spektaklu niestety nie da. I nie mam tu na myśli serialu Monty Python’s Flying Circus.

Copyright © 2008 Lorenzo


Prawie taki cyrk , jak u nas w PTTK? :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-23 21:21:31



Co zrobić, aby Twoi ludzie byli naprawdę zaangażowani w pracę, którą wykonują?
Wskazówka: to nie są pieniądze...
Co zrobić, aby Twoi podwładni byli bardziej zmotywowani, produktywni i nawet nie myśleli o odejściu z pracy?
Wskazówka: to także nie są pieniądze...

Instytut Gallupa przeprowadził badania tysięcy firm, będących na różnych etapach rozwoju, z wielu branż i krajów. Celem projektu było określenie czynników wpływających na duże zaangażowanie pracowników.
Po podsumowaniu wypowiedzi pracowników zatrudnionych w tych firmach okazało się, że ludzie byliby naprawdę zaangażowani i zadowoleni z pracy, jeśli byłoby spełnionych 12 warunków?
Zgadnij, na którym miejscu jest wymienione godziwe wynagrodzenie?
Na 1, 5 a może 10? Otóż nie ma go w ogóle wśród 12 czynników wpływających na zaangażowanie w pracę.
Oto 12 punktów opisujących oczekiwania każdego z Twoich podwładnych:

1. Wiem, czego się wymaga ode mnie w pracy.
2. Mam materiały i wyposażenie, których potrzebuję, aby dobrze wykonywać swoją pracę
3. W swojej pracy mam codziennie możliwość robienia tego, co najlepiej potrafię.
4. W ciągu ostatnich siedmiu dni zauważono lub pochwalono to, że dobrze pracuję.
5. Mój szef albo inna osoba z pracy okazuje, że zależy mu na mnie jako na człowieku.
6. W mojej pracy jest ktoś, kto wspiera mój rozwój.
7. Mam wrażenie, że w pracy liczą się z moimi opiniami.
8. Misja lub cele mojej firmy dają mi poczucie, że moja praca jest ważna.
9. Moi współpracownicy dbają o wysoką jakość swojej pracy.
10. Mam w pracy najlepszego przyjaciela.
11. W ciągu ostatnich 6 miesięcy ktoś z pracy rozmawiał ze mną o moich postępach.
12. W tym oraz w zeszłym roku miałem szansę się rozwinąć i czegoś nauczyć.

Jak widać pieniądze nie są kluczem do tego, by pracownicy byli bardziej zaangażowni w pracę. Czy są w takim razie kluczem do tego, aby stali się bardziej zmotywowani, produktywni i nawet nie myśleli o odejściu z pracy?

Na pewno nie zaszkodzą. Chyba nie znajdziesz pracownika, który machnie ręką na wyższe wynagrodzenie, ale nie łudź się, że ono wystarczy, by Twój podwładny rwał się do pracy jak koń na wyścigach do biegu.

Badania pokazują, że jeśli zapytać kierowników o to, co motywuje ich pracowników, a potem to samo pytanie zadać pracownikom - odpowiedzi będą się znacząco różnić.

Szefowie zwykle myślą, że najważniejszym motywatorem jest wynagrodzenie
a także różne dodatkowe „bonusy”. Tymczasem pracownicy wymieniają 8 zupełnie innych rzeczy.

Problem przełożonych polega na tym, że warunki te wcale nie są takie łatwe do spełnienia.
Oto one:

1. Docenienie
Dobre słowo nic nie kosztuje, a jest to jeden z najsilniejszych motywatorów, o którym bardzo wielu szefów zapomina. Chwal pracowników jak najczęściej, pamiętaj jednak, aby robić to szczerze i z uzasadnieniem - za wykonanie konkretnego zadania albo osiągnięcie oczekiwanego rezultatu.

2. Szacunek
I znów - koszt jest żaden, a można dzięki temu wiele zyskać. Szacunek wyraża się tym, że Twoi pracownicy wiedzą, że cenisz ich pracę. Tym, że traktujesz ich poważnie, jak osoby dorosłe i liczysz się z ich opiniami oraz tym, że postępujesz
w stosunku do nich fair.

3. Wiara w możliwości pracowników
Ludzie potrzebują wskazówek, ale muszą też czuć, że ich szef wierzy w to, iż potrafią samodzielnie wykonać swoje zadania.

4. Indywidualny rozwój
Obecnie pracownicy, szczególnie młodzi, chcą podejmować nowe wyzwania
i rozwijać się, zdobywając nowe umiejętności. Dawanie podwyżki bez zwiększania zakresu odpowiedzialności może więc wywołać efekt odwrotny do pożądanego. Jeśli dasz więcej pieniędzy niezadowolonemu pracownikowi, w efekcie będziesz mieć tylko bogatszego niezadowolonego pracownika.

5. Sympatyczni współpracownicy
Przebywanie dzień po dniu z ludźmi, których się nie lubi, nie wpływa na produktywność. Istotne jest więc, by pracować z ludźmi, których darzy się sympatią.

6. Dopasowana kultura organizacyjna
Ludzie chcą pracować w środowisku, które odpowiada ich potrzebom. Jednym bardziej odpowiada drapieżna kultura korporacyjna, nastawiona na osiągnięcia, inni cenią elastyczność i równowagę między pracą a życiem prywatnym.

7. Poczucie sensu wykonywanej pracy
Ludzie chcą czuć, że robią coś wartościowego. Powinni wiedzieć, jaka jest misja firmy i do czego ona dąży. Muszą też mieć świadomość tego, w jaki sposób ich stanowisko pracy się do tego przyczynia.

Do tej wyliczanki każdy z przepytanych pracowników zawsze dodaje jeszcze jeden kluczowy element, wpływający na to, że czuje się zmotywowany: dobrego szefa.

Nie da się zaprzeczyć - ludzie nie zostawiają firm, ale zostawiają szefów. Możliwość pracy z szefem, którego darzy się szacunkiem, i od którego można się uczyć - to dla wielu najbardziej istotny element wpływający na zadowolenie z pracy.

Dobry szef to taki, któremu pracownicy ufają, cokolwiek zrobi, bo wiedzą, że jego decyzje mają na celu ich dobro (nawet wtedy, gdy wydają się czasami kontrowersyjne, bądź niełatwe do wykonania). Zaufanie pracowników jest Ci potrzebne również na co dzień. Tylko wtedy stworzycie naprawdę zgrany zespół i osiągniecie większe sukcesy. Jak zdobyć to zaufanie?

1. Skoncentruj się na swoich pracownikach.
Jeśli, próbując stać się lepszym menedżerem, skoncentrujesz się na sobie, może nauczysz się nowych technik zarządzania, ale nie będziesz mówił tym samym językiem, co Twoi pracownicy. Staniesz się dla nich obcy. Ich zaufanie zdobędziesz dopiero wtedy, gdy skoncentrujesz się na nich. Łatwiej wówczas zrozumiesz, jakie są prawdziwe problemy zespołu. Musisz więc nauczyć się lepiej rozumieć swoich ludzi. Nie wystarczy tłumaczyć im, w jaki sposób mają wykonać powierzane im zadania, musisz również zacząć ich słuchać. Dowiesz się wtedy, jakie są ich potrzeby, wartości i sposób myślenia. Zrozumiesz, co ich motywuje, a co drażni. Wybitny amerykański menedżer Lee Iaccoca, mawiał, że „o wszystkim decyduje umiejętność porozumiewania się z ludźmi”.

2. Bądź kompetentny.
Pracownicy będą mieli zaufanie do szefa tylko wtedy, jeśli będzie on kompetentny. Taki szef zapewnia zespołowi poczucie bezpieczeństwa. Pracownicy mają pewność, że z trudnymi sprawami mogą zawsze do niego przyjść, a on pomoże je rozwiązać. Pozwól im więc poznać się z tej strony. Pokaż, że nie tylko umiesz wydawać polecenia, ale także świetnie sobie radzisz z problemami wynikłymi w pracy. Musisz przy tym pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, nie wszystko sam musisz robić najlepiej. Już dawno minęły te czasy, gdy szef znał się na wszystkim. Podejmując się wykonania pracy, nie zapominaj o swoich słabych stronach - nie rób tych rzeczy, na których się nie znasz lub tych, które zwykle Ci nie wychodzą. Inaczej udowodnisz swoją niekompetencję, a nie o to przecież chodzi. Po drugie, istotne jest, byś podejmując ważne dla zespołu decyzje - zwłaszcza takie, które pracownikom mogą wydawać się kontrowersyjne zawsze wyjaśniał przesłanki, decydujące o Twoim wyborze.

3. Dbaj o pracowników...
Gdy będziesz o nich dbał i pokazywał, że Ci na nich zależy, to wtedy Twoi ludzie poczują się bezpieczni, a to jest niezbędny składnik zaufania. Dobrym przykładem menedżera, postępującego właśnie w ten sposób, był parę lat temu prezes Siemensa - Heinrich von Pierer. Mimo nacisków akcjonariuszy, by dążył przede wszystkim do wzrostu kursów akcji - co w innych firmach doprowadziło do redukcji zatrudnienia - on stale podkreślał troskę o swoich ludzi. Dzięki temu pracownicy wiedzieli, że będzie dbał o ich sprawy, jak o swoje własne. Prezes von Pierer zawsze okazywał im szacunek. Czasem prosił menedżerów, by nie pracowali do późna tylko poszli do domu wypocząć oraz zawsze pamiętał o tym, aby podać rękę portierowi, gdy wchodził do biura.

4. ... ale i egzekwuj rezultaty ich pracy.
Dobry kontakt z pracownikami nie wystarczy, by zdobyć ich zaufanie. Twoi ludzie przyszli przecież do pracy na pewnych warunkach i te warunki musisz właśnie egzekwować. Nie powinieneś tolerować błędów, a także przymykać oczu na ich pomyłki i niedbalstwa (np. spóźnianie się na ważne spotkania). Nie możesz jednak na nich krzyczeć i publicznie wytykać ich wady.

W stosunkach z ludźmi zawsze bądź asertywny, czyli naturalny, otwarty i nie naruszający godności drugiej osoby. Gdy krytykujesz pracownika, nigdy nie atakuj człowieka. Wypowiedz się na temat konkretnego problemu - zachowań, które przeszkadzają we wzajemnej współpracy (np. tendencji do spóźniania się). Zastosuj metodę „kanapki” - najpierw powiedz coś pozytywnego o pracowniku, następnie konstruktywnie skrytykuj konkretne zachowanie i na końcu znów nawiąż do jego osiągnięć. Taki sposób krytykowania jest najmniej bolesny dla osoby krytykowanej i najłatwiejszy do przyjęcia przez nią.

Pamiętaj, że wszyscy muszą tak samo odpowiadać za swoje błędy. Gdy wpadka przydarzy się Tobie, to również musisz ponieść jej konsekwencje. Zaufanie w zespole zależy również od tego, czy takie same zasady obowiązują wszystkich - nie może być innej sprawiedliwości dla szefa.

5.Okaż pracownikom swoje zaufanie.
Aby zdobyć zaufanie swoich ludzi, sam również musisz im zaufać. W dodatku Ty musisz zrobić to pierwszy. Dobrym sposobem jest powierzenie każdemu pracownikowi samodzielnego, trudnego zadania i nie wtrącanie się w trakcie jego wykonywania. Zazwyczaj możesz być spokojny o wynik pracy, ponieważ postępując w ten sposób, zobowiązujesz pracownika do większej odpowiedzialności.

Innym dobrym sposobem, aby łatwiej zyskać zaufanie całego zespołu jest rozszyfrowanie panujących w nim nieformalnych układów. W każdej grupie są tacy ludzie, którzy choć nie są formalnymi przywódcami, to ze względu na posiadane doświadczenie, wiedzę albo umiejętności wzbudzają powszechny szacunek i poważanie. Jeżeli będziesz korzystał z rad takiej osoby i prosił ją o opinię na trudne tematy, ona będzie Cię szanować i tym samym zrobi to cały zespół.

6. Szef jest na świeczniku.
Pamiętaj, że Twoi ludzie stale Cię obserwują, omawiają Twoje zachowanie i na jego podstawie tworzą sobie opinię o Tobie. Postępują tak szczególnie wtedy, gdy na stanowisku przełożonego jesteś dopiero od niedawna i jeszcze Cię dobrze nie znają. Tylko na podstawie Twojego zachowania zdecydują, czy Ci zaufają, czy też nie. Nie znają przecież Twoich motywacji i uwarunkowań Twoich decyzji. Pamiętaj więc, żeby tłumaczyć im swoje postępowanie. Nawet wówczas, gdy Tobie coś wydaje się słuszne - np. gdy przychodzisz później do pracy, bo masz zwyczaj pracować w domu wieczorami, to Twoi pracownicy mogą uważać, że nie jest to wcale sprawiedliwe. Wytłumacz im swój sposób postępowania, a układy między wami staną się klarowne.

Gdy uda Ci się uzyskać zaufanie swoich pracowników, czeka Cię najtrudniejsze wyzwanie - utrzymanie swojej wiarygodności w ich oczach. Pamiętaj, że zaufanie buduje się na faktach, a nie na słowach. Jeżeli cokolwiek obiecasz (np. premię), a potem nie dotrzymasz danego słowa, stracisz zaufanie, którym dotąd Cię obdarzali. Podobnie stanie się, gdy powierzysz komuś jakąś pracę, nie dając mu jednocześnie odpowiednich uprawnień do jej wykonania, lub gdy przy swoim zwierzchniku za niepowodzenie całego zespołu obarczysz winą jednego pracownika. Fakty są prawdziwym sprawdzianem zaufania, a jesteś z nich egzaminowany codziennie.

Pozdrawiam

Daniel Sukniewicz
A jak jest zarzadzana praca w PTTK? Bo to też praca, tyle że społeczna - z okresloną strukturą (formalną i także - nieformalną!). Hierarchia waznosci funkcji i stanowisk (spolecznych!) itd.
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-07-25 09:49:56


"Kosmici od 60 lat regularnie odwiedzają Ziemię"
REWELACJE KOSMONAUTY Z APOLLO 14

Mitchell: Obcy lubią wpaść na Ziemię
Od 60 lat rządy ukrywają przed obywatelami prawdę. A prawda jest taka, że obcy istnieją i regularnie odwiedzają Ziemię - twierdzi doktor Edgar Mitchell. I powołuje się na znajomości w kręgach wojskowych i wywiadu.
- Kosmici kontaktowali się z ludźmi wiele razy, ale rządy ukrywają prawdę od 60 lat - zdradził w wywiadzie radiowym jednej z brytyjskich stacji 77-letni dziś Mitchell, który w 1971 roku, jako szósty człowiek, stanął na Księżycu podczas misji Apollo 14. Mitchell twierdzi, że w trakcie swojej długoletniej kariery wojskowego i astronauty miał świadomość, że wszystkie wizyty UFO na naszej planecie były natychmiast tuszowane.

- Obracałem się w kręgach wojskowych i wywiadowczych, które wiedzą, że pod powierzchnią tego, co jest znane opinii publicznej, spoczywa prawda, że byliśmy odwiedzani. Ostatnio wystarczy zresztą czytać gazety, by zauważyć że to się zdarza dosyć często - mówi.

Mało kto widział, każdy wie

Mitchell przyznaje też, że powszechne wyobrażenie na temat wyglądu kosmity - drobna budowa, wielkie oczy i głowa - jest bardzo bliskie prawdzie. Jak twierdzi, ludzie którzy mieli kontakt z obcymi, opisywali ich jako "małe, dziwnie patrzące na nas ludziki".

Potwierdził również inne obecne w świadomości wyznawców UFO przekonanie, mówiąc że nasza technologia "nie jest tak zaawansowana" jak ich. Mitchell uspokaja jednak: "gdyby byli wobec nas wrodzy, już dawno byśmy wyginęli".

Wyznania astronauty w specjalnym oświadczeniu natychmiast krytycznie skomentowała agencja NASA.
- NASA nie zajmuje się tropieniem obcych. NASA nie jest zamieszana w żadne tuszowanie wiadomości na temat obecności istot pozaziemskich na naszej planecie oraz gdziekolwiek we Wszechświecie. Doktor Mitchell jest wielkim Amerykaninem, ale nie podzielamy jego opinii w tej materii - napisała agencja w oświadczeniu.

mkg/pra

Ci kosmici to zielone ludziki ze znaczkami PTTK :-) :-) :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-02 06:43:00



Zatrzymanie dowodu osobistego w hotelu bezprawne?
2008-08-29
Poradnik Gazety Prawnej odpowiada na list czytelniczki: Podczas wakacyjnego pobytu w nadmorskim hotelu, recepcjonista zażądał ode mnie dowodu osobistego celem spisania danych do meldunku. Kiedy następnego dnia po przyjeździe poprosiłam o zwrot dokumentu, recepcjonista odmówił, tłumacząc, że odda mi dowód w dniu, kiedy będę wyjeżdżała, czyli po tygodniu pobytu. Wydało mi się to dość dziwne, ale nie chcąc się kłócić, zostawiłam dowód. Czy takie zatrzymanie jest zgodne z prawem? - Agnieszka H. z Brzezin

Postępowanie recepcjonisty nie było zgodne z prawem. Nie miał on żadnych podstaw prawnych, aby zażądać od gościa pozostawienia dowodu osobistego w hotelu na czas trwania jego pobytu. Bezprawne zatrzymanie dowodu osobistego zagrożone jest karą ograniczenia wolności bądź grzywną. Osoba, która przybywa do domu wczasowego lub wypoczynkowego, pensjonatu, hotelu, motelu, domu wycieczkowego, pokoju gościnnego, schroniska, campingu lub na strzeżone pole biwakowe albo do innego podobnego zakładu, jest obowiązana zameldować się na pobyt czasowy przed upływem 24 godzin od chwili przybycia. Obowiązek ten wynika bezpośrednio z ustawy o ewidencji ludności i dowodach osobistych. Zameldowania dokonuje się u kierownika zakładu lub upoważnionej przez niego osoby. Natomiast osoba przebywająca w określonej miejscowości w celach turystyczno-wypoczynkowych poza wymienionymi zakładami jest zwolniona z obowiązku zameldowania się, jeżeli jej pobyt w tej miejscowości nie przekracza 30 dni.

Zgodnie z art. 33 przedmiotowej ustawy dowodu osobistego nie wolno zatrzymywać, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie. Żaden z przepisów powyższego aktu prawnego odnoszący się do obowiązku meldunkowego wczasowiczów i turystów nie przewiduje możliwości zatrzymania tego dokumentu w pensjonacie lub w hotelu na czas trwania pobytu w danym ośrodku. Oznacza to, że żądanie recepcjonisty opisane w pytaniu było całkowicie pozbawione podstaw prawnych i powinno spotkać się z odmową gościa hotelowego. Warto podkreślić, że zgodnie z art. 55 ust. 2 ustawy o ewidencji ludności i dowodach osobistych, kto zatrzymuje cudzy dowód osobisty podlega karze ograniczenia wolności do 1 miesiąca albo karze grzywny.

PODSTAWA PRAWNA: art. 33 ustawy z dnia 10 kwietnia 1974 r. o ewidencji ludności i dowodach osobistych (t.j. Dz. U. z 2006 r. nr 139, poz. 993 z późn. zm.).


Wg: http://www.ttg.com.pl/index.php?mode=2&art=6506

Każdego turystę to moze spotkać!
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-02 06:46:09



Czarna procesja
2008-08-31

W ustawie z 27 czerwca 2008 r. zmieniającej kilka ustaw samorządowych Sejm przyjął nową wersję artykułu 24f ust. 2 ustawy o samorządzie gminnym. Zabrania ona wójtom, zastępcom wójta, sekretarzom i skarbnikom gminy oraz kierownikom gminnych jednostek organizacyjnych wchodzić w skład rad nadzorczych i zarządów spółek należących do gminy, ma więc charakter antykorupcyjny. Dotychczas zakaz ten dotyczył tylko radnych. Musiało to wzbudzić panikę w mieście Warszawa, w którym od 2002 roku istnieje ogromna liczba spółek miejskich, a w każdej z nich zarząd i - obligatoryjnie - rada nadzorcza. A w nich - działacze PO, SLD i PSL zatrudnieni jednocześnie na kierowniczych stanowiskach w stołecznym samorządzie.

W sejmowym głosowaniu antykorupcyjną poprawkę poparli niemal wszyscy posłowie, w tym wicepremierzy Grzegorz Schetyna i Waldemar Pawlak. Przeciwko był tylko PiS - nic dziwnego, skoro wśród posłów PiS naliczyłem z dziesięciu byłych stołecznych samorządowców. W tej sytuacji musiałby się wydarzyć cud, by uratować to niezwykłe eldorado, jakim dla współpracowników Hanny Gronkiewicz-Waltz stały się spółki komunalne.

Lato sprzyja cudom nad Wisłą... Przypuszczam, że do parlamentarzystów zaczęły udawać się pielgrzymki i procesje warszawskich samorządowców tłumaczących, jak bolesne konsekwencje będą miały nowe przepisy. I cud się zdarzył: Senat w dniu 24 lipca wykreślił zmianę artykułu 24f ust. 2 z ustawy, mimo pozytywnej opinii biura legislacyjnego Kancelarii Senatu. Bardzo jestem ciekaw, czy Sejm będzie próbował przywrócić antykorupcyjny przepis, odrzucając zdanie Senatu.

W dawnych czasach, od Jana Dekerta do Stanisława Wyganowskiego, warszawscy samorządowcy żądając reform od Sejmu urządzali „czarną procesję”. Tak jest i dziś. Tyle, że tym razem chodzi o kasę.

maciej@bialecki.net.pl

A jak to się ma
do spółek z udziałem PTTK? :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-02 11:06:29


Jasnym okiem

Artykuł dyskusyjny

ATOMIZACJA SPOŁECZEŃSTWA.

Ostatnio spotkało mnie coś, co mi się w głowie nie mieści.
Miałem zjawić się tu na Saskiej Kępie -w bloku, nie daleko - na jakieś tam uzgodnienia. Wcześniej miałem zadzwonić, ale zgubiłem numer telefonu:-(.

Wybrałem się więc na spacer pieszo, na nogach:-) gdzieś tuż po 19-stej, jeszcze w biały dzień. Wiedziałem która to klatka i w którym bloku.
Co z tego, skoro nie zadałem sobie trudu zapamiętania numeru mieszkania i nazwiska osoby do uzgodnień. Sprawa niby prosta, a okazała się nie rozwiązalna! Na bramce oczywiście domofon, ale gdzie dzwonić? Nikt z pytanych lokatorów, a pytałem wielu (i trzeźwych i nie bardzo), oraz młodzież i nikt nie miał pojęcia gdzie szukać dozorcy (to się teraz nazywa gospodarz domu!) w końcu jak udało mi się sforsować domofon, to znalazłem numer komórkowy do dozorcy (numeru mieszkania nie podano)!
Taka to nowoczesność w XXI wieku!, ale nic mi dozorca (płci żeńskiej) nie pomogła. Przypadkowo zaczepieni lokatorzy wskazywali mi życzliwie różne piętra i numery mieszkań, ale nikt mi nawet nie otworzył, tylko słyszałem negatywne odpowiedzi przez drzwi, nawet jedne zabezpieczone zewnętrzną kratą. Koniec był taki, że odszedłem do siebie z kwitkiem i z ustalonych uzgodnień wyszła kicha;-(.

Wracając spacerkiem do domu myślałem sobie jak nasze społeczeństwo zostało kompletnie podzielone i zatomizowane. Nikt nic nie wie, nie chce wiedzieć o innych, a ludzie są faszerowani strasznymi programami typu 997. Jakże łatwo jest zarządzać takim wystraszonym społeczeństwem. Przeprowadzać wybory itp. Na jednym z głupszych forum internetowych znalazłem pytanie:
- „czy twój dom jest twoją twierdzą” ?

Wydawało mi się to śmieszne, ale jak zobaczyłem kratę zamykaną na kłódkę przylegającą do solidnych drzwi mieszkania w klatce schodowej na Saskiej Kępie, w którym w porze dziennika TV siedzieli ludzie za zamkniętymi drzwiami, to śmiać się przestałem. Co oni z nas zrobili? :-(
ANT
Podobnie jest chyba w PTTK? Każdy sobie kręci swoje drobne sprawy, nie ogląśdając sie na innych. Jesteśmy bardziej pooddzielani od siebie niz stalowymi kratami. A niech no tylko ktos komus w depnie na odcisk. Zaraz sa obrazy na cały zicher. Wszystko to dlatego, że w pewnych kregach dawno juz zapomniano zwrotów: "przepraszam", "pomyliłem się", "moja to wina" itp itd.
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-02 11:29:37



Kraków i Wieliczka będą świętować 30-lecie wpisania na listę UNESCO
2008-09-01
Historyczne centrum Krakowa i Kopalnia Soli w Wieliczce 30 lat temu zostały wpisane na pierwszą listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Naturalnego UNESCO. Dla uczczenia rocznicy w najbliższy weekend zorganizowane zostaną: sesja naukowa, wystawa plenerowa i koncerty.

Pierwsza lista najcenniejszych obiektów będących dziedzictwem całej ludzkości została ułożona we wrześniu 1978 r. podczas sesji UNESCO w Waszyngtonie. Trafiło na nią 12 miejsc z siedmiu państw. Były to parki narodowe z Kanady, USA i Etiopii oraz wyspy Galapagos, ekwadorskie miasto Quito, kościoły skalne z Etiopii, senegalska wyspa Goree, katedra w Akwizgranie, centrum Krakowa i Kopalnia Soli w Wieliczce.

Miejsca te zostaną pokazane na plenerowej wystawie fotografii, która w najbliższy piątek zostanie otwarta na Rynku Głównym w Krakowie. Na obchody przyjadą przedstawiciele miast współpracujących z Krakowem, których zabytki są na liście m.in. Wilna, Budapesztu, Lwowa, Quito, Cusco.

"Ta rocznica będzie okazją do dyskusji o ochronie zabytków i zarządzaniu dziedzictwem kulturowym. O tym jak służyć tym obiektom, żeby nie narażać ich na zniszczenie, a jednocześnie, by pozostały one funkcjonalne, a nie stały się skansenami. W dwudniowej sesji organizowanej w Krakowie i Wieliczce uczestniczyć będą specjaliści" - zapowiedział w poniedziałek dyrektor wydziału kultury Urzędu Miasta Krakowa Stanisław Dziedzic.

Z racji jubileuszu w piątek w Teatrze im. J. Słowackiego wystąpi Sinfonietta Cracovia, zaś w Kopalni Soli w Wieliczce odbędą się dwa koncerty: w sobotę Grażyny Brodzińskiej z zespołem Młodej Filharmonii, a w niedzielę koncert muzyki filmowej Jana A. P. Kaczmarka.

Obecnie na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Naturalnego UNESCO jest 878 obiektów ze 145 krajów.

Po Krakowie i Kopalni Soli w Wieliczce, w następnych latach na listę wpisano: obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu (1979 r.), Białowieski Park Narodowy (1979 r.), Stare Miasto w Warszawie (1980 r.), stare centrum Zamościa (1992 r.), średniowieczny zespół miejski Torunia (1997 r.), Zamek Zakonu Krzyżackiego w Malborku (1997 r.), Zespół Kulturowo-Krajobrazowy Kalwarii Zebrzydowskiej (1999 r.), Kościoły Pokoju w Jaworze i Świdnicy (2001 r.), sześć zabytkowych, drewnianych kościołów z Małopolski i Podkarpacia (2003 r.), Park Mużakowski (wpis transgraniczny z Niemcami 2004 r.) oraz Halę Stulecia we Wrocławiu (2006 r.).

Źródło: wp.pl
wg: http://www.ttg.com.pl/index.php?mode=2&art=6515
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-02 11:31:22



Jak reklamować nieudaną wycieczkę
2008-09-01
Nieudaną wycieczkę zagraniczną można reklamować. Aby jednak reklamacja była skuteczna i turysta otrzymał zwrot przynajmniej części zapłaconej kwoty, trzeba w terminie dopełnić niezbędnych formalności.

Coraz częściej turyści wracający z wycieczek zagranicznych składają reklamacje, zarzucając niedopełnienie obowiązków przez organizatora turystyki. Zarzuty najczęściej dotyczą zmiany trasy imprezy lub środka transportu, zakwaterowania w innym hotelu, niż przewidywała umowa, ilości i rodzaju posiłków, kategorii obiektu zakwaterowania, podwyższenia ceny wycieczki oraz niewykonania istotnej usługi, zaproponowania świadczenia zastępczego niższej jakości niż określone w programie.

Skuteczna reklamacja
Skuteczną reklamację ułatwi właściwie zawarta umowa z biurem podróży. Dlatego nabywając w biurze podróży wycieczkę warto dokładnie zapoznać się z treścią podpisywanej umowy i sprawdzić, czy nie ma w niej klauzul niedozwolonych oraz innych zapisów niekorzystnych dla konsumenta.

Warto też dokładnie zapoznać się z informacjami pisemnymi, które udostępnia biuro podróży. Organizator turystyki powinien w swoich materiałach podać informacje na temat ceny imprezy albo określić sposób jej ustalenia, miejsca pobytu lub trasy wycieczki, środka transportu (określając jego rodzaj, klasę i kategorię), a także położenie, rodzaj lub kategorię obiektu zakwaterowania według przepisów kraju pobytu. Oprócz tego musi też poinformować o ilości i rodzaju posiłków, programie zwiedzania i atrakcjach turystycznych, kwocie lub procentowym udziale zaliczki w cenie imprezy oraz terminie zapłaty całej ceny, a także o terminie powiadomienia konsumenta na piśmie o ewentualnym odwołaniu imprezy turystycznej lub usługi z powodu niewystarczającej liczby zgłoszeń, wówczas gdy dojście do skutku wycieczki uzależnione było od liczby zgłoszeń.

Ważne!
Kupując wycieczkę przez internet, konsument musi otrzymać umowę na piśmie z podpisem upoważnionej do tego osoby działającej w imieniu organizatora turystyki. Powinien ją również sam podpisać

Aż do powrotu z wycieczki radzimy przechowywać foldery i katalogi zawierające informacje dotyczące imprezy. Informacje zawarte w nich stają się częścią umowy wówczas, gdy nie zawierała ona postanowień odmiennych.

Co w umowie
Umowę z biurem podróży trzeba zawsze zawrzeć na piśmie. Zanim konsument podpisze umowę, powinien sprawdzić, czy zawiera informacje dotyczące:
• biura podróży, czyli organizatora turystyki - numer jego wpisu do rejestru oraz numer identyfikacji podatkowej (NIP),
• osoby, która w imieniu organizatora turystyki podpisuje umowę z konsumentem (imię, nazwisko, funkcja),
• miejsca pobytu lub trasy wycieczki,
• czasu trwania imprezy turystycznej,
• programu imprezy turystycznej, która obejmuje rodzaj, jakość i terminy oferowanych usług,
• ceny imprezy turystycznej razem z należnymi dodatkowymi opłatami i podatkami, gdy należy je opłacić dodatkowo, bo nie zostały uwzględnione w cenie,
• sposobu zapłaty,
• rodzaju i zakresu ubezpieczenia turystów oraz nazwy i adresu ubezpieczyciela,
• terminu powiadomienia klienta na piśmie o ewentualnym odwołaniu imprezy turystycznej z powodu zbyt małej liczby zgłoszeń, gdy dojście do skutku wyjazdu było uzależnione od tej liczby,
• sposobu zgłaszania informacji związanych z wykonywaniem usług przez organizatora turystyki oraz terminu zgłaszania reklamacji,
• podstawy prawnej umowy.

Zanim zostanie podpisana umowa, biuro podróży musi poinformować konsumenta o obowiązujących przepisach paszportowych, wizowych i sanitarnych oraz o wymaganiach zdrowotnych dotyczących udziału w imprezie turystycznej oraz o możliwości zawarcia umowy ubezpieczenia od kosztów rezygnacji z udziału w imprezie turystycznej oraz o zakresie ubezpieczenia od następstw nieszczęśliwych wypadków i kosztów leczenia. Natomiast przed rozpoczęciem imprezy biuro musi poinformować konsumenta, do kogo może zwracać się o pomoc w trakcie imprezy oraz o planowanym czasie przejazdu, miejscach i czasie trwania postojów oraz miejscu, jakie konsument będzie zajmował w środku transportu.

Odwołanie wycieczki
Zdarza się, że przed rozpoczęciem wycieczki biuro podróży z przyczyn od siebie niezależnych zmienia istotne warunki umowy. Na przykład zmienia: termin wycieczki, środek transportu, hotel, trasę podróży. Musi o tym niezwłocznie powiadomić konsumenta. W takim przypadku konsument ma prawo odstąpienia od umowy lub przyjąć proponowaną zmianę.

Gdyby biuro turystyki odwołało wycieczkę, to wówczas konsument może wziąć udział w zaproponowanej mu przez biuro imprezie zastępczej o tym samym lub wyższym standardzie. Jeżeli zgodzi się na udział w imprezie o niższym standardzie, to wówczas powinien otrzymać zwrot różnicy cen.

Odstępując od umowy z powodu niemożności wykonania jej przez biuro podróży i rezygnacji z udziału w imprezie zastępczej konsument ma prawo domagać się natychmiastowego zwrotu wpłaconych pieniędzy.

Konsument nie ma prawa do odszkodowania wówczas, gdy biuro podróży odwołuje wycieczkę z powodu zgłoszenia się na nią mniejszej liczby uczestników niż określono w umowie. O odwołaniu wycieczki organizator powinien powiadomić konsumenta na piśmie w uzgodnionym w umowie terminie.

Organizator może też odwołać imprezę z powodu tzw. siły wyższej, np. powodzi, wybuchu wojny. W tych przypadkach konsumentowi nie przysługuje prawo do odszkodowania. Gdyby do zmiany warunków umowy doszło z innego powodu, to konsument może wystąpić o odszkodowanie wówczas, jeśli udowodni, że poniósł szkodę z tego powodu.

Cena wycieczki wzrosła
Organizator turystyki ma prawo podwyższyć cenę imprezy tylko wówczas, gdy są spełnione dwa warunki:
• przewiduje to umowa zawarta z konsumentem,
• nie później niż na 20 dni przed wyjazdem.

Musi wówczas udokumentować, że wzrosły: koszty transportu, opłaty urzędowe, podatki lub opłaty należne za usługi lotniskowe, załadunkowe, przeładunkowe w portach lotniczych i morskich oraz kursy walut. Jeżeli nie udokumentuje tego wzrostu, to wówczas nie może dokonać podwyżki ceny usługi.

Konsument, któremu organizator wycieczki chce podwyższyć cenę usługi, nie musi zapłacić wyższej ceny, jeżeli organizator turystyki nie spełnił wymogów uzasadniających podwyższenie ceny. Ma prawo odstąpić od umowy, gdyby nawet uzasadniona zmiana ceny była zmianą istotnego warunku umowy.

Zmiana programu wycieczki
Kupując wycieczkę konsument ma prawo domagać się, aby został określony jej program. Gdy podczas jej trwania nie zostały wykonane przewidziane w umowie usługi, organizator musi wykonać odpowiednie świadczenia zastępcze. Nie może to być jednak zmiana na gorsze ani powodować dodatkowych kosztów dla klienta. Gdy jakość świadczenia zastępczego była niższa, to wówczas konsument może domagać się obniżenia ceny w ramach składanej reklamacji wycieczki.

Z uzasadnionych powodów ma prawo również nie wyrazić zgody na zmianę świadczeń. Wtedy organizator turystyki musi zapewnić mu powrót do miejsca rozpoczęcia imprezy turystycznej lub innego uzgodnionego miejsca. Konsument nie może ponieść z tego tytułu żadnych dodatkowych kosztów, natomiast może domagać się obniżenia kosztów wycieczki i zwrotu części uiszczonej sumy, a w niektórych przypadkach nawet odszkodowania.

Gdy już w trakcie trwania wycieczki konsument stwierdzi wadliwe wykonanie umowy, to wówczas powinien o tym niezwłocznie zawiadomić organizatora turystyki oraz wykonawcę usługi. Powinien dokładnie przeczytać warunki umowy, ponieważ określają, kogo i w jakiej formie (np. na piśmie) oraz w jakim terminie należy powiadomić (np. w ciągu ilu dni od stwierdzenia uchybień należy złożyć reklamację).

Umowa między biurem a konsumentem zawarta przy wykupieniu wycieczki określa, w jaki sposób konsument składa reklamację oraz wskazuje terminy reklamacyjne. Gdyby terminy były dosyć krótkie i turysta nie zdążył ich dotrzymać, to jego uprawnienia do złożenia reklamacji nie wygasną.

Biuro nie odpowiada, gdy niewykonanie lub nienależyte wykonanie usługi zostało spowodowane wyłącznie:
• działaniem lub zaniechaniem konsumenta
• siłą wyższą (np. powódź),
• działaniem lub zaniechaniem wyłącznie osób trzecich, nieuczestniczących w wykonaniu usługi, jeśli nie można ich było przewidzieć ani uniknąć.

Źródło: GP, Małgorzata Piasecka-Sobkiewicz
wg: http://www.ttg.com.pl/index.php?mode=2&art=6517
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-02 11:36:21


Czesi wycofują z obiegu ostatnie halerze
2008-09-01
Od 1 września czeski odpowiednik polskiego grosza przechodzi do historii. Słowacki przetrwa jeszcze pięć miesięcy - do Nowego Roku, kiedy to na Słowacji zacznie obowiązywać wspólna waluta europejska.

Z obiegu wychodzą ostatnie monety, których historia zaczęła się 116 lat temu. Cesarz Franciszek Józef zastąpił wówczas krajcara koroną dzielącą się na sto halerzy. Po I wojnie światowej c.-k.-monarchia zniknęła, ale korony i halerze przetrwały. Stały się środkiem płatniczym w Czechosłowacji.

Podczas drugiej wojny istniały zarówno w Protektoracie Czech i Moraw, jak i w Państwie Słowackim. Po wojnie obowiązywały w odrodzonej republice. Przeżyły komunizm, aksamitną rewolucję i rozpad federacji przed szesnastu laty. Dopiero wtedy zaczęły znikać. Najpierw wycofano jedno- i pięcio-, zaraz potem także dziesięciohalerzówki. Monety o dwudziestohalerzowym nominale przeżyły do XXI wieku, ale od pięciu lat też już ich nie ma.

Teraz odchodzą pięćdziesięciohalerzówki. Banki komercyjne będą wymieniać je na korony jeszcze przez rok, bank narodowy jeszcze przez pięć lat. Ale halerze zostaną w cenach i na rachunkach. Tylko przy płaceniu gotówką będą zaokrąglane do całych koron.

Źródło: Money.pl
wg: http://www.ttg.com.pl/index.php?mode=2&art=6514
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-12 13:05:28



Doradca menedżera nr 189: Słowa mają wielką moc...
... pod warunkiem, że wiesz kiedy, do kogo i jakiego z tych słów użyć.

Zapadło mi w pamięć zdanie z jednej z książek, które miałem okazję ostatnio czytać. Miało ono następujące brzmienie: „Słowa są narzędziami mającymi wielką”. Autor przekonywał, że przy pomocy odpowiednio dobranych słów można wpływać na ludzi i w zasadzie osiągnąć wszystko co się chce. Pod jednym wszakże warunkiem: najpierw trzeba wiedzieć jakie słowa do danych ludzi przemawiają. Jakie słowa są kluczem do ich serca, ich duszy i ich rozumu. Jakie w końcu słowa odpowiadają na ich potrzeby.

Kluczem do tego nie może być Twój subiektywny punkt widzenia. To co Tobie wydaje się ważne, to co Ciebie może przekonać do innych ludzi, zupełnie może nie trafić do innych. Musisz dobierać słowa w ten sposób, by przekonały Twoich rozmówców.

Są pewne uniwersalne słowa, budzące u większości osób nieprzyjemne skojarzenia oraz takie, które wywołują pozytywne emocje.

Zaleca się więc często, żeby nie mówić np:
- umowa
- cena, koszt
- przedpłata
- miesięczna rata, opłata
- kupić
- sprzedać
- interes
- obiekcje
- problem
- marża

ale zastąpić te słowa innymi bardziej miękkimi, wywołującymi miłe skojarzenia oraz takimi, których lubimy słuchać. A więc:

- umowę zastąpić np. słowem porozumienie,
- cenę, koszt zastąpić np. słowem inwestycja,
- przedpłatę zastąpić np. słowem początkowa inwestycja,
- miesięczną ratę zastąpić np. słowem miesięczna inwestycja,
- zamiast kupić powiedzieć np. posiadać,
- zamiast sprzedawać powiedzieć np. pomóc w nabyciu,
- zamiast interes powiedzieć np. transakcja lub okazja,
- zamiast obiekcje możesz powiedzieć np. zastrzeżenie
- zamiast problem użyj słowa wyzwanie,
- zamiast słowa marża użyj słowa opłata za usługi.

Oczywiście to są porady ogólne.
Prawdziwą sztuką jest dobrać właściwe słowa do poszczególnych osób.

Jest na to tylko jeden sposób. Zanim złożysz komuś jakąkolwiek propozycję, powinieneś najpierw zajrzeć do jego serca, duszy i głowy oraz zobaczyć jakie są potrzeby Twojego rozmówcy.

Możesz to osiągnąć tylko w jeden sposób - musisz go uważnie wysłuchać.
On sam Ci powie jakie są jego potrzeby i co kryje się w jego duszy, sercu i głowie. Odpowiedź tkwi w słowach, których używa.

Musisz tylko je usłyszeć, a nie czekać, żeby zacząć przekonywać go do swojego punktu widzenia. A to jest bardzo trudna sprawa.

Gdy przygotowujemy się do ważnych negocjacji, szykujemy argumenty, którymi zamierzamy przekonać przeciwnika. Ćwiczymy je w myślach, powtarzamy przed lustrem.

Niektórzy nawet radzą, by przed specjalnie trudnymi negocjacjami przećwiczyć argumenty z kolegą, który zagra przeciwnika.

Jest to bardzo dobry pomysł pod jednym warunkiem... że umysł i psychika tego kolegi są skonstruowane tak samo jak u Twojego negocjacyjnego przeciwnika. A to naprawdę rzadka sprawa, by dwoje ludzi było do siebie podobnych na tyle, by jeden mógł w 100 % udawać drugiego. Łatwiej jest zmienić swój wygląd zewnętrzny, tak by przypominać nim drugą osobę niż upodobnić swoją duszę, serce i umysł do duszy, serca i rozumu kogoś innego. Jednak gdyby to się komuś udało, to wówczas rzeczywiście można zrobić sparing przed właściwymi negocjacjami.

Czasami zamiast przygotowywać argumenty oraz ćwiczyć z kolegą inteligentne riposty, warto spotkać się z przyszłym przeciwnikiem na gruncie pozazawodowym i go wysłuchać, a także zachęcić do mówienia o sobie. A przecież o tym ludzie najbardziej lubią opowiadać. Nie oszukujmy się najprzyjemniejszą rzeczą jakiej słuchamy jest nasz własny głos, a gdy z kimś dyskutujemy to nie możemy się doczekać, kiedy skończy ten swój nudnawy wywód, by zasypać go prawdziwie ciekawymi argumentami. Jeśli jednak chcemy naprawdę dobrze poznać drugiego człowieka, musimy zacząć wsłuchiwać się w ten jego „nudnawy” wywód, by zrozumieć co go motywuje, czego się boi, a co daje mu największą satysfakcję.

Jak stać się dobrym słuchaczem?
Oto 5 zasad:

1. Patrz na osobę, która mówi.
2. Pochyl się w stronę mówcy - staraj się wyglądać tak, jakbyś nie chciał, aby umknęło Ci nawet jedno słowo.
3. Zadawaj pytania - to pokaże, że naprawdę słuchasz. Zadawanie pytań to wyższa forma pochlebstwa.
4. Trzymaj się narzuconego przez mówce tematu i nie przeszkadzaj - nie zmieniaj tematu tak długo, aż mówca nie skończy, choćbyś nie wiem jak chciał zacząć mówić o czymś innym.
5. Używaj słow. „Ty”, „Twoje”, a także imienia, nazwiska i tytułu rozmówcy.

Rozmawiając z ludźmi, staraj się, aby rozmowa toczyła się na ich temat.

Nie używaj słów: ja, mój, mnie, mi - w zamian jak najczęściej odmieniaj przez przypadki słowo „Ty”. Wymaga to trochę praktyki, ale warto podjąć ten wysiłek. Zobaczysz, gdy zaczniesz więcej mówić na temat innych, oni będą Cię bardziej lubić.

Pytaj wiec:
- Jak tam Twoja rodzina, Paweł?
- Jak długo pracuje Pan w tej firmie?
- Czy to Pana rodzinne miasto?
- Co sądzi Pan o Ś?
- Czy udał Ci się ten wyjazd?
- Czy to jest zdjęcie Pana rodziny?

Większość z nas tego nie umie - myślimy i mówimy przede wszystkim o sobie. Jeżeli więc zmienisz to w swoim zachowaniu, zdobędziesz przewagę nad większością osób.

A poza tym:

Zwracaj uwagę na sens całości wypowiedzi, a nie poszczególnych zdań.
Pojedyncze zdania, wyjęte z szerszego kontekstu, mogą często dać Ci błędne wrażenie o stanowisku rozmówcy. Dziennikarze wielokrotnie wyłapują takie „kąski” w wypowiedziach polityków i próbują na ich podstawie dokonywać ocen. Jednak Ty nie powinieneś tak postępować ze swoimi rozmówcami, jeśli zależy Ci na nawiązaniu z nimi dobrych kontaktów. Dlatego zawsze staraj się zrozumieć sens całej wypowiedzi. Można porównać to do szybkiego czytania, kiedy nie czytasz pojedynczych zdań, ale całe akapity.
Nie zwracaj też przesadnie uwagi na sposób, w jaki rozmówca formułuje swoje zdania - niech nie przysłania Ci on ich znaczenia.

Zwracaj uwagę na sygnały niewerbalne rozmówcy.
Nauczyliśmy się ukrywać nasze emocje, dlatego ze sposobu mówienia trudno nieraz domyślić się, co w danej chwili czuje nasz rozmówca. A rozumienie cudzych emocji bardzo pomaga w lepszej rozmowie, choćby dlatego, że wiesz, kiedy ją zakończyć. Dlatego zwracaj uwagę na mowę ciała. Gesty mogą często powiedzieć Ci więcej o napięciu nerwowym czy też stanie emocjonalnym interlokutora, niż on sam byłby w stanie o tym opowiedzieć - gdyby oczywiście by się do tego przyznał. Właściwe interpretowanie tych sygnałów, np. nerwowych ruchów świadczących o zniecierpliwieniu, pomoże Ci podjąć właściwą decyzję, która pozwoli uniknąć poważnej kłótni.

Okazuj rozmówcy szacunek.
Jeśli zależy Ci na dobrych układach z rozmówcą, to zawsze traktuj go jako osobę ważną. Okazuj mu szacunek, a także podziw dla jego osiągnięć - nieważne kim jest: hydraulikiem czy też prezesem dużej firmy. Gdy ktoś poczuje, że go szanujesz, odwdzięczy Ci się tym samym i na pewno nawiąże się między Wami nić sympatii.

Nie kłóć się z rozmówcą, nawet jeżeli się z nim nie zgadzasz.
Pamiętaj, że spotkałeś się z nim, żeby zrozumieć co tkwi w jego głowie, a nie po to by przeprowadzać negocjacje dotyczące wszystkich tematów, które was dzielą. Poza tym kłótnia to najmniej skuteczna technika w stosunkach międzyludzkich. Kłótnia przynosi więcej strat niż korzyści. Nie kłóć się nawet jeżeli jesteś przekonany, że masz rację.

Staraj się być osobą zgodną, wówczas więcej dowiesz się o swym rozmówcy.
Ale pamiętaj, że nie wystarczy zgadzać się z tym co on mówi. Okaż mu, że akceptujesz jego zdanie, wyznawane wartości i poglądy. Powiedz mu: Zgadzam się z Tobą albo: Masz rację. Widząc, że akceptujesz jego poglądy bardziej otworzy się przed Tobą.

Po takim spotkaniu powinieneś dowiedzieć się więcej o sposobie myślenia, wyznawanych wartościach, celach życiowych i potrzebach swego rozmówcy niż w pierwszych nerwowych chwilach, które czekają Cię przed samymi negocjacjami. Poza tym Twój rozmówca powinien wówczas także Cię polubić. Przecież słuchałeś go z takim zapałem i byłeś prawdopodobnie jedną z nielicznych osób w jego życiu, które słuchały go z takim nabożeństwem. W myślach zaliczył Cię zapewne do grupy bliskich przyjaciół, a na pewno do osób, które go rozumieją.

Zrozumienie tego jak funkcjonuje ta druga osoba, jest pierwszym krokiem do przekonania jej do Twojego punktu widzenia.

Jak zrozumiesz już co siedzi w jej duszy, sercu i w głowie, możesz wówczas użyć kilku ogólnych zasad, które wzmocnią siłę Twojej perswazji.

Musisz wiedzieć, czego chcesz.
Zanim zaczniesz dyskutować, musisz dokładnie wiedzieć, co chcesz osiągnąć. Równie dobrze może to być sprzedanie klientowi produktu Twojej firmy, czy też wywalczenie podwyżki. Aby się upewnić, że ten konkretny cel istnieje naprawdę, przed każdą konfrontacją wypełnij poniższe zdanie:

Ja..................................... (tu wpisz swoje imię i nazwisko)
chcę......................................... (tu wpisz, co chcesz osiągnąć)
podczas .........................................(tu wpisz, kiedy to ma mieć miejsce)

Zanim wpiszesz swój cel, zastanów się, czy nie przekracza on Twoich możliwości ani możliwości Twojego przeciwnika (np. nie żądaj podwyżki w chwili, gdy firma przeżywa kryzys finansowy), czego potrzebujesz do jego realizacji (może musisz zdobyć większą wiedzę o rozmówcy), a także od czego musisz zacząć, aby Ci się powiodło (może od stworzenia wrażenia, że jesteś w danej dziedzinie ekspertem).

Nigdy nie wkraczaj na terytorium przeciwnika.
Tak samo, jak nie powinieneś boksować się z zawodowym bokserem (nawet jeżeli nie jesteś słabeuszem), nie przekonuj swojego szefa, który przez całe swoje zawodowe życie był handlowcem, do nowych technik sprzedaży, używając argumentu, że stare są złe. W starciu ze swoim szefem nie udowadniaj mu, że stosowane przez niego metody są złe i przestarzałe, ale raczej powiedz, że jedna taktyka nie wyklucza drugiej i zademonstruj mu skuteczność swojej metody. Tutaj Ty jesteś ekspertem - szef łatwiej zaakceptuje Twoje argumenty, jeśli sam na tym się nie zna. Jednocześnie nie poczuje się zagrożony, ponieważ nie podważasz jego doświadczenia. Możesz przekonać drugą stronę do swojego zdania tylko wtedy, gdy rozgrywka będzie toczyła się na Twoich warunkach. Skorzystaj ze swoich atutów.

Zawsze rób dobre wrażenie.
O wiele łatwiej uwierzyć w argumenty przytaczane przez człowieka pewnego siebie, niż kogoś, kto robi wrażenie, że sam nie wierzy w to co mówi. Gdy więc się z kimś spotykasz, bądź zawsze wyprostowany, trzymaj prosto głowę i podchodź do rozmówcy spokojnym krokiem z miłym uśmiechem na ustach, tak jakbyś spotykał się z dobrym przyjacielem. Zawsze też patrz mu w oczy, kiedy mówisz i kiedy on coś mówi.
Unikanie wzroku świadczy o niepewności. Nigdy nie staraj się być arogancki, ani też nie korzystaj ze swoich przewag takich jak np. wzrost. Rozmówca może poczuć się zagrożony i będzie traktował Cię jak wroga. Gdy zgubisz wątek, nie stosuj przerywników hmm, yyy, eee, tylko zachowaj milczenie. Przerywniki świadczą o tym, że nie wiesz, co powiedzieć, zaś kilka sekund ciszy nie zniecierpliwi rozmówcy, a Tobie pozwoli uporządkować myśli.

Spraw, by postrzegano Cię jako eksperta.
Każdy z nas znacznie łatwiej akceptuje opinię człowieka będącego ekspertem w danej dziedzinie niż laika. O tym, za kogo zostaniesz uznany, zdecyduje w dużej mierze Twój wygląd i używane słownictwo. Kiedyś mogliśmy oglądać reklamę, w której mężczyzna ubrany jak mechanik tłumaczy gospodyniom domowym, że gdyby używały polecanego przez niego produktu, ich pralki nie uległyby zniszczeniu. Ten człowiek był bardzo przekonujący - jego wygląd i sposób wyrażania się kazały nam uznać go za eksperta w dziedzinie naprawy i konserwacji pralek. Gdyby zamiast niego wystąpił elegancko ubrany młody człowiek o wyglądzie biznesmena, jego argumenty nie trafiałyby do nas tak łatwo. Wykorzystaj i Ty tę prawidłowość. Dobierz ubranie tak, by zostać uznanym za członka tej samej grupy (zawodowej lub społecznej), do której należy Twój rozmówca lub za obiektywnego eksperta. Używaj też właściwego słownictwa. Inaczej rozmawiaj z bankierem, a inaczej z robotnikiem. Dobrze by było gdybyś znał żargon typowy dla danej branży. Nie nadużywaj go jednak - jeśli zrobisz to nieudolnie, osiągniesz efekt przeciwny do zamierzonego.

Jeśli jednak zastosujesz te techniki bez gruntownego przygotowania merytorycznego i bez rozpoznania tego, co naprawdę gra w duszy, sercu i umyśle Twojego przeciwnika - mogą okazać się nieskuteczne. Ale z pewnością wzmocnią Twoje argumenty, gdy będą one uzasadnione.

Pozdrawiam

Daniel Sukniewicz

Ciekawe? :-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-17 08:26:45


Sowieci wkroczyli 69 lat temu
ROCZNICA RADZIECKIEJ AGRESJI NA POLSKĘ
02:33, 17.09.2008 /TVN24

Równo 69 lat temu Armia Czerwona przekroczyła wschodnie granice Rzeczpospolitej, która od 17. dni walczyła z najeźdźcą niemieckim. ZSRR złamał w ten sposób postanowienia paktu o nieagresji z 1932 roku, a także umowy wynikające z przynależności do Ligi Narodów. Była to realizacja ustaleń tajnego paktu Ribbentrop-Mołotow, zawartego pomiędzy III Rzeszą i Związkiem Radzieckim.

Naczelny Wódz Edward Rydz-Śmigły wydał dyrektywę nakazującą unikania walk z Armią Czerwoną i podejmowanie ich tylko w przypadkach prób rozbrojenia lub utrudniania marszu.

Polski rząd zbiegł do Rumunii

W nocy z 17. na 18. września rząd wraz z prezydentem Ignacym Mościckim i Rydz-Śmigły przekroczyli granicę polsko-rumuńską i został internowany.

Polskie władze uformowały się potem we Francji, z której następnie przeniosły się do Wielkiej Brytanii.

W następnych dniach września padały kolejno polskie miasta, m.in.: Tomaszów Lubelski, broniące się Grodno i Lwów.

Ziemie polskie podzielone

28 września przed Niemcami skapitulowała Warszawa, a polskie ziemie zostały podzielone między III Rzeszę a Związek Sowiecki na linii Narwi, Bugu, Sanu - zgodnie z układem „O granicach i przyjaźni” modyfikującym pakt Ribbentrop-Mołotow. A w Brześciu nad Bugiem, Niemcy i Sowieci urządzili wspólną defiladę swoich wojsk.

W dniach 1-2 listopada ziemie polskie wcielono do ZSRR: do Ukrainy — 90 tys. km kw. i ok. 7,5 mln osób; do Białorusi — 105 tys. km kw. i prawie 5 mln osób; Litwa otrzymała prawie 7 tys. km i ok. pół mln osób z Wilnem i okolicami.

Katyń, Miednoje, Charków, Sybir

We wrześniu 1939 roku w walkach z Armią Czerwoną zginęło lub zostało rannych kilkanaście tysięcy żołnierzy. Do niewoli dostało się ok. 250 tys. polskiego wojska. Pod okupacją sowiecką znalazła się ponad połowa obszaru RP.

Spośród wziętych do niewoli polskich oficerów kilkanaście tysięcy zostało zamordowanych wiosną 1940 roku w Katyniu, Miednoje i Charkowie. Szacuje się, że 1,5 do 2 mln Polaków, zamieszkujących wschodnie tereny Rzeczpospolitej, wraz z rodzinami zostało wywiezionych na Syberię. Wielu nie przeżyło zsyłki na "nieludzką ziemię".

ŁUD/el

Dodaj komentarz

17.09.2008 08:10~NAIWNIAK

NIC DZIWNEGO ,ŻE NIEWIEDZA HISTORYCZNA JEST NA TAK WYSOKIM POZIOMIE.

Połowa Polaków nie wie, co stało się 17 września
SONDAŻ GFK POLONIA DLA "RZECZPOSPOLITEJ"
02:34, 17.09.2008 /Rzeczpospolita

Połowa Polaków kojarzy 17. września z agresją Sowietów.Tylko co drugi Polak wie, co stało się 17 września 1939 - wynika z badania GfK Polonia przeprowadzonego na zlecenie "Rzeczpospolitej". Niektórzy z nas myślą nawet, że to wtedy odzyskaliśmy wolność.
17. września 1939 roku granice Rzeczpospolitej przekroczyła Armia Czerwona i Związek Radziecki rozpoczął okupację.

Powstanie Warszawskie?!

O odzyskaniu wolności w sondażu mówiło zaledwie 3 proc. badanych. Ale już 7 proc. respondentów uznało, że wtedy dokonano zbrodni w Katyniu, a 11 proc. było zdania, że wybuchło Powstanie Warszawskie.

Niemal co piąty ankietowany uważa, że do Polski 17 września 1939 roku wkroczyli... Niemcy.

Do braku wiedzy na zadane pytanie potrafił przyznać się co dziesiąty badany.

Najgorzej z młodymi

Na pytanie o wydarzenia z 17 września 1939 r. najgorzej odpowiadały osoby młode - w wieku 18-29 lat. Najlepiej Polacy, którzy ukończyli już 60 lat.

Sondaż telefoniczny przeprowadzono na próbie 500 osób w dniach 13-14 września.

ŁUD/el
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-19 08:16:13

"Przez seks w sieci rozpadła się moja rodzina"

Dziennik | dodane 21 minut temu

Czat erotyczny stał się nieodłącznym elementem dnia. Zasiadałem przed komputerem nie tylko, gdy żona była w pracy, ale także, gdy wracała do domu. Pewnego wieczoru żona powiedziała, że spotkała kogoś, kto traktuje ją jak prawdziwą kobietę. Byłem w szoku. Nie walczyłem. Od rozwodu minęły cztery lata - zwierza się "Dziennikowi" uzależniony od seksu w internecie 38-letni Tomasz.

Dziesięć lat temu po raz pierwszy zasiadłem na czacie. Zaczynałem od tematów zawodowych, podróżniczych i filozoficznych. Uprawiam wolny zawód, więc w ciągu dnia miałem dużo wolnego czasu. Na czat erotyczny wszedłem z ciekawości. Wymyśliłem żenujący nick typu: "napalony samiec" i wszedłem tylko po to, aby udowodnić, że jestem ponad to - opowiada. Myliłem się. Do tej pory pamiętam moją pierwszą rozmowę erotyczną. Mówiłem kobiecie po drugiej stronie monitora to, czego nigdy nie powiedziałbym żonie.

Postanowiłem sprawdzić, czy na żywo będzie równie dobrze. Nie było. Spotkaliśmy się w hotelu, byliśmy zażenowani, nie do końca atrakcyjni dla siebie. No i dopadło mnie poczucie winy, więc postanowiłem, że ograniczę się do internetowych znajomości. Za późno.

(kab)

Opinie: 17
19.09.08, 08:10
~Izabela do Tomasza
co do Tomasza, dobrze przynajmniej, że sam zdiagnozował siebie jako osobę, która ... »
19.09.08, 08:10
~Nikka To trzeba było żonie powiedzieć
i by wszystko było ok. I bardzo dobrze, że go zostawiła
19.09.08, 08:10
~zdziwiona za późno? ale na co???
ja w tym nie widzę nic złego
19.09.08, 08:07
~iwa piszecie te wszystkie komentarze...
znaleźliście kogoś na kim można się wyżyć ,a sami pewnie serfujecie po sieci w ... »
19.09.08, 08:06
~Gosc bzdura
Nie zrzucaj winy na internet twoje malzenstwo i tak by sie rozpadlo.
19.09.08, 08:06
~realistka rozpad rodziny
jak widziałeś że to silniejsze od ciebie trzeba było iść po pomoc do specjalisty ... »
19.09.08, 07:55
NicolasM No cóż jeżeli ktoś lubi głaskać monitor!!! (1)
Kiedyś zaglądałem na taki czat, ale po to, by poznać haraktery i upodobania osób ... »
19.09.08, 08:04
~ixi Wolny zawód - to wolny czas?
Ciekawostka wymyślona : wykonując wolny zawód dopiero nie ma się wolnego czasu.
19.09.08, 08:04
~Ada_22 :-(
Niestety trzeba wiedzieć gdzie są pewne granice i jeżeli miałeś żonę, to po co ... »
19.09.08, 08:04
~asan Ja !
Ja natomiast przez Miejskie Zaklady Komunikacyjne.Zbyt dligo wracalem z pracy do ... »
19.09.08, 08:02
~Byk Ja cały czas posuwam małolaty i napalone mężatki ok 30 tki. I moje małżeństwo kwitnie...
19.09.08, 07:58
~sfu i gdzie wtedy byli rodzice??
ja sie pytam

I takie są także marginesy netu i sieci, warto o tym pamiętać, że to taki sam nałóg, jak każdy inny:-(
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-19 18:59:49


Warszawa: zakaz palenia na przystankach
2008-09-18
Dziś wszedł w życie zakaz palenia tytoniu na przystankach autobusowych i tramwajowych w Warszawie. Zakaz obowiązuje na tych przystankach komunikacji miejskiej, na których są wiaty. Zakaz ten od czwartku obowiązuje także na miejskich placach zabaw dla dzieci.

Rzecznik prasowa warszawskiej Straży Miejskiej Agnieszka Dębińska-Kubicka powiedziała, że przez pierwsze dwa tygodnie obowiązywania nowego przepisu osoby łamiące zakaz będą jedynie upominane przez strażników miejskich. - Na razie strażnicy starają się pouczać, informować i zawstydzać palących pod przystankowymi wiatami - dodała.

Zawstydzać?, a to dobre. Kopa w dolną cześć pleców i fora z przystanku!

Jeszce tylko potrzeba nam zakazu palenia w miejscach publicznych, na balkonach i windach, o klatkach schodowych nie wspomnę. A kto ma przeciwne zdanie niech poczyta sobie , co tzreba, na stronie:www.kodekswalkizrakiem.pl
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-20 08:11:04

Reklama na łysej głowie
Linie lotnicze Air NewZealand zapłacą 660 USD za zgodę na umieszczenie baneru reklamowego na głowie 70. ochotników. Łysi podróżni, którzy wzięliby udział w kampanii reklamowej, mieliby stać w kolejce do odpraw w ten sposób/ aby wytatuowana reklama była widoczna dla innych podróżnych. Jak zapewnia manager z Air New Zealand/ Steve Bay-liss po dwóch tygodniach tatuaże zmyją się lub wyblakną.
ika/CNN
Ciekawe:-) Może i u nas także dałoby się łysych wykorzystać w reklamie? Za kilkaset USD (a jeszcze lepiej EURO :-), to chyba warto z siebie zrobić małpę?:-) A panie jak zwykle byłyby i tu poszkodowane:-)
Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Łukasz Aranowski
Data: 2008-09-20 12:09:37

Witam!
Za kilkaset USD (a jeszcze lepiej EURO :-), to chyba warto z siebie zrobić małpę?
Na tym forum są tacy, którzy robią z siebie małpę permanentnie całkiem za darmo... :-)

BP, NMSP...

Pozdrawiam,
Łukasz
--
Łukasz Aranowski
Strona domowa: http://www.mendel.pl/
Facebook: https://www.facebook.com/laranowski

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-21 14:00:43



Jasnym okiem

Artykuł dyskusyjny

CIPOWANIE CZŁONKÓW

Mimo jednoznacznego tytułu nie chodzi mi wcale o sex, czy modne ostatnio kastrowanie zboczeńców.
W Warszawie jest prowadzona nieodpłatnie akcja cipowania piesków u weteryniarzy:-). Ma zostać tak oznakowane 20.000 zwierząt. W prostocie ducha myślałem, że to tylko jakiś prosty numerek identyfikacji zwierza. Okazuje się, że numer zawiera 15 cyfr i wlepiany jest także w książeczce szczepień psa i na zaświadczeniach z kodem kreskowym, którego jeden egz. otrzymuje właściciel.
Z cipa wszczepionego pod skórę można w systemie informatycznym odczytać wiele danych, jak nazwisko i telefon kontaktowy właściciela, adres, datę urodzenia pieska itd.
Taki zacipowany pies posiada wiec coś na kształt i podobieństwo ID.
I tu wraca mój dawny pomysł, żeby ustawowo zacipować wszystkich członków (społeczeństwa!:-)) bez względu na płeć, rasę, wyznanie oraz oczywiście poglądy polityczne i przynależność:-) partyjną:-).
Wtedy proponowałem wytatuowanie wszystkim nr PESEL, co się spotkało z oburzeniem, co bardziej wiekowych koleżanek!. Zresztą podobno system PESEL tez nie jest doskonały indentyfikacyjnie, szczególnie dla osób urodzonych w XXI wieku?
A tak proste wstrzykniecie cipa pod skórę, prawie bezbolesne i mamy zaewidencjowanych wszystkich obywateli. Ja wiem, że akcja musi kosztować, ale po takim jednostronnym okolczykowaniu mamy spokój na cale życie i nie potrzeba wymian co 10 lat jak ID!
Proponuję najpierw ocipować bezrobotnych i bezdomnych, potem kibiców, zboczeńców, więźniów, a dalej to już jak leci. Przy porodach wszczepiać zaraz cipy niemowlętom, nawet przed rytualnym obrzezaniem, jak takie przypadki u nas bywają:-).

Co szanowni czytelnicy na to?

ANT

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Tomek Dygała
Data: 2008-09-22 08:36:11

Na tym forum są tacy, którzy robią z siebie małpę permanentnie całkiem za darmo... :-)
tiaaaa...

Polecam stosowną lekturę:
http://tinyurl.com/trolle

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Łukasz Aranowski
Data: 2008-09-22 10:26:14

Czołem!
Polecam stosowną lekturę: (...)
BES SĘSU... :-)
Dzisiaj już nie ma prawdziwych trolli. Jasiu Śmietana, Czuły Wojtek, Antek Emigrant i Kasia z Lublina to jedna i ta sama osoba zatrudniona w Onecie (i są na to dowody, bo nieraz zapomina się przelogować). Gazety.pl nie czytam, ale na pewno też mają swojego etatowego trolla.

Podoba mi się jedynie fragment:
Nikt nie trolluje miejsc bezwartościowych, pustych czy nieciekawych (...). Trolle występują tylko na najpopularniejszych forach, gdzie mogą liczyć na największą publikę. Dlatego pojawienie się pieniacza na forum jest swoistą nobilitacją dla administratorów. Posiadanie własnego trolla to oznaka wysokiego statusu. Wszystkie największe portale posiadają własnych szkodników (...)

Niestety my nie dorobiliśmy się trolla z prawdziwego zdarzenia. Błazna - owszem. Trolla - nie. :-(

Pozdro,
Łukasz
--
Łukasz Aranowski
Strona domowa: http://www.mendel.pl/
Facebook: https://www.facebook.com/laranowski

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Basia Z.
Data: 2008-09-22 11:13:42


Niestety my nie dorobiliśmy się trolla z prawdziwego zdarzenia. Błazna - owszem. Trolla - nie.

A był.

B.

Temat: Re: Znalezione w necie:-)
Autor: Amotolek
Data: 2008-09-23 07:19:25



Jasnym okiem

Artykuł dyskusyjny

STREFA WOLNA OD DYMU?

„Warszawa: zakaz palenia na przystankach
Od 18 września b. r. wszedł w życie zakaz palenia tytoniu na przystankach autobusowych i tramwajowych w Warszawie. Zakaz obowiązuje na tych przystankach komunikacji miejskiej, na których są wiaty. Zakaz ten obowiązuje także na miejskich placach zabaw dla dzieci.
Rzecznik prasowa warszawskiej Straży Miejskiej powiedziała, że przez pierwsze dwa tygodnie obowiązywania nowego przepisu osoby łamiące zakaz będą jedynie upominane przez strażników miejskich. - Na razie strażnicy starają się pouczać, informować i zawstydzać palących pod przystankowymi wiatami - dodała.” – koniec cytatu.

Tyle z prasy. Można powiedzieć, że dobre i to. Na razie nie udało się wprowadzić (jak w bardziej cywilizowanych krajach) zakazu palenia w miejscach publicznych, a szczególnie w windach i na balkonach!

Jakie spostrzeżenia mam na bieżąco z obserwowania „palactwa” przystankowego? Źle się stało, że nie wydzielono strefy kilkunastu metrów z obu stron przystanku!(jak np. w Gdańsku!) Od paru dni padają deszcze, wiec szaleni palacze palą tuż przy samej ściance wiaty! A jak bocznej ścianki brakuje (jak na Radzymińskiej koło CH Marki)? To walą dymem stojącym pod wiatą prosto w pysk! Do tego kamienne kosze na śmieci (upstrzone petami!) są ustawione na samych rogach wiaty. Sprzyja to paleniu do samego końca, czyli do zamknięcia drzwi odjeżdżającego busa, a nawet (co sam widziałem) chamskiego gaszenia peta o bok busa!
Czyli z tą strefą wolną od dymu to jest lekka przesada, jak zwykle u nas z wszystkim – fajnie wymyślonym, ale zrobionym nie do końca;-(

ANT

Polecam się: amotolek[at]wp.pl
Mobil: 506-513-421 (raczej SMS-y!)
GG: 4288996
Skype: antotolek
facebook: Antonio Osiemdziewińć